Pamiętam, jak któregoś dnia wybrałem się do Muzeum Brytyjskiego, aby dowiedzieć się czegoś na temat leczenia pewnej drobnej przypadłości. O ile sobie dobrze przypominam, chodziło o katar sienny. Wypożyczywszy książkę, przeczytałem co było do przeczytania, po czym bez większego namysłu przerzuciłem kartki i pogrążyłem się w lekturze kolejnych stron. Wyleciało mi z głowy, czego dotyczył pierwszy opis, zapewne chodziło o jakis straszliwy dopust boży, lecz nim dotarłem do połowy "symptomów ostrzegawczych", spłynęłą na mnie okropna
Pamiętam, jak któregoś dnia wybrałem się do Muzeum Brytyjskiego, aby dowiedzieć się czegoś na temat leczenia pewnej drobnej przypadłości. O ile sobie dobrze przypominam, chodziło o katar sienny. Wypożyczywszy książkę, przeczytałem co było do przeczytania, po czym bez większego namysłu przerzuciłem kartki i pogrążyłem się w lekturze kolejnych stron. Wyleciało mi z głowy, czego dotyczył pierwszy opis, zapewne chodziło o jakis straszliwy dopust boży, lecz nim dotarłem do połowy "symptomów ostrzegawczych", spłynęłą na mnie okropna