Laureat Nagrody im. Jana Michalskiego
Powieść, dzięki której Georgi Gospodinow znalazł się w gronie najciekawszych pisarzy współczesnej Europy
Jest najpewniej rok 1925. Dwunastoletni chłopiec po raz pierwszy sam trafia na jarmark. W spoconej dłoni trzyma piątaka, którego dał mu ojciec. Wszystkie pieniądze oddaje przy wejściu do jednego z namiotów, by zobaczyć stwora, którego naganiacz nazywa Minotaurem. Przez kolejnych sześć miesięcy chłopiec nie jest w stanie wykrztusić słowa...
Tak zaczyna się historia przez którą - niczym mitycznym labiryntem - bohater prowadzi czytelnika, zmieniając czasy i perspektywy swojej opowieści. Dzieje wielopokoleniowej rodziny wpisują się w niej w losy Europy Środkowo-Wschodniej, a nad wszystkim metaforycznie unosi się postać greckiego Minotaura.
Fizyka smutku wciąga czytelnika siłą opowieści, przemyślaną konstrukcją i empatią, z jaką autor traktuje zarówno swoich bohaterów, jak i mitologicznego potwora.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-09-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Fizika na tagata
"Fizyka smutku" to bardzo dobra książka, choć zupełnie nie w moim guście. Literacko jest świetna. Gospodinow używa żywego języka, pięknego i bardzo plastycznego. Przekazuje nim mnóstwo emocji. Czytałam ją w różnych formach - w ebooku, w papierze i sluchałam w audiobooku. Najlepsza w odbiorze była dla mnie w wersji papierowej. Obcowanie z językiem książki było przyjemnością. Dlaczego jest nie w moim guście? Czytanie, ze względu na treść, było męczarnią. O ile forma bardzo mi odpowiadała, tak treść zalała mnie rzygowinami. Dla mnie z tej książki wyziera nie tyle smutek, co frustracja, zniechęcenie i nastrój braku nadziei. Okropne to było. Musiałam często przerywać lekturę, żeby złapać oddech. Lubię smutne książki, ale w tym przypadku było dla mnie za dużo. Jeśli autor czuje tak, jak napisał, to chyba dawno powinien strzelić sobie w łeb, bo taki pesymizm zabija. Tytułowa fizyka smutku to dla mnie niedopowiedzenie. Ja odbieram to jako bardzo drobiazgową anatomię smutku. Taką, której nie można przetrawić, bo wypala trzewia. Mocne to było, ale zupęłnie nie jest to lektura dla mnie.
Smutna książka jak tytuł wskazuje, ale elementy żartobliwe się pojawiają. Niezwykła książka, której nie da się opowiedzieć. Trochę studium mitu greckiego o Minotaurze, ale takie jakiego się nie spodziewamy.
Gaustyn, osobliwy i niestrudzony wynalazca, wędruje w czasie. Swoją ideę niesienia innym pomocy realizuje w wyjątkowej klinice przeszłości w Szwajcarii...
Przewrotna proza laureata Międzynarodowej Nagrody Bookera, w której słychać echa autobiografii. Debiutancka powieść autora Fizyki smutku i Schronu przeciwczasowego...
Przeczytane:2018-09-25, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, czytam regularnie, Egzemplarz recenzencki,
Najpierw zaintrygowała mnie okładka (nie oceniaj!), czarna, wydawałoby się bardzo prosta, ale na pewno nie zwyczajna. Na tym czarnym tle białymi literami wypisane imię i nazwisko autora oraz tytuł powieści, żadnych ozdobników, klasyczny font; na środku okładki logo wydawnictwa, także białe (Wydawnictwo Literackie). Tę monochromatyczność dizajnu przełamują kolorowe krople; to deszcz, a może łzy? Przy niektórych kroplach znajdują się liczby, nie wiem co mogą oznaczać. Chcę wziąć już tę książkę w ręce, żeby się dowiedzieć. Z opisu dowiaduję się, powieść opowiada o chłopcu, który wybiera się sam na jarmark w mieście, a w ręce ściska piątaka od ojca. Całe pieniądze wydaje na to, by wejść do namiotu i zobaczyć pradawnego stwora. Lubię historie o inicjacji, a ta na taką właśnie mi wyglądała. Fizyka smutku Georgiego Gospodinowa okazała się czymś dużo więcej niż przypuszczałam.
Gospodinow jest jednym z najbardziej znanych i cenionych na świecie bułgarskich pisarzy. Słynie ze swej literackiej wszechstronności, dając się poznać jako poeta, powieściopisarz, scenarzysta, dramaturg, a także współtwórca tragikomiksu. Wydana w 1999 roku Powieść naturalna zapewniła mu uznanie na świecie, o książce pisano na łamach największych magazynów, „The New Yorkera”, „Times’a”, „Guardiana”. Fizyka smutku, wydana w 2012 roku, stała się bestsellerem w Bułgarii, a jej pierwszy nakład rozszedł się w przeciągu trzech tygodni. Za tę powieść Gospodinow otrzymał prestiżową Nagrodę Literacką im. Jana Michalskiego, a amerykański Pen Club uznał ją za jedną z pięciu najlepszych książek obcojęzycznych w roku 2016. Teraz trafia do rąk polskiego czytelnika i nie powinna przejść (przez te ręce?) bez echa.
Odchylam okładkę, żeby dobrać się do fabuły, chcę wciągnąć tę powieść od razu, jednak zamiast zwartego tekstu, który poniesie mnie dalej moim oczom ukazują się motta, cytaty Wielkich literatury: Pessoi, Borgesa, Fluberta; pojawia się także postać tajemniczego Gaustyna, którego myśli pojawiają się między słowami znanych myślicieli i literatów. Tej postaci, obecnej w twórczości Gospodinowa, poświęcono już kilka prac, w tym artykuł autorki wspaniałego polskiego przekładu, Magdaleny Pytlak. Każda z przytoczonych myśli przedstawia kierunek, w którym będzie podążała dalej ta powieść. No właśnie, czy na pewno powieść?
Wraz z narratorem przesuwamy się w przestrzeni i czasie, odwiedzamy wspomnienia bliskich i obcych mu ludzi, żeby uchwycić to, co w świecie najbardziej ulotne, ale przez to najistotniejsze. Czytelnik przed lekturą musi przygotować się na to, że będzie porzucał toczące się historie, by oddać się innym, odległym i na pozór nie wiążących się z poprzednimi. Nie dziwi, że blurb na tylnej części okładki jest autorstwa Olgi Tokarczuk, bo przecież najsłynniejsze jej książki jak Dom dzienny, dom nocny czy obsypani nagrodami Bieguni także nie miały linearnej fabuły. Tokarczuk pisze, że książka Gospodinowa to „przejmujące studium mitu, który dzieje się zawsze i wszędzie”. Mitem, który przeszywa Fizykę smutku od pierwszych do ostatnich stron niczym róg byka nieszczęsnego torreadora jest opowieść o labiryncie i czającym się wewnątrz (uwięzionym?) Minotaurem.
Dla tych, którzy są odważni, przeczytajcie tę książkę, poddajcie się erudycyjnemu wywodowi Gospodinowa, doceńcie lekkość prowadzenia tej wielkiej opowieści i patrzcie w twarz potwora znajdując w sobie tyle empatii co autor, by go potworem nie nazwać, a zobaczyć w nim człowieka. Fizyka smutku jest powieścią piękną, pełną meandrów i starorzeczy, których zwiedzanie stanowi doświadczenie dla czytelnika oczyszczające. Ja już szukam wcześniejszych dzieł bułgarskiego autora i sądzę, że po lekturze tej książki zrobicie podobnie. Tym razem nie polecam, tylko nalegam, czytajcie.