Piękna i młoda doktor historii Diana Bishop studiuje alchemiczne księgi w oksfordzkiej Bibliotece Bodlejańskiej. Jeden manuskrypt promieniuje dziwnym lśnieniem. Brakuje mu kilku stron. A spod pisma wyłania się niemożliwy do odczytania inny tekst.
Diana wie, że by go odczytać, musiałaby użyć swoich magicznych mocy. Pochodzi bowiem z potężnej rodziny o wielowiekowych czarnoksięskich tradycjach. Z rodziny pierwszej czarownicy straconej w Salem. Ale Diana boi się swojej magii. Broni się przed nią.
Wraca jednak do księgi. Ale okazuje się, że manuskryptu nie ma w bibliotece, bo zaginął przeszło sto lat wcześniej...
Tymczasem Oksfordem wstrząsają tajemnicze morderstwa. A Bibliotekę Bodlejańską zaludniają niebezpieczne czarownice, czarnoksiężnicy, demony i wampiry. Wszyscy poszukują księgi...
Wśród tych istot, których nie sposób odróżnić od ludzi, jest urzekający Matthew Clairmont - tajemniczy światowej sławy profesor biochemii i neurologii. Diana wie, że nie wolno jej złamać zakazu wchodzenia w uczuciowe związki z przedstawicielami innych ras. Wie, że tę miłość może przypłacić życiem.
Tak rozpoczyna się przebogata opowieść o zakazanej potężnej miłości, wśród walki o tajemnicę, która być może zmieni świat...
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 576
Tytuł oryginału: A discovery of witches
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz,
Wessała mnie ta książka całkowicie i jeszcze zrobiła dźwięczne PLUP na końcu. Czytałam bez ustanku, aż czytnik się zarumienił i ogłosił nowy rekord. Było aż tak dobrze? Cóż. Porównania do "Zmierzchu" są uzasadnione? Ba. Od nadmiaru romantyzmu aż w zębach zgrzytało i oczy się przewracały? Żeby to raz. "Całe szczęście już koniec" i "ale co się będzie działo dalej" jednocześnie, tego typu to historia.
Można by wymieniać, co sprawia, że ta książka jest "niedoskonała", ale nic nie zmieni faktu, że po prostu fantastycznie się przy niej bawiłam. Zaciekawiła mnie, zirytowała, wzruszała i żenowała, rozśmieszała i szokowała - wywoływanie silnych emocji w czytelniku to według mnie najlepsze, co może zaoferować beletrystyka.
Bardzo podobało mi się przedstawienie wampirów, trochę inne niż zazwyczaj. Bliżej im było do wilkołaków np. pod względem polowania czy hierarchii w rodzinie. Nie spodziewałam się też, że w jednym zdaniu zobaczę słowa "czarownica" i "DNA". Zaczarowany nawiedzony dom, który ma swoje humory skradł moje serce najbardziej.
Polecam do czytania i przeżywania. Powieść o wykształconej kobiecie, która ma w sobie magię i w ogromnej uniwersyteckiej bibliotece poznaje zabójczo przystojnego wampira? Dziękuję, poproszę.
"Księgę czarownic" chciałam przeczytać już od dawna, kiedy to znalazłam serial i obejrzałam jego pierwszy sezon. Jednakże zabranie się za tę książkę trwało chwilę - głównie dlatego, że to jest dość opasłe tomiszcze mające nieco ponad 750 stron.
W powyższej powieści poznajemy Dianę, która jest doktorem historii i prowadzi badania związane z alchemią. Aktualne badania prowadzi w czytelni Biblioteki Bodlejańskiej, gdzie znajduje manuskrypt promieniejący dziwnym lśnieniem. Kobieta wie, że jest to zaczarowana księga - tym bardziej, że spod widocznego pisma wyłania się drugi tekst, który jest właściwie niemożliwy do odczytania bez uprzedniego zdjęcia czaru. Znalezisko Diany sprawia, że zarówno kobietą, jak i księgą zaczynają interesować się inne byty od czarownic, przez demony po wampiry. Jednakże mimo tego, że główna bohaterka jest czarownicą pochodzącą z rodziny z wielowiekową tradycją, to usiłuje odciąć się od społeczności, z którą wiążą ją trudne doświadczenia. Diana boi się mocy, które posiada i wzbrania się przed ich używaniem. Jednakże znalezienie księgi diametralnie zmienia jej życie - tym bardziej, że poznaje Matthew Clairmonta - uznanego naukowca, który jest wampirem. W wyniku tego co się dzieje Diana znajduje oparcie właśnie w tajemniczym wampirze, z którym zaczyna łączyć ją uczycie. Oboje wiedzą, że ich romans jest złamaniem zasad panujących w ich społeczności, przez co nawet mogą zginąć.
