Cieniutka to książka, ale każde zdanie ma swoją wartość. „Kamień cierpliwości” afgańskiego pisarza i reżysera Atiqa Rahimiego to przeszywająco szczera i kameralna zarazem opowieść o losie kobiet w ogarniętym wojnami domowymi Afganistanie, a także o miłości, małżeństwie, wojnie i odkupieniu. Ta pozornie ascetyczna proza urzeka i wstrząsa zarazem. Nie sposób uwolnić się od niej, ponieważ nagromadzone w trakcie lektury emocje i refleksje będą jeszcze długo powracać.
W Księgarni Polskiej w Paryżu piszący dotąd w języku perskim Rahimi opowiedział czytelnikom o genezie powstania powieści. Inspiracją do jej popełnienia była śmierć afgańskiej poetki Nadii Adjaman – bestialsko zamordowanej przez własnego męża. Pisarz wyznał, że książka ta jest wyrazem sprzeciwu nie tyle wobec całego islamu, ile pewnej idei tej religii: niedojrzałości, integryzmowi i fundamentalizmowi.
„Kamień cierpliwości” to szokująca historia o kilku dniach młodej afgańskiej kobiety czuwającej przy rannym i nieprzytomnym mężu, który walczył w imię dżihadu. Jej dzień upływa w rytmie jego oddechów oraz dziewięćdziesięciu dziewięciu pętli różańca i szeptów „Al-Kahhar”. Któregoś dnia przestaje przesuwać jego czarne koraliki i odkrywa w osobie męża magiczny kamień cierpliwości – sange sabur. Ten święty kamień, jak głosi stara perska opowieść, kładzie się przed sobą, aby wypłakać przed nim wszystkie swoje cierpienia. Kobieta coraz śmielej powierza swojemu sange sabur wiele głęboko skrywanych tajemnic oraz „zapuszcza się w intymne zakamarki wspomnień”: o tym, jak została zmuszona do zaaranżowanego małżeństwa, o dniu zaślubin bez pana młodego, o ojcu, który bił ją i matkę oraz sprzedał jej dwunastoletnią siostrę czterdziestoletniemu mężczyźnie, żeby spłacić przegrany zakład… Czytelnik jest świadkiem lamentu kobiety poniżanej, bitej, gwałconej, żyjącej w nieludzkich warunkach oraz pozbawionej podstawowych praw w krajach, gdzie wyznacznikiem życia społecznego i obyczajowego jest religia perfidnie manipulowana przez mężczyzn.
Książka prowadzi wgłąb okrutnego dla kobiet świata Bliskiego Wschodu, o którym często słyszymy lub czytamy w prasie, jednak − jak wiemy z własnego doświadczenia − medialne doniesienia o okrutnej rzeczywistości, pełne pustej retoryki, bardziej znieczulają, niż wywołują współczucie bądź bunt. Inną moc ma literatura, o czym nieustannie przypomina między innymi Michał Paweł Markowski, choćby w tomie swoich esejów pt. „Życie na miarę literatury”: „Rzeczywistość nie jest gdzieś «tam», daleko od nas, ale obok nas i w nas. […] jednak nie możemy wszystkiego, co istotne, wysłowić do końca i z tego pęknięcia, z tej niewspółmierności rodzi się literatura. […] Nie ma innego świata niż nasz świat, który będzie taki, jak go sobie wyobrazimy. Tyle, że ten nasz świat – właśnie dlatego, że jest nasz, jest ułomny, ograniczony i niekompletny – ma także dziury, poprzez które wyglądają upiory i dziur tych, z których przeziera nicość, nie da się zaklajstrować nawet najładniejszą retoryką. Chwała pisarzom, którzy nie boją się o tych dziurach mówić”.
Odwagę i dzieło Atiqa Rahimiego, którego głos nawet uderza, zadaje cios, dostrzeżono i uhonorowano w 2008 roku literacką nagrodą Goncourtów. „Kamień cierpliwości” nie pozwala bowiem na obojętność, zachodzi głęboko pod skórę. To niezwykłe we współczesnej literaturze zjawisko – kolejna „bezkrwawa ekspedycja przeciwko milczeniu”, czyli odważne świadectwo tragicznej sytuacji kobiet, które doznają okrucieństwa i przemocy ze strony mężczyzn w imię religijnych zasad. Ponadto Rahimi w sposób wolny od zakłamanego sentymentalizmu i za pomocą stylu pozbawionego zbędnych ozdobników zagląda pod podszewkę życia oraz zmusza czytelnika do zadumy o miłości, winie i odkupieniu. Porusza także problem bezsensu wojen, akcentując, że „ci, co nie potrafią się kochać, rozpętują wojny”. Ukazuje zatem prawdy życiowe i zarazem rzeczywistość znajomo okrutną. Zaskakuje i niepokoi.
Napisana niezwykle oszczędnym, poetyckim językiem powieść to potencjalny materiał bardziej na sztukę teatralną dla jednej aktorki niż film. Bez trudu można sobie wyobrazić prawie pustą scenę teatralną, scenografię (a właściwie jej brak) i słabe światło. Czytelnik niczym widz teatralny z narastającym stopniowo napięciem śledzi kolejne sceny z udziałem kobiety, której imienia nie pozna. Widzi jej gesty i ruchy. Słucha z zapartym tchem wspomnień i sekretów, przeplatanych niekiedy modlitwą i szlochem.
Czy kamień, którym staje się nieprzytomny mąż, zniesie przelane na niego cierpienia i udręki? Czy ulży bólowi żony? Pisarz z finezją buduje duszną atmosferę i nie pozwala nawet na chwilę oddechu. Stworzył ściszony, powściągliwy, oszczędny w słowach obraz najcięższych doświadczeń ludzkich. Ten obraz pozostaje na długo w pamięci.
Most, wyschnięta rzeka i droga, która ginie na horyzoncie. W tym pejzażu jak z końca świata - starzec Dastagir i mały chłopiec. Jesteśmy w Afganistanie...