Jeśli nazwiesz Arethę wielką bluesową wokalistką, nie skłamiesz. wielką pieśniarką gospel? Nikt nie zaprzeczy. Wielką piosenkarką jazzową? Najwięksi jazzmani przytakną. Chodzi o to, że jest wszystkimi trzema naraz. A w języku jazzmana nazywa się taką osobę skurczybykiem.
Życie gwiazdy nie jest łatwe. Życie z gwiazdą także. A niewyobrażalnie trudnym wydaje się być członkiem rodziny gwiazd, to zaś piętno dotknęło Franklinów – piekielnie zdolną czwórkę rodzeństwa i popularnego ojca-pastora, gorliwego propagatora równouprawnienia. Jeśli do tego dołożymy małe radości mieszkania w pięknym mieście Detroit i burzliwy okres lat ’50, ’60 i ’70, powstaje mieszanka wybuchowa. Więc eksplodowała – cudem talentu Atrethy.
Najnowsza biografia artystki, autorstwa równolatka piosenkarki, Davida Ritza, bodaj po raz pierwszy odkryła wiele kart z życia Franklin, sam Ritz pokusił się też o pewne wnioski i podsumowania. Dla dopełnienia wizerunku Arethy to pozycja bardzo potrzebna, bo jest prawdopodobnie pierwszą szczegółową relacją, na którą sama diwa, reżyserka nie tylko własnej kariery, ale i autopropagandy, nie miała żadnego wpływu. Ritz może nie porywa stylem, nie wzrusza i nie rzuca na kolana, ale świetnie dokumentuje te szczegóły z życia artystki, do których ma dostęp, pisząc książkę godną miana rzetelnej biografii muzycznej.
Wygląda na to, że niewiele jest bardziej zmanierowanych, ale i bardziej zaangażowanych gwiazd sceny muzycznej, mało jest artystów, którzy dla kariery byli w stanie tyle poświęcić. Aretha Franklin jest ikoną kultury, nic więc dziwnego, że charakteryzuje się kulturą (tudzież jej brakiem) ikony. Smuciła się muzycznie, gdy Ameryka pogrążała się w smutku politycznym, pragnęła kariery równie mocno, jak kariera pragnęła jej, ale pragnęła też domowej miłości i bliskości, której dostała niewiele, a jeśli twierdziła inaczej, to dlatego, że domagała się (i nadal to robi) szerzenia własnego wizerunku takiego, jakim go sobie zmyśliła.
Przyszło jej zaczynać w trudnych czasach, w niełatwym otoczeniu, w niespokojnym kraju. Przyszło jej zostawić swojej babci na wychowanie kilkoro stanowczo zbyt wcześnie urodzonych dzieci. Przyszło jej żyć u boku zaborczych mężczyzn i wybuchowego ojca. Przyszło jej stracić wielu bliskich. Ale są też rzeczy, których nie powinno się jej wybaczać. Jakich? Zainteresowanych odsyłam do lektury.
,,Moja opowieść to muzyczna suita złożona z magicznie połączonych ze sobą utworów". LET LOVE RULE to niezwykle refleksyjne dzieło. Lenny Kravitz...
Szczere wspomnienia mistrza NBA i członka koszykarskiej Galerii Sław Był jednym z najbardziej dominujących graczy, jakich widział świat koszykówki...