Otwarcie dla Polaków brytyjskiego rynku pracy zapoczątkowało exodus na miarę Wielkiej Emigracji, ruchu migracyjnego po powstaniu listopadowym, gdy zagrożeni represjami Polacy uciekali na mityczny wolny Zachód. Wtedy opuszczali kraj jako ofiary, w XXI wieku ruszyli w świat jako najeźdźcy. Tak przynajmniej widział ich w swoim przemówieniu Nigel Farage, słynący z niechęci do podtrzymujących angielski rynek najgorszych prac Polaków i zapewne także innych przybywających z Europy Wschodniej ludzi.
Zbiór reportaży Ewy Winnickiej opisuje życiowe wybory Polaków na wyspach Brytyjskich i w Irlandii. Tytułowi Angole to nie Anglicy, ale Polacy, którzy postanowili odmienić swoje życie - czasami na lepsze, ale zwykle na gorsze - bowiem zbyt wielu uwierzyło w mit, że na Zachodzie wszystko wolno, a pieniądze leżą na ulicy. Tymczasem konfrontacja wyobrażeń z deszczową brytyjską rzeczywistością bywa bolesna i może nawet zakończyć się wielomiesięcznym więzieniem - jak w przypadku młodego człowieka, który pomylił w nocy pokoje w akademiku i został oskarżony o próbę gwałtu, co w Anglii jest karane podobnie jak usiłowanie morderstwa.
Wyniosłość Brytyjczyków, olbrzymi dystans wobec obcych i niechęć do przełamywania barier między ludźmi są dla Polaków szokujące. Wychowani w kulturze biesiady i szczerej rozmowy przy kawie czy - częściej - przy czymś mocniejszym, nie możemy zrozumieć poddanych królowej, którzy jak ognia unikają poważnych tematów, a ich przysłowiowe gawędy o pogodzie i stanie dróg są ucieczką przed nawiązywaniem relacji oraz poszukiwaniem przyjaźni.
Winnicka wyraża nadzieję, że ten zbiór ludzkich losów - jakże prawdziwy, bowiem oddaje w nim głos swoim rozmówcom - pomoże wielu planującym ucieczkę do Anglii uniknąć błędnych wyborów. Bo, jak mówią jej bohaterowie, Wielka Brytania może być rajem, ale może być także piekłem, gdzie bezdomność, brak zrozumienia czy - wreszcie - widmo więzienia za czyny niedozwolone potrafią zniszczyć niejedno marzenie o lepszym (czyli: łatwiejszym) życiu.
Autorka zręcznie unika kategoryzowania, będącego grzechem głównym takich zestawień. Nie ukazuje, że Polskę opuszczają jedynie najlepsi, tacy, którzy są w stanie poradzić sobie w każdej rzeczywistości, jak również najsłabsi, którym nie wiedzie się nigdzie. Oddaje głos zarówno zręcznemu managerowi, naukowcom, jak i ludziom pozbawionym perspektyw, alkoholikom, samotnemu księdzu czy usiłującej spłacić kredyt byłej nauczycielce. Pokazuje Anglię dla każdego, wabiącą dobrymi tygodniówkami, dzięki którym nikt nie głoduje, ale i niskimi pensjami, które nie pozwolą powrócić do Polski z workiem pieniędzy. Dla wychowanych na opowieściach o tym, ile można było zarobić w Ameryce w latach siedemdziesiątych, gdzie Polacy pracujący przy zrywaniu azbestu po roku wracali z majątkiem, Anglia jest szokiem. Emigranci z Polski zapożyczają się przed odwiedzinami w kraju rodziców, czując presję obowiązkowego sukcesu, tłumaczącego ich decyzję o opuszczeniu bliskich. Ten przymus szczęścia za granicą jest oczywistą pułapką, w którą wpadają wszyscy wyjeżdżający na Zachód bez planu sięgającego dalej niż kupienie biletu na najbliższy samolot do Londynu.
Przejmująca w swej szczerości opowieść jest także doskonałym zapisem badań socjologicznych, opisem świata, który zmienia się tak szybko, że niewielu potrafi się w tej rzeczywistości odnaleźć. Winnicka unika wszelkich komentarzy, dzięki czemu jej zapis jest tym bardziej przejmujący, że wymyka się jasnym kryteriom oceny i kategoryzacji. Jego surowość zastanawia i zaskakuje, bowiem nie pozwala na jednoznaczne wnioski. Może poza jednym: że w świecie bez granic nadal są bariery, bowiem wytyczają je relacje pomiędzy ludźmi. A tych nie sposób ująć w żadnych rozporządzeniach.
To była zwykła, kochająca się rodzina. On ciężko pracował, ona zajmowała się dziećmi. ,,Co się stało, że zabił?" - krzyczały pierwsze strony gazet, a obok...
W poniedziałek 3 grudnia 1854 roku do portu w Galveston w Zatoce Meksykańskiej w stanie Teksas przypłynęły dwa statki pasażerskie. Wiozły czterystu osiemdziesięcioro...