Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem

Ocena: 5.17 (6 głosów)

Oto Gizelle, angielski mastif, którego Lauren dostała na dziewiętnaste urodziny. Od tej chwili ona i Gizelle, która osiągnęła rozmiar i wagę cielaka, stały się nierozłączne. Mieszkały razem w akademiku, a potem w klitce na Manhattanie. To Gizelle została jej niezawodną przyjaciółką i powiernicą, która umie słuchać, nigdy nie krytykuje i pomaga przetrwać trudne chwile. Gdy okazuje się, że Gizelle jest ciężko chora, Lauren zabiera ją w ostatnią wspólną podróż. To ma być pasmo atrakcji i przyjemności, ale Lauren dobrze wie, że spełnieniem marzeń każdego psa jest po prostu miłość człowieka.

Informacje dodatkowe o Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem :

Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-276-2936-4
Liczba stron: 224
Tytuł oryginału: Gizelle's Bucket List. My Life with a Very Large Dog
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: Dorota Stadnik
Ilustracje:zdjęcia autorki z Gizelle

więcej

Kup książkę Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem - opinie o książce

Avatar użytkownika - lucynatomon
lucynatomon
Przeczytane:2017-06-18, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Gizelle to mastif angielski, którego główna bohaterka i jednocześnie autorka, Lauren, przygarnęła razem ze swoją mamą. Mama Lauren ma problem z alkoholem. To determinuje dorosłe życie Lauren i jej niską decyzyjność. Lauren studiuje, a potem przeprowadza się do Nowego Jorku. Z Gizelle. Swoim siedemdziesięciokilogramowym szczęściem. Historię Lauren i Gizelle napisało życie, trudno zatem polemizować z fabułą. Prawdą jest, że gdyby Lauren przygarnęła jamnika, nie wpłynąłby on na jej życie tak, jak mastif. Im większy pies, tym większa życiowa rewolucja. Każdy, kto na swojej drodze spotkał kiedyś dużego psa wie, że wszystko, co zostało zapisane w tej książce, to najprawdziwsza prawda. Gizelle chodzi za Lauren nawet do toalety. Obserwuje każdy jej ruch, towarzyszy jej dosłownie wszędzie i we wszystkim. Nie ma takiego miejsca, w które nie spróbuje się wepchnąć. Będzie tak długo się kręcić, aż w końcu...zaśnie w wannie :). Pytania na ulicy to też prawda, o siodło i ile to to żre. Pani nie mówi, że takie bydle śpi w łóżku! I co, i że niby nie pożera w całości, tylko boi się reklamówki na wietrze? Niemożliwe... Duży pies to nie tylko więcej karmy i większe posłanie. W jakiś trudny do zrozumienia sposób molosy (mastify i dogi) zmieniają życie nieodwracalnie. Pies, który wielkością dorównuje człowiekowi traktowany jest w inny sposób niż jork. Zmienia życie do tego stopnia, że tak jak matka po urodzeniu dziecka zaczyna o sobie mówić przede wszystkim "mama", właściciele dużych psów, tak jak Lauren, zaczynają przedstawiać się Lauren, mama Gizelle, mastifa angielskiego. Bardzo możliwe i autorka w doskonały sposób o tym opowiada. Nic, o czym pisze Fern nie jest przesadzone. Inaczej natomiast patrzy się na to, kiedy...obok leży pięćdziesiąt kilogramów mojego szczęścia :). Niestety, od początku wiadomo, że Gizelle jest chora. To znaczy...że im bardziej wciągnęłam się w historię tym bliżej byłam końca i...nieuchronnego płaczu. Płakałam ostatnie naście stron jak małe dziecko. Okazuje się, że czy w Polsce, czy w Nowym Jorku, życie z bardzo dużym psem jest tak samo...magiczne, niesamowite i trudne. Nie da się tego porównać do niczego innego. Naprawdę, nic nie zmieniło mojego życia w taki sposób, w jaki zmieniła je Bajka. Dog niemiecki (z tych mniejszych, bo po trudnym starcie), lat cztery, pięćdziesiąt kilo, śpi w łóżku. Wiecie, dlaczego Bajka? Bo przez pierwsze pół roku, kiedy weszła w nasze życie dowiedziałam się, co znaczy płakać ze wzruszenia i ze szczęścia. Nie pamiętam, jak to jest wracać do pustego domu. Mam może nieco zaślinioną kuchnię (ok, przy misce stoi permanentna kałuża), 3/4 sypialni zajmuje jej łóżko, kiedy wejdzie do kuchni, nikt się już w niej nie mieści, wszędzie leżą jej zabawki i nawet jeżeli na kanapie siedzi osiem osób, Bajka i tak się tam wciśnie. Ale...nie chcę pamiętać jak było bez niej. Na samą myśl o tym, że kiedyś jej nie będzie...Dzisiaj jest i chociaż wiem, że podobnie jak Lauren poświęcam jej spory kawałek swojego życia, wiem dlaczego to robię. Dla merdania ogonem za każdym razem kiedy wracam do domu (nawet jeżeli poszłam tylko wyrzucić śmieci) i za ten ogromny łeb który właśnie leży na moich kolanach i skutecznie uniemożliwia mi pisanie. Wspaniała książka. Właściciele molosów rozpłyną się, będą się śmiać i płakać. Bardzo dobra dla tych, którzy zastanawiają się nad dużym psem (popatrzcie na podopiecznych fundacji, dogi niemieckie w Fundacja Ratujemy Dogi). I dla tych, którym po prostu los zwierząt nie jest obojętny. Tak bardzo trudno nie wzruszyć się historią Gizelle. http://today-ornever.blogspot.com/2017/06/moje-zycie-z-bardzo-duzym-psem-lauren.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - Psotka88
Psotka88
Przeczytane:2017-06-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Uwielbiam książki, których bohaterami są zwierzęta. Nasi przyjaciele mniejsi - jak ich nazywamy, choć nie zawsze odnosi się to do realiów - często są dla nas wsparciem i oparciem, konfesjonałem i spowiednikiem, są przyjaciółmi, którym powierzamy wszystko. Ale coś w zamian. Musimy być świadomi, że w momencie, gdy przygarniamy jakiegoś czworonoga jesteśmy za niego odpowiedzialni. Od pierwszego dnia u nas do jego śmierci. "Kiedy człowiek zaprasza psa do swojego życia, musi być gotowy na cierpienie po jego odejściu. Dzień pożegnania jest najsmutniejszym dniem, mimo to warto mieć psa. Uczyć się od niego bezwarunkowej miłości." * Ten cytat z książki odniosłam bym także do innych zwierząt. Koty - choć robią to w innym stylu i może nie zawsze bezinteresownie, ale co z tego? Konie - tak potężne, a jednak tak delikatne dla człowieka. Każdy z nas od dziecka marzy o tym żeby mieć jakiegokolwiek zwierzaka. Tak często zaczynamy od chomików czy świnek morskich. I gdy nadchodzi ten dzień, gdy możemy wraz z rodziną albo samemu wchodząc w dorosłość zadecydować o nowym i ważnym członku rodziny dociera do nas jeden fakt. Dopiero teraz czujesz się kompletna/-y. Zaczynasz rozumieć, że pewna część serca i duszy czekała na tego konkretnego mieszkańca. Dla jednego psa, dla drugiego kota, a dla jeszcze innego węża. Każdy trafi na ten dzień i takiego przyjaciela. Poczuje to sercem, duchem i ciałem. "Gizelle zjawiła się w moim życiu pewnego letniego dnia w Tennesee. Sześć lat temu, gdy moi rodzice byli jeszcze razem, zanim zamieszkałam w Nowym Jorku i zaczęłam biegać. I szybko stała się kimś więcej niż moja najlepszą przyjaciółką" ** Miłość od pierwszego wejrzenia, przytulenia i psiego pocałunku. Tak zaczęła się przygoda życia zarówno dla suczki mastifa angielskiego oraz dziewiętnastoletniej w tedy Lauren Watt. To, że obie na siebie trafiły było po części szczęściem, a po części odkupieniem win przez matkę dziewczyny. Ta od zawsze miała ogromne pokłady uczuć wobec każdego zwierzęcia, a jej córka zdecydowanie to po niej odziedziczyła. Jako, że były już dwa psy w domu - chihuahua Yoda oraz buldoga angielskiego Bertha to sama Lauren nie była przekonana do kupna następnego psa. Poza tym wiedziała, że choć jej tato również kochał zwierzęta to miał chyba najwięcej rozsądku. Ale matka dziewczyny się tym nie przejmowała. Jako osoba mająca problemy z alkoholem miewała okresy, gdy chciała zrekompensować jej zachowanie, a raczej jego brak. Czemu nie miał by to być szczeniak dla córki, która kocha zwierzęta? Chyba ani sama Lauren ani nikt z rodziny nie przewidywał tego jaka więź narodzi się miedzy dziewczyną, a wybraną przez nią Gizelle. Ta historia to nie tylko opowieść o rodzącej się przyjaźni między człowiekiem, a psem. To nie tylko walka o jak najdłuższy czas jaki można spędzić u boku czworonoga wiedząc, że nie będzie on żył tyle co my. To nie tylko ukazanie co może nam dać towarzystwo zwierzęcia. To także obraz jak niepozorna dziewczyna nabiera wiary w siebie i swoje możliwości. Wspierana nie tylko przez rodzinę, ale i ... psa! Ale to też walka. Walka o matkę uzależnioną od alkoholu oraz leków, walka o relację z nią, o to by odsunąć na bok nienawiść, a próbować wskrzesić w sobie miłość do niej. Próba zrozumienia jej położenia, a w tym ponownie pomaga... pies. I choć zakończenie jest takie jakiego nie znoszę, nie cierpię i nienawidzę to wiedziałam, że tak będzie. A mając psa świadoma jestem, że kiedyś zmagać będę się z tym samym. A mając już kota wiem, że na ten dzień przygotować się nie da. To się stanie, ale pustka pozostaje i nic oraz nikt jej nie wypełni... * - Cytat z "Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem" Lauren Fern Watt, str. 183 ** - Cytat z "Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem" :auren Fern Watt, str. 11 Więcej na: www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - domiczyta
domiczyta
Przeczytane:2017-06-07, Ocena: 4, Przeczytałam, 2017, Mam, Recenzenckie,
https://www.facebook.com/domiczyta/ ,,Gizelle pojawiła się w moim życiu pewnego letniego dnia w Tennessee. Sześć lat temu, gdy moi rodzicie byli jeszcze razem, zanim zamieszkałam w Nowym Jorku i zaczęłam biegać. I szybko stała się kimś więcej niż moją najlepszą przyjaciółką." - fragment książki. Bywa tak, że pies pojawia się w domu jako antidotum na rodzinne problemy; jest bezinteresownym przyjacielem, powiernikiem, często po prostu przytulanką, w którą człowiek może się wtulić, kiedy mu źle. Jest pełnoprawnym członkiem rodziny, przy czym takim, na którym można polegać zawsze i wszędzie. Tak właśnie stało się w przypadku autorki książki Lauren Fern Watt, która tytułową Gizelle - przedstawicielkę rasy angielski mastif, największej psiej rasy na świecie - dostała od swojej matki, próbującej zagłuszyć wyrzuty sumienia z powodu nadużywania alkoholu. Lauren, mając w sobie gen miłości do zwierząt, bezbłędnie wybrała spośród czterech szczeniąt swoją towarzyszkę kolejnych kilku lat, zakochując się w niej dosłownie od pierwszego wejrzenia i to z wzajemnością. ,,Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem" to pisana w pamiętnikarskim stylu autentyczna relacja młodej kobiety, która przenosząc się wraz ze swoją czworonożną pupilką do Nowego Jorku musi radzić sobie z codziennością, definiowanej przez takie wyznaczniki sukcesu jak: praca, pies, mieszkanie oraz... chłopak. Gizelle z uwagi na swoje gabaryty (ponad 70 kg pies wielkości źrebaka) jest niewątpliwie przyciągającym uwagę stworzeniem, ale jednocześnie staje się kryterium doboru partnera - Lauren decyduje się związać z jedynie takim mężczyzną, który najzwyczajniej w świecie lubi psy. A że jej wybór pana na zapatrzonego w siebie dużego chłopca, który więcej uwagi poświęca Gizelle niż swojej dziewczynie, to już zupełnie inna historia. Kiedy u sześcioletniej suczki zostaje zdiagnozowany złośliwy nowotwór, Lauren chce podarować jej to, co dla zwierzaka jest najistotniejsze: wspólny czas, jaki im jeszcze pozostał oraz stuprocentową uwagę, połączoną z dużą ilością miłości i pieszczot. Bo chociaż każda taka ludzko-psia historia prowadzi do nieuchronnego finału, obfitującego w ból i łzy, to zanim do tego dojdzie, pies i jego człowiek mogą po raz kolejny udowodnić sobie i innym, jak mocna łączy ich więź. Lektura tej wzruszającej, szczerej i napisanej w hołdzie ukochanym psim przyjaciołom książki sprawiła, że z rozrzewnieniem powróciłam myślami do wspaniałych chwil spędzonych z moim niepowtarzalnym Golden Retrieverem, któremu nie było dane dożyć sędziwego wieku w zdrowiu. Polecam tę książkę każdemu miłośnikowi zwierząt, a w szczególności psów. W moim wypadku dołączy ona do pokaźnej kolekcji lektur z psimi bohaterami w rolach głównych, począwszy od kultowej książki Grogana ,,Marley i ja", a na wspomnieniach znanego pisarza Deana Koonza o jego wyjątkowej Goldence skończywszy. Serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska za egzemplarz recenzencki historii Gizelle i jej pani.
Link do opinii
Avatar użytkownika - pokrecona
pokrecona
Przeczytane:2017-06-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, wyzwanie 2017r,
"Gizelle" to fantastyczna historia bardzo dużego psa. Czy wiecie, że w kontaktach z właścicielem u psa podwyższa się poziom oksytocyny, hormonu miłości? Psy naprawdę nas kochają! Tak właśnie się działo w tej opowieści. Angielski mastif, którego Lauren dostała na swoje 19. urodziny, stał się jej przyjacielem i powiernikiem tajemnic. Dla wielu z nas nasze psy stają się pełnoprawnym członkiem rodziny. Lauren, mieszkając z mamą, która miała miękkie serce do zwierząt i która znosiła je do własnego domu, nauczyła się pomagać zwierzętom, troszczyć o nie i pielęgnować je jak najcenniejszy skarb. Gdy dostała swoją suczkę, stały się nierozłączne. Biegały, ćwiczyły, spały... wszystko razem. Gdy Lauren zaczęła studia, oczywiście Gizelle mieszkała razem w akademiku, a następnie w klitce na Manhattanie. Pies dochodził rozmiarów i wagi cielaka, ale dawały radę. Ciasno, ale w doborowym towarzystwie. Lata z tak wiernym i oddanym psem zbliżały je do siebie, sprawiały, że jedna za drugą oddałaby życie. Gdy po dziwnych zachowaniach suczki Lauren dowiaduje się, że ma ona śmiertelnego raka kości, zaplanowała dla nich wycieczkę po Stanach Zjednoczonych. Robi specjalną listę marzeń Gizelle i zabiera swoją najwierniejszą przyjaciółkę w ostatnią wspólną podróż. Wielkość człowieka poznaje się po tym, jaki ma stosunek do zwierząt. Cudowna historia człowieka i jego psa. Wzruszająca i niezwykle emocjonująca historia oparta na faktach. Poruszy chyba każde serce człowieka, a te, które kochają swoje psy, poruszy do głębi. Zdjęcia wspaniałych dziewczyn - bo miłość działa przecież w obie strony - sprawiają, że bohaterki tej książki stają nam się bardzo bliskie. Przeżywamy wspólnie każdą niemoc Gizelle, a ceremonia pożegnania sprawia, że serce pęka na tysiące kawałeczków. Jesteśmy świadkami cudownej relacji - nierozerwalnej przyjaźni łączącej człowieka i psa. Są tu pozytywne, jak i negatywne emocje, ale to właśnie sprawia, że długo nie zapomina się o takich książkach. "GIZELLE" trafi do serc tych czytelników, którzy mają lub mieli kiedyś ukochanego przyjaciela - psa. Polecam z całego serca tę pozycję.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Karmelek3
Karmelek3
Przeczytane:2017-05-31, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Przechodząc do autorki, która zarazem jest postacią książki... Chciałabym wiele napisać. Ale mam takie chwile, gdy w głowie mam ułożone zdania, wiem co pisać, gdy nagle wszystko znika... Jestem mocno poruszona tą historią, która wydarzyła się naprawdę. Wiem, jaki to ból, gdy straci się przyjaciela, którym jest Wasz pupil. Wiem, jaki to ból gdy na Waszych oczach cierpi, umiera. To nie jest proste. Nie jest łatwe. To rozrywa serce i jest trudne do zaakceptowania. Cieszę się jednak, że Lauren miała na tyle odwagi podzielić się ze światem swoją historią, która udowadnia nam, że przyjacielem wcale nie musi być drugi człowiek. Swoim przykładem pokazała nam, jak to jest mieć kogoś bliskiego, nie człowieka, kogoś, kim musimy się opiekować, obdarowywać miłością tak, jak człowieka. To naprawdę piękne... Tym bardziej, że pisarka robiła wszystko, by móc blisko ze swoją przyjaciółką. Mieszkała