Kolor samotności

Ocena: 5.33 (9 głosów)

Tego dnia sześcioletni Zach powinien był zostać w domu. Do jego szkoły wpadł uzbrojony napastnik i zabił dziewiętnaście osób, w tym Andy’ego, starszego brata Zacha. Dręczony przez koszmary chłopiec nie może liczyć na wsparcie najbliższych. Pogrążeni w żałobie i skupieni na własnym cierpieniu rodzice na ogół zbywają go niecierpliwym: ”nie teraz”. Osamotniony Zach odnajduje sposób na wyjście z traumy. Ucieka w świat wyobraźni - czyta i maluje, co pomaga mu zrozumieć i uporządkować własne uczucia. Odnajduje też sposób, jak pomóc najbliższym i sprawić, by przestali się zasklepiać w cierpieniu. On po prostu chce, by znów było jak kiedyś.

Informacje dodatkowe o Kolor samotności :

Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2018-10-17
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788327637253
Liczba stron: 337
Tytuł oryginału: Only Child
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Alina Patkowska
Ilustracje:brak

więcej

Kup książkę Kolor samotności

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Kolor samotności - opinie o książce

Nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe, przyjemne i szczęśliwe. Prawdopodobnie wszyscy o tym marzymy i próbujemy wierzyć, że tak będzie. Części z nas nawet pewnie życie da szczęście, ale na część ludzi czeka cierpienie i tragedia, pomimo której trzeba nadal żyć. Nie da się zapomnieć, nie da się znów być szczęśliwym, ale trzeba iść do przodu. Znaleźć odpowiedź na to wybitnie trudne pytanie, jak żyć dalej. A nie ma na nie uniwersalnej odpowiedzi. Niekiedy ona w ogóle nie istnieje. Czy to nie przerażające? Czy nie jesteśmy niewyobrażalni odważni, żyjąc dalej? Czy inni nam pomogą? 

Mały chłopiec o imieniu Zach, idąc do szkoły, nie zdawał sobie sprawę, że dzielą go minuty od tragedii, która zmieni całego jego życie. Jest radosny i pełen energii... Dopóki pewien młody mężczyzna nie przekroczy progu szkoły. Dopóki nie zacznie strzelać i dopóki strzał nie trafi w jego brata. Mijają niewyobrażalnie długie minuty, a Zach ukryty razem ze swoją klasą w szatni czeka, aż ten koszmar na jawie wreszcie się skończy. Kiedyś nadchodzi ten upragniony moment, gdy wreszcie jest bezpieczny, gdy wreszcie jest w objęciach rodziców. Lecz za niedługo zda sobie sprawę, że brakuje jego brata. Jak rodzina poradzi sobie z tak dotkliwą stratą? Co czeka później Zacha? Czy sprawca zostanie sprawiedliwie ukarany? Co nim kierowało? 

Odkąd przeczytałam opis, zdawałam sobie sprawę, że ta książka będzie niosła ze sobą cierpienie i wiele emocji. To bardzo wymagająca literatura, która zapada w pamięć na długo. Mimo to zdecydowałam się na przeczytanie "Koloru Samotności". Czasami warto zaangażować się emocjonalnie, by lepiej zrozumieć innych ludzi i zdać sobie sprawę z głębi naszych uczuć. Czy ta powieść dała mi te odczucia? Zdecydowanie tak. 

Jednak najpierw chciałabym pozostać w sferze analizy stylistycznej. Język, którym posługuje się pisarka, jest bardzo lekki i przede wszystkim prosty. W przypadku tej książki jest to wielka zaleta, gdyż patrzymy na całą sytuację z perspektywy sześcioletniego chłopca. Tu nie ma miejsca na zbyt barwną i kwiecistą stylistykę. Dominują krótkie, pojedyncze zdania, które często są urywane. To wszystko jest obrane w niesamowicie wiele opisów codziennych czynności. W tym przypadku jest to bardzo potrzebne, bo właśnie dzięki tym opisom jesteśmy w stanie nawiązać więź z bohaterami i lepiej zrozumieć ich świat. Choć muszę przyznać, że momentami jest to troszkę nużące. 

Sama fabuła jest mocno nierównomierna w odbiorze, jednak nie jest to aspekt zniechęcający, ponieważ dla tych dobrych momentów warto przetrwać te gorsze. Tym bardziej że tak jak było do przewidzenia, książka charakteryzuje się bardzo silnymi emocjami, które trzeba powoli przerabiać razem z bohaterami. Natomiast sama historia skupia się wokół głównego wątku, nie pozwalając na zbytnie odchodzenie w bok. Przy takich zdarzeniach nie ma miejsca na poboczne i pomniejsze zmartwienia, czy zdarzenia. Dlatego cieszę się, że autorka nie zdecydowała się na dodatkowe odskocznie od głównej fabuły. 

Jakiś czas temu oglądałam film dokumentalny o strzelaninach w szkole, więc "Kolor Samotności" okazał się dla mnie książką niezwykle trudną. Od początku wiadomo, że sama historia jest fikcją, ale w żaden sposób nie zmienia to faktu, że opowiada również o prawdziwych wydarzeniach. I to połączenie – objerzenie dokumentu i przeczytanie powieści – pogłębiły moją rozpacz i przede wszystkim bezradność. Dały też zastrzyk motywacji, by zważać na ludzi obok i na ich emocje, bo może właśnie potrzebują pomocy. Cała książka zmusza czytelnika do empatii i wyrozumiałości. Wydarzenie ukazuje z wielu perspektyw, co daje panoramiczne spojrzenie na różnorodne cierpienie. Możemy obserwować Zacha, który tęskni za bratem, ale czuje też ulgę, że jego buntowniczy brat nie psuje już relacji w rodzinie. Możemy obserwować jego matkę, która zapada w depresję, by później być żądną krwi. Możemy obserwować zachowanie ojca człowieka, który był odpowiedzialny za całą strzelaninę. Tu nie ma miejsca na osądzanie. Tutaj jest po prostu czyste cierpienie. A cierpienie rani osobę cierpiącą, ale często też osoby wokół, co jest kolejnym wątkiem tej książki. Zach też cierpi, ale jest nadal człowiekiem potrzebującym miłości, jest nadal dzieckiem potrzebującym opieki. W perspektywie tak niewyobrażalnej tragedii bardzo łatwo o tym zapomnieć. 

Sami bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, choć prawie całkowicie przysłonięci własnym cierpieniem. To ono dominuje i zmienia ich charaktery – być może już na stałe. A mały Zach jest przekochanym chłopcem, którego pisarka wręcz wybitnie przedstawiła. Dzięki jego perspektywie możemy zobaczyć, jak wiele różnorodnych emocji czuje, jak walczy o siebie samego i swoją rodzinę i jak pragnie, by świat był dobrym miejscem. Mogłoby się wydawać, że to tylko sześcioletnie dziecko... Czasami dzieci mimo swojej niepełnej dojrzałości okazują się o wiele bardziej uczuciowe niż dorośli. 

"Kolor Samotności" poruszył moje serce. Zmusił mnie do przeżywania trudnych emocji, jednak o to chodzi – by odczuwać i w miarę możliwości starać się rozumieć w empatyczny sposób. Jako obserwatorzy możemy widzieć czasami więcej, ale zawsze zostajemy tylko postronny świadkami, którzy nie czuję tak silnie emocji targających osobą cierpiącą. W tej powieści wybrzmiewa to w sposób subtelny, ale zarazem konieczny do uznania. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - patrycjadyrda
patrycjadyrda
Przeczytane:2020-09-13, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2020, 52 książki 2020,

