Rok 2068.
Jaś budzi się w zrujnowanym mieście. Nie pamięta, skąd pochodzi ani kim jest. Nie wie nawet,ile ma lat. Jedyne, co ma, to zdjęcie przedstawiające najprawdopodobniej jego rodzinę. Zaczyna więc budować swoje życie na nowo.
Niestety nie wszyscy, których spotyka na swojej drodze, mają dobre zamiary. Wykorzystywany przez opiekuna, poniżany w szkole, musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Kiedy wszystko wali mu się na głowę, poznaje Miyamoto Musashi, mistrza sztuk walki, który bierze go pod swoją opiekę i oferuje nowe życie.
Tymczasem Ziemia staje w obliczu zagrożenia z kosmosu...
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2019-11-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 276
Język oryginału: Polski
Kolejne doświadczenia kształtują nas, naszą osobowość. Życie, niczym rzeźbiarz w kamieniu, tworzy Anię, Henia, Jarka, Magdę, tworzy unikalne dzieło. A gdy proces ten zostanie przerwany? Czy wieku 5, 15, 25 lat można być czystą kartką?
Fabuła
Jaś budzi się w zrujnowanym mieście. Nie pamięta kim jest. Nie pamięta jak się tu znalazł. Jest tylko przerażonym, zagubionym dzieckiem, które stara się znaleźć jakąkolwiek pomoc. Spotyka bezdomnego pijaka Wojciecha, który przygarnia go pod swój dach. Jaś szybko przekonuje się, że świat dzieli się na silnych i słabych. Jak mały, około pięcio-, siedmioletni chłopiec ma w nim przetrwać.
Gatunek
Na pierwszy rzut oka "Chłopiec bez przeszłości" wydaje się powieścią w klimacie postapo. Mamy rok 2068. Ziemia jest zniszczona po wojnie z istotami nazwanymi Alfami. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu, bo nie wiadomo czy i kiedy nastąpi kolejny atak.
Przyznać trzeba, że dla powieściowych wydarzeń postapokaliptyczne tło ma marginalne znaczenie. Jaś mógłby pojawić się w jakikolwiek, dotkniętym konfliktem, miejscu na Ziemi czy też miejskich slumsach. Autor wybrał Warszawę, ale w niedalekiej przyszłości. Przez prawie 50 lat może wydarzyć się wiele, więc taka fantastyczna konwencja dała mu dużą swobodę. Nie był ograniczany zwyczajami, krajobrazem czy przepisami prawa. Mógł tworzyć ten świat, tak aby pasował do przygód Jasia.
Mam wrażenie, że pisząc "Chłopca bez przeszłości" Karol Lipiński chciał wyrazić swoje poglądy. Poglądy na temat siły i władzy, zależności (można podciągnąć tu temat niewolnictwa), oceniania innych, prawa do samoobrony i posiadania broni, znieczulenia na krzywdy innych i rozproszenia odpowiedzialności oraz inne tematy, których poszczególni czytelnicy dopatrzą się w powieści. Kluczową postacią jest mały Jaś, chłopiec w okolicach 5 – 7 lat. Nie pamięta kim jest, nie wie gdzie jest, nie wie jak przetrwać. Jest jak czysta kartka, która zostanie zapisana przez kolejne wspomnienia i doświadczenia. Chłopiec szybko się uczy, analizuje i wyciąga wnioski z tego co mu się przydarzyło. Bardzo lubię takich zagubionych bohaterów. Czy jest to ktoś z amnezją, czy jest to imigrant w kraju o innej kulturze, czy człowiek wychodzący po wielu latach z więzienia. Fascynujące jest to w jaki sposób te osoby patrzą na rzeczy oczywiste dla tuziemców. Jak ich wszystko dziwi, jak komentują to czego doświadczają. Jasia spotyka wiele zła, ale wyciąga z tego wnioski, które są przesiąknięte zarówno dojrzałością, ale też dziecięcą naiwnością.
"Chłopiec bez przeszłości" to pierwszy tom przygód Jasia.
Nie można powiedzieć, że jest to powieść poprowadzona od A do Z. Przypomina ona półprostą, która zaczyna się w momencie, kiedy chłopiec budzi się w zrujnowanej Warszawie i pędzi przez kolejne miesiące jego życia. W zakończeniu zabrakło mi połączenia, a może podsumowania wszystkich wydarzeń, ale skoro planowana jest kolejna część poczekam i ocenię cykl jako całość.
