Davida Walliamsa polscy czytelnicy mieli okazję poznać przy okazji lektury zabawnej, ale momentami także niezwykle wzruszającej książki o przygodach małego Bena, Babcia Rabuś. Na tych, którzy na zabój pokochali prozę Walliamsa, ale także dla czytelników, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się twórczością autora, czeka znakomita wiadomość. Kolejna odsłona prozy Davida Walliamsa wkracza na rynek wydawniczy z wielkim, do granic możliwości śmierdzącym rozmachem. A tytuł jej skromnie brzmi: Pan Smrodek.
Tytułowy Pan Smrodek to kloszard. Bezdomny śmierdzący włóczęga. Tułacz. Wagabunda, jakich wielu spotykamy – czy raczej trzeba by rzec: OMIJAMY szerokim łukiem – na parkowych czy dworcowych ławkach. Pan Smrodek zaintrygował dwunastoletnią bohaterkę książki Davida Walliamsa na tyle, że dziewczynka, łamiąc wszelkie reguły nakreślone przez matkę oraz przezwyciężając własną nieśmiałość, postanawia porozmawiać z włóczęgą. Dialog, jaki zawiązuje się pomiędzy Chloe a Smrodkiem – osobami pochodzącymi z zupełnie różnych światów (a nawet: wszechświatów) – jest niezwykły. Skutkuje zaś już potem tylko – albo „aż” – tym, co większość ludzi zwykła nazywać przyjaźnią.
Czy zakwaterowanie bezdomnego, niemiłosiernie śmierdzącego smrodlawym smrodem kloszarda oraz jego równie brudnego i śmierdzącego psa w szopie nieopodal eleganckiego domu jest na pewno dobrym pomysłem? Czy i jak Pan Smrodek przysłuży się politycznej karierze Pani Okruch, mamie Chloe? I wreszcie: kim tak naprawdę jest oraz jaką tajemnicę kryje Pan Smrodek? Przecież nawet dwunastoletnia Chloe domyśla się, że mieszkanie pod gołym niebem i kąpiele w sadzawce to raczej wolny wybór niż konieczność…
Wydaje się, że autor czerpie pomysły na swoje powieści z obserwacji zwyczajnego, codziennego życia. Zamożnych, dobrze sytuowanych rodzin niemało znajdzie się w każdej dobrej dzielnicy. Członkowie rodziny na swój sposób wyrażają emocje: często zamiast równo obdarzać dzieci miłością i akceptacją, faworyzują jednego ze swoich podopiecznych. Niedoceniane maluchy czują się gorsze, wpadają w kompleksy, brak im pewności siebie. Być może to właśnie popchnęło Chloe ku rozmowie z bezdomnym. Bo przecież łatwiej opowiedzieć o swoich problemach obcym niż rodzinie, w której brak jest akceptacji.
Bezdomność to niewygodny temat. Społeczeństwo żąda, by politycy raz na zawsze poradzili sobie z tym problemem. Na rozmowach – partyjnych – się jednak kończy, a bezdomni, którzy z pewnością mieliby coś do powiedzenia w tej kwesti, tkwią w swoim letargu. Nie każdy bezdomny to leniwy, uzależniony od alkoholu tułacz. Nie każda też historia śmierdzącego kloszarda chwyci za serce. Jednak, jak udowadnia Walliams, co każdy z nas powinien czuć we własnym sercu: bezdomni to ludzie. I to, co w pierwszej kolejności należy im ofiarować, to właśnie zwyczajną, ludzką godność.
Pan Smrodek to opowieść kierowana do najmłodszych czytelników. Tytułowy bohater, mimo obezwładniającego, niemiłego zapachu, jaki wokół siebie rozsiewa, jest pod względem manier i sposobu wysławiania się prawdziwym dżentelmenem. Jest człowiekiem, któremu nie powiodło się w życiu, który na skutek poważnych okoliczności znalazł się na parkowej ławce, śmierdzący, brudny, a często także głodny. David Walliams w swojej powieści pokazuje, że nigdy, w żadnym wypadku nie wolno nam nikogo oceniać na podstawie pozorów. Autor zestawia ze sobą postać Chloe i Pana Smrodka – delikatnej, nieśmiałej dziewczynki i człowieka, który w życiu widział i przeżył już wszystko. Czy przyjaźń, jaka zaiskrzy między tą dwójką, może być prawdziwa?
Książka Davida Walliamsa opatrzona została znakomitymi ilustracjami autorstwa Quentina Blake’a. Ilustrator w prosty, ale niezwykle wymowny sposób przedstawia najważniejszych bohaterów oraz ich uczucia i emocje. Chociaż kreska wydaje się niepewna, a tysiące odcieni szarości zastępują kolor, to rysunki świetnie oddają atmosferę powieści. Jest miejscami wesoło, jest też smutno. Jest też miejscami - jakże by inaczej - mocno smrodliwie.
Książka Davida Walliamsa dzięki dowcipnym dialogom i żartom sytuacyjnym z pewnością rozbawi czytelników wielokrotnie i do łez. Jednak w powieści jest też sporo miejsca na refleksję, wzruszenie i zastanowienie. Pan Smrodek to książka, która otworzy oczy wielu dzieci na cierpienie, niedostatek, głód. Która doprowadzi do poważnej rozmowy między rodzicem a dzieckiem – o poszanowaniu godności innych ludzi, o konieczności niesienia pomocy, ale przede wszystkim o zauważaniu potrzeb najuboższych. Bez zbędnego oceniania, bez ignorowania ich i bez udawania, że jeśli problemy nas bezpośrednio nie dotyczą – nie istnieją.
Przetłumaczona na 41 języków! Ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy! Józek Burak jest najbogatszym chłopcem na świecie. Może pływać...
Zbiórka na apel! Kadra pedagogiczna zasługuje na naganę! Myślisz, że masz miernych nauczycieli? Nie oceniaj ich tak surowo! Poczekaj, aż wpadniesz na...