Definiuje nas krew.
Kanibalizm jest częstym zjawiskiem na viridiańskim globie, a jego źródłem są głównie upodobania kulinarne oraz podłoże seksualne. Ludzkie ciało osiąga zawrotne ceny na czarnym rynku, im młodsze tym bardziej wartościowe, a prawdziwą gratką dla smakoszy jest mięso noworodka.
Drugą zmorę Viridianu stanowi choroba zwana uśpieniem, szczególnie okrutna dla mieszańców – potomków ludzi i smoków. Nazywa się ich tykającymi bombami, ponieważ błahy powód może popchnąć biedaków w sidła amoku.
Jedna z dotkniętych tą przypadłością – Vittoria Ancoralis – jako dwuletnie dziecko zostaje przygarnięta przez zielarkę w małej, ubogiej wsi Arumvir. Nieświadoma swojego prawdziwego pochodzenia dziewczyna dorasta, bezustannie pakując się w tarapaty, skutkiem czego zostaje zepchnięta na margines społeczny i okrzyknięta wariatką.
Kilkanaście lat później niesłusznie oskarżona o zabójstwo ucieka z wioski, ścigana nie tylko przez lokalną żandarmerię, ale i stworzone do zabijania bestie oraz smoka, którego urokowi ulega każdy bez względu na płeć. Szybko okazuje się, że lista zainteresowanych jej osobą stale się powiększa.
Dziewczyna musi stawić czoła zewsząd otaczającym ją wrogom, stopniowo odkrywając swoją prawdziwą tożsamość i przygotowując się do nowej roli - Królowej Serc.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2020-12-07
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 449
Język oryginału: polski
Po co roślinom korzenie? Utrzymują ją w pionie i za ich pomocą może ona pobierać z gleby substancje odżywcze. Podobne są zadania rodziny, czyli naszych, ludzkich korzeni – ma być dla nas podporą, dawać nam siłę i wsparcie. Zdarzają się historię, kiedy dla własnego dobra, trzeba się odciąć od tych, którymi łączą nas więzy krwi. Czy bez korzeni da się przetrwać?
Fabuła
Bohaterką książki jest Vittoria Ancoralis. Jako dziecko została przygarnięta przez zielarkę ze wsi Arumvir. Z powodu swojego temperamentu nie zostaje zaakceptowana przez lokalną społeczność, a wręcz okrzyknięta wariatką. Dziewczyna zbliża się do pełnoletniości. Nagle wszystkie jej plany idą w łeb – zostaje oskarżona o zabójstwo. Z pomocą przyjaciół udaje jej się zbiec. Ścigają ją nie tylko pilnujący przestrzegania prawa żandarmi, ale również inne istoty. Z kim przyjdzie mierzyć się Vittorii? Czy uda jej się dowiedzieć kim jest naprawdę?
Viridian, czyli uniwersum z „Korzeni”
Osoba, która napisała blurb na okładkę wskazuje na takie jego cechy jak kanibalizm i dziwna choroba zwana uśpieniem.[1] Całkiem niezły chwyt, bo faktycznie dzięki temu opis wydaje się intrygujący, akcentuje brutalność Viridianu. Wydawca nie kłamie, to co wydrukował na okładce pozwala zobrazować powieść Hanny Król. Moją uwagę zwróciło jednak co innego. Żeby to opisać powołam się na cykl „Igrzyska śmierci”. Czy pamiętacie tamten świat? Nie chodzi mi o szczegóły. Mamy zestawione dystrykty, w których, w większości, ludzie żyją jak w bardzo dawnych czasach – polują, wytwarzają sami potrzebne rzeczy itp., kontra bardzo zaawansowane technologicznie centrum. W „Korzeniach” mamy - może nie takie same, ale w podobnym klimacie – zestawienie z pozoru niepasujących cech. Są elementy klasycznego fantasy z zielarkami, elfami, smokami, a obok nich pojawiają się zaawansowane wynalazki jak np. teleport.
Druga rzecz, która charakteryzuje Viridian to dyktatura. Już od pierwszych stron widzimy jej przejawy jak np. gazeta, którą należy czytać, ale nie można wyrzucić do śmieci, bo byłaby to obraza władzy, która ją wydaje.
Opisy
W „Korzeniach” fani fantasy mogą cieszyć się uniwersum zbudowanym od podstaw. Sięgając po tę książkę musicie być świadomi, że czekają w niej na czytelnika bardzo szczegółowe opisy. Zwykła przechadzka bohaterki po mieście i oglądanie jakiegoś obiektu, jest dla autorki pretekstem do wywodu o historii Viridianu. Przyznaję, że przebrnięcie przez te fragmenty były dla mnie trudne i wymagało dużo uwagi, ale nie można zarzucić Hannie Król, że nie przemyślała świata, który stwarza. Pisarka dołożyła wszelkich starań, żeby przelać na papier swoją wizję. Czy akcja na tym nie traci? I tak i nie. Autorka zadbała, żeby posuwała się do przodu. W kolejnych wydarzeniach wyszukuje pretekstu, żeby opowiedzieć coś więcej o Viridianie, ale nie zapomina, o Vittorii i jej historii. Jednak gdzieś z tyłu mojej głowy pulsuje myśl, że może mogłaby się ona toczyć nieco szybciej.
Podsumowanie
„Korzenie” były dla mnie powieścią ciekawą, acz nieco żmudną w czytaniu. Lubię charakterne bohaterki i rodowe opowieści, ale długie opisy trochę hamowały mój pęd w odkrywaniu tej historii. Uważam jednak, że nie muszą być one wadą. Dużo zależy od indywidualnych upodobań czytelników.
[1] Hanna Król, „Korzenie”, wyd. Alternatywne, Poznań 2020, okładka.
Przeczytane:2025-07-16, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2025,
Lubicie literaturę fantasy? Ja ją kocham! Tym chętniej zamówiłam książkę "Korzenie" Hanny Król z Klubu Recenzenta serwisu Nakanapie.pl Spodziewałam się super powieści, bo opis wydawniczy był bardziej niż zachęcający, a dostałam no właśnie... Ale po kolei.
Główna bohaterka to pół-smok, pół-człowiek. Jako małe dziecko trafia pod opiekę przybranej babki, liczącej się zielarki, w mieście na końcu świata. Tym samym jej życie jest chronione przed licznymi zagrożeniami. Większość miejscowych ludzi jej nie lubi i unika kontaktu z nią. Sama na to pracuje... Zostaje oskarżona o podpalenie własnego domu i śmierć opiekunki. Musi uciekać ze świata, który zna. Pomagają jej w tym inni opiekunowie, ponieważ dziewczyna jest spadkobierczynią bogatego domu. W tle pojawia się wątek ambasadora elfa, który pisał do niej listy jako tajemniczy M. Inny znaczący wątek to zdrajca swojego rodu (?) i wierny ochroniarz w jednym.
Co byście zrobili, gdybyście dowiedzieli się, że jesteście kimś innym niż całe życie myśleliście? Przed takim dylematem staje nasza bohaterka, która musi odkryć swoją nową rolę - Królowej Serc. Ale czy na pewno jest jej ona przewidziana, a może to kolejna rola, która ma zagrać? Walka dobra ze złem, wędrówka i odkrycie tajemniczej rodziny - to typowe zagadnienia tej powieści. Czy autorka zaproponuje nam drugą część? Jeśli tak, na pewno ją przeczytam. Spodziewam się, że tak skonstruowany opis tego świata miał służyć właśnie zbudowaniu napięcia potrzebnego do tomu drugiego.
Niejasna akcja oraz szczegółowy, momentami wręcz przesadnie, drobiazgowy opis świata powodują, że książka jest niezrozumiała. Czytelnik spodziewa się wątku romantycznego, a nic takiego nie otrzymuje. Pojawiają się tylko sugestie czy aluzje, ale przez całą lekturę nic nie wiadomo: kto z kim i dlaczego. Tajemnicza polityka, nieznane rody oraz nawał bohaterów komplikują tę historię. Zupełnie niepotrzebnie!
Nie porwała mnie ona zupełnie. Nie wiem, czegoś w niej zabrakło. Język jest jak najbardziej poprawny, korekta też. Wydawnictwo bardzo dba o promocję i stara się trafić w gusta czytelnika. Co do tej książki mam jednak mieszane uczucia.
Wiele osób pisze, że jest podobna do Śródziemia Tolkiena, a ja kiedy to czytam, zastanawiam się, czy czytaliśmy tę samą książkę... Fakt, jest obszerna, ale to lektura nieporywająca. Brakuje jej klimatu i ciekawej historii.
Lekturę utrudnia wydanie, które ciężko się czyta ze względu na interlinię i światło.
Podsumowując: książka do przeczytania, ale nie jest ona porywająca. Może miała na celu wprowadzić nas w ten świat i wszystko rozwinie się w tomie drugim? Otwarte zakończenie to sugeruje...