W miłości i na sali sądowej wszystkie chwyty są dozwolone.
Victoria i Owen to zawzięci rywale. Nora i Luke - internetowi przyjaciele.
Czy te dwie pary mogą mieć ze sobą coś wspólnego?
Ze wszystkich decyzji, jakie błyskotliwa prawniczka Victoria Clemenceaux podjęła w swoim życiu, niezapomniana, gorąca przygoda na jedną noc z przeciwnikiem z sali sądowej Owenem Pohlem była tą najgorszą... albo najlepszą. Jedno jest pewne: ci zażarci i ambitni rywale nie pozwolą, aby pożądanie powstrzymało ich przed wygraniem największej sprawy w karierze.
Nora i Luke są internetowymi przyjaciółmi. Prowadzą długie intymne rozmowy na Twitterze, świetnie się rozumieją i potrafią się wspierać w trudnych momentach, jednak żadne z nich nie zna prawdziwej tożsamości tego drugiego. Nie wiedzą, że Luke to tak naprawdę Owen, a Nora to pseudonim Victorii.
Kiedy Nora i Luke zbliżają się do siebie online, a Victorii i Owenowi coraz trudniej jest się oprzeć namiętności, która przyciąga ich ku sobie, granice między miłością a nienawiścią zaczynają się zacierać.
Czy chemia, która połączyła ich online, zadziała także w prawdziwym życiu, gdy prawda wyjdzie na jaw? Czy ich uczucie przegra w starciu z dumą i ambicjami?
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2023-08-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: I love you, I hate you
Victoria i Owen to rywalizujący ze sobą prawnicy. Ona go nienawidzi, a on uważa ją za chodzącą wredotę. Nie przeszkadza im to jednak w romansie, który mają poza pracą.
Nora i Luke piszą do siebie wiadomości online, nigdy się nie spotkali, ale mówią sobie o wszystkim.
Kiedy okazuje się, że Nora to nick Victorii, a Luke to pseudonim Owena bohaterowie muszą zadecydować, co tak naprawdę jest dla nich ważne i czy wiadomości wymieniane anonimowo online mają jakieś znaczenie i czy wzajemna niechęć, ale też rozwijające się uczucie w rzeczywistości mogą się ze sobą połączyć.
Bardzo mi ta książka przypadła do gustu. Jak dla mnie — totalny comfort book. Z przyjemnością poznawałam losy bohaterów, byłam ciekawa rozwoju akcji i tego, co wydarzy się, kiedy prawda o alter ego Victorii i Owena wyjdzie na jaw.
To, co mnie irytowało, to silny nacisk i notoryczne powtarzanie tego, że Victoria pochodzi z biednej rodziny, potrzebne są jej pieniądze, kasa, kasa, kasa… Poza tym nomen omen – kupuję tę historię, a ona kupiła mnie. Lekka, przyjemna, z fajnymi postaciami. Jest też kot! Eheee…jeśli do tej pory Was nie przekonałam, to po tym zdaniu myślę, że już wiecie co robić.
“I love you, I hate you” ma wszystko, co dobry romans z motywem enemies to lovers mieć powinien. Bohaterowie, którzy grają sobie na nerwach, a jednocześnie ciągnie ich do siebie, jak kota do nowo otwartej puszki, czyli bardzo, świetne dialogi – sarkastyczne, inteligentne i zabawne, interesującą fabułę i wartką akcję.
Czuję, że czas spędzony przy tej książce nie był zmarnowany. Jestem na tak!
Przeczytane:2025-01-05, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2025,
Nadal mam tak, że co druga/trzecia czytana przeze mnie książka to romans. Wynika to z potrzeby wniknięcia w świat, gdzie relacje międzyludzkie może są skomplikowane, ale nie są to wielkie traumy, a zanim zacznę czytać wiem, że będzie happy end. Po to właśnie jest pisana literatura lekka, rozrywkowa, po to są pisane romanse. Dają przyjemność, wytchnienie, czasem zdziwienie, że nawet z tego typu literatury można coś wynieść. I wcale nie wstydzę się tego, że po nią sięgam, bo w świecie samotności, mogę sobie podglądać innych i cieszyć się, że chociaż im się udało.
"I love you, I hate you" to romans, do napisania którego zainspirowała Elizabeth Davis komedia romantyczna "Masz wiadomość" z Meg Ryan i Tomem Hanksem, ale jak sama autorka pisze w posłowiu, relacje internetowe od czasów tego filmu zdecydowanie się zmieniły. Stały się nieodłączną częścią naszego życia. Internetowi znajomi nie dziwią, a łączenie się w pary przez internet nie oburza.
W "I love you, I hate you" zastosowano starą jak świat zasadę, że kto się czubi, ten się lubi. Nie będę streszczać fabuły, ale akcja powieści jest dość dynamiczna, dialogi ekspresyjne, sporo tutaj wulgaryzmów - bohaterowie je akceptują, więc może aż tak nie rażą, ale dla mnie jednak ich trochę za dużo, zwłaszcza w scenach intymnych. Sporo jest scen erotycznych, bo dwójka Victoria i Owen w tej dziedzinie życia wydają się być dopasowani do siebie niczym dwa klocki lego złączone zgodnie z instrukcją. Trochę gorzej idzie im z codziennymi i zawodowymi relacjami, natomiast doskonale dogadują się w sieci. Jak i dlaczego, to w powieści.
Z dwójki bohaterów zdecydowanie bardziej polubiłam Owena, który wydaje się być dojrzalszy życiowo i nie niesie ze sobą bagażu, z którego co jakiś czas wyskakuje niedowartościowanie. Victoria to niezwykle ambitna, walcząca z kompleksem biedy bohaterka, która czasami mocno mnie denerwowała swoim rozstrojeniem emocjonalnym. Nie do końca ją polubiłam, a i autorka nie do końca mnie przekonała, że w szeroko pojętym potem, czyli po happy endzie, nagle stare kompleksy znikną. Z kolei matka Victorii to bohaterka drugoplanowa, która skradła moje serce. Tylko dlaczego było jej tak malutko. Gdyby ta postać została rozbudowana, powieść zdecydowanie by na tym zyskała. Także relacje Owena z ojcem zostały potraktowane marginesowo, natomiast jego relacja z macochą bardzo mi się podobała. Dodam, że to dobra macocha była.
Rzadko piszę o okładkach, ale te, na których znajdują się rysunki, a nie zdjęcia bardzo mi się podobają. Różowa okładka "I love you, I hate you" idealnie współgra z dynamiczną treścią powieści.
Podsumowując: "I love you, I hate you" to lekki romans o zabarwieniu erotycznym. Czytać go należy zdecydowanie ku rozrywce i dla relaksu.