~*~
Sięgając po "Księgę Czarownic" miałam nadzieję na kawał trzymającej w napięciu fantastyki z romansem w tle. Niestety pierwszym moim rozczarowaniem w przypadku tej powieści jest to, że jest to raczej romans osadzony w fantastycznym świecie. Znajdziemy tu zatem przeciągłe spojrzenia w oczy jak również sceny, w których Diana i Matthew są na randkach i/lub jedzą coś razem - łącznie z dość szczegółowymi opisami tego co jedli na tychże spotkaniach, które można uznać za ich oficjalne randki. Jeżeli znacie mnie już trochę to zapewne wiecie, że nie przepadam za romansami, więc ten wątek zupełnie nie przypadł mi do gustu. Jednakże to nie zmienia faktu, że pewne fragmenty czytało mi się naprawdę świetnie. Chodzi mi o momenty związane ze znalezionym przez Dianę manuskryptem czy też tym co się stało w życiu głównej bohaterki, że próbuje żyć jak zwykła kobieta. Poza tym to jakie poruszenie wywołał związek Diany i Matthew też jest ciekawe. I myślę, że jakby autorka mniej skupiła się na romansie, a bardziej na akcji i świecie, który wykreowała, to byłoby to tylko z korzyścią dla książki. No, ale pewnie osoby, które lubią romanse osadzone w fantastycznym świecie mogą mieć nieco inne zdanie. Więc w tym wypadku wszystko zależy od tego czego szukacie w książkach. Jednakże wiem, że w kolejnych tomach jest lepiej jeżeli chodzi o akcję, więc mam nadzieję, że podczas czytania kolejnych tomów będę bawić się dużo lepiej.
Natomiast jeżeli chodzi o "Księgę czarownic" to czymśc co mnie dość mocno zaskoczyło jest ilość tłumaczy, bo w tym przypadku jest ich aż sześciu. Taka sytuacja zawsze mnie zniechęca do lektury danej powieści - tym bardziej, jeżeli jest tak gruba jak ta. Przypuszczam, że duża ilość tłumaczy książki oznacza to, że zarówno redaktor, jak i korektor mają więcej pracy nad książką - tak by tekst dostarczony czytelnikowi był spójny. No nie ukrywajmy - przy dużej ilości tłumaczy ciężej jest zadbać o klimat danej historii. I niestety to widać, że coś poszło nie tak na poziomie korekty i/lub redakcji. Jednakże na szczęście w tym przypadku to są drobiazgi, na które jeszcze mogłam przymknąć oko.
Myślę, że gdybym nie widziała najpierw serialu to dużo trudniej byłoby mi przeczytać tą książkę - chociażby ze względu na romans, który często mnie drażnił. Jednak dzięki temu, że serial wyciągną wszystko co najlepsze z tej historii, to nie porzuciłam jej tak szybko - tym bardziej, że podobno w kolejnym tomie jest dużo lepiej.
Wobec pierwszej części "Trylogii Wszystkich Dusz" mam dość mieszane uczucia. Jednak jest to jedna z tych historii, która mnie intryguje i chcę ją czytać - nawet pomimo minusów. Tym bardziej, że wątki, które najbardziej mnie interesują wciąż są niedomknięte. Poza tym tak jak wspomniałam - serial moim zdaniem jest całkiem dobry i widziałam tylko pierwszy sezon. Do kolejnych zamierzam wrócić jak skończę czytać powyższy cykl. Dlatego mam nadzieję, że uporam się z nim w ciągu najbliższych tygodni - tym bardziej, że mam go w całości na regale.
Zafascynowała mnie wyobraźnia autorki. Cóż za pomysłowość!! Te wszystkie byty żyjące pośród ludzi, to solidne podstawy na porządną powieść. Dobrego wrażenia nie był w stanie zepsuć nawet przedłużający się początek - te strasznie długie i "bezproduktywne" opisy pobytu bohaterki w bibliotece albo spotkań obojga bohaterów, które jakby nic nie wnosiły do fabuły.