Podsumowanie
Nie umiem powiedzieć jakiej grupie czytelników mogłabym polecić tę książkę, bo nie wiem w jaką stronę Karol Lipiński zamierza poprowadzić tę historię. Tu fantastyki nie było duże. Widzimy świat po apokalipsie, ale doświadczenia Jasia nie są z nią bezpośrednio związane. Mam nadzieję, że w drugiej części autor rozkręci wątki sci-fi. Bardzo chciałabym dowiedzieć się więcej o Alfach i liczę na to, że w sensowny sposób zostanie usprawiedliwiona wyjątkowa dojrzałość i niebywała szybkość nauki Jasia.
Jeżeli nie boicie się niejednoznacznych gatunkowo książek i lubicie zastanawiać się na ludzkim zachowaniem (ze wskazaniem na wymienione wcześniej tematy), albo po prostu chcecie pochylić się nad małym Jasiem, zerknijcie co kryje "Chłopiec bez przeszłości".
Debiutancka powieść Karola Lipińskiego stanowiła dla mnie sporą niewiadomą. Dość trudno z samego opisu domyślić się, o czym właściwie będzie ta książka, bo zapowiedzianych wątków mamy sporo.
Mamy więc naszego głównego bohatera Jasia, małego chłopca, który nie pamięta niczego ze swojej przeszłości. Przemierza więc zrujnowaną Warszawę roku 2068, stopniowo poznając prawdę o niedawnej inwazji przybyszów z kosmosu, z którymi toczy się nieustanna walka. Napotyka na swojej drodze sporo osób mu nieprzychylnych, poznając smak tyranii i prześladowania. A na sam koniec wkracza mistrz wschodnich sztuk walki, który obejmuje nad nim pieczę i przyjmuje jako swojego ucznia. Brzmi ciekawie? Jak najbardziej! Z niecierpliwością zabrałam się za tę pozycję, niestety, mój entuzjazm słabł z każdą kolejną stroną...
Zacznę od minusów tej pozycji. Nie lubię krytykować, zwłaszcza przy okazji debiutu, ale tu problemów kilka się znalazło i muszę o nich wspomnieć. Takim nadrzędnym jest, moim zdaniem, niedopasowanie osobowości, czy dialogów bohaterów do ich wieku, statusu, historii. Miałam wrażenie, że nasz główny bohater to osoba dorosła. Co prawda często był uznawany za nad wyraz dojrzałego, ale jego prawdopodobny wiek, czyli kilka lat moim zdaniem jest zbyt niski jak na to, jak on się zachowuje, ile potrafi i co głosi. Może ma to się wyjaśnić w kolejnych tomach serii, ale na ten moment czułam mocne niedopasowane. Natomiast pozostali bohaterowie to w większości jedna i ta sama osoba, bo "ci dobrzy" byli identyczni, "ci źli" nawet jeszcze bardziej. Nie czułam więc w ogóle odrębności i indywidualizmu, uważam, ze ten aspekt trzeba by mocno dopracować. Ponadto mocno wpłynęło to również na dodatkowy problem, czyli brak ujednoznacznienia w moim odczuciu czytelniczej grupy docelowej. Momentami miałam wrażenie, że czytam książkę dla dzieci, w innych momentach wydarzenia były bardziej dla dorosłych, w jeszcze innych... trudno stwierdzić. Fabularnie nie ma takich fajerwerków, jakie się zapowiadały. Zdarzenia ciągną się niemiłosiernie, a momenty faktycznej akcji, prowadzącej do czegoś istotnego, czasami były skrajnie infantylne, jak wigilia klasowa, a w innych stricte drastyczne, jak próba gwałtu. Dzieciom bym tej książki nie poleciła, a z perspektywy dorosłego, czy nawet starszego nastolatka, zbyt wiele jest prostoty, w której wspomniane "doroślejsze" aspekty wywołują dziwne zgrzyty niedopasowania. Sporo było też nieukończonych wątków, ale może to być (mam nadzieję) kwestia zapowiadanego kolejnego tomu.
Dodatkowo problematyczne były częste powtórzenia w tekście, zarówno słowne, jak i wątkowe, niejednokrotnie czytałam dokładnie o tym samym, tylko w nieco inaczej sformułowanym zdaniu... a czasem nawet nie, na tej samej stronie zdarzały się prawie identyczne frazy. Od strony czytelniczej bardzo mnie to męczyło i, niezależnie jak ważne te wątki by nie były, to wałkowanie ich w kółko prowadziło tylko do zniechęcania.
Na plus próba zwrócenia uwagi na syndrom kata i ofiary, dość mocno zaznaczony i wyraziście opisany, to były jedne z najciekawszych scen w książce. Obserwujemy tworzenie się traumy i późniejsze konsekwencje i próby radzenia sobie z nią, psychologicznie interesujący aspekt. Prawdy życiowe głoszone w powieści też nieraz były mądre i istotne, jednak gdzieś uciekały, kiedy trzeba było je wydzierać spomiędzy tego, co nie zagrało w tym tomie.
Myślę, że autor ma ciekawą fantazję i potencjał, którego jeszcze nie rozwinął. Warto byłoby w kolejnych częściach dopracować wspomniane kwestie problematyczne, wówczas mogłaby z tego wyjść całkiem niezła seria postapo/s-f. Chociażby z chęci doprowadzenia wielu wątków do końca, pewnie przeczytam w którymś momencie następne tomy, z ogromną nadzieją, że będą już lepsze poprzez doświadczenie i lepsze przemyślenie tematu, czego autorowi serdecznie życzę. Oby "Chłopiec bez przeszłości" miał jakąś sensowną przyszłość :)
Kiedy myślę o tej książce bardzo trudno mi te myśli wyrazić słowami. Wciąż wracam do enigmatycznego pojęcia, że była ona po prostu "specyficzna". Główny bohater - mały chłopiec - jest postacią z krwi i kości, a czytelnik bez problemu może wczuć się w jego sytuację. Świetnie napisana postać. Było to moje pierwsze zetknięcie z autorem i jestem głęboko zaciekawiona, z chęcią sięgnę po inne owoce jego twórczości.
Lubię odkrywać nowe perełki, nowych autorów, których trzeba gdzieś tam wesprzeć, kiedy wchodzą na ten wymagający książkowy rynek oraz czasami zwrócić im uwagę na pewne niedociągnięcia, by byli lepsi w tym, co robią. Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania Chłopca bez przeszłości, uznałam, że ta powieść ma ogromny potencjał. Choć jest to właściwie trochę dystopijna wizja świata oraz science-fiction, po które nie sięgam zbyt często - i tak z ogromną ciekawością zaczęłam czytać tę książkę. Mogę więc w tej chwili przedstawić Wam swoje przemyślenia na jej temat.
Jest rok 2068. Jaś budzi się w zrujnowanym mieście i nie ma pojęcia, kim jest, gdzie jest i dlaczego się tam znalazł. Ba! Nie wie nawet, ile ma lat. Jedyną rzeczą, która może być jego wskazówką, jest zdjęcie przedstawiające prawdopodobnie jego rodzinę. Jaś stara się od tego momentu budować na nowo swoje życie i planować przyszłość. Szybko zdaje sobie sprawę jednak z tego, że nie wszyscy ludzie, których spotyka na swojej drodze, są dobrzy i przyjaźni. Wykorzystywany przez opiekuna, poniżany i wyśmiewany w szkole nie wie już, komu może zaufać. Do czasu, gdy spotyka mistrza sztuk walki, który bierze go pod swoją opiekę i uczy, w jaki sposób Jaś mógłby obronić się przed złem.
Zacznę od kilku słów na temat głównego bohatera. Jaś od pierwszej chwili, gdy go poznałam, wzbudził we mnie sympatię i współczucie. Wydawał mi się takim zagubionym, młodym człowiekiem, który chciałby po prostu żyć i radzić sobie na swój sposób. Wszystkie chwile, gdy spotykały go tak straszne rzeczy, jak wykorzystywanie do pracy, zmuszanie do usługiwania czy wyzwiska sprawiały, że miałam ochotę wejść do tej książki i go obronić. Tutaj autor zasługuje na ogromnego plusa, ponieważ tak dobra kreacja tego bohatera przyczyniła się do takich właśnie moich odczuć. Tak naprawdę, jeśli bohater zostaje dobrze przedstawiony – pewne jest, iż czytelnik zdoła w pewien sposób się z nim zżyć. Jednakże mam również pewną uwagę: Jaś jest przedstawiony tutaj jako siedmio/ośmioletni chłopiec, podobnie inne dzieci. Ich zachowanie jednak nie pasowało do tego wieku i wywoływało pewien zgrzyt. Myślę, że gdyby Karol Lipiński podwyższył wiek przedstawianych postaci (zarówno Jasia, jak i jego kolegów i koleżanek), pewne wydarzenia wyszłyby bardziej wiarygodnie.
Co do samej fabuły i akcji nie mam się do czego przyczepić. Opis może wydawać się komuś dość dziwny i nieco zagmatwany, jednak treść całkowicie niweluje takie odczucia. Autor ma świetne pióro, dzięki któremu tę książkę chce się czytać i co więcej - jej lektura to prawdziwa przyjemność. Obawiałam się trochę tego, że wydarzenia następujące po sobie mogą nie zachować logicznego ciągu zdarzeń. Na szczęście tak się nie stało i za to również duży plus dla autora - każde kolejne wydarzenie znajdowało jakiś swój powód, dla którego miało miejsce.
Historia ta jest momentami okrutnie ciężka i mroczna. Poczucie niesprawiedliwości, złość i smutek towarzyszą czytelnikowi przez pierwszą część powieści, aby potem zamienić się w coś na kształt podziwu dla głównego bohatera. Jaś to postać, którą będę wspominać z pewnego rodzaju smutkiem - głównie przez to, co musiał przejść.
Czy żałuję, że przeczytałam tę książkę? Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Chłopiec bez przeszłości to historia faktycznie dość specyficzna, ale niepozwalająca na nudę u czytelnika oraz bardzo dobrze napisana. Szkoda tylko, że opis nie do końca zgadza się z treścią, ponieważ naprawdę liczyłam na tych kosmitów, no ale liczę na to, że Karol Lipiński zaspokoi moją ciekawość w kolejnym tomie
Jaś znalazł się w przyszłości. Nie pamięta skąd pochodzi, swoich bliskich ani innych ważnych szczegółów ze swojego życia.
Mimo iż akcja książki osadzona jest w przyszłości za czym nie przepadam w tym przypadku książka przypadła mi do gustu, bo posiada wiele wartości.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
„Najlepszy dowód na to, że nie jesteś złym człowiekiem, to, że masz wyrzuty sumienia.”
Jaś to mały, sympatyczny chłopiec, któremu została zabrana w raz pamięcią jego przeszłość. Wie, że musi zacząć wszystko od nowa, co wcale nie będzie łatwe. Osierocony, głodny, bez dachu nad głową zostaje całkowicie sam, zdany na łaskę innych. Nie ma szczęścia, trafia na Władysława – człowieka złego i okrutnego, który ma bardzo negatywny wpływ na chłopca. Ukazuje mu świat od złej strony, na każdym kroku poniża, wykorzystuje, traktuje jak niewolnika. Bity, poniewierany i wyszydzany chłopiec nie do końca zdaje sobie sprawę, że to nie tak powinno być. Nie potrafi rozróżnić dobra od zła. Zrozumienie przychodzi z czasem. Spotkany przypadkowo Miyamoto Musashi, mistrz sztuk walki otwiera chłopcu oczy. Ma na niego dobry kojący wpływ, ukazuje mu pozytywne wartości. Życie chłopca zaczyna pozytywnie się zmieniać. Dochodzi do niego przykra prawda. Czy Jaś zrozumie, że zasługuje na coś więcej?
Autor stworzył niesamowitą, poruszającą historią, emocje podczas czytania były ogromne. Losy bezbronnego chłopca chwytają za serce. Niczego nie wybiela, nie tuszuje, wręcz przeciwnie niektóre sceny mrożą krew w żyłach. Jest szczerze, dosadnie, realnie, przerażająco! Ciekawie wykreowani bohaterowie ich złożone osobowości. Zawiłe, pozbawiane uczuć relacje międzyludzkie. Zniszczenia, degradacja, poczucie beznadziei…
Brak pamięci jest przerażający. Losy Jasia bardzo poruszają. Manipulacja, wymuszenie bezwzględnego podporządkowania, znęcanie się nad słabszym, niewinnym. Zło, brak skrupułów, obojętność i bezduszność otoczenia. Pomoc tak, ale za coś, za jakąś korzyść. Przykre to. Próba odnalezienia się w nowej, trudnej rzeczywistości. Przypadek sprawia, że jego życie zmienia się na lepsze. Chłopiec zaczyna z nadzieją i optymizmem patrzeć w przyszłość.
