Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2014-05-21
Kategoria: Muzyka, film
ISBN:
Liczba stron: 256
Na świecie jest wiele zespołów muzycznych, które grają najróżniejszą muzykę. Każdy kraj ma swojego własnego wykonawcę lub właśnie zespół, który zyskał sławę. Jednak współcześnie największą popularność zyskują brytyjskie i amerykańskie zespoły. Jednym z nich jest Coldplay, który obecnie ma w Polsce wielu fanów. Dwa lata temu odbył się w Warszawie koncert, na który przyszło bardzo dużo ludzi. Muzycy są uwielbiani przez cały świat. Na ich temat krąży wiele opinii, lecz najczęściej są to te pozytywne. No i oczywiście plotki i ciekawostki znane przez każdego fana. Jednak jak to wszystko naprawdę wygląda? Czy życie w trasie jest takie piękne, jak się wydaje?
Matt McGinn jest roadie ( tłum. anglojęzyczne określenie osoby, która wyrusza razem z członkami zespołu muzycznego w trasy koncertowe, pełniąc wszelakie role związane z obsługą techniczną; tłum. aut. "mężczyzna (lub kobieta) w czarnym T-shircie i niebieskich dżinsach, który robi różne rzeczy dla zespołu. Często chce mu się pić."), który podróżuje razem z Coldplayem. Postanowił napisać książkę o tym, jak naprawdę wygląda życie piosenkarzy, obsługi technicznej i wszystkich innych ludzi, którzy pomagają przy koncertach podczas trasy koncertowej.
Nie mogę nazwać się fanką Coldplay'a, ponieważ ani nie byłam na koncercie, ani nie posiadam wszystkich ich płyt, a już na pewno nie znam wszystkich piosenek (choć w ostatnim czasie poszerzam ich znajomość). Jednak te kilkanaście utworów, które znam, bardzo polubiłam (koniecznie posłuchajcie "Charlie Brown" – jest to ich mniej znana piosenka, a jest genialna) i to one sprawiły, że postanowiłam lepiej poznać ludzi, którzy stworzyli je i sprawili, że od pierwszej chwili pokochałam te kilkanaście piosenek.
Nie wiedziałam, jakiego stylu spodziewać się po tego typu biografii. Bałam się, że zostanę zanudzona na śmierć od pierwszych stron. Nic bardziej mylnego. Matt postarał się, żeby książka była ciekawa i lekka. Nie znajdziecie w niej wyłącznie istotnych faktów, które powinny wam ukazać życie gwiazd rockowych. Oczywiście one też często się pojawiały, ale były przeplatane pomiędzy nieistotnymi anegdotkami. A wiecie jak to jest... Najciekawsze są te nieistotne informacje i to właśnie je najczęściej się zapamiętuje. Te wszystkie "niepotrzebne" opowieści dodały barwy i przede wszystkim humoru książce. Biografia dzięki nim nie była nudną książeczką wyłącznie o ładnym wydaniu. Stała się historią ludzi, którzy coś osiągnęli i przy tym pozostali w miarę normalni (w niedosłownym znaczeniu). Żarty, kłótnie, czy nietypowe historyjki pozwoliły mi spojrzeć na nich, jak na ludzkie istoty. Wszyscy ci sławni ludzie są dla mnie mniej realnymi postaciami niż bohaterowie książkowi. Dzięki "Życiu w trasie" zrozumiałam, że oni też mają swoje własne życie, rodziny, przyjaciół, marzenia (marzeń nigdy za mało).
Zyskałam też ogromną wiedzę na temat ludzi, którzy nie zyskali sławy, a mają też olbrzymi wkład w sukces Coldplay'a. Na scenie widzimy tylko piosenkarzy i gdzieniegdzie małych ludków, na których i tak nie zwracamy uwagi. A oni są i to dzięki nim możemy przeżywać te wspaniałe chwile pod sceną. Teraz będę zwracać większą uwagę na małych śmiertelników kręcących się koło zespoły, bo oni wcale nie są mali. Są naprawdę kimś wyjątkowym.
Jedyną wadą, która często mnie irytowała, było słownictwo specjalistyczne. W teorii były przypisy do nieznanych słów i słowniczek z tyłu, ale to niekoniecznie mi pomagało. Dla znawców podejrzewam, że większość słów to oczywistość, o której powinien wiedzieć każdy, jednak nie dla przeciętnego człowieka, który nie ma najmniejszego pojęcia o tych wszystkich nazwach. Ten słowniczek nie do końca pomagał, ale był genialnym dodatkiem. Tłumaczenia Matta były bardzo zabawne i często samokrytyczne, co z każdą chwilą sprawiało, że czułam jeszcze większą sympatię do niego.
Jeśli znacie i lubicie piosenki Coldplay'a , ta książka jest dla was. Nie musicie być jakimś superfanem, by ją przeczytać. Jak wcześniej pisałam, ja nim nie byłam (teraz chyba już jestem). Możecie nauczyć się z niej wiele przydatnych rzeczy i pogłębić swoją wiedzę na temat muzyki, a przy tym dobrze się bawić.
Od dawna byłam ciekawa jak wygląda życie muzyków w trasie. Za kulisami. Pragnęłam poznać fakty nieznane fanom. Niekiedy wręcz skrzętnie ukrywane przed publiką. I właśnie dzięki tej książce otrzymałam sposobność wniknięcia w świat życia codziennego jednego z członków ekipy technicznej zespołu Coldplay. Nawet nie wiem jak wyrazić słowami swoje obecne dobre samopoczucie. Nie spodziewałam się, że Matt McGinn zdradzi tak wiele, a jednocześnie zachowa w tajemnicy to czego nikt nie powinien poznać...
Publikację można nazwać wnikliwą relacją z tras koncertowych i codziennych obowiązków Roadie (technicznego). To jakby przewodnik jak żyje i pracuje się z globalnymi gwiazdami w świecie rock 'n' rolla. Historia ukazuje ważność jednostki w zespole. Powyższe wspomnienia Matta McGinna przybliżają zakulisowe wydarzenia, które niekiedy obfitują w pikantne smaczki. Dzięki niej otrzymałam możliwość towarzyszenia zespołowi Coldplay w drodze do sławy - od koncertów w nieznanych nikomu klubach do wielkich aren i stadionów na całym świecie. Byłam świadkiem wielogodzinnych przygotowań, irytacji i triumfów. Dowiedziałam się z niej jak ogromnej pracy i artyzmu potrzeba, aby stworzyć udany pokaz. Poznałam trochę brytyjskiego slangu, który automatycznie sprawił, że poczułam się jedną z nich. Ponadto autor ukazał tu jak zbytek odmienia życie ludzi.
Ton książki wydaje się uczciwy. Roadie nie skupia się tu na dramatach, nie pragnie wstrząsać czytelnikiem. Zamiast tego wykorzystuje fakty z życia zespołu jako tło do przedstawienia siebie. Opisy jego typowych dni nie są wcale nudne. Całość nie jest w porządku chronologicznym, co mnie nieco zdziwiło. Można przypuszczać, że autor zastosował ten zabieg, ponieważ jak sam sugeruje pokazy, miejsca, miasta mają tendencję do rozmazywania się w wielomiesięcznej trasie. Wiele z tych opowieści wydaje się powielać, a jednak za każdym razem wydarza się "coś" charakterystycznego. Książka kipi humorem, a dodatkowo jest wzbogacona o wiele anegdot. Autor w zabawny, ale i pełen szacunku sposób relacjonuje wydarzenia. Zdaję sobie sprawę, że pewnie wiele zataił nie chcąc utracić swojej pracy, ale mimo to przekaz jest wciąż niesamowitym spojrzeniem do wnętrza funkcjonowania ogromnej muzycznej trasy koncertowej. Całość została ubarwiona kolorowymi fotografiami. Czyta się ją migiem.
Przeczytane:2015-11-06, Ocena: 5, Przeczytałem,