w ciasnej klitce, ale ważne, że z Gizelle. Ważne, że były obie razem, nawet siedząc obok siebie, śpiąc było to poczucie bezpieczeństwa i wzajemnego szczęścia. Tak jak kółko wzajemnej adoracji. Przyjemnym i dostępnym piórem napisana jest ta historia, która może nie sprawi, że się popłaczecie, ale na pewno na długo zapamiętacie historię tej dwójki, która była sobie wierna do końca. Nie ma problemów ze zrozumieniem czegokolwiek. Niestety książka jest tak ciekawa, że szybko znika... Nie mogę zrecenzować tej lektury jak pozostałe powieści. Bo jest to historia prawdziwa, nie wymyślona, fikcyjna czy fantastyczna. To się działo naprawdę. Dwieście kilka stron przekazuje nam ogromne wartości, o których zawsze trzeba pamiętać. O które trzeba dbać i których trzeba przestrzegać oraz szanować. Ta lektura uczy nas miłości i wielu innych wspaniałych uczuć, które są tak czyste i szczere, że ciężko jest znaleźć taką miłość zachodzącą u ludzi. Widzimy tutaj pełne radości przygody, które sprawiały, że uśmiech pojawiał nam się na ustach, a gdy nadchodzi ten czas, zły czas - uśmiech znika i pojawia się smutek. Ogromny smutek, który rujnuje cały zbudowany przez autorkę świat. Tyle niewykorzystanych szans, tyle miejsc, które mogłyby razem odwiedzić - jednak nie ma na to czasu. Bo śmierć odlicza minuty do tego, by zabrać przyjaciółkę do innego świata. Zdaje sobie sprawę, że nie do końca ta historia jest przyjemna, ale jak najbardziej warta uwagi. Uwagi każdego czytelnika, nawet tych, którzy nic kompletnie nie czytają, powinni poznać historię Lauren i Gizelle. Dwa dni temu, będąc z sympatią w małym mieście, siedząc w aucie na parkingu i jedząc niezdrowe jedzenie, popatrzyłam w prawo i zobaczyłam mężczyznę i owczarka niemieckiego. Zauważyłam, że z psem jest coś nie tak. Szedł bardzo powoli, a jego tylne łapy poruszały się nie tak jak powinny. Gdy Pan otworzył bagażnik, by pies mógł wejść - owczarek podjął próbę. Lecz mu się nie udało. Nie skojarzyłam wtedy jeszcze faktu, że coś jest nie tak. Dopiero gdy właściciel chciał pomóc pieskowi, widziałam, jak złapał się przednimi łapami, a tylne były niemal nieruchome, po prostu tak wisiały. Dopiero za trzecim razem ogólnie, mężczyźnie udało się wsadzić psa do bagażnika. Oczywiście nie miał go zamkniętego, tylko miał kratkę dzielącą między tylnymi siedzeniami. Gdy przeczytałam tę powieść wczoraj, już wiedziałam, co mu jest. Ale nawet te dwa dni temu już czułam, że coś jest bardzo nie tak i współczułam psiakowi jak i jemu właścicielowi. Wszystko się może zdarzyć, ale takie sytuacje są najgorsze. Są przykre, a nie każdy właściciel potrafi zachować kamienną minę w takiej sytuacji... Mi osobiście pękło prawie serce, jak to zobaczyłam... Wiem, jak boli strata bo niejednokrotnie straciłam zwierzaki, które były moimi przyjaciółmi. Reasumując chcę Wam polecić tę powieść z całego serca. Jest ona przepiękną, prawdziwą historią o miłości i przyjaźni niekoniecznie człowieka do człowieka. Jest to pełna pozytywnych jak i negatywnych emocji lektura, która na długo pozostanie w Waszej pamięci i przyniesie Wam wiele wartości, o których trzeba pamiętać. To moja książkowa PEREŁKA, jedna z najlepszych powieści.
Link do opinii

Bardzo wzruszająca opowieść oparta na faktach,którą polecam każdemu miłośnikowi zwierząt. Myślałam, ze prze koniec opowieści nie przebrnę, tak łzy cisnęły się do oczu. Autorka opowiada o swojej przyjaźni z Gizelle, psem który towarzyszył jej, gdy ta wkraczała w dorosłość. Niestety okazuje się, że pies choruje i zostało mu niewiele czasu. Lauren postanawia spędzić ostatnie tygodnie w jak najlepszy sposób, uwieczniając wspólne chwile na fotografiach, które znajdziemy w książce. Myślę,że ta książka to element terapii,dzięki której autorka próbuje przejść żałobę.

 

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy