Jeden dzień w grudniu – opis wydawcy:
To klasyczna opowieść o miłości, której akcja rozgrywa się w ciągu 10 kolejnych świąt Bożego Narodzenia, powieściowy odpowiednik filmowych hitów: „To właśnie miłość” i „Dziennika Bridget Jones”.
Laura nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia – oczywiście do chwili, gdy nie zakochuje się w chłopaku, którego pewnego grudniowego dnia widzi na przystanku przez szybę zatłoczonego autobusu. Odnalezienie go to jedno z jej noworocznych postanowień. Po roku nieśmiałych poszukiwań spotyka go znowu, na świątecznym przyjęciu swojej najlepszej przyjaciółki Sary, która przedstawia go Laurze jako nową miłość swojego życia…
Książka dla kobiet kochających życie, Jojo Moyes i Nicholasa Sparksa.
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2018-11-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: One Day in December
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Książka o miłości od pierwszego wejrzenia... Jack i Laurie przez przypadek mijają się na przystanku. Ten moment sprawia, że nie mogą przestać o sobie myśleć. Po roku spotykają się na przyjęciu, gdzie przyjaciółka Laurie przedstawia Jacka jako swoją miłość życia... Nie mogą być razem i są tego świadomi. Każde z nich ma swoje życie i tego się trzymają... do czasu... ————————————-
Bałam się, że będzie to historia o świątecznej miłości i trochę słabo będzie czytać ją w marcu ⛄ Na szczęście nie. Spokojnie można ją czytać o każdej porze roku. Historia mi się podobała i na lekkie czytanie warto po nią sięgnąć. Główna bohaterka na szczęście nie była lekkomyślna jak w większości romantycznych historii. Myślała rozsądnie i dlatego akcja trwa aż 10 lat 🙈 Polecam zdecydowanie.
Zdecydowanie lubię sięgać po powieści obyczajowe. Myślę, że przyjemniej się je czyta aniżeli horrory, thrillery czy fantastykę. Po książkę Josie Silver „Jeden dzień w grudniu” sięgnęłam z czystej ciekawości. Kusiła mnie na stole nowości. Kręciłam się koło niej, bo przyciągała mnie jej okładka. Przeczytałam opis „Powieściowy odpowiednik filmowych hitów To właśnie miłość i Dziennik Bridget Jones” i już wiedziałam, że ta książka jest właśnie dla mnie.
Pewnego grudniowego dnia, Laurie wracając autobusem do domu, na jednym z przystanków dostrzega pewnego chłopaka. Wymieniają spojrzenia i dziewczyna nie może przestać o nim myśleć. Przez cały kolejny rok próbuje go odnaleźć. Aż pewnego dnia staje na jej progu, okazując się facetem jej najlepszej przyjaciółki. Laurie wie, że powinna o nim zapomnieć. Niestety nie jest to takie proste, w szczególności, gdy mieszka się z przyjaciółką a jej facet jest nieodłącznym elementem codzienności. Wszystko zmienia się gdy Sarah się wyprowadza a Laurie wylatuje do Tajlandi. Tam poznaje Oscara. Czy związek z Oscarem okaże się plasterkiem na zauroczenie mężczyzną z przystanku? A może przeznaczenie wygra, bo przecież z nim się nie walczy?
Chyba bardzo dawno żadna książka nie doprowadziła mnie do łez. Tak, dobrze czytacie. Było kilka takich sytuacji, że literki rozmywały mi się i musiałam odkładać książkę by się uspokoić i wysiąkać zapchany nos i wytrzeć załzawione oczka.
Wielkim plusem tej powieści jest to, że wiele momentów historii poznajemy z punktu widzenia Laurie oraz Jack’a tajemniczego mężczyzny z przystanku. Poza tym jest ona napisana gładko, nie jest przesłodzona. I mimo, iż takiego zakończenia możemy się spodziewać, to niesamowite jest to jak bardzo zmieniają się przez ten czas bohaterowie. Jak dojrzewają do podejmowanych decyzji. I nie zgadzam się z opisem, jakoby akcja powieści rozgrywała się podczas dziesięciu kolejnych świąt Bożego Narodzenia. Owszem, bohaterów poznajemy przez kolejne dziesięć lat, ale tylko w ciągu kilku wybranych dni w roku.
To książka nie tylko o zauroczeniu od pierwszego wejrzenia. To także książka o prawdziwej przyjaźni. O przyjaźni, która mimo kłód rzucanych pod nogi jest w stanie przetrwać największą burzę z piorunami. A także o tym, że z przeznaczeniem nie wygramy. Bo ono ma większą siłę rażenia niż nam się wydaje.
„Jeden dzień w grudniu” to świetna lektura, dla tych którym podobała się powieść „Love, Rosie”. Nie wiem dlaczego, ktoś porównał ją do „Bridget Jones”. Może sugerowano się tym, że historia toczy się wybranymi dniami w roku, opowiadana jest w pierwszej osobie głównej bohaterki, która co roku robi postanowienia noworoczne.
Jeśli poszukujecie książki, która pozwoli wam oderwać się od codzienności, wzruszyć a czasem pośmiać, to „Jeden dzień w grudniu” nadaje się do tego idealnie. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś ją sfilmował. Polecam bez dwóch zdań. Nie zawiedziecie się. Wręcz przeciwnie, będzie mi dziękować za to, że Wam ją poleciłam.
Miałam ochotę na coś lekkiego i w świątecznym klimacie, ale tego świątecznego klimatu było w tej książce jak na lekarstwo. W dodatku wątek romansowy mocno kulał, a autorka robiła wszystko co w jej mocy, aby główni bohaterowie, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia wciąż nie mogli być razem.
Jak dla mnie lekkie rozczarowanie, bo spodziewałam się więcej.
Książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Od samego początku lubi się bohaterów i im kibicuje. Jednak zakończenie pozostawiło we mnie niedosyt. Jest takie nagle. Chciałabym wiedzieć co z nimi dalej!
Wystarczy jedna chwila by się zakochać. Jedno spojrzenie, jeden uśmiech, które zmienia wszystko. Będziemy stawać na rzęsach aby odnaleźć to nasze szczęście. Ale czy za wszelka cenę? Co, gdy się okaże, że nasz wymarzony mężczyzna spotyka ie z naszą najlepszą przyjaciółką, która jest niczym siostra? Czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie? Nie tak łatwo powiedzieć sercu: "Słuchaj. Dość. Odkochaj się." Droga do tego jest wyboista i pełna łez. Tylko czy aby na pewno jesteśmy w stanie zapomnieć? A może warto zawalczyć raniąc tym samym kogoś, na kim nam zależy?
Pewnego zimowego grudniowego dnia Laurie jadą autobusem zauważa na przystanku autobusowym chłopaka. Kiedy ich oczy się ze sobą spotykają już wiedzą, że ta chwila odmieni ich życie. Jack O'Mara nie może zapomnieć o tajemniczej dziewczynie. A Lu nie odpuszcza. Razem z Sarah (przyjaciółką i współlokatorką) szukają chłopaka odpowiadającemu opisowi zakochanej dziewczyny. Tak mija rok. Na sylwestrze Sarah przedstawia Laurie swojego chłopaka. Jest nim Jack. Oboje udają przed sobą i przed Sarah, że się nie znają. Ich przyjaźń się rozwija. Razem wychodzą, imprezują,... Ale wszystko jest nadal owiane tajemnicą. Co się stanie, gdy zrobią krok ku odkryciu prawdy? Kiedy zdecydują się na wyznania? Gdy ich drogi się rozejdą i każde znajdzie nową miłość? Co wtedy, kiedy lata będą mijać a oni nadal będą marzyć? Czy to możliwe, by w ciągu dziesięciu lat nadal być zakochanym? W kimś a może w złudzeniu? Może to był tylko zwykły sen? Złudzenie?
Laurze i Jackowi los postanawia namieszać. Stawiając ich sobie na drodze. Uszczęśliwiając bliskich nie myślą osobie. Szlachetność z ich strony niestety odbija się na nich samych. Muszą zmierzyć się ze zmianami, z nowymi partnerami i ich pomysłami. Dla Laurie, która ma już dość udawania i patrzenia na szczęście, jedynym możliwym sposobem okazuje się być Tajlanda i tajemniczy Oscar Ogilvy-Black...
Miłość potrafi zakwitnąć w naszym sercu niczym kwiat. Zakorzenić się i rosnąć w siłę. To takie piękne uczucie. Zawsze liczymy na ich odwzajemnienie. Kiedy nasz wyśniony mężczyzna jest blisko nas ale z nasza najbliższą przyjaciółką dostajemy od losu wybór: zawalczyć o siebie krzywdząc niczemu winną osobę, bądź patrzeć na szczęście i samemu przechodzić katusze. Decyzja nigdy nie jest łatwa. Co byśmy nie zrobili to ktoś i tak będzie cierpiał. A zastąpienie jednej miłości drugą jest tylko plastrem na ranę. A każda próba zdjęcia opatrunku wywoła ból i łzy. A im głębiej w las, tym ciemniej. Laurie, Sarah i Jack choć nie chcieli to znaleźli się w miejscu, w którym żadne z nas nie chciałoby być. Laurie mogła na samym początku wyjawić Sarah prawdę. Ale czy aby na pewno byłoby to dobre rozwiązanie? Tego nie wie nikt.
Każdy dzień niesie marzenia i wspomnienia. Kształtuje nas. Doświadczamy. Takie właśnie jest życie. Raz z górki innym razem pod górę. Choć może zdawać się, że więcej nie udźwigniemy to pewnego dnia cały ciężar zostanie zdjęty z naszych bark, abyśmy mogli wyprostować się, uśmiechnąć i we dwoje iść pewnym krokiem ku wspólnej przyszłości. "Jeden dzień w grudniu" pokazuje nam co się stanie, gdy odpuszczamy. Gdy nie chcemy walczyć o swoje i za głęboko zabrniemy w kłamstwie. Nigdy nie wiemy co przyniesie przyszłość. Nie warto rezygnować z marzeń. Dopóki one są jest nadzieja. A dopóki jest nadzieja mamy wiarę.
Kolejna książka o miłości...
chyba zaraz dostanę mdłości
magiczna okładka, idealna na święta
opowieść tajemna na kartkach zaklęta...
Czytam pierwsze strony, bardzo ciekawa..
i dosłownie zaraz jasna jest sprawa..
już znam zakończenie, łączę wątki
a tak bardzo podobały mi się początki..
Książka się wlecze, jak szynobus do Nysy
już lepiej książkę porzucić i ruszyć na Rysy :D
Książka nudna, jak flaki z olejem
już lepiej śpiewać w kółko szumią knieje.. :P
Czyta się lekko i szybko. Ot, taka sobie przewidywalna historia miłosna.
Wyczekiwana nowa powieść autorki bestsellera ,,Sunday Times" - ,,Jeden dzień w grudniu". Co zrobiłabyś, mogąc jeszcze raz przeżyć swoją wielką miłość...
"Niektóre dziewczyny rodzą się z brokatem w żyłach."
Więcej