Co gryzie weterynarza

Ocena: 6 (3 głosów)

Dlaczego koci katar może być śmiertelny?
Kto jest królem anoreksji wśród zwierząt?
Kim są pacjenci z pudełka?
Odbierał poród alpaki, przebiegło po nim stado krów i został napadnięty przez królika. Łukasz Łebek, lekarz weterynarii i autor bloga „Nie zadzieraj z weterynarzem”, w fachowy, ale przystępny sposób przybliża tajniki swojej pracy. Opisuje rozmaite przypadki, z którymi zetknął się w swoim gabinecie – od szczurów, chomików, szynszyli, przez psy, koty, a nawet udomowioną świnię czy gęś. Nie stroniąc od humoru, wyjaśnia, czego lepiej nie mówić weterynarzowi, dlaczego praca w terenie nie jest dla wszystkich i czym nie karmić naszych zwierząt, jeśli naprawdę je kochamy. Przybliża także ekonomiczny aspekt swojego zawodu oraz porusza trudne tematy eutanazji i radzenia sobie z odejściem czworonożnych przyjaciół.
Dzięki tej książce lepiej zrozumiesz swoje zwierzę i jego lekarza!

Informacje dodatkowe o Co gryzie weterynarza:

Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 2021-06-02
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788366570474
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Co gryzie weterynarza

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Co gryzie weterynarza - opinie o książce

Jeżeli jesteście właścicielami jakichś zwierząt, to pewnie często zdarzają wam się rozmowy z innymi zwierzolubami. Dzielicie się wtedy swoimi obserwacjami, zmartwieniami i zabawnymi historyjkami. "Mój pies zrobił coś takiego...", "a mój to jest taki, że..." - mniej więcej tak to wygląda w moim przypadku. Nie sposób się nudzić w towarzystwie futrzaków (i nie tylko), zawsze są z nimi związane jakieś przygody. Wyobraźcie sobie, że w trakcie takiej żywej dyskusji, podchodzi do was sympatyczny weterynarz i mówi coś nieprawdopodobnego w rodzaju "a ja znałem psa, który miał w żołądku piłkę tenisową". W pierwszym momencie opadłaby mi szczęka, ale zaraz potem nakłaniałabym nowego znajomego, żeby opowiadał dalej!

Według mnie "Co gryzie weterynarza" to pozycja obowiązkowa w biblioteczce każdego miłośnika zwierząt, nie żartuję. Książka jest świetna od początku do końca, napisana lekko i z humorem, a jednocześnie przekazuje czytelnikowi wiele istotnych informacji. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że to co robimy, może zaszkodzić naszemu przyjacielowi albo odwrotnie, niepotrzebnie martwimy się błahostkami. Ten tytuł pozwala nam spojrzeć z innej perspektywy na zwierzę, ale również na siebie i na nasze zachowanie w gabinecie weterynaryjnym.

Ogólnie jestem zdania, że książka jest udana, jeśli wywołuje w odbiorcy jakieś emocje. Jak było w tym przypadku? Podczas czytania na przemian głośno się śmiałam albo zamierałam z przerażenia. Odgłosy obrzydzenia i odkładanie książki na stolik z silnym (całym jednominutowym) postanowieniem, że "nie, nie będę tego czytać" też były. Jak widać emocje się pojawiły i to spore. Miałam też ochotę każdemu opowiadać, co tym razem wyczytałam.

To nie tylko historie o psach i kotach, mniejsi przyjaciele oraz zwierzęta gospodarskie też mają swoje 5 minut. Oprócz opowieści dotyczących pacjentów autora jest też trochę o studiowaniu weterynarii i jego życiu w otoczeniu zwierząt po godzinach pracy. Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz i książkę oczywiście polecam, bardzo miło się to czytało!

Link do opinii

Na pytanie: dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po literaturę zahaczającą o weterynarię, mogę odpowiedzieć na kilka sposobów. Po pierwsze sama marzyłam o byciu weterynarzem, po drugie mam bzika na punkcie zwierząt, ponieważ sama jestem właścicielką ponad 14-letniego już pieska. Wszystkie te powody tylko i wyłącznie zachęcały mnie do przeczytania książki pt. "Co gryzie weterynarza". Czułam, że to będzie naprawdę godna uwagi pozycja. Czy faktycznie tak było? Trzeba zobaczyć, a jeszcze lepiej samemu po nią sięgnąć, jeśli klimaty nie są Ci obce.

Łukasz Łebek jest weterynarzem, chociaż według pewnych osób nie powinien nim być. Mężczyzna ma astmę oraz alergie i lekarz praktycznie zabronił mu wykonywania tego zawodu. Myślę jednak, że wielu z nas, jeśli ma upatrzony swój cel i widzi się w konkretnym miejscu za x lat, to będzie dążył do osiągnięcia tego, o czym marzy. Tak zrobił Łukasz i tym sposobem leczy naszych pupili: gryzonie, psy, koty czy króliki. Każdemu poświęca czas i uwagę. I choć woli braci mniejszych to niestety to z właścicielami musi mieć dobry kontakt, a przede wszystkim ogromne pokłady cierpliwości wobec nich - tak właścicieli, a nie pacjentów (choć bywają i tacy, którzy wymagają jej w ilościach hurtowych).
To, co bardzo mi się spodobało to humor, którym posługuje się autor, kiedy tylko może i powaga tam, gdzie jest ona mile widziana. Do omawianych tematów podchodzi z szacunkiem, ale i uczuciami. Wyjaśnił, że usypianie naszych pupili to nie tylko trauma dla ich właścicieli, ale też samych weterynarzy. Dla nich jest to o tyle trudne, że nie mogą rozkleić się przy pacjencie i jego opiekunie, bo najnormalniej w świecie "nie wypada". Czy byłabym urażona, zła lub zdezorientowana, gdyby lekarz mojego psiaka uronił łzę? Nie, wręcz przeciwnie. Podziwiałam, podziwiam i będę podziwiać ich za ogrom wiedzy, podejście do pacjentów i niejednokrotnie w umiejętności "zabawy" w zgaduj-zgadulę, co dolega pupilowi, bo on nie powie, gdzie go boli, ani jaki to ból. Co najwyżej właściciel może opisać jak futrzak (lub pierzasty czy też łuskowy) przyjaciel się zachowuje. Reszta to wiedza i intuicja weterynarzy.
Łukasz w niesamowity sposób opisał, ile pracy trzeba czasami włożyć, by postawić poprawną diagnozę i że nigdy, ale to nigdy nie należy niczego wykluczać.
Ogromnie spodobał mi się rozdział o dokarmianiu i przekarmianiu pupili, do którego chciałam zmusić mojego ojca, ale się nie udało.
No i ten najgorszy i najcięższy rozdział, czyli kiedy jest ten moment, by pozwolić odejść naszym ukochanym przyjaciołom. Kiedy to już tylko nasze ego, a nie ich dobro bierze górę. Tu łez nie powstrzymywałam, bo wiem, że ja z Tobikiem jesteśmy coraz bliżej tego momentu, kiedy i my będziemy musieli wykonać krok w którąś stronę. Dziś jednak cieszymy się każdą wspólną chwilą, a dzięki Łukaszowi i jego książce wiem, na co zwracać uwagę i jak przekazywać potrzebną wiedzę weterynarzowi.

Link do opinii

Nie jestem jakąś wielką fanką zwierząt. Ot, lubię je, nie mam nic przeciwko nim, natomiast nie zaczytuję się w literaturze im poświęconej i nie rozpływam nad każdym okazem spotkanym na swojej drodze. Tak, że do tej książki podchodziłam z dużą dozą rozwagi i stawiałam na to, że może się zdarzyć tak, że po prostu przeczytam ją i przejdzie u mnie bez echa. Ale moje myślenie zweryfikował już sam wstęp! Książka jest napisana NIESAMOWICIE! Wciąga bez reszty i nawet dla takiego laika jak ja była arcyciekawa. Napisana w przystępny sposób, lekko, pożerałam ją jak najlepszy romans (a to już jest w moich ustach ogromny komplement :D ). Po skończeniu czuję niedosyt, bo o przygodach Autora i jego przemyśleniach mogłabym czytać bez końca. Ta książka jest stworzona w taki sposób jakby ktoś kogo bardzo lubię usiadł ze mną i opowiadał mi o swojej pasji, przeplatając to anegdotami z życia codziennego. Uwierzcie, za sprawą tej lektury ja mogę śmiało stwierdzić, że Pan Łukasz to przesympatyczny gość, choć tak naprawdę w życiu go na oczy nie widziałam :D Sama książka świadczy o tym, że Autor ma ogromny talent i to nie tylko w kwestii leczenia naszych pupili lecz także pisarski. Drogie Wydawnictwo Poznańskie, ja chcę więcej!
Abstrahując jednak pod moich odczuć muszę też zwrócić uwagę, że książka ma dużo pouczającej treści. To absolutnie nie jest poradnik typu co zrobić gdy.., nie, nie ! Ale zwraca nam uwagę na ważne problemy i to w jaki sposób otoczyć opieką zwierzaka. Przypomina, że nasi domowi towarzysze mają takie same uczucia jak i my (doskonale o tym wiem za sprawą tego większego jegomościa ze zdjęcia, który niejednokrotnie odchodził ode mnie w pośpiechu- uwierzcie, ma przyspieszenie!, obwieszczając mi swój foch). Porusza temat wielu dolegliwości jak i eutanazji (ten rozdział akurat był dla mnie niesamowicie poruszający). Pokazuje z jak wieloma przypadkami można się spotkać w gabinecie weterynarii i jaką masę, zarówno przyjemnych jak i denerwujących doświadczeń, można zebrać przy interakcji z ludźmi. Zawód weterynarza z pewnością nie jest łatwy, bywa niewdzięczny i męczący. Jednak zarówno o cieniach jak i blaskach tej pracy czytałam z ogromną przyjemnością i bardzo Wam polecam tę lekturę!

Link do opinii
Inne książki autora
Czy krowy jeżdżą do weterynarza?
Łukasz Łebek0
Okładka ksiązki - Czy krowy jeżdżą do weterynarza?

Kim będziesz, gdy dorośniesz? Już wiesz, a może masz kilka różnych pomysłów? Seria edukacyjnych książek o najfajniejszych zawodach wprowadzi cię...

Wszystko o krowach
Łukasz Łebek0
Okładka ksiązki - Wszystko o krowach

Ile żołądków ma krowa? Czy wiesz, że krowa może dożyć nawet 20 lat? Czy wiesz, że majmniejsza krowa mierzy w kłębie zaledwie 84 cm? Czy wiesz...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy