Nikt nie wyrusza szukać przygód dlatego, że są łatwe
Bywa fantasy poważne. To znaczy takie, że pełne powagi smoki spotykają bardzo poważne ogry, a magia traktowana jest z szacunkiem przynależnym poważnej i poważanej nauce. Jest fantasy normalne, trochę zabawne i trochę poważne, bez przechyłów w jedną czy drugą stronę. Momentami traktujące opowieść z przymrużeniem jednego lub drugiego oka. Jest również fantasy wesołe, w którym prawie prawie wszystko może stać się powodem do uśmiechu. I jest fantasy takie jak Puchaty smok Platte F.Clarka czy pozostałe tomy trylogii Zły jednorożec. Powieść traktująca typowe hocki-klocki fantasy z solidnym przymrużeniem obu oczu. Jest to po części parodia, po części groteska, po części humoreska. Autor żartuje ze smoków, z magii, z czarodziejów, olbrzymów, kotów. Tak, tak, nawet z tak poważnych kotów. Trudno znaleźć coś, co nie zostaje skąpane pod obfitym prysznicem dobrego humoru. Po prostu fantasy humorystyczne całą roześmianą gębą.
Ogniste kociaki Loki i Moki. Max Spencer i grono zacnych przyjaciół. Olbrzym Maluch, pewien rezolutny szczur, smok Puszek, zombie kaczka. Orki, elfy, gobliny, krasnoludy i reszta tałatajstwa. Do tego teleportacja, zaklęcia, gadający magiczny sztylet, wieloświaty. Ciekawe postaci i ciekawy, choć przecież nie nietypowy świat fantasy. Wszystko to potraktowane niezbyt poważnie. No, może poza takimi elementami opowieści jak przyjaźń, zdrada, miłość, spiski, żądza pieniądza bądź władzy. W tle zabawnych przygód bohaterów Puchatego smoka kryją się bowiem dobrze nam znane tematy egzystencjalne, problemy psychologiczne i socjologiczne, zagwozdki istnienia. Obficie skądinąd skąpane w sossie żartów, ironii, odwracania ognistego kota ogonem.
I tak, z armią krasnoludów za plecami, z magicznym jednorożcem na tropie, z Wieżą przed sobą, drużyna poszukiwaczy przygód kontynuuje swą misję, by zresetować Kodeks nieskończonej poznawalności i pokonać Rezomoora Przerażającego (...)
Max z przyjaciółmi pragną powrócić do domu, do Techrusu. Cóż z tego, kiedy znajdują się nie w tym ...rusie, a niezbędny w magicznych podróżach Kodeks nieskończonej poznawalności nie działa jak należy. W tej sytuacji jedynym wyjściem pozostaje odpowiednie zadanie do wykonania: zaniesienie księgi do Wieży Maga. Tak, tak, do wieży, w której urzęduje Rezomoor Przerażający, spragniony Kodeksu jak żaba dżdżu. Chodzi jednak o to, by zaskoczyć Rezomoora, składając mu niezapowiadaną wizytę. Ponaprawiać to, co zostało popsute. Po drodze zaś przeżyć mnóstwo mrożących krew w żyłach i białko w oczach przygód.
Każda epicka misja wymaga jakiegoś starego i mądrego gościa, który udziela rad i w ogóle. A czasem można od takiego dostać magiczny przedmiot albo coś specjalnego.
Jest w trakcie lektury Puchatego smoka wesoło, przewrotnie, prześmiewczo, zwariowanie. Przygoda goni przygodę, zwrot akcji bawi się w chowanego ze zwrotem akcji. To, co proste, łatwo się komplikuje, trudności przechodzą w łatwości jak politycy zmieniający partie i poglądy. Z kolejnych elementów fantasy zostaje zdarta maska powagi, nie mówiąc już o patynie doniosłości szorowanej drucianą szczotką. Jest rozrywkowo i wcale nie tak głupio, jak mogłoby się wydawać. Do narracji trzeba się przyzwyczaić, ale warto, bo wtedy można pełniej cieszyć się stylem Clarka. Język książki nie jest skomplikowany, ale odpowiednio giętki, by powiedzieć wszystko, co pomyśli lekko szalona wyobraźnia autora. Zabawa konwencją, symbolami popkultury jest całkiem sympatyczna, choć prowadzona bez chwili wytchnienia, traci miejscami powiew świeżości. Najważniejsze jednak, że poziom - również humoru - jest równy, autorowi pomysłów nie brakuje, a całość czyta się lekko i przyjemnie.
Kaczka zombie, roboty, klaustrofobiczne krasnoludy i inteligentna gra zręcznościowa z lat 80. tworzą cudownie surrealistyczną atmosferę tej historii. Clark...
Trzeci i zarazem ostatni tom zabawnej trylogii fantasy. W książce, podobnie jak w poprzednich częściach: “Zły jednorożec” i “Puchaty...