Do gospody Pod Głowomłotem trafia tajemniczy wędrowiec z zapomnianego królestwa Askiru. Opowiada o rozbiciu dawnego mocarstwa i objaśnia pół-elfce Leandrze i wojownikowi Havaldowi funkcjonowanie magicznych wrót. Havald, Leandra i gromadka ich towarzyszy wyruszają na poszukiwania portalu, by przenieść się do Askiru. Tam mają szukać pomocy, ale też ostrzec mieszkańców przed najeźdźcą, brutalnym władcą Thalaku. Nie wiedzą, że po piętach depcze im już wróg. Zamiast w Askirze śmiałkowie lądują jednak w pustynnym Besarajnie, królestwie, w którym czyhają na nich nowe niebezpieczeństwa i polityczne intrygi.
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 2018-10-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Die zweite Legion
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
"Drugi legion" Richard Schwartz
Jest to drugi tom z serii Tajemnica Askiru. Książka zaczyna się w miejscu, w którym zakończyła się cześć pierwsza. Nie da się czytać osobno tych części, gdyż ściśle się że sobą wiążą. Spotykamy się już ze znajomymi nam bohaterami.
Z zajazdu Pod Głowomłotem, wyruszają nasi bohaterowie:Havald,Leandra,Zamora,Sieglinde, Janos, Varosch i Poppet ; przez przejście podziemne do niezdobytej i nieprzystępnej zwłaszcza w zimie twierdzy Gromów. Nasza drużyna udaje się przez starożytny portal do królewskiego miasta Besaraju, trafiają jednak na pustynię skąd czeka ich jeszcze długa droga. Od samego początku są uwikłani przez los w intrygę polityczną,a sprawy możnych komplikują ich misję i narażają ich życie na szwank. Jeśli lubicie bardzo rozbudowane historie w klimacie High Fantasy do tego zapach, smak i obrazy orientu,to ta część Wam się spodoba. Z przyjemnością sięgnę po kolejną część serii, aby poznać kolejny etap przygód moich ulubieńców.
Polecam
Do zajazdu Pod Głowomłotem, uwolnionego z sideł magicznej burzy śnieżnej, lecz wciąż zasypanego śniegiem, przybywa Kennard, tajemniczy wędrowiec z legendarnego Askiru. Wojownik Havald, półelfka Leandra oraz ich towarzysze wysłuchują jego opowieści o Askirze i z jego pomocą poznają zasady działania magicznych portali. Mają nadzieję, iż przez jeden z nich uda im się przedostać do Askiru. Śledzeni przez wrogów, Havald i jego drużyna udają się do Twierdzy Gromów. Przeszedłszy przez portal w Twierdzy, drużyna trafia do egzotycznego Besarajnu. Tam, w wyniku podstępu, towarzysze Havalda zostają uprowadzeni, a on sam musi stawić czoło niebezpieczeństwom i politycznym intrygom obcego mu królestwa.
Wartka akcja i obfitująca w przygody fabuła, pobudzające wyobraźnię opisy oraz błyskotliwe i humorystyczne dialogi to elementy składowe drugiego tomu serii fantasy „Tajemnica Askiru”. Gdy tylko książka trafiła w moje ręce, natychmiast ją pochłonęłam. W „Drugim Legionie” bohaterowie rozpoczęli swą podróż do Askiru, lecz za prosto by było, gdyby tak po prostu tam dotarli. Po drodze poznaliśmy zatem nowe miejsce - pustynny Besarajn ze swym wielkim miastem Gasalabad. Tym razem mogliśmy więc, zamiast panującego w pierwszym tomie mrozu, doświadczyć miłej odmiany - trochę gorąca i egzotyki.
Narratorem powieści znów jest Havald - „odmłodzony” za sprawą swego Rozpruwacza Dusz i gotów do działania i poprowadzenia drużyny. W pewnym momencie książki Havald traci jednak wzrok. Tutaj muszę powiedzieć, że utrata wzroku przez narratora to dość ciekawy wybieg. „Ale jak teraz będą wyglądać opisy?” Ano tutaj z pomocą przychodzi Poppet czy też Natalyia, nowa członkini drużyny, która świetnie sprawdza się w roli przewodniczki dla naszego biednego bohatera.
Spośród pozostałych bohaterów w tym tomie moje serce zdecydowanie podbiła Zokora. Dzięki jej postaci książka zdecydowanie zyskuje na atrakcyjności. Natomiast Leandra, odgrywająca znaczącą rolę w pierwszym tomie, tutaj jakby zeszła nieco na dalszy plan, by ostatecznie gdzieś zniknąć. Miałam wrażenie, że gdyby Havaldowi bardziej zależało na jej odnalezieniu, to zdołałby dokonać tego przed końcem książki.
„Drugi Legion” jest równie wspaniały jak „Pierwszy Róg”. Książkę naprawdę czyta się jednym tchem, jej lektura dostarczyła mi szeregu emocjonalnych przeżyć i dobrej zabawy. Drugi tom serii zdecydowanie mnie nie zawiódł.
Zapraszam na
Moje zachwyty nad Pierwszym rogiem jeszcze nie opadły i całe szczęście, że miałam okazję od razu zabrać się za kontynuację. Drugi legion wywołał we mnie podobne uczucia, a wrażenie, że chciałabym zobaczyć tę serię na dużym ekranie, jeszcze bardziej się wzmogło. To naprawdę niesamowicie obrazowa opowieść, która posiada w sobie tak duży potencjał, że jedynie wzmaga ochotę na więcej.
Askir jeszcze nigdy nie był tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Havald, Leandra, Zokora, a także inni goście gospody pod Głowomłotem przetrwali śnieżycę, ale to nie znaczy, że mogą rozstać się i ruszyć w dalszą drogę. Do gospody przybywa tajemniczy wędrowiec, który zdradza Leandrze sposób na dostanie się do Askiru. Towarzysze postanawiają wykorzystać portal, by przenieść się do tajemniczego królestwa i prosić o pomoc w walce z brutalnym władcą Thalaku. Portal przenosi ich jednak do pustynnego Besarjanu, a splot okoliczności sprawia, że zostają rozdzieleni. Havald musi odnaleźć przyjaciół, by ruszyć w dalszą drogę, nie ma jednak pewności, czy Leandra w ogóle przeżyła w kraju, w którym kobiety nie posiadają praktycznie żadnej władzy. Nim ruszą w dalszą drogę do Askiru, będą musieli stawić czoła czyhającym na nich zabójcom.
Drugi legion przenosi nas ze skutej lodem ziemi, na gorąco wydmowego piasku. To naprawdę duża zmiana, nie tylko pod względem scenerii. W Pierwszym rogu odniosłam wrażenie, że znajduję się w średniowieczu i to w jego pełnym rozkwicie. Tutaj zdecydowanie przeniosłam się do czasów ukazanych filmie Książę Persji. Było to jednak bardzo ciekawym zabiegiem i ukazywało różnicę między poszczególnymi królestwami. Już nie mogę się doczekać Askiru i tego, jak został przedstawiony przez autora.
Nasi bohaterowie zostają rozdzieleni i każdy musi liczyć na własne zdolności, co wcale nie będzie proste. Główną rolę odgrywa tu natomiast Havald, który zyskuje nowych sprzymierzeńców, a także uchyla rąbka tajemnicy swojego pochodzenia. Jest to jednak na tyle niewielki fragment, że zaostrza tylko apetyt na więcej, a czytelnik chce się dowiedzieć, do czego tak naprawdę ten bohater jest zdolny – bo że posiada wiele potężnych umiejętności, których w pełni nie wykorzystuje, to jestem pewna.
Niezwykle zainteresowała mnie też Zokora, która z prawdziwej mrocznej elfki, staje się powoli oddaną przyjaciółką. Co prawda dopiero się uczy i czasem jej niewiedza podstawowych zasad zachowania mnie bawiła, to jednak miło było patrzeć na zmianę, jaka w niej zachodzi. Dodatkowo autor nie oszczędza uczuć bohaterów i subtelnie wplata ich miłosne rozterki. Jest to jednak na tyle kunsztowne, że nie wysuwa się na pierwszy plan, a jednocześnie sprawia wrażenie, że wypływa z głębi serc bohaterów.
Drugi legion zawiera wiele wątków, które przekornie nie zbliżają nas do Askiru, a przynajmniej na początku nie odnosimy takiego wrażenia. Miałam wrażenie, że im bardziej bohaterowie zagłębiali się w historię, to tym bardziej oddalali się od celu, który przyświecał im na początku. Gdyby nie doskonała zdolność autora do opowiadania, takie rozwiązanie przeciągałoby tylko dotarcie do Askiru. Niesamowite jest jednak to, że tak bardzo, jak chcę poznać Askir, tak bardzo pragnę również zgłębić historię Besarjanu, który również skrywa swoją tajemnicę. Niestety autor postarał się, by moja ciekawość została pobudzona do granic możliwości, a najlepsze i tak zostawił sobie na kolejne części.
Drugi legion stawiam na równi z Pierwszym rogiem, ponieważ nie potrafię powiedzieć, która część wywołała we mnie więcej emocji. Obie są na tyle różne, że można z nich czerpać pełnymi garściami i coś czuję, że Tajemnica Askiru stanie się jedną z moich ulubionych serii.
Drugi tom lepszy od pierwszego! Jeszcze więcej akcji, mnóstwo czarnego humoru i genialne dialogi. Bohaterowie ,,Pierwszego Rogu" powracają by uchronić świat przed okrutnym Thalakiem, trafiają do pustynnego Besarajnu, gdzie będą musieli się wykazać sprytem, siłą oraz ... magią. ,,Drugi Legion" to high fantasy na najwyższym poziomie.
KOLEJNO ODLICZ
Z reguły mam problem z drugimi tomami. Podejrzewam, że ich autorzy też. Problem polega na tym, że drugi tom jest sprawdzianem; sprawdzianem dla autora. Jeśli tom pierwszy powalił nas na kolana, będziemy oczekiwać, że autor będzie trzymał poziom; idealnie byłoby, gdyby przebił siebie samego, a już nie daj Bóg napisał bubel… Biedny ten autor; każdy chce czegoś dobrego, lepszego, wspaniałego, a tu już w pierwszym tomie poprzeczkę ustawił sobie dość wysoko. Przeskoczyć? Chciałoby się. Biedny autor: jeśli zawali sprawę, jest po sprawie – trzeciego tomu nikt nie kupi, kredyt zaufania poszedł w las. Trzeba przynajmniej nie zaniżać poziomu, nie zwalniać tempa, nie dać się czytelnikowi znudzić, a już na pewno wtedy, kiedy pan autor skrobie tom trzeci. Jak test drugiego tomu przeszedł Richard Schwartz?
„Drugi Legion” zaczyna się tam, gdzie kończył się „Pierwszy Róg” (swoją drogą: kapitalne są te dwa pierwsze tytuły serii, prawda?) – zimą, w gospodzie Pod Głowomłotem. Bohaterowie zdążyli nieco się podkurować i pozbierać po wydarzeniach w podziemiach. Chcą i muszą wyruszyć dalej: do Askiru. Askiru który wciąż istnieje, ale daleko i trudno się do niego dostać. Droga wiedzie przez tajemniczy portal, który znajduje się wysoko w górach, w Twierdzy Gromów. Jak można się domyślić trudno się tam dostać, a na dodatek nikt żywy stamtąd raczej nie wraca… Skoro nie wraca, Havald ze swoją drużyną pójść musi. Droga obfituje w przygody, których nie zabraknie i w samej Twierdzy. Nie wdając się w szczegóły: Havald, dwie elfki, eks herszt zbójów, kusznik, córka oberżysty i rudowłosa niewolnica docierają w końcu tam, gdzie planowali – do Besarajnu. I wpadają ze śniegu w prażący piasek. I chociaż klimat tu zgoła inny, to problemy wciąż te same: intrygi, spiski, walka o władzę, a na dodatek za wędrowcami podąża agent Imperium Thalaku. Znowu trzeba będzie sięgać po kusze i miecze…
Akcja pierwszego tomu „Tajemnic Askiru” była raczej… statyczna. Wszystkie wydarzenia rozgrywały się w jednym miejscu: w zasypanej śniegiem gospodzie. „Drugi Legion” stawia na akcję… dynamiczną. Prawie jak u Tolkiena – bohaterowie idą, i idą, i idą, a po drodze mają różne przygody. Jak to w drodze: a to pająk wyskoczy, a to zbóje, czasami skorpion jakiś albo po prostu zawalony most czy bagno jakieś. Grunt, że do przodu. Schwartz nie tylko wyprawia swoich bohaterów w świat, ale jest to od razu świat daleki i egzotyczny. Besarajn jako żywo przypomina kraje arabskie, które doskonale znamy z naszego świata . Jest pustynia, upał, egzotyczne przyprawy, zawoje na głowach i palmy. Brzmi znajomo, czyż nie? Wystarczy do takiej scenerii dodać szczyptę magii, legend i dwa elfy, żeby machnąć ręka na fakt, że Besarajn jako żywo pachnie nam taką Tunezją czy Egiptem. W końcu w siedmiu królestwach klimat też może być różnoraki, prawda? Więc czemu nie pustynia? Co jeszcze przemawia na korzyść „Drugiego legionu”? Ano bohaterowie. W pierwszym tomie trudno było ich realnie ocenić, bo każdy okazywał się kimś innym niż zakładaliśmy. Teraz autor postanowił zdradzić więcej na temat ich pochodzenia, charakteru czy… poczucia humoru (ech te żarty Zokory; najlepsze momenty w całej książce). A założę się, że i tak nie wiemy jeszcze wszystkiego i niejeden fakt na temat Leandry, Janosa czy Havalda nas zaskoczy.
Drugi tom w całości spełnił moje oczekiwania – szybka akcja, przygoda goni przygodę, bohaterowie, których zdążyłam już trochę poznać i polubić. I końcówka, która zapowiada nie mniejsze atrakcje w tomie trzecim. I jest tylko jeden minus: na kolejny tom przyjdzie poczekać kilka miesięcy… „Drugi Legion” to świetna lektura na jesienne wieczory. Gorąca herbata, fotel i Schwartz. Czego chcieć więcej? Tylko kolejnych tomów.
"Nadzieja. Bez nadziei człowiek umiera."
Do znanej gospody pod Głowomłotem trafia tajemniczy mężczyzna. Opowiada on o rozbiciu dawnego mocarstwa i tłumaczy pół-elfce Leandrze oraz wojownikowi Havaldowi jak działają magiczne wrota. Wojownik, pół-elfka, jak i ich towarzysze postanawiają odszukać portal, który zaprowadzi ich do legendarnego Askiru. Oczekują oni, że właśnie tam znajdą potrzebną im pomoc, ale i ostrzegą mieszkańców przed barbarzyńskim władcą Thalaku. Nie są jednak świadomi, że wróg depcze im po piętach. Ku zaskoczeniu, zamiast do bezpośredniego mocarstwa, drużyna trafia do pustynnego królestwa Besarjanu, gdzie spotkają ich nowe niebezpieczeństwa i niecne intrygi.
"Dobry przywódca sprowadza swych ludzi z powrotem do domu, żywych. Nigdy nie byłem dobrym przywódcą."
Znacie to uczucie, że spotykacie się z jakąś nową serią z Waszego ulubionego gatunku (dla mnie to właśnie fantastyka), czytacie pierwszą część i Wam się podoba, sięgacie po kolejną i przepadacie i już w tym momencie wiecie, że każda kolejna, będzie tak samo dobra, jak poprzednia lub jeśli się da jeszcze lepsza?
Ja właśnie na taką serię trafiłam w tym momencie. Jest ona zupełnie w moim klimacie i sięgając po nią, już wiem, że przepadnę.
Więc zacznijmy może od klimatu.
Tym razem milsza odmiana niż w pierwszej części, bo zamiast zamieci śnieżnych mamy zamiecie piaskowe. I wiecie co, ja podziwiam autora, za to, że potrafi w tak doskonały sposób opisać świat przedstawiony w tej historii, że nie dość, że ja go dokładnie widzę, wiem, gdzie znajdują się bohaterowie, jak się tam czują i co im doskwiera, to ja niemalże, potrafię sobie wyobrazić, że czuje te drobinki piachu na swojej skórze. Dla mnie to jest naprawdę majstersztyk, moja wyobraźnia jest w momencie czytania tej książki, pobudzona do granic możliwości, a to jest element, który kocham w tym gatunku. W serii "Tajemnice Askiru", podoba mi się to, że autor nie ograniczył się do jednej krainy, ale przerzucił się na zupełne przeciwieństwo. W pierwszej części mamy śnieg i lód, a teraz mamy palące słońce i pustynie. Według mnie świetny pomysł.
Jeśli chodzi o bohaterów, to uwierzcie mi, że mamy tutaj mieszankę wybuchową. Zaczynając od wojownika, po pół-elfkę, mroczną elfkę, ludzi, którzy dzielą swoje dusze z duchami, kończąc na osobach z legend. Nie muszę chyba mówić, że każdy z nich jest inny, każde ma swoje zdanie i swoje sposoby na wyjście z sytuacji, co nie raz prowadzi do przezabawnych potyczek słownych czy nawet gróź. Spotkamy tu osoby, które są zarówno usposobieniem spokoju, jak i istne wcielenia zła. Taka mieszanka pozwala nam dostrzec różnice w działaniu danych osób, ale i pokazuje nam to, że odmienne charaktery mogą współistnieć, jeśli tylko wszystkie strony się o to postarają. Nie mam tu ulubionego jednego bohatera, bo z każdym z nich nawiązałam nić porozumienia, za każdego trzymam kciuki, ale jak bym musiała wybierać, postawiłabym wszystkie karty na mroczną elfkę Zakorę. Jest ona dziwna i niesie w sobie niepokojącą magię, ale poznając ją bliżej, można dostrzec jej drugie dno, które tak skrzętnie stara się ukryć. W postaciach stworzonych przez Schwartza podoba mi się też to, że każdy gatunek rządzi się swoimi prawami, każdy funkcjonuje zupełnie inaczej i w innych warunkach i takie poznanie ich historii jest świetne. Oprócz typowych bohaterów, na swojej drodze spotkamy też różne stworzenia - magiczne, z legend o których już dawno nikt nie słyszał, czy takie zupełnie dziwne. A ja uwielbiam, kiedy książki z tego gatunku mają w sobie takie stworki.
Narracja w książce jest pierwszoosobowa i prowadzi ją wojownik Havald, przez co mamy większy wgląd w jego indywidualne uczucia. Jeśli chodzi o akcje książki, to tak jak już wspomniałam, zaczynamy ją w znanym nam już z pierwszej części zajeździe, ale później przenosimy się do zupełnie innej krainy, innej narodowości i całkowicie odmiennych praw. Nie wspominając już o tym, że z mrozu przenosimy się nagle na pustynie. I o ile na samym początku cel podróży jest nam znany, bo bohaterowie dążą do legendarnego Askiru, tak po znalezieniu się w pustynnym kraju, naszą drużynę spotyka tyle rzeczy, że cel podróży z chwili na chwilę się odmienia i należy za nim podążać, zrealizować bieżące cele, by móc ruszyć dalej. Akcja nie jest jakoś strasznie dynamiczna, ale dzieje się tu naprawdę wiele, poczynając od rzeczy, które nagle nam wyskakują, po takie, których jakoś tak mniej więcej po zdarzeniach moglibyśmy się spodziewać. Nie mniej jednak niespodzianki można tu spotkać na każdym kroku.
W książce jest też poruszony wątek romantyczny, ale podobnie jak w poprzedniej części, jest on małym elementem w tle, który nie wyróżnia się za wiele i przede wszystkim nie przejmuje nam fabuły i dla mnie to jest ogromny plus.
Muszę też wspomnieć o wydaniu, które mi strasznie się podoba. Okładka jest w ciepłym, lekko pomarańczowym, może nawet bardziej złotym kolorze, na środku podobnie jak w poprzedniej części mamy miecz, ale za tło tym razem robi nam pustynia. Okładka całkowicie oddaje treść tej części. Książka podzielona jest na 37 rozdziałów i każdy z nich ma swój tytuł, co ja sama mile odbieram w książkach. Czcionka jest normalnej wielkości, w tekście nie wyłapałam żadnych błędów. A język, jakim posługuje się autor, naprawdę potrafi zaczarować.
"Są takie dni, kiedy bogowie prezentują nam świat doskonały. Zupełnie jakby chcieli rozeprzeć się wygodnie i rzec: patrzcie, to nasze dzieło!"
Zbierając wszystkie wyżej wymienione elementy w całość, ja z czystym sumieniem stwierdzam, że ta seria znajdzie wyjątkowe miejsce w moim serduszku. Za przecudowny klimat, który zabiera nas z realnego świata, do krain zupełnie nowych, ale tak pięknie opisanych, że mamy wrażenie, jak byśmy oglądali film. Za bohaterów, bo są wielowymiarowi, mają swoje wady, z którymi walczą, ale się ich nie wstydzą, za ich odmienność. Za pomysł na fabułę, za akcje i za humor, który naprawdę wiele wnosi do całości. Za język, który jest zrozumiały i za to piękne wydanie. Mogę tę książkę tylko chwalić i chwalić, bo przemawia ona do mnie i-de-al-nie. Więc kochani, jeśli tylko lubicie fantastykę, to ja Wam gorąco polecam tę serię!
Odkładając pierwszy tom Tajemnicy Askiru, byłem pod wielkim wrażeniem wykreowanych przez Richarda Schwartza bohaterów oraz jego szczególnej umiejętności zamknięcia akcji w niewielu pomieszczeniach i prowadzenia jej tak, żeby nikogo tym nie znudzić, a wręcz każdym słowem wywoływać oczekiwanie na następne wydarzenie. Jednak po przeczytaniu Drugiego Legionu przypomniałem sobie z całą mocą, za co najbardziej nienawidzę fantastyki. Obiecałem sobie kiedyś, że nie zacznę już nigdy nowej serii, dopóki nie zostanie wydany ostatni tom, żeby nie zostać tak bardzo „na lodzie” jak dzisiaj. Dla Tajemnicy Askiru złamałem dane sobie słowo. Zazdroszczę Ani, bo większość książek, które wpada w jej ręce, to historie zawarte w jednym tomie, w którym wszystko ma czas się zacząć, rozwinąć, podsumować i zakończyć. W fantastyce, którą ja czytam, jest to rzadkość. Nie mam nic przeciwko rozwijaniu powieści na kilka tomów (dopóki jest ich kilka, bo kilkanaście to już przesada) – wręcz przeciwnie, dzięki temu możemy dłużej przebywać wśród ulubionych bohaterów, bardziej wczuć się w kreowany świat. Ale gdy nie mam ochoty wychodzić z tego świata, gdy każdy kawałek mojej duszy krzyczy „chcę więcej!”, zbrodnią wobec samego siebie jest brak możliwości ukojenia tego krzyku. Mimo rozdzierającego mnie bólu, w ostatecznym rozrachunku najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: „Czy było warto?”.
Akcja w drugim tomie Tajemnicy Askiru rozpoczyna się zaraz po wydarzeniach z pierwszej części. Ci, którzy mieli szczęście czytać obydwa tomy ciągiem (tak jak ja), mogą odczuć swobodny rozwój wątków. Nie znajdziemy tu wielu powrotów do wydarzeń z poprzedniego tomu, czy przypominania, kto jest kim. Już na pierwszych stronach z pomocą Kennarda – uczonego historyka i mistrza opowieści – bohaterowie określają swój długofalowy cel: „Planujecie udać się do Askiru i wparować na konferencję koronowanych głów, by prosić o pomoc w walce z Thalakiem. Następnie wrócicie wraz z armią, okrętami i magią, by zadać Thalakowi druzgocący cios”. Po drodze jeszcze należy tylko przejść przez lodowe groty i znaleźć portal, który przeniesie wszystkich do legendarnej krainy i z powrotem. Żeby była jasność: armia też nie czeka w Askirze – trzeba przeprowadzić rekrutację, opłacić i wyposażyć ludzi. Brzmi banalnie? Pewnie. Prosta sprawa, robimy to co drugi dzień. Ale przecież gdyby nie ludzie, którzy próbują dokonać rzeczy niemożliwych, pewnie dzisiaj siedzielibyśmy na trawie, uderzając kamieniem o kamień i wydając nieartykułowane dźwięki. I tak oto z opowieści zamkniętej w gospodzie Pod Głowomłotem wychodzimy do otwartego świata. Już nie mamy wrażenia, że czekamy na moment, w którym Havald przełamie się i podejmie misji ratowania świata – to się już stało wraz z postanowieniem odbudowania legionu i ruszenia do Askiru. I nie widzimy tego tylko my, widzi to również tajemnicze zło, które chce przejąć kontrolę nad światem – Thalak, o którym wciąż tak mało wiemy.
Schwartz zdecydował się opisać wydarzenia w taki sposób, że przeskakujemy z akcji do akcji. Jest miejsce na humor, szybkie przemyślenia Havalda, drobne docinki, ale ciężko jest znaleźć odpowiedni moment, żeby odłożyć książkę chociaż na dwie minuty. Jedynym przerywnikiem bieżącej akcji są opowiadane przez bohaterów historie z ich przeszłości. Do tego książka jest podzielona na dwie części. Mamy wspomniane już lodowe jaskinie oraz podróż do portalu, który przenosi bohaterów na pustynię. Dostajemy chwilę na zrzucenie futer, otrzepanie butów ze śniegu, rozmrożenie włosów oraz brody, a następnie trafiamy podczas burzy piaskowej do domu gościnnego. Do tego momentu akcja jest szybka, jednak po wydarzeniach w domu Fahrda wszystko nabiera szaleńczego tempa. Przez rozłam w drużynie mamy również szansę poznać lepiej towarzyszy, którzy pozostali przy Havaldzie i doświadczyć tęsknoty za pozostałymi.
Żeby nie było tak kolorowo, mam kilka zastrzeżeń. Po pierwsze: mimo, że bohaterowie nadal popełniają swoje błędy, łamią własne kości, doświadczają chwilowej ślepoty, krwawią, dają się oszukać i wątpią w siebie, to jednak również ewoluują i stają się bardziej heroiczni. W Havaldzie od początku urzekło mnie, że był to facet doświadczony przez życie (który widział mnóstwo śmierci i niejednokrotnie sam był jej sprawcą), doskonale zdający sobie sprawę, że życie nie jest kolorowe, a za bycie zbyt dobrym ktoś w końcu wbije ci nóż w serce. Albo w plecy. Albo gdziekolwiek. W Drugim Legionie zaczyna stawać się powoli ser Havaldem, wykupującym niewolników, żeby ich uwolnić, ratującym dziecko na pustyni, oddającym drogocenny artefakt, aby uratować ciężko ranną kobietę w świątyni. Jak na razie jest to jeszcze wyważone, ale boję się, że stanie się kolejnym aniołem na ziemi, który będzie krwawił za całą ludzkość. Po drugie: rozumiem, że to nie jest opowieść na jeden tom. Rozmach drugiej części pokazuje, że nie jest to też opowieść na trylogię. Ale widzę, że autor porusza kilka wątków, których nie kończy. Bardzo tego nie lubię, bo nie jestem w stanie określić, czy są na coś przydatne, czy do czegoś prowadzą. Podejrzewam, że każdy drobny gest członków drużyny Havalda będzie miał znaczenie być może podczas rekrutacji legionu lub pertraktacji z władcami, ale zmusza to czytelnika do pamiętania o wielu wydarzeniach, które – przez brak możliwości czytania całej serii ciągiem – zostaną w mniejszym lub większym zakresie zapomniane. Ale to drobnostka. Czepiam się, żeby nie było zbyt cukierkowo.
Według mnie mamy w tej książce wszystko, czego możemy oczekiwać po wspaniałym fantasy: wyrazistych bohaterów, wspaniały świat, szaleńczą akcję, misję wysokiego szczebla łącznie z ratowaniem świata, poczucie zagrożenia i emocje. Moimi głównymi emocjami na koniec są zachwyt (bo to wspaniała książka) i gniew (bo nie mam kolejnej części). Odpowiadając na pytanie ze wstępu: tak, zdecydowanie było warto. Czekam z wielką niecierpliwością i nadzieją na kolejny tom. Co ma z tym wspólnego nadzieja? W Drugim Legionie Richard Schwartz pokazał, z jak wielkim rozmachem potrafi tworzyć. Przy ogromie świata i mnogości wątków można łatwo przesadzić. Jak na razie nigdzie ta przesada nie jest widoczna i chwała autorowi za to. Mam nadzieję, że to się utrzyma.
W gospodzie pod Głowomłotem zjawia się wędrowiec, który twierdzi, że pochodzi królestwa Askiru — dawno zapomnianego królestwa. Opowiada on zebranym w gospodzie o rozbiciu swojego królestwa i magicznych wrotach, które mogłyby przenieść ich do jego krainy. Po odnalezieniu wrót i przejście przez nie okazuje się, że bohaterowie trafią, nie w to miejsce gdzie powinni.
"Dobry przywódca sprowadza swych ludzi z powrotem do domu, żywych. Nigdy nie byłem dobrym przywódcą."
AKCJA I FABUŁA
W porównaniu do pierwszego tomu akcja i fabuła Drugiego Legionu jest o stokroć ciekawsza i lepsza. Akcja toczy się umiarkowanym tempem i ma ciekawe zwroty. Fabularnie jest też dobrze. Autor nie przeciąga bezsensownie wątków i cały czas je rozwija.
STYL I JĘZYK
Pod tym względem książka moim zdaniem wypadła nieco gorzej niż akcja i fabuła. Opisy co prawda są długie, potrafią wciągnąć, jednak brakuje im więcej szczegółów. Bardziej treściwe od nich są dialogi. Co prawda są długie, można powiedzieć, że aż momentami za długie, ale za to zawierają więcej szczegółów.
POSTACIE
Jeśli chodzi o postacie, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony niektóre z nich w jakiś sposób ewoluowały, zaczęły się zmieniać, mieć jakiś charakter np. mroczna elfka . A z drugiej strony są postacie, których rozwój duchowy stanął w miejscu i zrobiły się nijakie.
"Kochałem ją, ale niepodzielałem do końca jej zachwytu magią. Z trudem przychodziła mi akceptacja czegoś, czego nie widziałem."
Drugi Legion jest zdecydowanie lepszą częścią niż Pierwszy Róg. Uważam tak dlatego, że autor porzucił kombinowanie i skupił się prowadzeniu fabuły w jednolity sposób.
Ogółem książkę czytało mi się dobrze, z przyjemnością pochłaniałam kartka po kartce.
Książkę zdecydowanie polecam, ponieważ jest ona o niebo lepsza od pierwszego tomu.
Przypisy.
*cytaty z książki Drugi Legion
Szybko się czyta. Łatwy język i wciągająca fabuła nie pozwala oderwać się od lektury. Pomimo niewytłumaczalnej utraty wzroku po uderzeniu w głowę i cudownego ozdrowienia głównego bohatera, autor przedstawia niezwykle złożony, wielokulturowy świat o bogatej historii oraz rozwiniętej technologii i magii. Ta książka ma w sosbie coś nieuchwytnie niepowtarzalnego, co sprawia, że odbiega od innych fantasy i zostaje w pamięci.
Fragment mojej recenzji:
"Jestem strasznie ciekawa, jak dalej rozwinie się cała ta opowieść. Zakończenie „Drugiego Legionu” pozostawia bowiem wiele pytań bez odpowiedzi. Liczę więc na to, iż znajdę je w kolejnym tomie cyklu „Tajemnic Askiru”. Mam też cichą nadzieję, iż będzie on równie dobry jak dotychczasowe dwie części, które okazały się być po prostu świetne – pełne przygód, wartkiej akcji, tajemnic, intryg i niezapomnianych bohaterów. Was tymczasem gorąco zachęcam do sięgnięcia po nie, zwłaszcza jeśli lubicie fantastykę i szukacie naprawdę satysfakcjonującej i dobrze napisanej historii. „Pierwszy Róg” i „Drugi Legion” was nie zawiodą ?"
całość na moim blogu, zapraszam :)
http://magicznyswiatksiazki.pl/drugi-legion-richard-schwartz/
” — Parę dni temu Havald próbował wytłumaczyć mi, o co chodzi z tą tak zwaną przyjaźnią, tak wysoce cenioną przez ludzi. Jeśli dobrze zrozumiałam, jest to dziwna rzecz, kompletnie oderwana od korzyści własnej. Właśnie to ćwiczę.”
Jeśli czytaliście moją recenzję „Pierwszego Rogu”, wiecie, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tą powieścią. Fantastyka w klimacie powieści kryminalno-sensacyjnej to zdecydowanie świetna mieszanka. Czy drugi tom udźwignął brzemię perfekcji? Tym razem bohaterowie porzucili mroźne ostępy i wyruszyli do nieznanej sobie pustynnej krainy, by odnaleźć sprzymierzeńców i reaktywować legendarny Drugi Legion. Na ich drodze stanęli zdrajcy, fałszywi sprzymierzeńcy i nieoczekiwani pomocnicy. A także śmierć, magia i miłość.
„Powinienem był się wyuczyć innego fachu niż sztuka wojenna. Kiedy nie było żadnych bitew do stoczenia, człowiek orientował się, że brakuje mu sensownego zajęcia.”
W drugim tomie cyklu „Tajemnica Askiru” autor zdecydowanie rozbudował tło polityczno-geograficzne. Cieszę się, że nie nastąpiło to w pierwszej części, gdyż zdecydowanie zagmatwałoby akcję. Mam wrażenie, że Richard Schwartz posiadł umiejętność, której powinni zazdrościć mu inni autorzy fantastyki — dawkowanie faktów i opisów oraz umiejętne wplatanie ich do historii pełnej zwrotów akcji. Zawrotne tempo scen walki, brutalne fragmenty tortur i śmierci przeplatają się z humorem i autoironią bohaterów oraz lekko statycznymi motywami, w których zostają nam przybliżone odczucia Havalda-narratora. Nietypowa narracja, z punktu widzenia jednej z postaci, co podkreślałam już w recenzji pierwszego tomu, pozwala na zachowanie tajemniczości i nie odkrywa wszystkich kart. Brak wszechwiedzy sprawia, że dajemy się co rusz zaskoczyć kolejnymi scenami i nie wiemy, czego możemy się spodziewać po pozostałych bohaterach.
„Droga wiodła przez jaskinię tak wielką, że blask mojej latarni nie dosięgał ani ścian, ani sklepienia, przez co odnosiłem wrażenie, jakbyśmy istnieli tylko my, ten krąg światła rzucanego przez latarnię, ten fragmencik szlaku i… nic więcej.”
„Drugi Legion” podsycił mój apetyt na kolejne części i pozostawił w poczuciu książkowego głodu. Chcę wiedzieć, co dalej stanie się z Havaldem i czy wszyscy bohaterowie, z którymi już się zżyłam, przetrwają w dalszych tomach. Trzeba przyznać, że Schwartz nie bawi się w słodkie i przewidywalne bajeczki z happy endem. Wykreowane przez niego postaci bywają brutalne, egoistyczne i niedoskonałe. To czyni powieść bardziej wciągającą i sprawia, że z niecierpliwością przewracałam kolejne strony w oczekiwaniu na to, co się wydarzy.
„Miejsce to jednak nie leżało przy żądnym uczęszczanym szlaku handlowym, nie mówiąc o ludzkiej osadzie; było opuszczone od wieków, stanowiło symbol rozkładu, jaki przychodził mi do głowy, gdy myślałem o Askirze.”
Oczywiście, jak przystało na fantastykę, „Drugi Legion” zawiera również sceny pełne magii — tej dobrej, jak i czarnej, okrutnej. Są elfy, czarodzieje i nekromanci, a także bogowie, którzy mniej lub bardziej jawnie wtrącają się do życia bohaterów. Autor ustami swoich postaci pyta, na ile sami decydujemy o swoim losie, a na ile jest on zdeterminowany przeznaczeniem i boskimi planami. To, co spotyka Havalda i jego ekipę, zdaje się być splotem niesamowitych przypadków, które łączą się w coś wielkiego, o ogromnym znaczeniu dla wielu ludzi, a wręcz dla całego świata.
„Jak daleko sięgał gobelin tej historii? Czy kończył się wraz z upadkiem monarchii, z abdykacją Askannona? A może zostało jeszcze osnowy i nici, żeby dokończyć opowieść? Czy tkacz sortował w tej chwili swoje nici? Czy byłem jedną z nich?”
Z pełnym przekonaniem mogę polecić zarówno „Pierwszy Róg” jak i „Drugi Legion” wielbicielom klasycznej fantastyki, jak i osobom sceptycznie nastawionym do tego gatunku. To swoisty misz-masz, w którym magia łączy się z wątkami kryminalnymi, a jednym z dominujących motywów jest potęga przyjaźni i honoru. Która dla każdego z bohaterów znaczy zupełnie co innego. „Tajemnice Askiru” to cykl, którego kolejnych tomów będę wyczekiwać z utęsknieniem, bo zdecydowanie zżyłam się z jego bohaterami i chcę ponownie uczestniczyć w ich przygodach.
Uwaga! Mogą pojawić się spoilery do poprzedniej części.
Pojawienie się tajemniczego wędrowca Kennarda wprowadza sporo zamieszania w gospodzie Pod Głowomłotem. Dzieli się on z Havaldem i Leandrą swoją wiedzą na temat królestwa Askiru oraz działania magicznych portali. Niedługo potem Havald i jego drużyna wyruszają wypełnić ważną misję, a podczas podróży przeżyją niejedną mrożącą krew w żyłach przygodę. Nie będą mogli narzekać na brak wrażeń, bo już prawie na samym początku wyprawy jedno z nich straci wzrok, a wkrótce potem zostaną rozdzieleni...
Richard Schwartz już w pierwszej części serii „Tajemnica Askiru” pokazał swoje umiejętności i bogatą wyobraźnię. „Drugi Legion” posiada wszystko to, co czytelnicy polubili w „Pierwszym rogu”, ale nie tylko! Co więcej, nie dopatrzyłam się również drobnych niedopracowań, na które zwróciłam uwagę podczas zapoznawania się z początkiem serii. Po przeczytaniu drugiej części serii stwierdzam, że pierwszy tom był dopiero początkiem jego możliwości. Samo to, jak w „Pierwszym rogu” potrafił urozmaicić i wzbogacić akcję rozgrywającą się tak naprawdę w jednym miejscu, powinno dać czytelnikom do myślenia. W drugiej części serii bohaterowie zostają wysłani w podróż, co otwiera nowe horyzonty i pozwala rozwinąć autorowi skrzydła. Rozmaitość przeszkód stawianych na drodze Havalda i reszty, wielowątkowość oraz tempo prowadzenia akcji momentami zapierają dech w piersiach.
Książki z serii „Tajemnica Askiru” posiadają naprawdę wiele zalet, dzięki którym potrafią całkowicie pochłonąć czytelnika. Jak już wspomniałam, autor wykazuje się dużą dbałością o szczegóły, także jeżeli chodzi o język. Stara się on stylizować wypowiedzi bohaterów w taki sposób, że czasami po samej budowie zdania czy używanemu słownictwu jesteśmy w stanie wychwycić, kto wypowiada dane zdanie. Richard Schwartz często podkreśla wielokulturowość i różnorodność postaci występujących w wykreowanym przez niego świecie, co dodaje dodatkowej głębi całości historii. W książce nie zabrakło także miejsca na magię czy niesamowite stworzenia.
Dużym atutem Richarda Schwartza jest kreacja bohaterów. Nie dość, że są różnorodni, to zdecydowanie nie należą do jednoznacznych i płaskich, a wiele wskazuje na to, że autor cały czas nie zdradza nam o nich wszystkiego. W drugim tomie serii poznajemy nowe postacie (spośród których dwie szczególnie trafiły do mojego serca i jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy), ale i już wcześniej znane, które autorowi udało ukazać się także z zupełnie innej perspektywy. Już w „Pierwszym rogu” czytelnik miał okazję poznać specyficzną, oszczędną acz dobitną w wyrażaniu swoich opinii mroczną elfkę Zokorę, a teraz dodatkowo pojawia się niesamowicie charyzmatyczny i skłonny do dramatyzowania Armin di Basra, który zdolny jest chyba zagadać na śmierć swoimi wypowiedziami, będącymi jednym wielkim kwiecistym potokiem słów. Oboje są bohaterami, którzy dodają swoimi wyrazistymi i nieoczywistymi osobowościami kolorytu powieści, ale przede wszystkim są silną bazą dla charakterystycznego poczucia humoru pojawiającego się w serii. Zresztą spróbujcie sobie wyobrazić ich konfrontację - w moim odczuciu już dla samej tej dwójki warto sięgnąć po kontynuację „Pierwszego rogu”!
„Drugi Legion” to powieść, z którą z pewnością nie będziecie się nudzić. Powiem więcej – zabraknie Wam czasu na oddech! Historia jest pełna akcji i różnorodnych wydarzeń, a wszystko to połączone jest w zgrabną, logiczną całość. Świat stworzony przez Richarda Schwartza zaskakuje swoją wielkością i szczegółowością - od razu widać, że autor dokładnie przemyślał swoją wizję, zanim przelał ją na papier. Moim zdaniem jest to zdecydowanie warta uwagi powieść gatunku high fantasy. Przyznam, że z niecierpliwością czekam na kolejny tom „Tajemnicy Askiru”, ponieważ mam przeczucie, że autor ma w zanadrzu jeszcze niejedną niespodziankę.
Kiedy kilka miesięcy temu sięgałam po pierwszą część „Tajemnicy Askiru” Richarda Schwartza czułam niemałą ekscytację, ale również pewną dozę obaw. Ekscytację, ponieważ opis „Pierwszego Rogu” zapowiadał powieść opartą na szalenie lubianych przeze mnie motywach. Obaw, bo zastanawiałam się czy przypadnie mi do gustu styl nieznanego autora, czy spodoba mi się wykreowana przez niego opowieść. Dziś, kiedy jestem już dawno po lekturze „Pierwszego Rogu”, kiedy dosłownie połknęłam „Drugi Legion”, pozostało mi tylko stwierdzić, że Schwartz to zdecydowanie„mój” autor – jego proza perfekcyjnie wpasowuje się w mój gust literacki, wykreowane przez niego historie wciągają mnie do tego stopnia, że zapominam o otaczającej mnie rzeczywistości, a każda próba oderwania mnie od lektury rozbudza czytelniczego demona, który z rozkoszą wyekspediowałby przeszkadzających intruzów na Księżyc…
Akcja „Drugiego Legionu” rozpoczyna się niemal bezpośrednio po wydarzeniach, do których doszło w pierwszej części „Tajemnicy Askiru”. Od pokonania wrogów minęły trzy tygodnie. Choć magiczna, śnieżna burza ucichła, goście Pod Głowomłotem nadal pozostają zmuszeni do przymusowego postoju w zasypanej śniegiem gospodzie, do której nieoczekiwanie trafia Kennard – tajemniczy wędrowiec, który wie zaskakująco wiele o Dawnym Królestwie. Przybysz bardzo szybko znajduje wspólny język z poszukującą sojuszników w walce z barbarzyńskim imperium Thalaka pół-elfką Leandrą. Mężczyzna radzi maestrze, by spróbowała dostać się do legendarnego, miasta Askir, gdzie na Radzie Koronnej będzie mogła przedłożyć władcom siedmiu imperiów swą prośbę o pomoc.
Leandra, Havald i reszt kompani wyruszają w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż poprzez usiane pułapkami podziemne korytarze, mroźne doliny, magiczne portale i spieczone słońcem pustynne krajobrazy egzotycznego Besarajnu. Grupa śmiałków musi zmierzyć się z podążającymi ich śladem wrogami, chciwymi kupcami niewolników oraz chytrymi złodziejaszkami. Bohaterowie nie mają ani chwili oddechu, a czytelnik z zachwytem śledzi kolejne fascynujące wydarzenia, które stają ich się udziałem.
Richard Schwartz stworzył powieść, którą czyta się jednym tchem. „Drugi Legion” ma same plusy - powieść jest naładowana akcją, przygoda goni przygodę, a intrygi wyrastają, jak grzyby po deszczu. Nie brak w utworze przedniego humoru sytuacyjnego i słownego, bohaterowie również zostali świetnie wykreowani (moją ulubienicą jest bezsprzecznie mroczna elfka Zokora - jeśli przeczytacie powieść, na pewno będziecie wiedzieli dlaczego).
Jeśli jesteście fanami high-fantasy koniecznie sięgnijcie po serię „Tajemnica Askiru”. Ja jestem zachwycona dotychczas wydanymi tomami i z niecierpliwością czekam na premierę kolejnej części.
Gdy próg gospody na krańcu świata przekraczają wędrowcy, by schronić się przed zamiecią, nic nie wskazuje na to, że wkrótce będą musieli stawić czoła hordom...
W poszukiwaniu sojuszników w walce z niszczycielskim Thalakiem wojownik Havald, pół-elfka Leandra, mroczna elfka Zokora i pozostali...
Przeczytane:2022-01-01, Ocena: 3, Przeczytałam,
„Dobry przywódca sprowadza swych ludzi z powrotem do domu, żywych. Nigdy nie byłem dobrym przywódcą”
„Drugi Legion” to drugi (kto by się spodziewał) tom Tajemnic Askiru autorstwa Richarda Schwartza.
Tym razem autor z zasypanej śniegiem, mroźnej, zimowej gospody, zabiera nas na przechadzkę po pustyni, diametralnie zmieniając scenerię powieści. Z osób z gospody (ważnej w tomie 1) formuje się ekipa, dość nietypowa, chociaż całkiem zgrana. Nasz główny bohater – Havald – przewodzi drużynie.
Już w początkowej części książki spotkałam się z czymś, co mi nie odpowiadało. W dialogu (swoją drogą niezbyt naturalnym) został zarysowany fragment świata przedstawionego. Główny bohater opowiadał innemu mężczyźnie rzeczy, które ten najprawdopodobniej już wiedział, dodatkowo wypowiedzi te były zdecydowanie zbyt długie. Za to wypowiedzi Armina de Basry i ludzi z Besarajnu były wręcz cudownie skomplikowane, a ich treść zawoalowana w ciekawy sposób.
„Elf, człowiek, krasnolud czy nawet ork, wszyscy jesteśmy do siebie podobni”
Autor ustami Havalda przekazuje nam to, jak niewiele, wbrew pozorom, poszczególne rasy różnią się od siebie. Zwraca on uwagę także na to, że każdy nadaje się/został stworzony do czegoś innego. W tym momencie MUSZĘ przywołać postać Zokory. Jako, że należy do mrocznych elfów jej zachowanie jest bardzo specyficzne, różne od ludzkiego sposobu bycia. Stopniowo jednak kobieta staje się coraz bardziej „ludzka”, uczy się czym jest przyjaźń i poczucie humoru, co jest chyba w tym przypadku najlepszym elementem. Naprawdę, niektóre jej teksty są wspaniałe i niejedna osoba się przy nich zaśmieje, chociaż czasem zahaczają o czarny humor.
Ciekawym zabiegiem było odkrywanie przez fantastyczne postaci innych fantastyczno-mityczno-legendarnych stworzeń. W interesujący sposób rozszerzało to przedstawiony świat.
W powieści znajduje się kilka obrzydliwych opisów, nie dla osób wrażliwych. Szczególną uwagę w tym aspekcie zwraca bardzo ciekawy sposób na zabijanie pająków. Znajduje się także kilka wspomnień o gwałtach, bez wnikliwych opisów, jednak warto o nich wspomnieć, aby ostrzec osoby wrażliwe na taką tematykę.
Trafnie zostaje w pewnym momencie zauważone, że ballady (ale moim zdaniem tyczy się to wielu innych sposobów przekazywania historii) opowiadające o wielkich czynach pomijają często zwyczajne, ludzkie trudności. Przy czym wręcz heroizują i wychwalają bohaterów, często koloryzując.
Niejednokrotnie irytowały mnie myśli Havalda na temat otaczających go kobiet. Jest w swego rodzaju związku z Leandrą, jednak nadmiernie zwraca uwagę na atuty pozostałych kobiet z drużyny, komentując je w swojej głowie. Rozumiem, że zwraca uwagę na pewne rzeczy, jednak, gdy spędzają z sobą praktycznie cały czas jest i widzą się w naprawdę różnych sytuacjach, takie zachowanie dziwi. Równie irytującym było ciągłe podkreślanie słów: „Natalyia o niezaprzeczalnie kobiecej sylwetce” w różnych wariantach. Naprawdę, załapałam za pierwszym razem.
Kolejnym mankamentem powieści był pewien przypadek, który sprawił, że jedna z postaci przeżyła, chociaż była już na skraju śmierci. Havald zupełnym PRZYPADKIEM nosił ze sobą absolutnie wszędzie przez wiele lat butelkę wina, która nie dość, że przez ten czas PRZYPADKIEM się nie zbiła, ani nie zgubiła (a z różnymi trudnościami się spotykał), to nikt PRZYPADKIEM nie wpadł na pomysł, aby ją wypić. Tak więc PRZYPADKIEM jedna z postaci została uleczona. Taki niewielki zbieg okoliczności…
W książce pojawiła się także sytuacja, której bardzo nie lubię. Mianowicie, w niewielkiej drużynie, są aż trzy pary (romantyczne) oraz jedna singielka. Nie lubię, gdy prawie wszyscy ważniejsi bohaterowie są wręcz „na siłę” uszczęśliwiani jakimś związkiem, szczególnie jeśli nie ma to większego wpływu na fabułę.
Jest to powieść ciekawa, wciągająca, lecz posiada pewne niedoskonałości. Stanowi dobrą, niebyt wymagającą rozrywkę. Pierwszy tom podobał mi się o wiele bardziej.