Co chwilę słyszymy w TV o kolejnej strzelaninie w szkole w USA. Te brutalne zbrodnie odciskają swoje piętno na wielu rodzinach, nie tylko ofiar czy ocalonych, ale i na ludziach, których nie dotknęły bezpośrednio. Natomiast rodziny ofiar i ocalałych przez lata borykają się z traumą, która zmienia ich życie. Autorka przedstawia tu historię rodziny dotkniętej tą tragedią.
W środę, 5 października do Szkoły Podstawowej McKinleya wchodzi uzbrojony napastnik, który zabija 19 osób (dzieci i dorosłych), wśród ofiar znajduje się Andy Taylor - starszy brat Zacha (sześciolatka uczęszczającego do pierwszej klasy), którego oczami przedstawiona jest cała historia. Historia ogromnego bólu i cierpienia rodziców po stracie dziecka, którzy jednocześnie zapominają o tym, że drugie, do tego młodsze nie dość, że straciło brata, to samo przeżyło ten koszmar. Zach próbuje poradzić sobie z osamotnieniem, żałobą i emocjami nim targającymi. Sposobem, jaki znalazł na poradzenie sobie z tym wszystkim okazało się nadanie uczuciom kolorów:
Czerwony - Wstyd
Szary - Smutek
Czarny - Strach
Zielony - Wściekłość / Złość
Żółty - Szczęśliwy
Przezroczysty - Samotność
oraz stworzenie sobie kryjówki, w której mógł się schronić.
Wiedziałam, że książka nie będzie łatwa. Że nie zabraknie w niej pełnej palety targających czytelnikiem emocji. Nie spodziewałam się chyba, że będzie tak strasznie realistycznie napisana, jakby czytelnik był jednym z jej bohaterów chcących krzyczeć "do cholery zwóćcie w końcu uwagę na to dziecko. Ono Was potrzebuje!"
Jeśli lubicie bardzo emocjonalne książki, z ciekawą fabułą, dobrze skonstruowanymi bohaterami, z głębokim tłem społecznym, nie zawiedziecie się.

Link do opinii

  Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?


Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.



Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei. 
Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.


Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.


Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?


Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.

Link do opinii

Zaczynając od okładki muszę przyznać, że zwróciła ona moją uwagę jako pierwsza. Gdy zobaczyłam to czarno zielone tło oraz chłopca, postanowiłam, że muszę szybko przeczytać opis książki. Wtedy już wiedziałam, że ta lektura po prostu musi być przeze mnie przeczytana. I nie liczyło się dla mnie to, czy to jest debiut, czy enta powieść autorki. Po prostu musiałam ją przeczytać ponieważ poczułam, że może mi się spodobać. Niestety nie posiada skrzydełek, a co za tym idzie nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. A szkoda, żeby tak cudowna powieść mogła się na przykład zagiąć w torebce czy plecaku... Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko i dobrze. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Literówek nie znalazłam, ale gdzieś tam wkradł się błąd i jest gdzieś w tekście jedno podkreślenie. A tak, to jest niemal bezbłędna. Jak dla mnie ta książka to cudo, naprawdę. Rhiannon Navin zadebiutowała dzisiaj recenzowaną powieścią. Przyznam się szczerze, że ja podczas czytanie przepadłam i debiut ten jest kolejnym moim odkryciem w życiu. Pisarka dowodzi, że pierwsza, napisana przez siebie powieść potrafi oczarować czytelnika i jednocześnie zawiera wszystko, co powinna idealna lektura zawierać. Jej pióro jest lekkie, przystępne, przyjemne. Podczas czytania nie napotykamy jakichkolwiek barier, blokad. A wręcz przeciwnie. Pochłaniamy każdą kolejną stronę z jeszcze większą dawką ciekawości i z bijącym szybko sercem wahamy się, czy chcemy poznać dalszy ciąg losów małego bohatera, czy też nie. Jestem pod szczerym podziwem, bo to, co autorka ze mną zrobiła jest niemożliwe. Zaczynając kolejną książkę przed oczami mam tę okładkę. Przed snem myślałam tylko o tym, co wydarzyło się w Kolorze samotności. Całą głowę przepełnioną mam tą książką i nie wiem, kiedy ona z mojej głowy uleci. Jedno jest pewne - nieprędko. Myślę, że śmiało mogę Wam polecić tę pozycję, ponieważ jest warta uwagi. Już sam styl, jakim się posługuje autorka jest łatwy w odbiorze i wciągający do cna. Nie będziecie żałować, jeśli po nią sięgniecie. Gwarantuje Wam to. ;) Nasz Mały, Wielki bohater, Zach. Chłopiec niezwykle inteligentny jak na swój wiek. Wybaczcie mi, ale ten chłopiec jest dla mnie chwilowo jak młodszy brat. Po prostu był tak rewelacyjnym dzieciakiem, jakich doprawdy mało. Nawet starsi ludzie nie myślą czasem tak, jak właśnie on. Mały chłopiec, który zmierzył się z tragedią, która rujnowała jego życie rodzinne stanowczo, krok po kroku. Nie zazdroszczę takiej sytuacji i tego, co czuł on ja nie potrafię poczuć w stu procentach, a nawet nie chcę. Nie chcę wyobrazić sobie tego ogromnego bólu, w którym pogrąża się cała rodzina... Polubiłam Zacha od pierwszej strony i myślę, że i Wy polubicie. Jest to bohater jak na swój wiek naprawdę zbyt inteligentny, rozumie wiele sytuacji... Chociaż niekiedy postępuje jak dziecko, bo przecież nim jest. Pewne zachowania, jakie zostały przedstawione w tej powieści pokazują, że mimo tego co by się nie działo, dziecko i tak pozostaje dzieckiem... Reasumując uważam, że Pani Navin wykreowała rewelacyjne postacie i dzięki nim książka jest dopracowana pod każdym szczegółem i ma wszystko to, co dobra, idealna powieść powinna zawierać. Otóż mamy tutaj uczucia. One grały pierwsze skrzypce w tym wszystkim. Niejednokrotnie i mnie przepełniał strach i bezbrzeżny smutek. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak wiele odczuć autorka przekazała je czytelnikom przez kilka nieskomplikowanych bohaterów i sytuacje. Nie każdy to potrafi, a jeśli już znajdujemy emocje w debiucie - to może oznaczać tylko jedno. Że książka jest jak najbardziej warta uwagi i poświęcenia jej swojego czasu. Moje serce biło jak oszalałe. Szalało również z rozpaczy i niemocy. Nie raz chciałam potrząsnąć rodzicami Zacha, wnet palnąć ich w łeb czymkolwiek twardym, żeby zeszli na ziemie i zauważyli, że mają syna Zacha, który potrzebuje ich uwagi. Ugh, to nie jest lekka powieść. Przez te emocje wydaje się momentami niezwykle trudna i smutna. Ale jest tym samym przepiękna. Wartości jakie chce nam przekazać pisarka wciąż są na topie. Tematy jakich się podejmuje z reguły są zbywane milczeniem lub kompletnie omijane. Ale takie mamy społeczeństwo w XXI wieku. Nie teraz, później, jutro, nie nudź, nie słucham cię - i tak dalej. A kiedyś? Nie było komputerów, nie było telefonów i Internetu. Rodzina była ważna i czas dla dzieci był zawsze. Wtedy tragedie jak śmierć dziecka zdarzały się częściej, a mimo to ludzie żyli dalej i umieli poświęcać czas pozostałym dzieciom. Nie izolowali się, nie uciekali, nie mówili odejdź, później, nie teraz, nie knuli spisków. Doceniali chwile, małe rzeczy jakie mają teraz, a jutro mogą ich nie mieć. Kolejna sprawa, to poruszona przez chłopca w bajkach sekrety szczęścia. Cztery, niezmiennie ważne, o których każdy z nas pamiętać powinien. O jednym z nich pisałam dosłownie kilka linijek wyżej. Po resztę musicie sięgnąć do książki, jednak gwarantuje Wam, że nie pożałujecie. Do ust ciśnie mi się tyle pięknych słów, jakie chciałabym o tej książce napisać, ale jest ich zbyt wiele i cześć mi umyka. Mam nadzieję jednak, że mimo mojego masła maślanego w postaci tej recenzji skusicie się i zechcecie poznać to, co przytrafiło się temu chłopcu. Akcja i fabuła mają sens. Możliwe, że czytając nie raz się wzruszysz - mnie nie wiele brakowało by siedzieć i płakać. To wszystko było tak piękne, smutne i chwilami przerażające, że chciałam też płakać i wyć. Wyć z niezrozumienia dla naszego głównego bohatera. Po prostu cierpiałam razem z nim. Nie wiem, co jeszcze mogłabym powiedzieć Wam na temat tej książki. Bo to, że jest godna waszego czasu, to już wiecie. To, że jest powieścią rewelacyjną i jak na debiut wypadła wyśmienicie - to też wiecie... Aż wstyd mi za to, że po prostu brakło mi słów. :( Reasumując po stokroć polecam Wam tę książkę. Jest pozbawiona jakichkolwiek wad. Po prostu... musicie poznać tę książkę. Każdy z osobna. Bo zawsze będzie ponadczasowa, co by się nie działo. POLECAM.

Link do opinii

Samej nie chce mi się wierzyć w to, co teraz napiszę. Trzy wybrane jakiś czas temu książki postanowiłam przeczytać z rzędu. Każda z nich okazała się mieć ze sobą wiele wspólnego. We wszystkich któryś z bohaterów przeżył jakiś dramat. Stracił kogoś bliskiego. W dwóch z nich przewinął się wątek tragedii w szkole. W tej trzeciej szkoła dała się we znaki głównej bohaterce już po tragedii. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy nie. W końcu tylko na jednej pisało, że o to będzie wątek przewodni. "Kolor samotności" to właśnie ta pozycja, która nie skrywała przede mną tajemnic co znajdę w środku. 

Dzień jak każdy inny. Sześcioletni Zach oraz jego starszy dziesięcioletni brat Andy jak zwykle poszli do szkoły. Niestety nic wtedy nie było takie jak zawsze. Do placówki edukacyjnej wpadł uzbrojony napastnik. Strzelając na chybił trafił, zabił 19 osób w tym brata Zacha. Sam zginął podczas policyjnej obławy. Chłopiec jest przerażony, dręczą go koszmary i ma problemy z poukładaniem własnych emocji. Czuje się winny, ale nie ma z kim o tym porozmawiać, gdyż rodzice zajęci przeżywaniem straty odpychają go od siebie, jakby nie zauważali, że nie tylko oni cierpią. Wciąż od nowa zbywają go krótkim i niecierpliwym "nie teraz". Jednak Zach się nie poddaje i sam próbuje wszystko poukładać. Znajduje tajną skrytkę gdzie za pomocą czytania i malowania porządkuje własne emocje i rozmyśla, co zrobić by zadziałało to również u rodziców. 

To, co przeraża małego chłopca to zachowanie matki, która stała się wręcz agresywna i zaczęła pałać nienawiścią do mężczyzny, którego do niedawna wszyscy w rodzinie uznawali za przyjaciela. Tylko dlatego, że to jego syn był sprawcą zamachu w szkole. 

No właśnie. Tylko dlatego czy właśnie dlatego? Choć po samej książce spodziewałam się czegoś innego, to zdecydowanie to, co najważniejsze otrzymałam. Jestem na świeżo po jej przeczytaniu i na pewno rozmyślać nad nią będę jeszcze jakiś czas. A może nie tyle nad powieścią ile nad tym, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Czy miałabym w sobie złość matki, niepewność ojca czy może dobroć małego Zacha? Czy zapanowałyby nade mną jeszcze inne emocje? Nie wiem, bo rozmyślanie nijak ma się do znalezienia w danej sytuacji. Tyle że czasami mam potrzebę spróbowania jak by to było, być w niecodziennym położeniu i co mogłabym wtedy zrobić.

Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję. Napisana z punktu widzenia dziecka jest niezwykle prosta w odbiorze, a zarazem ma ogromny przekaz. Jest pełna emocji, które nawarstwiając się, przygniotły małego chłopca. Tyle że on się nie dał pokonać i do ich poukładania wykorzystał bardzo prosty sposób. Czasami zastanawiam się, czemu my dorośli wolimy wszystko komplikować. Oczywiście nie wszyscy, ale ja na przykład zdecydowanie tak...

