Hemofilia jak rzadko która choroba zmieniła historię Europy, gdyż za pośrednictwem królowej brytyjskiej Wiktorii zagnieździła się na samym szczycie społecznej drabiny końca XIX i początku XX wieku. Największe dynastie Europy, najpotężniejsi ludzie na kontynencie sprzed dwóch wojen światowych dosłownie drżeli na samą myśl o przekleństwie niekończących się krwawień z najbłahszych powodów. Barwne dzieje tej pachnącej pałacowymi balami choroby przybliżyć czytelnikowi postanowił znany popularyzator historii XIX i XX wieku, Jürgen Thorwald, w „Krwi królów”, słusznie opatrzonej podtytułem „Dramatyczne dzieje hemofilii w europejskich rodach książęcych.
Nie jest to systematyczna synteza najważniejszych wydarzeń "z dziejów" choroby, a jedynie dokładny opis historii trzech przejmujących zmagań z hemofilią, jakie stały się udziałem książąt europejskich: młodego następcy tronu Hiszpanii, Alfonsa hrabiego Covadonga, starego księcia pruskiego Waldemara Hohenzollerna, który przeżył prawie całą II wojnę światową by polec w trakcie ewakuacji, oraz najbardziej znanego medycznego przypadku hemofilii – carewicza Aleksego. Cała książka jest mocno sfabularyzowana - można by rzec, że podzielona jest na trzy opowiadania o treści mocno medycznej, oprócz końcowego rozdzialiku zawierającego dość skrótowy opis mechanizmów działania i dziedziczenia hemofilii.
Tendencję do przesmarowywania suchych faktów nawilżającymi dialogami i scenkami "z życia" Thorwald przejawiał już w poprzednich książkach, chociażby w „Stuleciu chirurgów”, ale tym razem autor zrezygnował nawet z wyjaśnień w narracji, pozostawiając swoim mniej lub bardziej historycznym bohaterom brzemię wyjaśnień. Z jednej strony sprawia to, że całość jest bardziej wciągająca i na pewno zdecydowanie lżejsza i lepiej przyswajalna. Ale z drugiej strony zadaniem trudnym jest przekazanie bardzo szczegółowej wiedzy historycznej, pełnej nazwisk, epizodów, dat i wyjaśnień medycznych w formie przyjacielskiej rozmowy – i z zadania tego Thorwald wywiązuje się jedynie połowicznie. Liczne fragmenty są sztywne jak szyny ortopedyczne, rozmowy zahaczają o absurd w szczegółowości (daty dzienne najbłahszych wydarzeń to tylko przykład), a postaci, historyczne czy nie, wydając się bardzo papierowe i mało realistycznie pokazane.
Nie znaczy to, że „Krew królów” czyta się źle – Thorwald jest mistrzem w gładkim i przystępnym opisywaniu faktów historycznych. Jak nikt potrafi wybrać jedynie najważniejsze i najciekawsze aspekty wydarzeń i przekazać je w sposób wciągający i uporządkowany. Jeżeli zadamy sobie trochę trudu i postaramy się zapomnieć o tym, że kolejne akapity to kwestie wypowiadane przez postaci stworzone na podstawie źródeł historycznych, będziemy mieli świetną książkę na miarę „Stulecia detektywów” czy „Stulecia chirurgów”, tyle że troszkę cieńszą. Na plus poczytać także trzeba, że nawet pomimo tej fabularyzacji i idącego za tym uproszczenia wielu faktów Thorwald niewiele koloryzuje i w miejscach budzących do teraz kontrowersje zadaje sobie trud pokazania różnych możliwych wyjaśnień jakiegoś fenomenu.
„Krew królów” to dobra książka świetnego autora. Niestety, nie jest równie fascynująca jak dwa „Stulecia…”, ale głównie przez niezbyt gładko przeprowadzoną fabularyzację, która jednak razi kanciastością. Nie zmienia to faktu, że te dzieje hemofilików z książęcych rodów są interesującą i wciągającą lekturą na wysokim poziomie, stworzoną z dużą dbałością o fakty. Miłośnicy twórczości Thorwalda nie powinni się czuć zawiedzeni.
Nowe wydanie niezwykłej opowieści o początkach i dziejach chirurgii. „[...] Książka brutalnie pokazuje, jakim macaniem w ciemności była chirurgia...
Kruchy dom duszy to książka przedstawiająca powstanie i rozwój chirurgii mózgu. Trzeba było prawdziwej rewolucji, zarówno technologicznej...