Kto wie, że do poznania śpiewu wielorybów przyczynił się amerykański wywiad, który sądził, że rozpracowuje tajne sygnały sowieckich łodzi podwodnych w Antarktyce? Albo to, że płeć pingwinów najłatwiej poznać po tym, czy mają brudne brzuszki, czy plecy? Albo, że lodowce się cielą, a inne krwawią?
Mikołaj Golachowski od ponad dwudziestu lat bada zwierzęta. W polskich i rosyjskich lasach obserwował norki, lisy, jenoty, wilki czy łosie. Ale w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi: od 2002 roku pracuje w rejonach polarnych. Spędził dwie zimy oraz cztery sezony letnie w Antarktyce, badając ekologię słoni morskich i skupiając się na ich niezwykłych obyczajach seksualnych. Od ośmiu lat jest przewodnikiem turystycznym w Antarktyce i Arktyce. Praca na statku, pływanie po dzikich rejonach pontonem i żaglówką dało mu okazję do kolejnych bliskich spotkań, zwłaszcza z niedźwiedziami polarnymi i waleniami.
W tej książce opowiada o swoich bliskich spotkaniach z dzikimi zwierzętami (z pingwinami, fokami i uchatkami, orkami i wielorybami), o pierwszych zdobywcach Arktyki i Antarktyki - o tych, którzy przeżyli i o tych, po których słuch zaginął. O arktycznych plemionach, o ich obyczajach (często zaskakujących), wierzeniach i o tym, jak się skończył ich kontakt z białym człowiekiem.
Mikołaj Golachowski jest biologiem, ekologiem i podróżnikiem, doktorem nauk przyrodniczych oraz tłumaczem. Koncentruje się na polarnych krańcach Ziemi, dwukrotnie zimował na Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego (raz jako kierownik 32. Polskiej Wyprawy Antarktycznej), a jako przewodnik turystyczny regularnie odwiedza Antarktykę Zachodnią i subantarktyczne wyspy. Od paru lat poznaje również Arktykę, sześć razy dotarł nawet na Biegun Północny. Pisze także książki - w 2012 roku wydał Pupy, ogonki i kuperki (z ilustracjami Mroux). Gdy chwilowo przebywa w Polsce, mieszka w Warszawie, gdzie zajmuje się dwoma czarnymi kotami, żółwiem i córką.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2016-03-30
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 500
Znakomita książka, zdecydowanie do kategorii "ulubione". Nie dość, że Autor wzbudza moją ogromną sympatię i w pełni zgadzam się z jego poglądami, to przepięknie opisuje odwiedzane rejony i ich mieszkańców. Poznajemy warunki życia na stacji badawczej, ale także na kolejnych kartach, można powiedzieć, że "wcielamy się" w turystów wycieczek polarnych i podpływamy zodiakami do cielących się lodowców i kłócących się pingwinów - umożliwiają nam to dokładne opisy obrazów, a nawet zapachów (np. pingwinich odchodów). Książka jest napisana z poczuciem humoru, obfituje w anegdoty - poczynając od dwuznacznego tytułu po przygody z pochwiakami i ich "gustami kulinarnymi". Są też smutne refleksje na temat prawa umożliwiającego rdzennym mieszkańcom nadużycia w sferze polowań, a także osobiste spostrzeżenia zmian zachodzących wskutek ocieplania się klimatu. Przy okazji poznawania różnych wysp i zatok, cofamy się też w czasie o kilkaset lat, do pierwszych, o wiele bardziej niebezpiecznych i dramatycznych, wypraw na bieguny oraz dowiadujemy się o niechlubnych zachowaniach ludzi (niestety po części trwających do dziś) - i wobec fauny, w tym bardzo inteligentnych wielorybów i orek, i wobec pierwszych plemion zamieszkujących skrajnie północne i południowe tereny. Po takiej lekturze mam nieodpartą chęć na daleką podróż w Krainę Lodu z Mikołajem Golachowskim w roli kompana i przewodnika. Bardzo polecam.
Pan Mikołaj, iście w mikołajowym stylu obdarowuje czytelnika dawką wiedzy, ciekawymi opisami (świata zwierząt, pracy badaczy na biegunie) i inteligentnym poczuciem humowru. Odkrywa przed nim tajemnice miejsc, zwierząt, ludzi. Zaraża pasją poznawania świata przyrody. Jasnością przekazu, stylem wypowiedzi sprawia, że książkę przypominającą tomiszcze, "połyka się w oka mgnieniu".
Przeczytane:2016-06-23, Ocena: 6, Przeczytałam,