Spodziewałam się historii o czarownicach, a tu miłe zaskoczenie - istot nie-ludzkich jest tu więcej! Ciekawa jestem dalszych losów Diany.
Świetne przedstawienie utartych tematów książek - wampiry, czarownice, wielka miłość itd. Mimo wszystko, jest to bardzo oryginalna powieść. Przedstawiono to w sposób odmienny, z ciekawym pomysłem.
Zaintrygowana nowym serialem HBO pt. Księga Czarownic postanowiłam sięgnąć do źródła. Bardzo podoba mi się to, że serial jest interesujący i fascynująco prowadzi akcję czerpiąc powiedzmy luźną inspirację z książek. Tym sposobem oglądam i czytam równolegle czerpiąc podwóją przyjemność. Powieść łączy w sobie tajemnicę, magię, wampiry, czarownice i demony, zamki i przepych, klimat starych bibliotek oraz romans w piękną opowieść. Pierwszy tom to dobry wstęp do kolejnych ksiąg, intryguje na tyle że z przyjemnością sięgnęłam po kolejną część.
Jakiś miesiąc temu natknęłam się na youtubie na trailer serialu "A discovery of witches", poczułam się baaardzo zaintrygowana i odkryłam, że jest to serial stworzony na podstawie książek Debory Harkness. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po przeszukaniu swojej wirtualnej biblioteczki, okazało się, że miałam tę książkę w "chcę przeczytać" od ładnych paru lat!
Książka nie należy do najcieńszych, ale o dziwo nie jest też najobszerniejsza pod względem treści... Mocno się też zdziwiłam, gdy oglądałam sobie wywiad z odtwórcami głównych ról w serialu, kiedy to ciągle powtarzali "trylogia" - a ja przecież wyraźnie widziałam 5 książek...
Taaa. Uwielbiam takie zabiegi, kiedy wydawnictwo rozbija jedną książkę na 2 osobne... I teraz wyobraźcie sobie sytuację, że po wydaniu tej pierwszej części pierwszego tomu, sprzedaż nie osiąga wymaganego progu i wydawnictwo nie wydaje kontynuacji. No przecież to jest jakaś kpina! Bo tak naprawdę człowiek zapłacił za pół książki! Ughhh... Takie coś, strasznie podnosi mi ciśnienie.
Książka sama w sobie jest niezła. Zdecydowanym plusem jest kombinacja czarownica-wampir, a jest to moja ulubiona konfiguracja, jeżeli chodzi o książkowe pary. Fabuła też jest przyzwoita.
Tym co najbardziej mnie drażni jest główna bohaterka, która mimo całej tej swojej skrywanej potęgi, inteligencji itp, momentami jest głupia jak przysłowiowy but... Do tego dochodzi jeszcze jej ponadprzeciętna naiwność i nadgorliwość. Oj tak - póki co ta kobieta jest najsłabszym ogniwem tej książki. Mam nadzieję, że w dalszych częściach ta postać będzie już bardziej ogarnięta.
Jeszcze jednym minusem jest nadmiar pewnych informacji. Póki co to wszystko wygląda dla mnie na bełkot i sztuczne rozwlekanie książki niepotrzebnymi informacjami. No ale właśnie? Czy na pewno niepotrzebnymi? Dlatego też, mimo że część jest dla mnie diabelnie nudna, to zaciskam zęby i czytam, gdyby jednak później miało się to okazać kluczowe dla fabuły.
Jak już pisałam, książka jest naprawdę niezła, ale prawdopodobnie gdyby nie serial, nigdy bym po nią jednak nie sięgnęła. A już na pewno, nie sięgałabym od razu po kontynuację pierwszego tomu. Ale skoro oglądam serial, to chcę mieć chociaż 1 całą książkę za sobą.
Baaardzo mało akcji jak na powieść bądź co bądź fantastyczną. Snuło się to niemiłosiernie, niezależnie czy w kwestii wątku miłosnego, czy też przedstawienia problematyki tego konkretnie uniwersum. Cóż, na razie bardzo nie neguję i oczekuję, że kolejny tom wniesie coś więcej.