Dwa grube tomy. Może i starannie wydane, dobrze się prezentujące, ale niektórych zniechęcające samą objętością. Jednak ci, którzy przebrną przez kilkaset stron reporterskich relacji, z pewnością tego nie pożałują.
Na wytrwałych czytelników czeka tu bowiem wiele niespodzianek. Dość powiedzieć, że w opracowanej przez Mariusza Szczygła Antologii 100/XX podjęta została próba zapisania całego ubiegłego wieku. Taki cel przyświecał zebraniu aż stu reportaży – o różnym charakterze, tematach, długości, odpowiadających rozmaitej wrażliwości i zainteresowaniom autorów. Poszczególne teksty, reprezentujące kolejne lata dwudziestego stulecia, nie tworzą oczywiście zwartej, uporządkowanej narracji ani przejrzystego obrazu, ale raczej wielobarwną mozaikę, którą trudno objąć jednym spojrzeniem. Znacznie lepiej zgłębiać ją fragment po fragmencie, odnajdując to, co bliskie, znane, ale także i to, co zaskakujące, inspirujące, może nawet niewygodne.
Podobnie jak w przypadku wszystkich tego rodzaju publikacji, również w Antologii wybór zamieszczonych tekstów jest subiektywny, a choć dokonywany przez specjalistów, łatwo może zostać poddany krytyce. Każdy miłośnik reportaży ma z pewnością własne typy, które uważa za najbardziej wartościowe czy reprezentatywne i które – według niego – powinny się w Antologii znaleźć. Warto jednak docenić trud i pracę autora, dokładającego starań, by wyjść ponad własne upodobania i prócz tekstów najlepiej przemawiających do jego wrażliwości, zamieścić także te, które inni (m.in. rada programowa Antologii) uznają za reporterskie perełki. Dzięki temu, choć nie każdy z reportaży przypadnie nam do gustu, nie każdy sposób narracji urzeknie czy choćby zaciekawi, z pewnością wśród tekstów wybranych przez Szczygła, znajdziemy coś dla siebie.
Może za najbardziej poruszającą uznamy korczakowską próbę sportretowania (czy raczej – zrozumienia duszy) nędzarzy? Albo opis warszawskiej szkoły dla służących? Nieco refleksyjną relację z podróży Przez Syberię i Mandżurię do Japonii? A może przezabawną opowieść Zygmunta Miłkowskiego o mieszkańcach Stanów Zjednoczonych, o brodogoleniu i wełnistym pokryciu głów Murzynek? Albo też za najciekawszy uznamy reportaż historyczny o słynnym strajku uczniów we Wrześni? Miłośnicy przeszłości nie przepuszczą też okazji do poznania szczegółowej relacji z wydarzeń towarzyszących śmierci prezydenta Narutowicza, spisanych przez ich naocznego świadka – Kazimierę Iłłakowiczównę. Pasjonaci zmian gospodarczych z uwagą „wysłuchają” relacji Melchiora Wańkowicza o COP-ie, który zmieniał oblicze Polski. A ci, których przyciąga to, co głośne i kontrowersyjne, z pewnością zainteresują się relacją z procesu młodzieńca, który zabił swą narzeczoną – aktorkę lub proaborcyjnym tekstem Wandy Wasilewskiej Jeden dzień w poradni.
Wszystkie te głosy (a wyżej wspomniane stanowią zaledwie maleńką ich część!), z reporterską mocą opowiadające o przeszłej teraźniejszości, godne są uwagi. Bez wątpienia każdy zasługuje na oddzielną recenzję. Tym bardziej warto zapoznać się z przygotowanymi przez Szczygła wstępami, poprzedzającymi poszczególne teksty. Przybliżają one sylwetki autorów, a przy tym stopniowo wprowadzają czytelników w sztukę reportażu. Świadome i selektywne korzystanie z publikacji ułatwiają także staranne opracowanie i chronologiczne uporządkowanie tekstów. Pomagają też w wielokrotnym powracaniu do tych relacji, które raz przeczytane, na długo pozostaną w pamięci (jak choćby reymontowska opowieść o chłopach z ziemi chełmińskiej, którzy nie dali sobie odebrać ani wiary, ani polskości – pomimo straszliwych tortur i kar).
Warto poznać te obrazy, utrwalone ślady minionego wieku. Warto odbyć podróż do innego czasu, przestrzeni, a nawet świadomości. Bo czy czytanie reportaży nie przypomina przymierzania okularów, przez które dotąd ktoś inny oglądał rzeczywistość?
Oto Polska: * proboszcz z HIV, * pluton ZOMO, który strzelał w "Wujku"; * dwie matki i poczęte przez nie dziecko; * student Rydzyka, który uciekł ze...
Nie ma kogoś. Nie ma czegoś. Nie ma przeszłości. Nie ma pamięci. Nie ma widelców do sera. Nie ma miłości. Nie ma życia. Nie ma fikcji. Nie ma właściwego...