Białystok. Biała siła, czarna pamięć

Ocena: 4.86 (7 głosów)
Inne wydania:

Białystok. Według rankingu ,,Guardiana" żyje się tam lepiej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście, lepiej nawet niż Wiedniu czy Barcelonie. To na Podlasiu mieszkali obok siebie Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi i Tatarzy. To tu narodził się język esperanto i tutaj przyszło na świat pierwsze polskie dziecko z in vitro. Jak doszło do tego, że w medialnym przekazie dominują płonące mieszkania, swastyki na murach, antysemityzm, rasizm i kibolskie porachunki?

Marcin Kącki szuka śladów wymordowanych sąsiadów, przygląda się krwawiącej hostii z Sokółki, czyta tablice pamiątkowe i akta prokuratorskie. Rozmawia ze społecznikami, z przedstawicielami władzy i Kościoła, z mieszkańcami wsi i bloków, z młodymi neofaszystami.

Z tego wielogłosu wyłania się złożona historia ,,miasta bez pamięci". Mocna książka pisana w bezlitosnym świetle reporterskich reflektorów, bez taryfy ulgowej, ale i bez jednoznacznych ocen.

,,Myślałem, że po ,,My z Jedwabnego" Anny Bikont nic więcej o polskim antysemityzmie powiedzieć się nie da. Marcin Kącki udowadnia, że jest inaczej. Białystok z jego wstrząsającego reportażu to miasto ogarnięte zbiorową amnezją, miasto, które wyspecjalizowało się w sztuce zapomnienia o żydowskiej przeszłości, wreszcie miasto, w którym przez lata swastyki kwitły bez przeszkód.

A obraz kirkutu ukrytego w całości pod grubą warstwą ziemi i gruzu, na których powstał radosny park, zmienia się w piekielnie celną metaforę nie tylko stolicy Podlasia, ale wszystkich miejsc napisanych po wojnie na nowo, ,,bez menory i mezuzy".

Wielka, choć skromna książka."

Michał Olszewski

Informacje dodatkowe o Białystok. Biała siła, czarna pamięć:

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2019-09-04
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788380499119
Liczba stron: 288

Tagi: Polska

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Białystok. Biała siła, czarna pamięć

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Białystok. Biała siła, czarna pamięć - opinie o książce

Avatar użytkownika - danonk
danonk
Przeczytane:2016-10-25,
Bardzo dobra książka pokazująca Białystok i okolice w chwili obecnej, ale również opowiada o czasach, które minęły, ale mają ogromny wpływ na to co teraz tam się dzieje. Przez wiele stron jest to opowieść przerażająca, opisująca rasizm, brak tolerancji, ciągle żywą nienawiść. Najgorsze jednak jest to, że sytuacja może równie dobrze dotyczyć innych rejonów naszego kraju. Autor oprócz niepochlebnych opowieści , pokazuje również ludzi i inicjatywy, które chcą zmienić obraz Podlasia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Olena
Olena
Przeczytane:2015-12-26,
Autorowi udało się dostrzec i zręcznie uchwycić tę specyficzną, zahibernowaną, podlaską mentalność, wraz z jej swojactwem, strachem, niepewnością i chronicznym brakiem otwartości wobec "tych z zewnątrz", którzy przyjeżdżają na dłużej niż wakacyjny wypad, a także z umysłową zastałością w obliczu nowych prądów i idei, zwłaszcza tych przychodzących ze zgniłego zachodu, a więc szczególnie niebezpiecznych i problematycznych, gdyż postępowych, liberalnych i godzących w niezmienne, odwiecznym porządkiem ustalone zasady, wywodzące się z otaczanego czcią ducha katolicyzmu. Ponadto z książki wyłania się ciut przerażający, ale jakże prawdziwy portret mistycznej, podlaskiej religijności, podszytej fanatycznym natchnieniem, umiłowaniem wzniosłego Słowa, maniakalnym kultem symbolu, obrazka, pomnika, w niektórych, skrajnych przypadkach przybierającej wręcz łagodną formę syndromu jerozolimskiego. Na Podlasiu, a konkretniej w Białymstoku, mieszkam od ponad roku, więc to, co kiedyś uderzało teraz jest już po trosze oswojone, traktowane w kategoriach lokalnej osobliwości, specyfiki regionu, obchodzone ostrożnie i z wprawą, aczkolwiek wiele rzeczy wciąż zaskakuje, wzmaga czujność i rodzi silne poczucie "bycia spoza". Przyjeżdżając na Podlasie tak na stałe trzeba liczyć się z początkową podejrzliwością, niekiedy nacechowaną wrogością. Trzeba przyzwyczaić się do pewnego rodzaju szorstkości w obejściu, mało uprzejmych uwag nie zawsze na miejscu, gdyż często dotyczących spraw, które nikogo obchodzić nie powinny, do nieustannego zaglądania w okna i przez płot, do niezdrowej ciekawości naszym stylem życia, graniczącej niemal ze wścibstwem, do "dobrych rad" dotyczących sposobu zachowania, ubioru, wyglądu, a wszystko to uświęcone sąsiedzkim zwyczajem, bo przecież wśród swojaków nie ma miejsca na tajemnice i poufne sprawy, no chyba że ma się coś do ukrycia... Forma jest tu bardzo ważna, do tego forma schludna i jednolita, tylko ta powszechnie uznawana za właściwą. Warto mieć świadomość, że religijność jest dla wielu mieszkańców regionu jednym z podstawowych wyznaczników tożsamości, dlatego podszyte jest nią niemal wszystko, także w przestrzeni publicznej, jest ona przez wielu, i młodszych i starszych, mocno podkreślana gestem i słowem, a zdarza się że i napisem na parę metrów, kolejnym pomnikiem papieża czy instytucją jego imienia. W łagodnej formie ogranicza się do obrazków świętych wystających z portfeli, nadużywania znaku krzyża podczas mijania licznych w tym mieście kościołów i innych miejsc sakralnych bądź otaczanych czcią, czy używania specjalnego języka, który idealnie nadaje się do pisania świeckiej ewangelii i przekazywania złotych rad na temat godnego i właściwego życia. Jej to źródłem jest mentalność skostniała wzorem katechetycznym, wyznaczającym jasno i wyraźnie co po czym powinno następować, a co jest "brzydkie" niczym wolne związki czy pozbawiony sakralnego wymiaru ślub cywilny i tym samym należy się tego wstydzić. W świetle powyższego próżno liczyć na tolerancję dla innych, niż ten jedyny słuszny, modeli życia, zwłaszcza, jeśli przywożą go w swoich bagażach nieświadomi wichrzyciele z zewnątrz, bo z własnymi postępowcami to wojuje się nie od dziś, więc ma się już na nich sprawdzone sposoby, poza tym są o tyle lepsi, że są swoi, więc chcąc nie chcąc przynajmniej mają poświadczone aktem urodzenia prawo tu być. Na szczęście wyłamujących się, w tym nie będących stąd, łatwo wywęszyć i napiętnować bądź życzliwie starać się wspomóc w powrocie na właściwy szlak. To, co choć trochę odbiega od normy, jest w najlepszym przypadku przyjmowane ze zdziwieniem, budzi zmieszanie i konsternację, no bo "jak to tak", "ale czy naprawdę", "no kto to widział". Kolejnym etapem będą łagodne interwencje, życzliwe próby naprostowania i przekazania, że "wiesz, nic mi do tego, no ale u nas to jest z tym tak a tak i choć ja osobiście nie mam z tym problemu, warto to sobie jednak przyswoić". Tutaj mówi się szybko i bez ogródek, a jak zbyt wolno dobierasz słowa ludzie się irytują, bo wychodzi z ciebie obcość, a to budzi nieufność i rodzi dyskomfort. Tutaj dziewczyna mieszkająca z chłopakiem nie może być po prostu jego "dziewczyną", bo sprawy zaszły za daleko. Natychmiast określana jest mianem narzeczonej, pomimo braku pierścionka i deklaracji. W ten sposób znajomi i rodzina oswajają sytuację i uspokajają własne myśli na temat jej niedookreślonego statusu. Wszak narzeczeństwo niesie ze sobą rychłą zapowiedź ślubu kościelnego, co zrozumiałe samo przez się, a odpowiednie nazewnictwo szybciej ów pożądany stan wywoła. A co dzieje się w wypadku, gdy młodzi decydują się tylko na cywilny? Otóż w wielu znanych mi przypadkach część oburzonej rodziny się nie stawia, uważając, że to kpina i potwarz, a związek wciąż jest nieusankcjonowany, bo przysięganie przed urzędnikiem to żadne przysięganie. Gdy przyjechałam na Podlasie zadziwił mnie duży odsetek młodziutkich dziewcząt, bez pracy, skończonej szkoły, mieszkania, ustabilizowanej sytuacji finansowej, wciąż jeszcze w trakcie nauki i poszukiwania siebie, za to już z kilkuletnim stażem w poświęconych kropidłem związkach. Dopiero ich opowieści o reakcji rodziny na wieść o związku, spacerach pod rękę, wracaniu po 20 a nie bezpośrednio po zajęciach i tym podobnych kwestiach dały mi pojęcie o tym, dlaczego moje koleżanki uznały te 18, 19 czy 20 lat za dobry wiek na zamążpójście. Zupełnie nie dziwią rozbudowane rozdziały o rasizmie i ksenofobii. Inność na jednorodnych ulicach potrafi zakłuć w oczy. Do formy przywiązuje się wielką wagę więc musi być porządnie - wygląd powinien wpisywać się w regionalny kanon, a jak w nim zmieścić inny kolor skóry, czeczeńską chustę na głowie czy parkową macewę z nieistniejącego już świata? Dużą wartość stanowią też rozdziały będące literackim wspomnieniem o żydowskim Białymstoku, o miejscach, których rzeczywiście już nie ma, nie tylko w wymiarze fizycznym. Doszczętnie zatarła się także pamięć o nich, mimo że znajdują się niemal na każdym kroku, na trasie codziennych wędrówek. Przykryte przez nowe osiedla i parki zostały usunięte z zasięgu wzroku i skazane na zapomnienie. I wszystko wskazuje na to, ze nikt za nimi nie tęskni, choć właściwie każdy zakątek B'stoku ma swoją podskórną historię. Miasto bez przeszłości - bo jego mieszkańcy nie odczuwają jej braku, bo w ogóle się z nią nie utożsamiają, bo o niej nie wiedzą, bo nie dowierzają w długą i bogatą żydowską historię obecnego grodu katolickich kościołów i silnych arcybiskupich wpływów, wszak przyjechali tu w czasach, gdy parowały już jej gruzy, których nie warto było rozgrzebywać, już prędzej zasypać, uklepać i postawić coś własnego, pachnącego nowością, rodem ze świata znanego i oswojonego. Być może zamknięci w skorupie własnych uprzedzeń trochę się tej żydowskości miasta wstydzą, a może jest im zwyczajnie obojętna - bo chcą żyć spokojnie, wśród nowych parków i galerii handlowych, najlepiej wśród swoich, bo niczym ich nie zaskoczą, życiem nieudziwnionym i nieskażonym ideami z zewnątrz, z którymi nie bardzo wiadomo co robić, bo jak przychodzą wprowadzają tylko niepotrzebny chaos i rodzą podziały; żyć po prostu tak "jak należy". Warto sięgnąć po ten trochę przygnębiający, ale bardzo trafny literacki portret miasta o kuriozalnym, zaściankowo-skansenowym uroku, w którym wbrew pozorom naprawdę żyje się przyjemnie, czas w nim upływa z prowincjonalną, pozbawioną pośpiechu łaskawością, dzięki czemu można złapać oddech i przystanąć pośród zieleni, a wokół spotyka się wiele przyjaznych i postępowych dusz, które nie upatrują w obcym zagrożenia i powoli zmieniają oblicze regionu. Trzeba tylko wiedzieć, jak się zachować, czym nie zaprzątać sobie głowy i czego nie brać zbyt głęboko do serca, bo tutaj po prostu "taki klimat".
Link do opinii
Avatar użytkownika - kalcia1998
kalcia1998
Przeczytane:2021-10-14, Ocena: 3, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - Aniuta
Aniuta
Przeczytane:2019-06-21, Ocena: 5, Przeczytałem, 12 książek 2019,
Avatar użytkownika - moniapili
moniapili
Przeczytane:2016-11-29, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - moonioz
moonioz
Przeczytane:2016-09-04, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - violeta86
violeta86
Przeczytane:2015-11-02, Ocena: 5, Przeczytałam,
Inne książki autora
Maestro
Marcin Kącki0
Okładka ksiązki - Maestro

„Maestro” Marcina Kąckiego to pisana przez 10 lat reporterska historia pedofilskiego skandalu w chórze Polskie Słowiki oraz jego dyrygenta...

Chłopcy. Idą po Polskę
Marcin Kącki0
Okładka ksiązki - Chłopcy. Idą po Polskę

Poszedłem do korwinistów i konfederatów. Na początek? Dużo cukru. A potem rozgrywki polityczne, intrygi, kochanki, noce na barze, nazistowskie piosenki...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy