Recenzja książki: A mogłem zostać kardynałem!

Recenzuje: mh

Wyznania byłego zakonnika


Nakładem wydawnictwa „Exter” ukazała się książka „A mogłem zostać kardynałem” autorstwa Adama Maniury, dziś katechety w bytomskich liceach ogólnokształcących. Autor opowiada o 5 latach, jakie spędził w Zakonie Braci Kapucynów Mniejszych. Tak naprawdę to wspomnienia, a czyta się jak niezłą powieść.


Maniura nie ukrywa, jakie motywacje kierowały nim, gdy siadał do pisania. Oto w mediach raz po raz pojawiają się doniesienia o skandalach w kościele. Tu przypadek molestowania seksualnego, tam defraudacja pieniędzy z kolekty. Na sensacje zawsze jest popyt. Kiedyś oglądał telewizyjny talk show, w którym byli księża opowiadali jak źle działo się we wspólnotach, które opuścili. Nie wytrzymał, napisał do telewizji, że też chętnie podzieliłby się swoimi wspomnieniami z czasów zakonnych – spędzone tam lata ubogaciły go i bardzo wiele zawdzięcza swoim dawnym współbraciom. Po jakimś czasie zadzwoniła do niego pani redaktor z telewizji. Chciała zrobić z nim program, jednak jej zainteresowanie wyraźnie znikło, gdy Maniura oświadczył jej, że w klasztorze nie miał problemów z zachowaniem ślubów czystości. Więc Adam Maniura wziął się do pisania.

 

Na początku uspokójmy żądnych sensacji: Adam Maniura nie jest „dezerterem” ze stanu zakonnego, nie złamał ślubów, nie porzucił kapłaństwa. Po prostu – po pięciu latach spędzonych w nowicjacie i w seminarium duchownym stwierdził, że jednak nie jest pewny, czy posiada powołanie kapłańskie. Odszedł, gdy skończyły się śluby czasowe, które klerycy co roku składają na okres kolejnego roku; odszedł po modlitewnym zastanowieniu, po rozmowach ze swoim spowiednikiem i ojcem duchowym, wreszcie – za ich aprobatą. Odszedł z zakonu jako człowiek głęboko wierzący, pragnący żyć Ewangelią Chrystusa i dawać jej świadectwo. Pytanie dlaczego odszedł ostatecznie kwituje stwierdzeniem: „za mało się modliłem, a zakonnik czy ksiądz, który się nie modli, nie może niczego zaoferować światu, zaś wszystkie swoje tytuły naukowe może wykorzystać jako podpałkę do pieca.” W świetle tego cytaty można chyba zrozumieć, dlaczego nie zainteresował swoją historią dziennikarzy komercyjnej telewizji.

 

„A mogłem zostać kardynałem” opowiada o dłuższym okresie życia autora niż tylko czas spędzony w zakonie. Autor zaczyna od swojej drogi do Boga – przyznając, że jako chłopiec starał się go omijać łukiem raczej szerokim. Potem pisze o tym, jak dochodził do przekonania, że otrzymał powołanie kapłańskie. Następnie opisuje lata spędzone w klasztorze: na początku 40-dniowy postulat, potem roczny postulat, wreszcie seminarium duchowne w Krakowie, obłuczyny, czyli chwila, w której nabywa się prawo noszenia habitu. Maniura uzmysławia, że młodzi zakonnicy to normalni młodzi mężczyźni, grający w piłkę i robiący sobie kawały, mający własne zainteresowania, próbujący nieraz robić coś wbrew klasztorny regułom i nakazom, pomiędzy którymi rodzą się przyjaźnie, ale też i antypatie. Jak w normalnym życiu…

 

Maniurze udaje się przy okazji przekazać Czytelnikowi wiele ciekawych obserwacji, prawd i refleksji. Jak chociażby opowieść o niemal 90-letnim zakonniku ojcu Romualdzie, wciąż ciekawym świata jak człowiek młody, potrafiącym obsługiwać komputer lepiej niż wielu nowicjuszy. Czasami autor czyni też celne refleksje: „Dla mnie święci to ludzie tacy jak my, ale z tą „drobną” różnicą, że poważniej traktowali Ewangelię, dostosowywali swoje życie do treści w niej zawartych. My dziś czynimy odwrotnie – chcemy Ewangelię dostosować do naszych czasów.

 

Książka Adama Maniury to dobra lektura. Wbrew pozorom – ma wiele cech reportażu, choć autor nie ukrywa subiektywizmu relacji. I jeszcze refleksja już na jej marginesie: w ostatnich latach sporą karierę robi różnej maści antyklerykalizm. Są osoby, formułujące zdania typu: „Wierzę w Boga, ale nie w księży”. Inni – starają się przedstawiać duchownych od stron najczarniejszych. Tymczasem prawda ma też inną, jaśniejszą stronę: do seminariów wstępują młodzi ludzie pełni idealizmu, pragnący dla posługi innym poświęcić wszystko, co mają: łącznie z własną wolnością, możliwością założenia rodziny. To decyzja odważna, heroiczna, którą można (należy) podziwiać. Czy niechęć do ludzi, którzy poszli szlakiem kapłańskiego powołania nie wynika czasami z faktu, że sami nie potrafimy zdobyć się na małe wyrzeczenia, a oni udowadniają, że można podjąć wyrzeczenia największe.


MARCIN HAŁAŚ

Kup książkę A mogłem zostać kardynałem!

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce A mogłem zostać kardynałem!
Autor
Książka
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy