629 kości to bardzo spójna, sprawnie napisana i po prostu angażująca powieść kryminalna – co należy docenić tym bardziej, że stanowi ona literacki debiut.
Bieszczady zimą są jeszcze bardziej puste niż kiedykolwiek. A jednak to właśnie tu wybrała się grupa maturzystów wraz z opiekunem. Nagłe załamanie pogody podczas wycieczki zaskakuje wszystkich, młodzież musi schronić się więc w opuszczonej chacie. Tam pchani ciekawością młodzi ludzie zaglądają do zgromadzonych skrzynek, w nich zaś znajdują setki kości oraz zeszyty, za sprawą których poznać mogą historie nieżyjących osób. Do rozwiązania sprawy wyznaczony zostaje podkomisarz Robert Lew. Problem w tym, że kości pochodzą sprzed wielu lat, morderstwa zadbał również o to, by utrudnić śledczym przeprowadzenie badań. Gdy zaś udaje się wskazać podejrzanego, udowodnienie mu winy okazuje się niemal niemożliwe. Czy rzeczywiście mamy do czynienia ze zbrodnią doskonałą? Czy sprawę uda się rozwiązać? Jak to się stało, że przez wiele lat nie zauważono, że w Polsce grasuje seryjny morderca?
Przede wszystkim warto docenić bardzo solidny warsztat autora, który ukrywa się pod pseudonimem M.M. Perr. Sceny otwierające powieść są bardzo mocne, stawka od samego początku jest bardzo wysoka. Na kolejnych stronach napięcie nie opada, nawet, gdy autor ujawnia tożsamość głównego podejrzanego. Wówczas zainteresowanie czytelnika skupia się na motywach działania sprawcy oraz na tym, czy śledczym uda się znaleźć dowody, które pozwolą potwierdzić jego winę.
629 kości to powieść solidnie skonstruowana. Podzielona została na ponad 50 krótkich rozdziałów, w niemal każdym z nich czytelnik znajdzie kolejne elementy, potrzebne do rozwikłania całej sprawy lub pozwalające mu lepiej poznać bohaterów powieści. Narracja przeplatana jest wyimkami z fikcyjnych oczywiście zapisków mordercy, dotyczących jego ofiar.
To właśnie zabójca, jego historia, motywy działania, charakter są w powieści opisane najbardziej obszernie. Czytelnik ma także okazję, by poznać śledczych, wśród nich zaś przede wszystkim podkomisarza Roberta Lwa, doświadczonego policjanta, męża i ojca, który – jak to często bywa w przypadku stróżów prawa – podczas pracy nad kolejnymi sprawami zaniedbuje rodzinę. Czy to dlatego jest „najgorszym ogniwem systemu”? O co zabójca oskarża policję i państwo? Czy chce jedynie odrobiny uwagi ze strony mediów? A może ma do przekazania również coś więcej?
Autor 629 kości postanawia również podjąć w swej powieści ważny społecznie temat, pisze bowiem o ludziach, którzy żyją na marginesie systemu, są wykluczeni, niedostrzegani. Nie chodzi tu wyłącznie o bezdomnych, ale o całkiem szeroką grupę społeczną, pomijaną w politycznych dyskusjach czy przekazach medialnych. M.M. Perr w swej powieści oddaje im głos, skłaniając zarazem czytelnika do refleksji.
Nade wszystko jednak 629 kości to bardzo solidny kryminał. Wciągający, angażujący, trzymający w napięciu do ostatniej strony i serwujący w finale scenę, którą sprawi, że wielu czytelników z niecierpliwością wyczekiwać będzie premiery kolejnego tomu serii z podkomisarzem Robertem Lwem. Ja już na nią czekam.
W turystycznej miejscowości Wicierz na brzegu morza młoda rodzina znajduje zwłoki. Denatką okazuje się matka warszawskiego radnego. Mężczyzna nie wierzy...
Koniec XIX wieku, Austro-Węgry. Do położonego w górach Szpitala św. Judy przybywa inspektor policji Franciszek Eber - Polak z Galicji, któremu bóle głowy...