William O'Connor, były kapitan okrętu kaperskiego, a obecnie szczęśliwy mąż i plantator, powoli dochodzi do wniosku, że chyba jednak szczęśliwy nie jest, zwłaszcza po tym, jak jego serdeczny przyjaciel, Vincent Fowler, pokazuje mu zgrabną fregatę na sprzedaż. William nabiera więc z wolna ochoty, by popełnić życiowy błąd, ale uprzedza go przeznaczenie, które zrzuca mu na głowę klęskę żywiołową. Dosłownie.
A potem nie ma już czasu na nic. Trzeba przecież uciekać przed lufami wrogiego okrętu, ratować damy z opresji (nawet jeśli miano dam nie do końca do nich pasuje), walczyć z prastarymi demonami, zmagać się ze sztormem i paskudną klątwą, rozgryźć spisek rządowy i okiełznać pewnego krokodyla, ale przede wszystkim William musi zbadać, na czym polegało drugie życie jego ukochanej żony Manueli.
Mnóstwo roboty jak na jednego człowieka, ale od czego ma się przyjaciół, załogę i pomyślne wiatry?
***
Przygody, potwory, tajemnicze wyspy i cenne artefakty... a to wszystko podlane rumem i niepodrabialnym Mortkowym humorem. Bawiłam się świetnie i Wy też będziecie!
Joanna Mika, redaktorka
Kilka słów o O'Connorze:
Roland Wywijas
O'Connor? Tak, słyszałem o nim. Nic dobrego, zaznaczam. Może i umie salwę burtową odpalić czy abordaż poprowadzić, ale finezji to u gościa za grosz, a do tego pantoflarz! Niby się kłóci z tą swoją Manuelą, niby nawet na swoim stawia, ale mnie nie oszuka. Panto... A ty co się szczerzysz, Mandragora? Co ci tak wesoło? W mordę chcesz?
Sara Edmundowa z karczmy ,,Pod Kaprawym Gryfem"
Nigdy nie rozumiałam, dlaczego morze i żeglarstwo jest uważane za domenę męską. Może i faceci mają więcej siły, by ciągnąć za liny czy pchać armaty, ale założę się, że my byśmy to sprawniej ogarnęły. Weźmy takiego O'Connora dla przykładu. Miota się po tych morzach, strzela, goni się z innymi kapitanami, przebija się przez sztormy... Kompletna dziecinada. Gdzie w tym sens i pożytek? Że co? Że dla kobiety to robi? A, cóż, to trochę zmienia postać rzeczy, ale i tak wnioskuję, że na każdym okręcie powinna być przynajmniej jedna kobieta oficer! Przynajmniej! Która ze mną?
BIOGRAM
Marcin Mortka
Autor wielu powieści fantasy i jeszcze większej liczby książek dla dzieci, tłumacz, lektor języków obcych i poszukiwacz świętego spokoju.
Niepoprawny optymista, zawzięty domator, niepowstrzymany gawędziarz i wielbiciel historii oraz ostrej muzyki. Sercem i duszą oddany rodzinie oraz książkom w każdej postaci. Od wielu lat próbuje zostać prawdziwym hobbitem.
Czytelnicy pokochali go szczególnie za postaci Kociołka i jego kompanów z serii książek o Drużynie do Zadań Specjalnych. W 2022 roku nakładem Wydawnictwa SQN Marcin Mortka ukończył cykl o straceńcach Madsa Voortena. 2023 zaś to rok dwóch nowych powieści: Maleficjum i Pasa Ilmarinena.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2023-08-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 496
Śmiertelne niebezpieczeństwa, fantastyczne wyzwania, magiczne istoty. Bruno Scozzi, rycerz i wędrowiec, staje w obliczu tajemnicy grożącej śmiercią jemu...
Seria książek dla wszystkich dzieci, które fascynuje świat rycerzy, ale tym razem w humorystycznej wersji. Zabawne opowieści pełne czarów...
Przeczytane:2023-09-17,
Karaibska Odyseja Marcina Mortki otwiera przed nami wrota (lub szerokie wody) do niesamowitej przygody. Nie spodziewałam się tak dynamicznej i porządnej porcji fantastyki polskiej, która nie da mi ani chwili wytchnienia. Teksty bohaterów wykorzystacie w codziennym życiu, zaś samo czytanie… Przygotujcie sobie cały weekend, bo nie będziecie chcieli dawkować sobie tej powieści. Książkę bardzo trudno odłożyć na bok, zdrowy rozsądek i dobry sen przegrywa z kolejnymi zwrotami akcji. Powinno znaleźć się takie ostrzeżenie na okładce!
„Nazywam się William O’Connor i miałem w życiu dość okazji, by wyzbyć się lęku przed śmiercią”.
Ahoj, przygodo! Wszyscy na pokład, bo Karaibska Odyseja razem z Marcinem Mortką zabierają nas na szerokie wody i nie ma leniuchowania! Szorować! Sprzątać! Porządkować! Karaibska odyseja nie czeka na obiboków! Czas nas goni. Tuż za burtą klęska życiowa, uważaj! Za tobą! Lufa wrogiego okrętu! Słyszysz te krzyki? To damy z opresji, nawet jeśli na miano dam nie zasługują, to nie mów tego głośno, bo oberwiesz. Hej, orientuj się! Czy to naprawdę krokodyl? Uważaj, chyba zbiera się na sztorm, wszyscy na pokład, to nie są ćwiczenia! „Na flaki węża morskiego!” To jakaś klątwa!
„Miałem ochotę się upić. Ogromną. Na przeszkodzie stał oczywiście przeklęty zdrowy rozsądek, który od razu mi przypominał, że po czymś takim trzeba się jeszcze obudzić”.
I to nie wszystko, z czym (lub kim…) musiał zmierzyć się William O’Connor, były kapitan okrętu kaperskiego, którego życie zostało wywrócone nagle do góry nogami. Akcja rozkręca się w błyskawicznym tempie i ani na stronę nie zwalnia! Czujemy ten dreszczyk niebezpiecznej przygody.
Jeśli nie znacie jeszcze pióra Marcina Mortki, to wiele straciliście. Humor, błyskotliwe dialogi, książka dosłownie czyta się sama, możemy nawet przypuszczać, że to sam wiatr podczas sztormu (on naprawdę jest w Waszym pokoju!) przewraca kartki. Noc zarwana, zadyszka gwarantowana, bo tempo tej powieści jest bezlitosne. Mortka sprawia, że czytelnik pada na mortkę, pardon, mordkę. W Karaibskiej odysei nie ma czasu na nudę. Ledwo się zaczyna czytać, a tu słońce ponownie pojawia się na horyzoncie. Kiedy minęła ta noc?
Karaibska odyseja to przede wszystkim: zaskakujące zwroty akcji, charakterni bohaterowie, a do tego dialogi to złoto! Mortkowy humor jest niesamowity, bo śmieje się człowiek w głos, gdy czyta „na sześć tajfunów i tydzień sraczki” lub „niech mnie szczury nadgryzą i flauta wykończy”. Niezwykle klimatyczna opowieść, po której czuć wielki niedosyt. Nie chciałoby się schodzić z tego okrętu!
Po co ma się kończyć przygoda? Niech trwa, niech szumi woda!