Ciepła, radosna ghostwriterka nie da się pokonać zrzędliwemu piłkarzowi, który niedawno zakończył karierę
Kiedy były piłkarz Alfie Harding zostaje namówiony do sprzedaży swoich wspomnień, jest pewien, że nigdy nie będzie w stanie ich napisać. Nienawidzi opowiadania o sobie i nie chce ujawniać czegokolwiek na swój temat. Uparcie ukrywa emocje i nie wyobraża sobie uzewnętrzniania się w książce.
Jedyna nadzieja w ghostwriterach. Szkoda tylko, że Alfie wszystkich odrzuca. Ale pojawia się ona... Krągła, pogodna i szalenie urocza Mabel Willicker wie, jak wydobyć z rozmówcy najmniejszy szczegół. Po pierwszej sprzeczce z Alfiem stwierdza, że niestety z tej współpracy nic nie będzie. Nie wspominając o tym, że kilka dni później bierze mężczyznę za mordercę i traktuje gazem pieprzowym. Mabel jednak przyciąga go na każdym kroku, a chemia między nimi wzbudza podejrzliwość ludzi. Para postanawia wykorzystać to promocyjnie do podgrzania atmosfery wokół projektu książki.
Ich umowa biznesowa szybko zostaje zinterpretowana jako rodzący się romans. Udają więc przed opinią publiczną. Fani znanego piłkarza rozgrzewają media społecznościowe plotkami i domysłami. Wydaje się, że ta gra dobrze się sprawdza - do czasu, gdy związek na niby zaczyna płonąć od uczuć i pożądania.
Teraz muszą zdecydować. Czy ta chemia na pewno jest tylko na pokaz?
Ta historia jest naprawdę SWEET. Sugerowany wiek: 18+
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Data wydania: 2025-02-12
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: When Grumpy Met Sunshine
"Bo to prawda, nie dysponowała odpowiednim słownictwem, by to wszystko opisać. Ale wiedziała jak to nazwać z perspektywy kogoś, kto nigdy nie śmierdział groszem. I jeśli miała być szczera, przez to czuła, że to uzasadnione przemyślenia.
Więc daka in się ponieść."
☀️☀️☀️
Czy jest jakaś książka, co do której mieliście duże oczekiwania, a ona Was rozczarowała?
Po "Grumpy & Suneshine" spodziewałam się czegoś innego.
Zachęcający opis, ciekawy tytuł i przyciągająca wzrok okładka sprawiły, że z wielką ochotą po nią sięgnęłam.
Niestety całość okazała się niemałym rozczarowaniem.
Już nie pamiętam kiedy miałam tak, że nie potrafiłam wczuć się w powieść i niemal zmuszałam się do jej przeczytania.
Wierzyłam, że gdzieś tam, w którymś momencie mnie porwie, zafascynuje, oczaruje, ale im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym większe było moje rozczarowanie i zwiększał się poziom irytacji.
Miał być gbur i słoneczko, które go tej gburowatości pozbyło.
Miał być romans nie z tej Ziemi.
Miało być zabawnie, a przy tym namiętnie.
Tylko gdzieś to po drodze całkowicie się rozlało...
Mabel jest ghostwritrerką. Lubi swoją pracę, jest w niej doceniana i lubiana. Dlatego kiedy dostaje zlecenia napisania swojej pierwszej powieści, nie kryje swojej radości, ale jest także pełna obaw. Napisanie biografii sławnego, emerytowanego piłkarza nie jest szczytem jej marzeń, niemniej podejmuje się wyzwania. Wie, że Alfie potrafi być gburowaty, wszak taka krąży o nim opinia, a mimo to się nie zraża. Postanawia dać mu szansę, co wcale nie jest łatwe, zważywszy na fakt, że mężczyzna podchodzi sceptycznie do napisania książki o nim. Nie lubi sławy i rozgłosu. Stroni od wszelkiej technologii, a także żyje skromnie, mimo iż na jego koncie jest wiele zer.
Lecz w jakiś sposób Mabel zaskarbia jego sympatię i Alfie wpuszcza ją do swojego świata.
Szybko okazuje się, że z gburowatością mężczyzna ma mało wspólnego. Bliżej mu do "ciepłych kluch" nich pewnego siebie i znającego swoją wartość piłkarza...
Szkoda, bo spodziewałam się naprawdę świetnej, momentami zabawnej, a momentami wręcz pikantnej lektury, z piłką nożną w tle...
I nawet teraz, pisząc tę recenzję, szukam pozytywów, ale niestety nic takiego nie znajduję. No, może poza wstawkami między rozdziałami, ktore w jakiś sposób urozmaiciły całość. Ale to wciąż za mało. Tutaj zabrakło tego "czegoś", zabrakło emocji, zabrakło efektu łaaaał...
Szkoda. Bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Czytaliście? Jeśli tak, to jakie są Wasze wrażenia?
Dajcie znać 🙂
Uściski ❤️
Kiedy Madison postanawia zatrudnić pracownika, by pomógł jej prowadzić księgarnię z literaturą erotyczną, zaczynają dziać się rzeczy, których nie miała...
Przeczytane:2025-02-24, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025,
"(...) zamarł, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały.
Jakby jej wzrok był środkiem uspokajającym.
Dzięki niemu zrelaksował ramiona. I twarz"
Alfie Harding ma napisać autobiografię, a Mabel Willicker zostaje jego ghostwriterką. Do tego jeszcze pewien układ...
Jak uda im się współpraca? Czy wyjdzie coś z tego?
Alfie to piłkarz, a raczej były piłkarz. Ponury, niechętny do dzielenia się swoim życiem prywatnym, więc nic dziwnego, że jest mało entuzjastycznie nastawiony do wydania swojej autobiografii. Jednak zostaje do tego namówiony. Problem? Sam nie jest w stanie jej napisać, więc potrzebuje do tego pomocy. Tylko jak pomóc, jeśli nikt mu nie pasuje? Okazuje się, że do czasu.
Mabel to radosna i pełna ciepła dziewczyna, która podejmuje się napisania autobiografii piłkarza. Mężczyzna ją zaakceptował, choć ich pierwsze spotkanie nie należało to dobrze się zapowiadających. Później również nie, jeśli dodać do tego, że uznała go za napastnika i potraktowała gazem pieprzowym, co swoją drogą było dosyć dla mnie nie zrozumiałe. Po pierwsze, po co on w ogóle za nią chodził i jakie miał w tym cel? A po drugie, dlaczego zareagowała na to w taki a nie inny sposób? Tym bardziej, że go znała, widziała kto to jest?
Mimo średnio zachęcającego początku rozpoczynają współpracę. Zdecydowanie nie jest ona łatwa, bo mężczyzna nie ma zamiaru dzielić się wszystkim informacjami na swój temat, co powoduje, że praca Mabel jest dosyć utrudniona. Do tego, z czasem pojawiają się pewne komplikacje. Zaczynają pojawiać się plotki, że są parą, a bohaterzy zamiast zaprzeczyć decydują się inaczej rozwiązać problem. Układ. Udawany związek. Udawana relacja na czas pracy. Tylko czy zda egzamin? A może pojawią się uczucia?
"- Udawanie pary nie może być takie trudne.
"I w tej chwili, kiedy Alfie patrzył na nią z zadowoleniem wypisanym na twarzy, naprawdę uwierzyła, że tak będzie"
Początek książki był naprawdę mało zachęcający i obawiałam się, że będę miała ciężko z lekturą. Na szczęście nie było tak cały czas, ale daleko tutaj do zachwytów. Bohaterzy są dosyć specyficzni. Ona to sympatyczna i radosna dziewczyna, ale na początku jej zachowanie bardzo mnie irytowało. Mam wrażenie, że za wszelką cenę chciała być zabawna, a naprawdę jej to w ogóle nie wychodziło. Przynajmniej mnie to nie śmieszyło, bo okazuje się, że bohater był zachwycony. Do tego te jej przemyślenia i wewnętrzne dialogi, które były tak dziwne, że nie wiem co o nich myśleć. A on? Ponury i nie wiem dlaczego, ale za każdym razem miałam wrażenie, że to takie małe dziecko w ciele dorosłego, bo jego zachowanie tak ciężko mi dopasować do mężczyzny, który jest po trzydziestce. Do tego jest tak totalnie nieobyty we współczesnym świecie, oczywiście nie ma w tym nic złego, i popełnia takie wpadki czy zachowuje się w taki sposób, który często wzbudza zażenowanie. Choć były i śmieszne momenty.
Im historia się coraz bardziej rozwija tym więcej dowiadujemy się o bohaterach, a przede wszystkim o Alfie. To kim jest i jakie ma marzenia. Okazuje się dosyć zaskakującą postacią, a bohaterów wydaje się łączyć kilka rzeczy.
Mabel i Alfie zaczynają się coraz bardziej do siebie zbliżać i wydaje się, że mimo układu zaczyna ich łączyć uczucie. Cóż, mam problem z ich relacją. W ogóle jej nie czułam. Chemia? Dla mnie jej po prostu nie było. Tak samo jak w przypadku zbliżeń. Zdecydowanie na plus, że to ich relacja nie zdominowała całej historii, bo, można powiedzieć, że zaczęła się ona stosunkowo późno. A faktycznie główny wątek to jest praca i poznawanie sekretów byłego piłkarza. Ale te ich dialogi? Dla mnie były naprawdę często niezrozumiałe. Tak jakby komunikowali się na jakiejś płaszczyźnie, której totalnie nie rozumiałam.
"Nie mogłabyś wydawać się głupiutka tylko dlatego, że się roześmiałaś, Mabel. Chcę, żebyś się śmiała. Chcę, żebyś była radosna. Albo przynajmniej na tyle radosna, na ile możesz, przy takim naburmuszonym typie jak ja"
Zakończenie? No cóż można z niego wyciągnąć jeden konkretny wniosek. Wystarczy czasami po prostu porozmawiać, szczerze a tego wszystkiego by nie było. Zdaję sobie że pełno jest takich książek, w przypadku których można byłoby tak powiedzieć, ale tutaj wręcz się o to prosiło, tym bardziej że zakończenie nie do końca mnie przekonało.
"Grumpy & Sunshine" to książka, co do której mam dosyć mieszane uczucia. Nie było bardzo źle, ale i nie było dobrze. Mogę określić ją jako specyficzną i dziwną ze względu na bohaterów. Motyw tytułowy został bardzo dobrze tu przedstawiony, bo każdy z bohaterów odpowiednio się w to wpasuje i to mi się bardzo podobało. Z kolei age gap? Ciężko mi stwierdzić, żeby różnicę 5 lat można byłoby uznać za dużą różnicę wieku. Przynajmniej dla mnie nie jest to duża różnica wieku.
Miała to być książka, która także gwarantuje wiele śmiesznych momentów i w moim przypadku tak nie do końca było. Wprawdzie pojawiały się sytuacje, które rozśmieszały, ale naprawdę było tego bardzo mało. No cóż, z pewnością nie była to dla mnie zachwycająca lektura. Jednak radzę się samemu przekonać, może Was akurat zachwyci. Miłego!