Jacek Piekara odmalowuje mroczną i brutalną wizję Rzeczypospolitej po śmierci Jana III Sobieskiego. Z jej zaściankami, zwadami i karczmami pełnymi rębajłów, gotowych sprzedać szablę temu, kto więcej zapłaci - choćby samemu diabłu.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2019-05-10
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 384
Historia znajomości niezbyt lotnego szlachcica z dwójką tajemniczych acanów, nie stroniących od krwawych bijatyk. Kim jest tajemniczy charakternik i po czyjej stronie walczy? Książka trzyma w napięciu do końca, a finał zaskakuje.
Był bardem i najemnikiem, na którego kolanach umarł krasnoludzki król. W tajemniczych okolicznościach odziedziczył Księgę Czarów, Kryształową Kulę oraz...
Przeczytane:2016-01-27, Przeczytałem,
Recenzja pochodzi z: http://dokitu.blog.pl/2016/01/18/recenzja-ksiazki-charakternik/
Nie mogłem się wprost doczekać, kiedy sięgnę po książkę Jacka Piekary pt.: „Charakternik”. Powód był dość prosty: byłem zauroczony cyklem książek o inkwizytorze Madderinie tego samego autora, a opis książki, który można było przeczytać na stronie wydawnictwa, że jest to: „Mroczna i brutalna wizja Rzeczypospolitej po śmierci Jana III Sobieskiego. Z jej zaściankami, karczmami pełnymi rębajłów gotowych sprzedać szablę temu, kto więcej zapłaci – choćby i diabłu […]” doskonale wpasowywał się w koncept książki jakiej obecnie szukałem.
Nie oceniaj książki po okładce – prawda niby wszystkim znana, ale będąc całkowicie szczerym, muszę się przyznać, że mam tendencję do zwracania uwagi na okładkę książki, kiedy jakąś wybieram. Zresztą jestem pewny, że nie tylko ja i tego świadomość mają także wydawnictwa prześcigające się w projektowaniu czasem bardzo efektownych okładek. (Co tu dużo mówić – ludzie są w większości wzrokowcami.) Okładka książki Piekary zaprojektowana przez pana Piotra Cieślińskiego jak dla mnie genialna i w połączeniu z opisem na odwrocie książki w bardzo skuteczny sposób zachęca do sięgnięcia po lekturę przez fanów – i nie tylko – historii naszego kraju.
Bohaterami książki jest trójka szlachciców, panowie Myszkowski, Szczurowiecki i Żytowiecki, którzy przemierzają XVIII wieczną Rzeczypospolitą w dość szczególnym celu. Początek książki jest dość ciężki i czytelnik od samego początku jest raczony przez autora wtrętami po łacinie, co autor tłumaczy w przypisach, że był to niegdyś wyznacznik do bycia szlachcicem i że w dobrym tonie było wtrącanie zwrotów łacińskich podczas rozmowy. Zabieg ten, mający oddać ducha Sarmaty mnie, jako czytelnika tylko drażnił tym bardziej, że wyjaśnienia słów znajdowały się na końcu książki, a nie na dole danej strony, co w moim odczuciu zdecydowanie zmniejszyło by uciążliwość tłumaczenia łacińskich zdań.
Mocnym punktem książki są natomiast opisy ubrania i broni epokowej. Są one barwne i doskonale oddają przepych w jakim lubowała się ówczesna szlachta polska. Stosunek stanu szlacheckiego, do reszty społeczeństwa jak i do przedstawicieli tego samego stanu jest też oddany w moim odczuciu całkiem dobrze, wraz z wytykaniem naszych narodowych przywar. Główni bohaterowie książki są bohaterami sympatycznymi wraz ze swoimi zaletami i wadami i są na pewno postaciami bardzo wyrazistymi i prowadzonymi przez prawie całą książkę w ten sam sposób, po dłuższym czasie jednak osoba pana Szczurowickiego zaczyna powoli irytować i początkowe moje skojarzenie z Panem Wołodyjowskim (nie wiedzieć czemu) niestety przepada i jest mu przypinana łatka „poklepywacza” pana Myszkowskiego. Trzeba jednak przyznać, że autor ciekawie skonstruował swoich głównych bohaterów.
Jest to recenzja książki jako całości, więc pozwolę sobie też na skomentowanie rysunków, jakie pojawiają się w książce, choć (na szczęście) w bardzo okrojonej liczbie. Rysunki dość humorystyczne i bardziej pasujące do ilustrowania fraszek, bądź innych humorystycznych utworów. Jak dla mnie, dobór rysunków całkowicie nieprzemyślany i niepasujący do książki tego rodzaju. Na drugim biegunie znajdują się przypisy na końcu książki – są bardzo wartościowe i dają całkiem sporą (jak na swoją objętość) dawkę informacji na temat czasów jakie książka opisuje.
Jeśli chodzi o samą fabułę Charakternika, to czytając kolejne jej strony, niestety coraz bardziej mnie rozczarowywała. Na początku były wielkie nadzieje na książkę, która pochłonie mnie bez reszty, w środku czytania beznamiętnie przerzucałem strony, aby w końcu ucieszyć się, że tą lekturę mam za sobą.
Czytając opis książki i oczywiście niesłusznie sugerując się okładką, miałem nadzieję, że dostanę książkę, która idealnie odda klimat czasów, które opisuje i powiedzmy będzie bardziej „osadzona na ziemi”. Oczywiście mamy tutaj opisy strojów, broni i wszystkiego tego, co sprawia, że epoka jest nam przybliżana, jednak same przygody panów szlachciców nie mają już praktycznie nic wspólnego z XVIII Polską, a czym dalej od początku lektury, tym dalej odlatujemy. Dostajemy za to porcję fantastyki, w moim odczuciu trochę niezgrabnie przedstawionej i dziwnie chrześcijańsko sfolkloryzowanej. Właśnie. Jeśli miałbym wymienić największy minus tej książki, to są to niezgrabnie skonstruowane fantastyczne postacie i przygody z nimi się wiążące, gdzie w przypadku kolejnych przygód panów szlachciców miałem wrażenie, że przygody te zostały wykreowane bardzo „na siłę” i bez większego pomysłu na to, żeby trzymały się całości.
Czytałem „Charakternika” bez większej radości. Spodziewałem się czegoś innego, natomiast dostałem zupełnie coś innego, w dodatku dość przeciętnej jakości jeśli chodzi o samą fabułę i chęć brnięcia przez kolejne strony powieści. Jeśli mam ocenić samą książkę, to jest ona średnia, ale nie mogę powiedzieć, że ta książka jest zła, ponieważ ma swoje dobre i ciekawe momenty i na pewno znajdzie swoich zagorzałych fanów. Ja niestety do nich należeć nie będę.
W mojej ocenie daję jej 5/10.