Czasami samo życie prowokuje nas do spojrzenia wstecz i zmierzenia się z przeszłością, z uczuciami, które - choć niechciane - ciągle powracają.
Nina Stanisławska w Domu krytym gontem opowiada o losach ludzi, których połączyła wiadomość z nekrologu.
Śmierć profesora Janusza Brzozowskiego przywołała wspomnienia. Jego starsza córka Olga, Robert zakochany kiedyś w jego młodszej córce nagle uświadomili sobie, że choć przeszłości nie da się zapomnieć, to trzeba się z nią rozliczyć i zaakceptować. Czy można jednak zaakceptować krzywdy wyrządzone przez najbliższą osobę - ojca? A tym bardziej mu wybaczyć?
Niespodziewane pojawienie się Leny, jak dotąd w żaden sposób niezwiązanej z rodziną Brzozowskich, staje się wyzwaniem do poznania nowej rodzinnej historii, w której pojawia się dobro, zadośćuczynienie, przede wszystkim zaś do otwarcia się na miłość i zaufania drugiemu człowiekowi.
Piękna historia, czasami bolesna, smutna, ale pełna nadziei - przeszłości nie możemy zmienić, natomiast przyszłość należy do nas.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2013-10-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 300
"Dom kryty gontem" ma troje bohaterów. Gdy zaczynamy czytać powieść ta trójka się nie zna, ale nagle ich drogi się krzyżują. A sprawcą tego staje się ktoś, kto na kartach książki pojawia się często, ale nie jest dobrze wspominany, ktoś kto swymi testamentowymi zapisami próbuje wynagrodzić swym jedynym spadkobierczyniom, córce i wnuczce, wyrządzone im krzywdy.
Profesor Janusz Brzozowski, bo to o nim mowa wyżej, za życia był tyranem dla swej żony i dwu córek. Żona i Ewa, młodsza z córek, odeszły przedwcześnie a starszą, Olgę, wyrzucił z domu, gdy się okazało, że zamiast studiować medycynę chce studiować na ASP. Olga się usamodzielniła a ojciec nie życzył sobie jej już nigdy widzieć co było dla niej tym bardziej bolesne, że ze względu na całkowite podporządkowanie się matki ojcu miała utrudnione kontakty z nią i Ewą.
Wiadomość o śmierci profesora wywołuje wspomnienia z przeszłości nie tylko u jego córki, Olgi, ale również u Roberta, starego znajomego jej młodszej siostry, który jako nastolatek podkochiwał się w kilka lat starszej od siebie Ewie i mocno przeżył jej tragiczną śmierć w wieku 21 lat. Ta wiadomość dla Olgi i Roberta jest powrotem do przeszłości, w której Olga doświadczyła zła a Robert był jego świadkiem. Wywołuje ona u nich obrazy z przeszłości i silnie negatywne emocje związane z osobą zmarłego.
Jak wskazuje tytuł książki ma ona jeszcze jednego bohatera, tyle że rzeczowego, a jest nim dom kryty gontem. Dom ten znajduje się na Mazurach i z nim wiążą się dobre, pełne ciepła i miłości wspomnienia zarówno Olgi jak i Roberta. I ten dom otrzymuje w spadku zaskoczona tym faktem Lena, jedna z trójki bohaterów książki, która się okazuje być oddaną do adopcji, pod wpływem presji wywartej przez profesora, panieńską córką Ewy.
Lena się zastanawia czy przyjąć spadek od człowieka, który pojawiając się w ten sposób w jej życiu burzy spokój jaki osiągnęła po młodzieńczym buncie spowodowanym odkryciem, że została adoptowana. Olga wolałaby dostać dom na Mazurach w spadku zamiast domu w Warszawie, z którym ma związane same bolesne wspomnienia, a Robert chętnie, ze względu na swoje wspomnienia związane z Ewą, dom by odkupił.
