Oczywiście mnie też w życiu wiele rzeczy wyszło, na przykład włosy z głowy. Wyszłam też parę razy z siebie. To umiejętność każdej matki.
Tyle już przeszłaś, a teraz co?
No właśnie, a teraz się rozwaliłaś. Masz prawo do zjeżdżania tyłkiem z górki i poleżenia sobie na dole. Masz prawo do tego, by czasami się rozwalić.
- Mamusiu, czy mogę dostać AIDS od trawy? - spytał zeszłego lata Layton. — Nie — odrzekła doktor Clair. — Najwyżej tyfusu plamistego Gór Skalistych. Grali w mankalę. Ja siedzialem na kanapie, pracując nad rysunkiem topograficznym. — A trawa może dostać AIDS ode mnie? — spytał Layton. — Nie — odpowiedziała doktor Clair. Puk, puk, puk — robiły kulki, wpadając do drewnianych dołków. - Miałaś kiedyś AIDS? Dr Clair uniosła wzrok. — Layton, o co chodzi z tym AIDS? - Nie wiem - odrzekł Layton. — No ale nie chcę tego złapać. Angela Ashforth mówi, że to ciężka choroba i że ja pewnie to mam. Dr Clair patrzyła na Laytona. Pionki do mankali wciąż tkwiły w jej dłoni. — Jeżeli Angela Ashforth jeszcze raz ci coś takiego powie, to wyjaśnij jej, że sam stres spowodowany przez bycie małą dziewczynką w społeczeństwie, które obarcza małe dziewczynki niewspółmiernie wygórowanymi oczekiwaniami dotyczącymi spełnienia pewnych standardów fizycznych, emocjonalnych i ideologicznych - spośród których wiele jest niewłaściwych, niezdrowych i samoutrwalających się - w żaden sposób nieusprawiedliwia wyładowywania jej nieuzasadnionej nienawiści do samej siebie na takim miłym, grzecznym chłopcu jak ty, a tym bardziej nie jest powodem do twierdzenia, że masz AIDS. — Chyba nie dam rady tego wszystkiego zapamiętać — powiedzial Layton. — To w takim razie powiedz jej, że ma matkę z zapijaczonej białej hołoty z Butte. — Dobrze — odrzekł Layton. Puk, puk, puk — robiły kulki.
[...] najwyższą formą zaufania jest kontrola, a kontrola nadmiernie słodkiej nastolatki jest po prostu koniecznością. I w niepisanym prawie matek jest to zasada niepodlegająca absolutnie żadnej dyskusji.
Nie potrafię mu wybaczyć wielu rzeczy. Ze zamieszkał na drugim końcu kraju, żeby od nas uciec. Ze nie dzwoni dość często. Że nigdy nie wie, co powiedzieć, kiedy dzwoni. A przede wszystkim, że za każdym razem, kiedy mama słyszy jego imię, jej twarz kurczy się z bólu.Niechęć mamy, żeby roztrząsać, co się między nimi wydarzyło, jest równie wielka jak jej awersja do tego, żeby zdradzić szczegóły swojego zadania. Ale wiem jedno: świat nie widział istoty tak doskonałej jak moja matka. W końcu jest półaniołem, nawet jeśli tata nie ma o tym pojęcia. Piękna, bystra i zabawna. Prawdziwa czarodziejka. A on ją rzucił. Rzucił nas wszystkich.
Książka: Miłość matki
Tagi: matka, Syn