W swojej nowej książce Agnieszka Mielczarek przekonuje, że słowo ,,detoks" brzmi może groźnie, ale z jej zestawem przepisów na oczyszczające dania i listą motywujących ćwiczeń to łatwiejsze, niż myślimy. Agnieszka mówi: nie ma się czego bać! I nie sposób jej nie uwierzyć.
,,Smog, konserwowana chemicznie i przetworzona żywność, pośpiech, stres - to wszystko odbiera nam energię, psuje cerę, gasi blask w oczach. Możemy jednak temu zaradzić, stosując kurację oczyszczającą. Zamierzam przekonać was na łamach tej książki, że detoks wbrew pozorom może być przyjemnym doświadczeniem. Zaproponowana przeze mnie metoda opiera się na diecie, ruchu i zwiększonej dawce relaksu. W zamian możecie oczekiwać przypływu życiowej energii, lepszego zdrowia i sylwetki.".
Agnieszka Mielczarek
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2017-03-15
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 223
Książka porusza zagadnienia związane z leczeniem stomatologicznym u pacjentów cierpiących na różne choroby, tj. choroby układu krążenia,...
Agnieszka Mielczarek, coach zdrowia, żona Pascala Brodnickiego, przygotowuje trzecią książkę. Tym razem stawia na walkę z czasem udowadniając, że nie skalpel...
Ocena: 4, Przeczytałam, 80 książek 2017,
Oczyszczanie organizmu to nowy trend w odchudzaniu i dziedzinie dbania o zdrowie. Powstają kolejne poradniki, artykułu, programy, w których dietetycy i inni specjaliści zalecają usunięcie toksyn i wszystkiego co nam zalega w organizmie. Każdy ma na to swój odmienny sposób. Jakiś czas temu czytałam całkiem ciekawą książkę o oczyszczaniu organizmu dla kobiet, w której autorka zalecała niejedzenie śniadań a zamiast tego obficie najadać się wieczorem, co po próbie praktykowania odradzam. Teraz otrzymałam książeczkę "Detoks dla opornych" autorstwa Agnieszki Mielczarek, która bardziej przypadła mi do gustu.
W książce autorka wyjaśnia w jaki sposób zanieczyszczamy nasze organizmy i co to oznacza dla naszego zdrowia. Pisze o tym bardzo zrozumiale i nie rozpisuje się nadmiernie, pisze tyle by wyjaśnić i nie zanudzić. Następnie dowiadujemy się jak usunąć z siebie to, co już niepotrzebnego zdążyliśmy wchłonąć i co robić, by jak najmniej w siebie "wpakować" niepotrzebnych chemikaliów w przyszłości. Bardzo przydatne są listy warzyw, które najbardziej wchłaniają szkodliwe związki i takich, które są najodporniejsze na przyswajanie takich trucizn. Pisze też o innych aspektach zdrowego życia, jak choćby ćwiczeniach. Po przeczytaniu tych kilku podrozdziałów już mniej-więcej orientujemy się z czym mamy do czynienia i jak o siebie dbać.
Plusem i chyba główną treścią poradnika są przepisy. Nie wypróbowałam wszystkich, ale muszę przyznać, że są smaczne i dość proste do przygotowania. Przynajmniej niektóre. Autorka bardzo skupia się na warzywach i owocach oczywiście, ale sięga też po przyprawy. Niektóre ze składników stosowanych w swoich przepisach Agnieszka Mielczarek nie są najłatwiejsze do dostania, a przynajmniej nie używamy ich na co dzień. Na przykład mleka ryżowego, tahini czy syropu klonowego - tego nie kupuje się podczas codziennych zakupów. Na szczęście takich rzeczy nie ma jakoś bardzo dużo, poza tym - jak dobrze poszukam - to z pewnością znajdę coś o właściwościach podobnych, co zastąpi niektóre z "dziwnych" składników.
Nie wiem też o co chodzi z umieszczonym na końcu "dzienniczkiem" i pytaniami w nim zawartymi. To znaczy wiem, autorka wyjaśnia po co go zamieszcza, ale dla mnie to zbytek łaski. Mnie zniechęcają takie rzeczy, analizowanie wszystkiego, marnowanie czasu kiedy mogłabym poćwiczyć. Może ktoś potrzebuje takiej dodatkowej motywacji, ale na mnie nie działa.
Książka zawiera wiele zdjęć potraw i składników, dzięki czemu lepiej się czyta. Natomiast fotografie, na których znajduje się autorka zachęcają do podjęcia prób, bo pani jest szczupła i wygląda na zdrową i zadowoloną z życia. Samej diety jeszcze nie zaczęłam stosować na poważnie, więc o jej skuteczności powiedzieć mogę niewiele, natomiast przeglądając składniki proponowane przez panią Mielczarek mogę stwierdzić, że zaszkodzić nie powinna. Dużo w nich choćby błonnika i witamin. Myślę że warto spróbować, zwłaszcza, że to tylko 21 dni.