I dla tego właśnie domu krytego gontem również ja zdecydowałam się na czytanie książki Niny Stanisławskiej, tajemniczej pisarki, o której ani słowa nie znalazłam w internecie.
"Dom kryty gontem" to powieść o tym jak trudno jest zapomnieć i wymazać z pamięci przeszłość jeżeli była ona naznaczona brakiem miłości i akceptacji a wreszcie odrzuceniem, czego doznała Olga ze strony swego ojca. To powieść również o tym, jak kierując się własnym wyobrażeniem dobra dla najbliższych i egoizmem nie znoszącym sprzeciwu można zmarnować nie tylko szczęście swoich najbliższych, ale i własne, gdy egocentryzm i fałszywa duma nie pozwala na odnowienie i uzdrowienie wzajemnych relacji. Profesor Brzozowski nie potrafił się przełamać i nawiązać przed śmiercią osobistego kontaktu z córką. Z wnuczką, która o ironio losu poszła w jego ślady zostając lekarzem, nie mógł, gdyż prawo adopcyjne mu nie pozwalało. Zdecydował się więc na próbę pośmiertnego odkupienia swych win używając w tym celu zapisów testamentowych i szczególnej aranżacji swego domu, która miała za zadanie poruszyć Olgę.
Ogólnie rzecz biorąc książkę czyta się dość dobrze, gdyż fabuła jest na tyle intrygująca, że wciąga czytelnika. A to za przyczyną nośnego tematu jakim jest problem zranień i ich wybaczanie. Zabrakło mi w niej jednak głębszego podłoża psychologicznego, które sprawiłoby, że książka wyzwoliła by we mnie silniejsze emocje a przez to na dłużej pozostała w mej pamięci.Powieść jednakże nie angażuje uczuć czytelnika mimo wrażliwości tematyki jaka porusza.
A ponadto jej bohaterowie okazali się być przewidywalni. Już od początku wyczuwa się w jakim kierunku potoczą się ich losy a szczególnie Leny i Roberta, których bardzo szybko nawiązany romans odbiera się jako wątek stworzony jakby na siłę a przez to mało interesujący, pozbawiony podłoża romantycznego. O wiele lepiej prezentuje się w książce związek Olgi i ona sama ze swymi problemami i rozterkami. Olga jest moim zdaniem najciekawszą postacią powieści, taką najbardziej z krwi i kości. Równie ciekawy i godny uwagi jest jeszcze tylko wątek Ewy, matki Leny.
"Dom kryty gontem" to prawdopodobnie debiut literacki Niny Stanisławskiej więc może trudno wymagać, by książka prezentowała jakiś szczególnie wysoki poziom po za dostarczeniem czytelnikowi pewnej dawki rozrywki, ale trzeba przyznać, że to nie najgorzej jak na początek, gdyż Pani Stanisławska ma wyobraźnię, polot i lekkie pióro.
Przeczytane:2013-12-16, Ocena: 3, Przeczytałam,
Nina Stanisławska to postać dość enigmatyczna. Nie ma żadnych dostępnych informacji na jej temat, co pozwala wysnuć przypuszczenia, iż jest to pseudonim artystyczny równie tajemniczej Małgorzaty Fity, do której należą prawa autorskie „Domu krytego gontem”. Rodzina Brzozowskich to struktura, w której każdy jej członek jest postacią nieszczęśliwą, niespełnioną, zagubioną. Janusz, profesor medycyny, człowiek o wielkich ambicjach to ucieleśnienie fanatycznego wręcz patriarchatu. Jako mąż i ojciec rości sobie prawo do decydowania o życiu żony i dzieci. Starsza z córek, Olga, buntuje się, co finalnie kończy się wyrzuceniem jej z domu. Dzięki temu dziewczyna szybko się usamodzielnia, podąża za głosem serca, realizuje swoje marzenia. Jej siostra, Ewa, najbardziej tragiczna z postaci „Domu…”, to istota chorowita, słaba (także psychicznie). Ale i ona przejawia oznaki protestu, manifestując go w nieco niekorzystny dla samej siebie sposób. Gdy zachodzi w ciążę ojciec podejmuje decyzję. Swoją depresję po koszmarnych wydarzeniach związanych z jej dzieckiem próbuje leczyć poprzez malarstwo. Obserwujący ją z domu obok Robert podkochuje się w starszej sąsiadce. Mimo bliskich stosunków z Brzozowskimi, chłopak nie zdaje sobie sprawy z tragedii, jakie mają miejsce w rodzinie Ewy. Po śmierci Janusza w gazecie ukazuje się nekrolog. Czytając go, do każdego z bohaterów powracają koszmary przeszłości. W związku z testamentem profesora w życie Olgi i Roberta wkracza Lena, nikt z nich nie ma świadomości, jak blisko wszyscy są ze sobą powiązani. Ani jak bardzo Lena zmieni ich życie. Nina Stanisławska dopuszcza do głosu wszystkich pierwszoplanowych bohaterów. Dzięki temu czytelnik ma możliwość poznać ich emocje oraz śledzić zdarzenia z perspektywy każdej postaci, przy czym każda kolejna narracja zdradza szczegóły poprzedzające opisywane już zdarzenia z przeszłości. Rewelacyjny pomysł, można odnieść wrażenie, że z jednej strony fabuła ciągle prze do przodu, z drugiej zaś powraca do coraz odleglejszych momentów z przeszłości. Autorka podejmuje kilka bardzo ważnych i trudnych tematów, m.in. kwestię adopcji (uczucia dziecka adoptowanego, strach opiekunów przed konsekwencjami ujawnienia danych biologicznych rodziców, itp.), przeszłości, od której nie można uciec czy problem przemocy w rodzinie. Na przykładzie Olgi pisarka pokazuje, jak oddziałuje trauma przeżyta w dzieciństwa, jak wpływa na postrzeganie świata, stawianie barier, rozwijanie lęków i uprzedzeń osoby już dorosłej. Nie brakuje tu także wątku miłosnego, który jest jednak najmniej potrzebny – trąci banałem, brakiem pomysłu. Wszystkie niemal tematy, które podejmuje pisarka są istotne i wymagają wniknięcia w ich głębię. Nina Stanisławska wzięła na warsztat zbyt dużo i w konsekwencji nie poświęciła więcej miejsca żadnemu z opisywanych zjawisk. Nieco drażni w tej powieści wiele niezrozumiałych kwestii, nie mających swojego uzasadnienia ani fabularnego, ani językowego (m.in. pies Leny, przeklinanie po francusku, obawy Leny przed odwiezieniem jej przez Roberta). Najsłabszą stroną „Domu…” są dialogi. Bohaterowie nie dość, że wypowiadają się w sposób sztuczny, to jeszcze mówią jak istoty niezbyt dojrzałe (a najmłodsza Lena ma około trzydziestki!), przez to każda z tych kreacji, wbrew temu co pisze autorka, wydaje się osobą o kilkanaście lat młodszą. Najmocniejszą zaś stroną powieści jest sam pomysł. Historia z wielkim potencjałem, prosząca się wręcz o stworzenie z niej kilkutomowej sagi opowiadającej o ludziach i ich problemach, a przede wszystkich uczuciach. Bo braku wielkich emocji autorce zarzucić nie można. Doskonale pokazała postać Ewy i tragiczny wymiar jej krótkiego życia. To kreacja, która z pewnością zapadnie w pamięć na dłużej.
„Dom kryty gontem” to powieść, która może rozczarować czytelników wymagających spójności, konsekwencji oraz dobrego, solidnego stylu. Dla tych, którzy cienią sobie tylko opowieść, wymagają ciekawej historii, debiut Niny Stanisławskiej może wydać się lekturą interesującą, bez poczucia zmarnowanego czasu.