Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2017-08-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 224
Coraz więcej blogerów decyduje się na napisanie i wydanie własnej książki. Przemysław Garczyński to twórca serwisu 3telnik.pl. Podczas wyboru tej książki, nie wiedziałam, że jej autorem będzie znany mi bloger. Natomiast pierwsze na co zwróciłam uwagę, to jej okładka. Siekiera z ręką ociekające krwią - to robi wrażenie. Następnie był opis, który tylko podsycił moją ciekawość, a później gdy już wzięłam ową powieść do ręki, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Niniejsza lektura może i nie jest wielka objętościowo, ale zapewniam Was, że na tych ponad dwustu stronach sporo się wydarzy.
Już od pierwszych stron autor mocno uderza. Jest zbrodnia i trup - kibic Legii Warszawa, którego znajduje emerytowany woźny - Eugeniusz Chorwat. Śledztwa podejmują się policjanci z poznańskiej Komendy Wojewódzkiej oraz ich warszawski partner - Wojciech Gót. Im dalej, tym wszystko się plącze, nic nie jest jasne, przybywa niewiadomych. Dłuższy czas nie wiadomo kim jest morderca, a kim ofiara. I co ma wspólnego memento z Boskiej Komedii Dantego Alighieri: Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie. z miejscem zbrodni? W międzyczasie zostaje zamordowana Dinara (córka znanej artystki), przyjaciółka byłej dziewczyny Jakuba, Dominiki, co jeszcze bardziej gmatwa fabułę. Czy policjantom uda się rozwikłać tę i inne zagadki? I co z tym wszystkim ma wspólnego historia Wikingów?
W głębi ducha czuł, że w pogoni za mordercą umyka im ofiara, a to przecież ona (a w tym przypadku on) jest najważniejszym elementem tej układanki.
Postacie są nietuzinkowi, zostali dobrze wykreowani, zwłaszcza Wilczek. Dialogi miedzy poszczególnymi bohaterami są naturalne, niekiedy ociekają humorem, co osobiście bardzo lubię. Równowaga pomiędzy opisami a dialogami została zachowana. Lekki, prosty, plastyczny język i styl sprawiają, że czyta się przyjemnością. Akcja mknie niczym piłka wprost do bramki. Nie ma niepotrzebnych przestojów, dłużyzn.
To, co mi się spodobało, to dopuszczenie tak blisko śledztwa rzecznika prasowego w postaci Izabeli Malak. W realu tak to nie wygląda. Ten element wypadł udanie. Z takim wątkiem jak do tej pory w książkach jeszcze się nie spotkałam. To oryginalne posunięcie. Swoja drogą, Malak to bardzo interesująca postać.
Zagadka kryminalna okazała się interesująca. Nic nie jest takie, jakim się początkowo wydaje. Bohaterowie prowadząc swoje śledztwo, niejednokrotnie odwołują się do literatury, muzyki, filmów, programów telewizyjnych, utartych powiedzonek, polityki czy znanych osób. Ważną rolę odgrywają tu także technologie naszych czasów, takie jak: smartfony, laptopy, internet, facebook. Autor wyraźnie zaznaczył, że to wszystko w znaczny sposób pomaga w prowadzeniu śledztwa.
Czy wątek sportowy jest wpleciony w główny motyw, czy może stanowi przykrywkę?
Autor dobrze, w ciekawy i sugestywny sposób oddał miasto Poznań, jego ulice, ważne miejsca. Dało się nawet wyczuć pewną ironię w tym, jak Poznaniacy postrzegają Warszawę i jej mieszkańców. Poza tym mamy liczne wtrącenia gwary poznańskiej.
Muszę jeszcze wspomnieć o tytule, który zmylił mnie, bo z prawdziwym kelnerem ma on niewiele wspólnego, ale to pod koniec książki się wyjaśnia. Nic więcej nie zdradzę, to musicie sami odkryć. Natomiast zakończenie, a właściwie ostatnie zdania mocno mnie zaintrygowały, sugerując, że to jeszcze nie koniec tej historii.
Nie o taką Polskę walczyli, nie o taki finisz im chodziło.
Kelner to oryginalny kryminał z elementami komedii i powieści obyczajowej, w której sport, pseudokibice, historia Wikingów, literatura, samotność, trudne śledztwo, tworzą zagmatwaną i intrygującą zagadkę kryminalną. Debiut interesujący, udany, nawet bardzo, ale ze strony autora czekam na jeszcze większe wow, mam nadzieję, że czymś mnie zaskoczy. Z niecierpliwością będę wyglądać kolejnych książek Przemysława Garczyńskiego.
"Nie o taką Polskę walczyli, nie o taki finisz im chodziło".
Tam, gdzie w literaturze pojawia się trup, powinno także pojawić się śledztwo, zaskakująca intryga oraz dobrze skrojone postacie policjantów, stojących na straży przestrzegania prawa. To swoista baza, którą pisarz winien, niczym artysta, rzeźbić do uzyskania zadowalającego efektu w postaci książki. "Kelner" z pewnością do takich dzieł należy.
Przemysław Garczyński to absolwent Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. W 2013 r. założył serwis 3telnik.pl., na którym recenzuje książki. Autor mieszka w Poznaniu, jest mężem i ojcem. "Kelner" to jego debiut literacki.
W Poznaniu zostaje popełniona zbrodnia. Ktoś zabił kibica Legii Warszawa, a na miejscu morderstwa napisał znane zdanie z "Boskiej Komedii" Dantego Alighieri. Niebawem ginie także córka znanej artystki. Zagadkę tych śmierci próbują rozwikłać policjanci z Komendy Wojewódzkiej przy pomocy warszawskiego śledczego.
Uwielbiam pisać o takich debiutach - obiecujących, z dobrze rozwiniętym warsztatem i pomysłem na fabułę. Przemysław Garczyński jak mniemam, od samego początku podążał pisarsko wytyczonym sobie planem, by umiejętnie budować świat przedstawiony i całą intrygę swojej kryminalnej powieści. Wielowątkowe śledztwo, które prowadzili policjanci pełne jest bowiem różnych tropów, które zmuszają do szerokiej analizy popełnionych zbrodni. W trakcie lektury zastanawiałam się nad tym, co mogą mieć ze sobą wspólnego takie elementy, jak literatura, historia obrzędów pogrzebowych Wikingów, czy też sport? Okazuje się, że bardzo dużo, o czym przekonałam się dzięki kompletnie nieprzewidywalnemu zakończeniu, jakim uraczył mnie autor.
W "Kelnerze" pojawiają się dwa elementy fabularne, które zwróciły moją szczególną uwagę. Otóż jedną z bohaterek książki jest Izabela Malak - rzeczniczka prasowa policji, która bierze, ku mojemu zdziwieniu, czynny udział w śledztwie. Przyznam, że spotykam się z takim rozwiązaniem fabularnym po raz pierwszy. Warto także wspomnieć o plastycznych opisach Poznania oraz gwarze poznańskiej, którą Przemysław Garczyński zawarł w wypowiedziach bohaterów.
Jeśli szukasz wciągającego, pełnego wartkiej akcji, kryminału, który łączy w sobie nieprzewidywalną intrygę oraz wielowątkowe śledztwo, właśnie udało ci się go znaleźć. To bowiem niezwykle obiecujący debiut, w którego fabule nic nie jest takie, jakie się początkowo wydaje. Uwielbiam takie kryminalne uczty! I czekam cierpliwie na kontynuację.
Jak na debiut całkiem nieźle. Interesująca historia, bohaterowie z potencjałem. Ogólne wrażenie zepsuło mi zakończenie. I nie to, jak się historia kończy, ale fakt, że po rozwiązaniu zagadki książka jeszcze się przez jakiś czas ciągnęła niepotrzebnie. Nie lubię takiego na siłę wygaszania emocji aż do przesady, lubię kończyć z poczuciem, że mnie wyrwano w trakcie i chcę więcej. Tutaj możliwe, że tak by było, gdyby było o te kilkanaście stron mniej.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Data premiery: 11.08.2017
„Wilczek zaparzył sobie w pomieszczeniu socjalnym kolejną tego dnia, mocną kawę, po czym rozsiadł się w swoim gabinecie i zaczął raz jeszcze analizować zebrane materiały, zeznania i własnoręcznie poczynione notatki. Po półgodzinie cierpliwego szperania znalazł szczegół układanki, który mu nie pasował. Postanowił dla pewności sprawdzić w policyjnym systemie jeszcze jedną rzecz, czuł jednak, że jest bliski jakiego przełomu w sprawie.” – fragment powieści.
Jakub „Dżejkob” Wilczek – nadkomisarz rozwiązujący sprawy kryminalne z ramienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu – to nowa postać na mapie bohaterów książek, którym autorzy wrzucili na barki nie lada ciężar. Ciężar tropienia sprawców tych mniej wyszukanych, jak i tych bardziej nieprawdopodobnych zabójstw, których motywy są wieloelementową łamigłówką. Powołany do życia przez Przemysława Garczyńskiego na kartach debiutanckiego kryminału „Kelner” policjant – wbrew temu co mogłoby sugerować jego nazwisko – nie jest bynajmniej samotnym wilkiem, prowadzącym indywidualne śledztwa w oparciu o własną nadzwyczajną intuicję.
Wilczek jest wiodącym członkiem bardzo zgranego zespołu dochodzeniowego, zorientowanego na wzajemne bezwarunkowe wsparcie oraz ostudzanie często napiętej atmosfery przy pomocy nieprzeciętnego poczucia humoru. Okiełznanie negatywnych emocji, zachowanie trzeźwego osądu, a nawet zawiązanie porozumienia ponad podziałami są niezwykle istotne z punktu widzenia skutecznego namierzenia mordercy, zwłaszcza jeśli zachodzi podejrzenie, że po mieście grasuje „seryjniak”. Bo jakąż inną hipotezę może wysunąć dochodzeniówka, kiedy w krótkich odstępach czasu dochodzi do brutalnych zabójstw, zaaranżowanych wręcz widowiskowo i zwracających uwagę opinii publicznej literacko-mitologiczną oprawą?
Czujecie się, drodzy czytelnicy, zaintrygowani? I bardzo dobrze! Bo „Kelner” to wielowątkowy, sprawnie skonstruowany, kiedy trzeba poważny, a kiedy trzeba szalenie dowcipny kryminał, którego fabuła trzyma w napięciu i niemalże do końca lawiruje pomiędzy możliwymi rozwiązaniami zagadki. Dużym plusem powieści są wiarygodne, żywe dialogi pomiędzy bardzo realistycznie wykreowanymi bohaterami, którzy chętnie rozprawiają się z wieloma stereotypami, jak chociażby z poznańsko-warszawskimi animozjami. Nawiasem mówiąc, jakże to miłe, kiedy wśród plejady postaci napotyka się na swoją imienniczkę, zwłaszcza że niewiele dziewcząt czy kobiet o imieniu Dominika występuje na kartach książek. Na uwagę zasługuje również wprawnie wkomponowana w wątek kryminalny idea miejskiego „wielkiego brata”, czyli sieci monitoringu, stanowiącego nie lada wsparcie dla organów ścigania, zyskujących w operatorach kamer, rozmieszczonych w wielu punktach miasta, nieodzownych sojuszników.
Garczyński, znany w polskiej blogosferze literackiej jako 3telnik, w udany i moim zdaniem atrakcyjny dla odbiorcy sposób przeszedł na drugą stronę mocy, z recenzenta stając się autorem odznaczającym się lekkim piórem i sympatyczną formą przekazu. Autorem, którego kolejnych powieści, a zwłaszcza kontynuacji śledczych poczynań Kuby Wilczka, będę z niecierpliwością wypatrywać.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu „Novae Res” za egzemplarz recenzencki książki i możliwość jej przedpremierowej lektury.
Przeczytane:2017-11-21, Ocena: 3, Przeczytałam,
Wyciągnęłam go z tłumu. Niemal za brodę. Stał w kolejce po autograf do swojej wydawniczej koleżanki. Niepozorny, cierpliwie czekał na swoją kolej. Obstawiony blogerami niczym premier Szydło kupująca bułki w spożywczym. Mówię sobie „Przedrę się do niego jakoś, wyciągnę z tłumu, pokażę na zachętę to, co mam w torbie”. Tak mniej więcej wyglądało moje spotkanie z Przemkiem Garczyńskim na Targach Książki w Krakowie. Nie mogłam być dzień wcześniej na jego spotkaniu z czytelnikami (czego żałowałam), dlatego, gdy tylko go zobaczyłam, postanowiłam wykorzystać sytuację. Na zachętę wyciągnęłam z torby zakrwawioną siekierę. Spokojnie, na okładce książki tylko była. Nie wystraszył się. W końcu to jego książka. Złożył piękny autograf.
Przemek znany jest w świecie. Świecie blogerów. Jeszcze zanim zadebiutował w roli autora książki, istniał w blogosferze jako 3telnik – naprawdę niezły recenzent, którego wielokrotnie podczytywałam z niemałą zazdrością. A dziś przyszło mi skreślić kilka słów na temat jego debiutu.
W Poznaniu zostają odnalezione zwłoki mężczyzny ubranego w strój wskazujący na to, że był kibicem Legii Warszawa. Z tego co się orientuję, to najgorsza z możliwych opcji. I nie mam tu na myśli zwłok, a strój TEGO klubu w TYM mieście. Na miejscu zbrodni śledczy znajdują cytat z „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”. Niedługo po tym zdarzeniu dochodzi do kolejnego morderstwa. I tak przez trochę ponad dwieście stron toczy się zabawa w kotka i myszkę między sprawcą a policją. Jak to w kryminałach. Tyle tylko, że tutaj nie do końca mnie ta zabawa wciągnęła.
Nie pamiętam, żeby ktoś poruszył w kryminale tematykę kibiców i ich porachunków, co od razu wydało mi się obiecujące. Początek wzbudził zainteresowanie i z uwagi na niewielkie gabaryty książki uznałam, że pójdzie szybko, łatwo i przyjemnie. Niestety to, co szczególnie mnie zaciekawiło, zostało szybko pogrzebane. W dodatku po kilkunastu stronach odkryłam, że nie umiem skupić się na lekturze, a wszystko toczy się w zbyt wolnym dla mnie tempie. Próbowałam znaleźć coś lub kogoś, na czym/kim będę mogła skoncentrować uwagę, ale mi nie wyszło. Płomykiem nadziei był nadkomisarz Wojciech Gót – niedookreślony, tajemniczy, małomówny, konkretny. Niestety jego postać nie została rozwinięta, autor skupił się na dość nijakim dla mnie Jakubie Wilczku, więc tlący się płomyk szybko zgasł.
Samo dochodzenie prowadzone było dla mnie zbyt statycznie. Pamiętam podobny zarzut wobec Michała Larka, ale w „Furii” było to zrozumiałe – wszak początek lat 90 nie obfitował w takie możliwości, jakimi dysponuje współczesna policja. Zdaję sobie sprawę, że realnie tak właśnie może to wyglądać, ale jeśli ma się niewiele ponad dwieście stron do zapełnienia, to trzeba po prostu wszystko skompilować w taki sposób, aby porwać czytelnika. Śledczy nawet nie zabezpieczają komputera ofiary zabójstwa, skupiając się raczej na swoich romansach.
Dlaczego w ogóle dokończyłam tę książkę? Kilka rzeczy autorowi się udało. Przede wszystkim poruszył „problemy dzisiejszego świata”. Mam tu na myśli Agatę i jej rodzinne relacje – dość różne od stereotypu i standardu (za co przyklaskuję Przemkowi najbardziej) oraz tematykę mediów społecznościowych i ich wpływu na życie ludzi. Po drugie odwoływanie się do klasyków (nie tylko Dantego, ale także Mickiewicza), poprzez które Garczyński udowadnia, że nawet w tak popularnym gatunku jak kryminał można przemycić fragmenty arcydzieł. Wreszcie dość zaskakujące zakończenie – chyba nikt nie spodziewał się takiego finału.
Ciężko jednoznacznie ocenić ten debiut. Klamra spajająca całą książkę była niezła. Dobry początek, bardzo dobry koniec. Tylko pośrodku fastryga zamiast porządnego szwu.
Recenzja pochodzi z mojego FP Spadło mi z regała