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2019-03-10,

Jedna chwila może zniszczyć cały porządek dotychczasowego życia. Nie tylko dorośli potrafią zauważyć ogrom tragedii. Również dzieci odczuwają niesamowity ból, choć zdarza się, że umieją lepiej zawalczyć o przyszłość niż ich rodzice...

To miał być kolejny zwyczajny dzień, niewiele różniący się od innych. Sześcioletni Zach Taylor udaje się do szkoły, do której uczęszcza razem ze starszym bratem, Andy'm. Po lekcjach powinni spokojnie wrócić do domu, odrobić zadane ćwiczenia, pobawić. Niestety, pewien mężczyzna sprawia, że wszystkie plany i marzenia odchodzą w daleką niepamięć. Uzbrojony dociera do szkoły i zaczyna strzelać. Mały Zach ukrywa się z nauczycielką oraz kolegami z klasy. Przerażony, słyszy następne strzały. Napastnik zostaje zabity w policyjnej obławie, a chłopiec z rodzicami otrzymuje informację, iż jego brat zginął, wraz z kilkunastoma innymi osobami. Taylorowie stopniowo ulega rozkładowi. Ojciec, Jim, skrywa jakiś sekret, natomiast matka, Melissa, wpada w szał poszukując sprawiedliwości. Za całą sytuację obwinia rodzinę mordercy, zacietrzewiona w zemście kompletnie odsuwając się od pozostałego przy życiu synka. Osamotniony Zach ukojenie znajduje w szafie Andy'ego, gdzie czyta zmarłemu bratu książeczki, próbując zapełnić lukę. Dużo też rysuje, a kolorami nazywa swe uczucia. Chce odkryć sposób na naprawienie tego, co brutalnie zdewastowano. Czy chłopiec zdoła dokonać cudu? Czy zrozpaczeni rodzice sobie o nim przypomną?

Strzelniany w szkołach są czymś, co w Polsce znamy głównie z mediów. Zdarza się, że słyszymy w telewizji o kolejnych ofiarach, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Przyznam, iż to zagadnienie, które od dłuższego czasu mnie ciekawi. Przeczytałam sporo książek, obejrzałam niezliczoną ilość programów, szukając przyczyn i obserwując konsekwencje. Nadal nie mam odpowiedzi, choć pewne tezy wydają mi się być bardziej przekonujące. Zapowiedź powieści autorstwa Rhiannon Navin naprawdę zachęciła mnie do zapoznania z fabułą. Trafna decyzja, gdyż „Kolor samotności” skupia się na niesłychanie ważnym temacie, pozornie obcemu naszemu kręgowi kulturowemu. Historia nie tylko o okrutnym pozbawianiu życia. To też hołd dla tych, którym udało się przeżyć, ciągle zmagających z traumatycznymi wspomnieniami. Z jednej strony, chciałam szybko skończyć lekturę, bo potrafi przygnębić. Z drugiej, miałam ochotę dawkować sobie każdy rozdział, ponieważ Navin umie pisać interesująco i sugestywnie.

Autorkę zainspirowała strzelanina w mieście Newtown, gdzie Adam Lanza zamordował dwadzieścioro dzieci, uczniów szkoły podstawowej Sandy Hook, a następnie popełnił samobójstwo. Tragedia wstrząsnęła amerykańskim społeczeństwem. Pojawiło się mnóstwo pytań, powątpiewań w słuszność liberalnego podejścia do posiadania broni, a niektórzy pokusili się nawet o stworzenie paru teorii spiskowych. Rhiannon Navin również jest matką, jej synek pewnego dnia zaczął bawić się w ukrywanie pod stolikiem, na wypadek bycia zaatakowanym. To skłoniło ją do wielu przemyśleń. Takie sytuacje stały się przyczyną napisania książki. Dlatego rola narratora przypadła Zachowi — autorka chciała oddać głos właśnie dzieciom, pokazać niewinne wnętrze.

Początkowo bałam się, że opowieść przedstawiana z punktu widzenia kilkulatka może okazać się przesadnie infantylna. Stylizowana na sztuczny zasób słów, lecz Navin wyszła z tej próby obronną ręką. Sama przyznała, bardzo pomocna stała się obserwacja zachowań swoich maluchów, co sprawiło, iż całość wypada naprawdę autentycznie. Nie czułam zmęczenia, gdy śledziłam otoczenie z perspektywy chłopca. W ten sposób cofnęłam się do własnego dzieciństwa, myśląc o tym, jak dużo uwagi wówczas potrzebujemy. Łatwo zranić jeszcze niewykształtowaną osobowość, co bezapelacyjnie wpływa na przyszłość.

Książka porusza wiele wątków. Dostęp do broni palnej, emocje rodziców i ich potomstwa, ale również fakt, iż musimy głośno mówić o zdrowiu psychicznym, o ogromnym znaczeniu opieki psychologicznej. Choroba nie może być stygmatem. Rodzinę Taylorów tak skonstruowano, aby prostym okazało się zrozumienie ich poczynań. Sporo osób bez problemu da radę się z nimi utożsamić. To ludzie, którzy powinni sięgać głęboko w siebie samych, odszukać miłość będącą fundamentem szczęśliwych więzi. Mimo bólu, mimo straty. Oczywiście, moim ulubieńcem jest Zach — cudownie poprowadzona postać, mocny bohater. Świetnie odwzorowane myśli i zachowania. Ukłon!

„Kolor samotności” to powieść zdecydowanie godna uwagi. Polecam ją szczególnie wszystkim rodzicom, bo ta książka pięknie pokazuje skomplikowane relacje, które często zdarzają się w wielu domach. Rhiannon Navin stworzyła niebanalną fabułę, uderzającą w czułe punkty, pozostawiającą czytelnika wypełnionego sprzecznymi emocjami. Mnóstwo wzruszeń, gniewu, współczucia. Realistyczne dialogi sprawiają, że bardzo łatwo można uronić kilka łez — nie należy się ich wstydzić. Jeszcze raz, podziękowania dla autorki za odwagę, a wiem, iż trudno opowiadać o tak gorzkich tematach. Warto próbować, bo da się osiągnąć świetny efekt.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Renax
Renax
Przeczytane:2020-08-03, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2020,

Książka była bardzo ciekawa i wzruszająca, o żałobie i samotności chłopca po zamachu w szkole, gdy zginął jego brat. Pisana jest z perspektywy dziecka, jego, Zacha. Mimo wszystko nie dałam jej więcej niż 6 gwiazdek, gdyż nie jest to literatura wybitna. To obyczajówka, ale na mądry temat i wzruszająca. Fajnie jest przeczytać, ale to nie jest wybitne dzieło. 

Link do opinii

Zastanawialiście się jaki kolor ma samotność?? Sześcioletni Zach nadaje swoim uczuciom barwy i tym sposobem próbuje je w sobie uporządkować. Ciężko mu zrozumieć i opanować emocje, które go wypełniają po śmierci starszego brata i oddaleniu od rodziców, pochłoniętych żałobą. Jednocześnie w odróżnieniu od dorosłych (całkowicie skupionych na sobie), chłopiec próbuje też zrozumieć uczucia innych: mamy, taty, rodziców sprawcy całego nieszczęścia.

Książkę czyta się faktycznie szybko i płynnie, jednak trudno pochłonąć całą za jednym podejściem (łzy zamazują literki). Wzruszeń z pewnością jest dużo!

Link do opinii

Sześcioletni Zach traci brata podczas napadu na szkołę. Rodzina pogrąża się w rozpaczy. Każdy z członków przeżywa żałobę na swój sposób. Rodzice nie znajdują czasu dla chłopca, który postanawia sam uporać się ze wszystkimi emocjami, które go ogarniają. Bardzo wzruszająca i prawdziwa opowieść. Na uwagę zasługuje spojrzenie chłopca na całą sytuację, jego wspomnienia w zderzeniu z teraźniejszością. Polecam.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy