Iks-X /2/

Autor: rafalsulikowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

***


   Tymczasem zamiast thrillera w niesamowitym mieszkaniu jakiejś singielki przy Słowackiego 44 słychać było szum wody lejącej się jak wodospad z prysznica, odkładanie słuchawki na wieszak, szmer wycierania ciała ręcznikiem, zgrzyt elektrycznej maszynki do zębów i szelest nakładanej bielizny, a potem reszty garderoby. Zrezygnowałem z ukrywania się w szafie, a tym bardziej siłowania z zamkniętymi na trzy spusty drzwiami wyjściowymi czy wejściowymi wedle wybranej opcji. Siedziałem zrezygnowany i czekałem aż nieznajoma wreszcie połapie się w całej sytuacji. Mijały minuty, a Magda nie wychodziła z łazienki. Pewnie jeszcze goliła nogi, robiła manicure albo coś w tym stylu. 


  Kiedy nareszcie całkowicie ubrana w korporacyjny, obowiązkowy strój stanęła w drzwiach kuchni spojrzała na mnie, ale jej wzrok przenikał gdzieś dalej, za okno. Wtedy wszystko zrozumiałem. Ona mnie w ogóle nie widziała…


                 


***


   Tymczasem Beti pożegnała się i życzyła mi miłej pracy, do której chodziłem na popołudnia. -  Nie wiesz, gdzie podziała się moja komórka? - spytałem przytomnie, bo nigdzie jej nie było. - Może masz w kurtce. - Nie mam jej tam, patrzyłem. Głowę bym dał, że wczoraj była na nocnej szafce - usiłowałem przypomnieć sobie poprzedni, dość nawiedzony dzień. - Zadzwoń do mnie - powiedziałem. Beti wyjęła swojego pancernego Samsunga najnowszej - a jakże - generacji którejś tam, piątej czy czwartej, Bóg jeden wie. Wybrała jedynkę, pod którą był skrót do mojego numeru. Staliśmy nasłuchując znajomego dzwonka z IX Symfonii Bethovena. Nic. Cisza. Po chwili jednak coś zaskrzypiało i z dala słychać było czyjś niewyraźny głos, ale wraz pojawiły się jakieś trzaski i gwizdy, a potem wszystko zgasło…

 

***


   Byłem przerażony. Miałem telefon przy sobie i szybko go przyciszyłem, ale Magda i tak była zajęta przygotowaniami do śniadania, nie mając zielonego ani żadnego innego pojęcia o tym, że w kuchni oprócz niej, znajduje się jeszcze ktoś. Gdy na dźwięk telefonu “Magda” nie zareagowała, wcisnąłem zieloną ikonkę i zobaczyłem, że dzwoniła Beti. Odezwałem się, ale z drugiej strony nie słyszałem nikogo, coś jakby daleki szum morski w tle i żadnego sygnału. Mówiłem, że znowu jestem w obcym, wielkim Rzeszowie, w którym kiedyś byliśmy z Beti, aby ją zoperować na jakąś kobiecą chorobę. Wtedy zrozumiałem. Beti znowu mnie szukała…

 

***


- No i nic z tego - powiedziałem do Beti, gramoląc się z łóżka i ubierając jak zwykle w sprane i dziurawe dżinsy, jakie dawniej nosili punki, a teraz noszą dla niepoznaki miliarderzy. - Znajdzie się - rzuciła Beti i pożegnała się. Wychodziła około wpół do dziewiątej, a ja jeszcze machałem jej z naszego domku, gdy zapuszczała motor naszego Volkswagena Golfa Kombi, którym zjeździliśmy chyba z połowę Polski. Szykowaliśmy się nieraz, aby wychylić głowę za granicę, zobaczyć Wiedeń i Pragę, odwiedzić Szwajcarię czy tajemniczą Słowenię, bardzo spokojny kraj. Jeśli jakichś krajów wcale nie ma w mediach, to znak, że tam nic złego się nie dzieje. No, a media lubią tylko złe wiadomości, bo powodują one podniesienie nastroju widzów, a także typową dla okresu transformacji “Schadenfreude”. 

 

***


   Kilkaset kilometrów dalej moje odmienione ciało co rusz uczyło mnie nowych umiejętności. Okazało się, że gdy chcę się gdzieś znaleźć, wystarczy, że pomyślę o tym miejscu i sobie je wyobrażę. Początkowo było to dziwne wrażenie, lekkie uniesienie w górę, niczym lewitujący mnisi buddyjscy, i bezszelestny lot do drugiego pokoju. Na dobitkę okazało się, że ciało to potrafiło przenikać przez wszelkie przeszkody. Poczułem się wolny. Nawet, jeśli Magda zakluczy drzwi na sto spustów i tak stąd wyjdę. Póki co trenowałem nowe zdolności. Przykładowo widzenie było stereoskopowe i ogarniało otoczenie ze wszystkich stron, jak kamery samochodów, które fotografują ulice w 360 stopni, jakby kamera miała oczy ze wszystkich stron. Żeby więc zobaczyć to, co za mną, nie trzeba było się obracać. Jednocześnie nie powodowało to chaosu. Przeciwnie - widzenie w 360 stopniach było bardzo selektywne, bez trudu sterowałem skupieniem uwagi i koncentracją, a przecież - jako się rzekło - to było wcześniej niemożliwe. Leki nie leczą zaburzeń psychicznych - chronią tylko bardziej wrażliwych pacjentów. Powoli uświadamiałem sobie, że sytuacja z wczoraj nie dość, że się powtórzyła, to jeszcze w bogatszej odsłonie. 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalsulikowski
Użytkownik - rafalsulikowski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-05-29 19:59:04