Powieść przepełniona mądrymi życiowymi przemyśleniami. Skłania do refleksji i zadumy. Emocjonalna, intrygująca i mocna. Głęboko mnie poruszyła. Dobro i zło. Okrucieństwo ludzi i ich przewaga nad słabszym, bezbronnym. Opowieść ukazująca świat takim, jaki jest, jego demoralizacja, zepsucie, zniszczenie. Ale nikłe delikatnie światełko w tunelu świeci, nadzieja na lepsze jest zawsze… Czekam na cd. Za Polecam :)
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia budzicie się kompletnie nie wiedząc kim jesteście, skąd pochodzicie, jak macie na imię i ile macie lat. Do tego znajdujecie się w zrujnowanym mieście. Możecie to sobie wyobrazić? Pewnie nie bardzo. Nasz bohater Jaś właśnie w takim stanie odnajduje się na świecie. Musi zacząć wszystko od nowa. Tylko, że od początku ma wpajane złe maniery i zły światopogląd przez napotkanego Wojciecha, który przygarnia go do siebie. Niestety jest przez niego wykorzystywany i poniżany, choć Jaś wcale nie zdaje sobie z tego sprawy, nie od razu… Dopiero kiedy na swojej drodze spotka Księdza i zaczyna uczęszczać do jego szkoły, zaczyna rozumieć wiele spraw. Czy w porę zrozumie, że to jak traktują go inni jest niewłaściwe?
„Najlepszy dowód na to, że nie jesteś złym człowiekiem, to że masz wyrzuty sumienia.”
Jaś – młody chłopczyk pozbawiony swojej przeszłości musi nauczyć się żyć od nowa. Nie jest to proste, kiedy nie ma się dachu nad głową, nie ma co włożyć do buzi i jest się zdanym na łaskę kogoś obcego. Niestety trafia na okrutnego typa, który wpaja mu do głowy, że wszyscy chcą dla niego źle i nikt nic nie daje za darmo. Młody chłopiec żyje więc w takim przeświadczeniu i boi się każdego. Do tego w szkole staje się kozłem ofiarnym, jest wyszydzany i poniżany przez innych. Ale na swojej drodze spotyka też dobrych ludzi takich jak ksiądz czy też Rin, dziewczynka ze starszej klasy. W szkole uczy się dobrze i niezwykle szybko.
Karol Lipiński stworzył niezwykłą historię małego chłopca, którego los chwyta za serce czytelnika. Książka wywołała we mnie ogrom emocji, czułam ogromną złość na wszystkich tych, którzy tylko pragnęli go skrzywdzić. Biedak nie miał się jak bronić, gdyż nie wiedział nic, jego pamięć jakby została wymazana. To musiało być okropne doświadczenie.
Jego rzekomy opiekun Wojciech starał się mu uświadomić, że na świecie nie ma dobrych ludzi, tylko sami źli. To smutne, że na świecie żyją tacy ludzie, którzy sami są źli, nie liczą się z nikim, a w dodatku starają się przedstawić świat tylko z tej złej strony.
„Świat jest zepsutym miejscem, gdzie słabi służą silnym, a silnymi są ci, którzy mają poparcie innych, niezależnie od przyczyny.”
Autor w swojej powieści pokazuje realny obraz tego jak w szkole uczniowie potrafią gnębić jakąś osobę, którą obierają sobie za cel. Niestety w rzeczywistości bywa podobnie. Zawsze w szkole znajdzie się ktoś, kto myśli, że wszystko mu wolno, w tym znęcać nad słabszymi. Przykre jest to, że tych rzeczy nie zauważają Ci, którzy są tuż obok. Bo nie tak powinno wyglądać społeczeństwo. Powinniśmy się wzajemnie szanować i wspierać, a nie poniewierać. Takie sytuacje mogą źle się skończyć dla ofiary takiego traktowania. Na świecie nie ma lepszych i gorszych ludzi, bo wszyscy są sobie równi. A to, że ktoś pochodzi z biedniejszej rodziny, nie ma wielu rzeczy, nie oznacza, że jest gorszy. Często nawet to Ci biedniejsi potrafią okazać więcej skruchy i współczucia niż Ci co są bogaci.
Jaś w swoim życiu nie miał lekko, wręcz przeciwnie. Musiał od nowa nauczyć się dosłownie wszystkiego. Potrzebował również czasu by zrozumieć wiele istotnych spraw, m.in. to, że na świecie są też dobrzy ludzie, którzy chcą mu pomóc nie oczekując niczego w zamian. Z każdym kolejnym dniem nasz mały bohater zaczynał to sobie uświadamiać. Kiedy na swojej drodze spotkał Miyamoto jego życie zaczęło się odmieniać. Zaczął uczyć się sztuk walki pod jego okiem w Japonii. Ciężkie treningi przyniosły efekt, gdyż pewnego dnia mógł się wykazać swoją wiedzą.
„- Jasiu, każdy popełnia błędy większe lub mniejsze, bo nikt nie jest doskonały. To jednocześnie jest czymś wspaniałym, ponieważ dzięki temu każdy może się stale rozwijać i nie ma jakiejś granicy, której nie da się przekroczyć. Wystarczy, że będziesz się starał unikać błędów, a jak już jakiś zrobisz, to wyciągaj z niego naukę i nigdy więcej go nie powtarzaj. Użalanie się nad sobą nic nie zmieni."
Doskonała kreacja bohaterów, świetny styl autora, i wiele ciekawych przemyśleń i refleksji, to wszystko znajdziecie w tej powieści. Myślę, że wielu z nas, może z niej nauczyć się jak powstępować w życiu, co wolno, a czego nie powinno się robić. Ludzie potrafią być okrutni, ale to oni sami zgotowali sobie taki los. My możemy być inni, możemy wyciągać pomocne dłonie do słabszych. Wystarczy tego chcieć.
"Chłopiec bez przeszłości" to niezwykle ciekawa pozycja na rynku wydawniczym którą polecam każdemu z Was. To historia, która pokazuje jak bardzo jest zepsuty świat, ale też dająca nadzieję na lepsze jutro. Interesująca, wciągająca i pouczająca. Koniecznie musicie to przeczytać!
Dawno żadnej książki tak nie męczyłam. Czytałam maksymalnie 50 stron, a później kilkanaście dni przerwy. Zbyt dużo bezpodstawnej przemocy. Dużo przemocy z przemocy. Do tego nierównomierne rozłożenie akcji, brak logicznych i sensownych przejść z miejsca w miejsce.
Świat, który na opisie z okładki wydawał się niezwykle ciekawy, był niespójny. Zbudowany na zasadzie kontrastu, tylko dobro i zło, a w rzeczywistości większość zła. Niewiele wiadomo o apokalipsie, która miała miejsce. Poświęcono temu kilka stron i potem temat się nie pojawiał. O Alfach i Omegach też niewiele wiadomo - jak, skąd i dlaczego?
Bohaterowie - tutaj nie ma wiele do opisywania. Jest Jaś i źli ludzie, którzy się nad nim znęcają. Jakaś dobra rodzina oferuje mu pracę. Potem znajduje go jakiś mistrz sztuk walki.
Ciężko powiedzieć coś o Jasiu, skoro można mówić tylko o tym, co się w książce dzieje - łatwo się uczy, ma 7 lat i nie wie kim jest. Autor nawet nas przybliżył do odkrycia tego. Skupił się za to na znęcaniu nad nim.
Kolejna niespójność jest w bohaterach. Styl wypowiedzi - zbyt dojrzały na siedmioletnie dzieci, zbyt wulgarny, zbyt przepełniony nienawiścią.
Styl pisania dziwny. W niektórych miejscach musiałam czytać zdanie kilka razy, żeby w pełni zrozumieć jego sens.
W nie tak bardzo odległej przyszłości poznajemy w Warszawie poznajemy Jasia, który stracił wszystko: rodzinę, dzieciństwo i wspomnienia. Nie wie skąd przyszedł ani kim jest. Jest jednak jedna rzecz, która może pomóc mu odnaleźć swoją rodzinę – medalion ze zdjęciem. „Chłopiec bez przeszłości” Karola Lipińskiego to postapo i powieść obyczajowa w jednym, a jednocześnie pierwszy tom, więc z Jasiem jeszcze kiedyś się spotkamy.
Polska i Japonia. Oto dwie sceny dla rozgrywanych w książce „Chłopiec bez przeszłości” wydarzeń. Książka niewielkich rozmiarów, ale posiadająca znacznie większy ładunek emocjonalny. Przemoc psychiczna i fizyczna kontra kontrola zachowania i nauka sztuk walki. Dodatkowo widmo zagrożenia z kosmosu. Mam nadzieję, że brzmi interesująco.
Bardzo cenię sobie książki, które potrafią wywrzeć na mnie takie wrażenie, że długo nie jestem w stanie o nich zapomnieć. Książki, które swoją treścią dają do myślenia i pozwalają dojść do pewnych istotnych wniosków. Niestety, ostatnio nie miałam szczęścia do tego typu powieści. Czy „Chłopiec bez przeszłości” Karola Lipińskiego jest wreszcie historią skłaniającą do refleksji?
Przyszłość. Ruiny Warszawy. Pewnego dnia zagubiony chłopiec trafia do domu Wojciecha. Dziecko nie zna swojej tożsamości. Nie wie, skąd pochodzi. Jedyne, co ma to zdjęcie prawdopodobnie członków rodziny. Niestety, Wojciech okazuje się zdegenerowanym człowiekiem pozbawionym wszelkich zahamowań. Nadaje chłopcu imię Jaś i traktuje go jak niewolnika bijąc i poniżając. Na domiar złego dziecko także w szkole nie ma łatwo. Kiedy próg zła zdaje się przekraczać wszelkie granice, Jaś spotyka Miyamoto Musashi, mistrza sztuk walki, dzięki któremu życie chłopca zmienia się diametralnie.
Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka zrobiła na mnie takie wrażenie. Od pierwszych stron byłam przerażona tym, co dzieje się z małym Jasiem. Bałam się czytać kolejną stronę, bo spodziewałam się coraz tragiczniejszych opisów. Momentami chciałam wniknąć w tę historię, aby jakoś pomóc, coś zrobić, a nie siedzieć bezczynnie. Z drugiej strony wiedziałam, że muszę poznać dalsze losy bohatera i dowiedzieć się, czy los w końcu się nad nim zlitował. Tak poprowadzona akcja sprawiła, że w ostateczności nie sposób było się oderwać od lektury.
Poza tym ta powieść to ogromne pole manewru dla przemyśleń. Poznajemy chłopca, który jest niczym czysta karta. Pojawia się znikąd. Nie ma pojęcia, jacy mogą być ludzie. Pech chciał, że trafił na wyjątkowego potwora. Przeraziło mnie to, że chłopiec na początku zdawał się nie mieć świadomości bycia ofiarą manipulacji i chorego podporządkowania. Za to był przekonany, że jest słabszy, a słabszym ludziom tak dzieje się na świecie i nie ma od tego odwrotu. Niestety, wielu ludzi w normalnym życiu jest ofiarą manipulacji czy zastraszania przez innych, tych „silniejszych i lepszych”. Skąd w ogóle taki podział? Dlaczego niektórzy pozwalają na takie traktowanie, a inni nie? Z czego to wynika? Jak takim osobom pomóc i uświadomić, że nie mogą dać się zastraszać? I wreszcie dlaczego ten problem dotyka głównie dobrych ludzi?
Dość niepokojące jest również zjawisko, gdy to ofiara staje się katem. W tej książce pojawia się i taki wątek. To również skłania do przemyśleń. Jak osoba, która sama jest ofiarą przemocy, może znęcać się nad innym człowiekiem? Przecież dobrze wie, jak to jest być na tym gorszym miejscu...
W zasadzie istnieje tylko jedna kwestia, która nie do końca mi pasuje w tej historii. To, że mały chłopiec wytrzymuje w wyjątkowo wycieńczający tryb życia. Nie tylko jako ofiara przemocy, ale także jako uczeń mistrza. Poza tym zbyt powierzchownie został przedstawiony wątek zagrożenia z kosmosu. Być może ma to na celu jedynie wprowadzenie czytelnika w temat, a zostanie to rozbudowane w kolejnym tomie. Jeśli moje podejrzenia się sprawdzą, wówczas nie będę mieć praktycznie zastrzeżeń do tej historii.
„Chłopiec bez przeszłości” to książka, która uświadamia czytelnikowi, że dopóki człowiek sam nie zrozumie swojego położenia, nie jest w stanie zbyt wiele zmienić pomimo rad i wsparcia osób z zewnątrz. To historia, dzięki której osoba będąca na miejscu Jasia może zrozumieć, jak wyjść z tak tragicznej sytuacji. To opowieść o próbach i błędach w kwestii zaufania. To proza życia, w którym często nie jest pięknie i kolorowo. Jedna z najlepszych i najbardziej refleksyjnych książek, jakie przeczytałam. Polecam i czekam na kolejny tom.
Jest to książka, która zabiera nas pół wieku do przodu do zrujnowanej Warszawy. To tam poznajemy Jasia, chłopca, który nie pamięta nic ze swojej przeszłości, a jedyne, co ma przy sobie, to wisiorek ze zdjęciem. Czeka go trudna i wymagająca droga, wiele decyzji, ludzi chętnych do pomocy lub do poniżenia go. Jak poradzi sobie z tym wszystkim?
Ogólnie mam dosyć mieszane uczucia co do tej lektury. Po pierwszych stronach chciałam ją już odłożyć i nigdy więcej do niej nie wrócić. Po przeczytaniu ostatnich nie mogę doczekać się kolejnej części i przygód Jasia z Musashim. Były wątki które mi się podobały (np. związane z senseim) i takie, które chętnie bym wyrzuciła z lektury (np. związane z Wojciechem). Bardzo raziło mnie to, że autor robi z chłopca kozła ofiarnego i za bardzo to wyolbrzymia, przez co bohater nie wzbudza już nawet współczucia, a czytelnik może chcieć jedynie przerzucić się na lepszą lekturą. Jednak zdarzały się też fragmenty, do których chętnie wrócę. Jak ten, gdy Lipiński tłumaczy zachowanie jednego z dręczycieli Jasia czy ten, jak ksiądz o niego zadbał.
Ta lektura ma sporo wad, ale nie brakuje jej też zalet, przez które chciałabym poznać dalsze losy bohaterów. Jest to debiut, który wymaga sporego dopracowania. Mam jednak nadzieję, że Lipiński przyłoży się do kolejnej części tej historii, by od początku była wciągająca i zachęcała, a nie odrzucała.
Przeczytane:2020-12-23, Ocena: 2, Przeczytałem,
Wszystko i nic. Za dużo i nieprzemyślanie. I na tym mogłabym zakończyć recenzję "Chłopca...", bo i niewiele więcej wyciągnęłam z kart książki.
Autor przeniósł nas w przyszłość, do zrujnowanej Warszawy w rok 2068, ale tylko na papierze. Czy nie żyjemy w czasach, gdzie nauka i technologia rozpędziły się jak nigdy dotąd, a to, co dziś jest nowinką, za pół roku zostanie wyparte przez nowsze? Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby za 48 lat słuchawka używana powszechnie w call center czy tablet z translatorem robiły takie wrażenie. A jednak, autor widocznie zaczął powieść 20 lat temu i od tego czasu tworzył ją piórem w zeszycie... No i niczego odkrywczego nie stworzył. Chwilami zaczyna bawić się w Lema i niby przewidywać technologie przyszłości, jednak nie dokłada nic nowego to tego, co już dziś znamy. Próbuje naśladować Żulczyka, wstawiając to tu, to tam ostre przekleństwa, które pasują jak pięść do oka - oj, przeklinać na kartach książki trzeba potrafić, by czytelnik przyjął to bez zażenowania. Najbardziej drażniła mnie jednak próba przeniesienia do powieści historii z filmu "Karate Kid". Panie Karolu, to już ktoś kiedyś wymyślił!
Te próby naśladowania prawdziwych mistrzów mogłyby jeszcze ujść na sucho, gdyby książka była poprawnie napisana, ale błędy składniowe i korekta zrobiona po łebkach aż bolą. Znam wielu Ukraińców, którzy przyjeżdżając do Polski po dwóch miesiącach mają mniejszy problem z odmianą końcówek. Może jakiś powrót do szkoły? Tekst zdecydowanie brzmiał jak wypracowanie napisane przez ucznia podstawówki. I jak nie współczuć nauczycielom?
Najwięcej strachu, bólu i przerażenia podczas lektury wywołały u mnie napisane na końcu słowa "Koniec tomu pierwszego". OK, coś się tam działo, bardzo nierówno, bo raz opowieść o niczym ciągnęła się przez dziesiątki stron, a raz historia gnała na łeb na szyję - mamy koncert, próbę gwałtu, samoobronę, morderstwo, stronę dalej już rozprawę i uniewinnienie...i to już? Teraz koniec książki? Powstanie jeszcze co najmniej jedna taka droga krzyżowa? Ja już jej nie przejdę, podziękuję...