Katarzyna Michalak: Emocje przeżywam razem z moimi bohaterami
Data: 2013-06-06 13:07:26Ada Wysocka: Z wykształcenia jest Pani weterynarzem. Jak to się stało, że nie pracuje Pani w zawodzie, tylko pisze książki?
Katarzyna Michalak: Weterynaria i pisarstwo zawsze szły u mnie w parze. Od najmłodszych lat leczyłam wszystkie zwierzęta, które spotkałam na swoim podwórku, a jednocześnie pisałam. Pierwszą książkę napisałam w wieku sześciu lat – trzystronicową „powieść” o sarenkach. Kiedy miałam 10 lat, napisałam książkę o szumnym tytule Filadelfia – czyli życie Chomika. Potem pisałam do szuflady, wybierając drogę lekarza weterynarii, ale któregoś dnia, gdy straciłam pracę, aby się pocieszyć, zaczęłam pisać opowieść o uroczej, choć nieco zagubionej pani weterynarz, która poszukuje własnego miejsca na ziemi. Przyjaciołom bardzo się owa historia spodobała, podobnie jak tytuł Poczekajka i namówili mnie, bym wysłała ją do wydawców. Tydzień później podpisałam umowę na wydanie Poczekajki i od tego dnia zaczęła się moja wielka przygoda z pisarstwem, która trwa do dziś.
A.W.:W jaki sposób Pani pracuje?
K.M.: Kiedy piszę książkę, bardzo wczuwam się w sytuację życiową moich bohaterów i przeżywam ich emocje. W zasadzie na pewien czas staję się nimi. Czuję się, jakbym żyła w zupełnie innym świecie. Ich świecie. Postaci zdają się tak realistyczne, jakbym mogła je spotkać w tramwaju, na ulicy. Gdy pisałam swoją ostatnią powieść – Bezdomną, na jakiś czas stawałam się Aśką czy Kingą. Bywa to oczywiście bardzo trudne emocjonalnie, zwłaszcza kiedy bohater przeżywa sytuacje krańcowe, traumatyczne – ja przechodzę to wtedy razem z nim, realnie odczuwam jego emocje. I współcierpię.
A.W.: Jest Pani bardzo pracowitą autorką, wydaje Pani po kilka powieści rocznie. Oprócz tego Pani książki są bardzo różnorodne. Skąd w Pani ta zdolność do pisania na tak różne tematy? I kiedy pojawiła się idea serii Z czarnym kotem – pisania na tematy trudne, bolesne, niewygodne?
K.M.: Lubię pisać seriami. Jest Seria Owocowa, Seria z Kokardką, Seria Poczekajkowa, są Kroniki Ferrinu, pięcioksiąg fantasy... To bardzo dziwne, ale zauważyłam, że kiedy miałam bardzo trudne momenty w życiu, pisałam radosne, pogodne książki. Można powiedzieć, że była to forma autoterapii, ucieczki do lepszego, własnego świata, który tworzyłam w swoich powieściach. Za to teraz, kiedy jestem spełniona i szczęśliwa, bo mieszkam w przepięknej wiosce nad Liwcem, mam cudownego synka i uprawiam zawód, w którym się spełniam – nachodzi mnie wena na tematy trudne i tak bolesne, że płaczę, pisząc książki…
A.W.: Prowadzi Pani własnego bloga, a także – jak wynika z jego lektury – ma Pani naprawdę bliski kontakt ze swoimi czytelniczkami.
K.M.: Moje czytelniczki po prostu uwielbiam. To są dziewczyny niesamowicie wrażliwe, marzące o tym, o czym ja marzę – o prawdziwej miłości, szukające swojego miejsca na ziemi.
Najpiękniejsze jest to, że pod wpływem moich książek zmieniają swoje życie. Wiem to, bo dostaję od nich mnóstwo maili. Na przykład dziewczyna, która do przeczytania Poczekajki była "szarą myszką", teraz, po lekturze trylogii poczekajkowej, odkryła siebie i odzyskała poczucie własnej wartości… Kiedy jako autorka czytam coś takiego, to serce rośnie, nie ma chyba dla pisarza lepszej nagrody niż poczucie, że jego książki wywierają wpływ na ludzi. Ale jest też druga strona medalu – wiele razy czytelniczki zwierzały mi się, a ja, choć miałam mnóstwo własnych problemów, przejmowałam się jeszcze ich kłopotami. Uważały mnie za swą przyjaciółkę i ja naprawdę chciałam nią być. Tyle, że ich było setki czy tysiące, a ja tylko jedna. W którymś momencie – z bólem serca – musiałam zacząć stawiać granice. To zbyt wielka odpowiedzialność - doradzać osobom, których nie zna się w rzeczywistości. Nie mogę się tego podejmować.
A.W.: Jak Pani czytelniczki – przyzwyczajone do pogodnej atmosfery w Pani powieściach, przyjęły książki „problemowe” – najpierw Nadzieję, a teraz Bezdomną?
K.M.: O dziwo, dobrze. Podczas pisania obu powieści miałam momentami poczucie, że to się nie spodoba czytelniczkom przyzwyczajonym do słonecznych klimatów, już chciałam kasować te trudne powieści i o nich zapomnieć. Ale kilka zaufanych osób namawiało mnie, bym pisała dalej. I okazało się, że chociaż dookoła jest tyle zła, choć każdy z nas ma tyle problemów – czytelniczki chcą czytać też o tej „ciemnej” stronie życia. Dlaczego? Kiedyś sądziłam, że chodzi o katharsis – że taka książka jest po to, by porządnie się nad nią spłakać, by dać upust swoim emocjom. Ale teraz widzę, że chodzi raczej o porównanie – mnie jest ciężko i źle, ale inni mają gorzej. Nie po to oczywiście, żeby poczuć się od kogokolwiek lepszym – ale żeby po prostu docenić to, co mamy, i umieć się tym cieszyć.
A.W.: Pani najnowsza powieść – Bezdomna jest wstrząsająca. Kinga – tytułowa „bezdomna” właśnie i Aśka – wydaja się pochodzić z dwóch różnych światów...
K.M.: Kingę stworzyłam z kilku postaci. Pierwsza z nich to bezdomna, nieco młodsza ode mnie kobieta, którą spotkałam na Dworcu Wschodnim w Warszawie. Podeszła do mnie krucha, drobna osoba i poprosiła, żebym kupiła jej coś do jedzenia. Zamówiłam gorącą czekoladę. Okazało się, że ma na imię tak jak ja – Kasia. Powiedziałam jej, że cieszę się, że mogę ją poznać, bo właśnie piszę książkę o niej i jej kolegach – o bezdomnych. Kiedy to usłyszała, zaczęła mnie całować po rękach. Już kiedyś pewien bezdomny tak mi dziękował za dwa pączki, które mu dałam. Jak wielką społeczną pogardę muszą odczuwać bezdomni, że z taką wdzięcznością dziękują za tak drobny, ludzki gest.
Drugą inspiracją był sen – sen o kobiecie, która straciła wszystko. Menedżerce, która nabrała kredytów, a potem straciła pracę i popadła w długi. Potem przyszedł pomysł, aby bezdomność Kingi była wynikiem traumatycznych przeżyć, których doświadczyła. Kinga po tym co zrobiła, nie może wybaczyć sama sobie, choć uniewinnił ją sąd, rozgrzeszył ksiądz, lekarz wytłumaczył… Ale ona nie może wrócić do życia, dręczona wyrzutami sumienia. Natomiast Aśka jest produktem naszych czasów. Cyniczna i wyrachowana, bezwzględna dziennikarka, szukająca sensacji – kiedy trafia na Kingę i zaprasza ją pod swój dach, na początku widzi w niej tylko dziennikarski temat, który zapewni jej medialny szum i wysoką nagrodę za reportaż. Na szczęście z czasem zaczyna dostrzegać w Kindze po prostu poharataną przez życie i chorobę kobietę.
A.W.: Skąd w Bezdomnej tematyka depresji, a w zasadzie jej cięższej odmiany – psychozy poporodowej?
K.M.: Zetknęłam się z tym osobiście. Wiem, jaka to straszna choroba, i chcę o niej opowiedzieć. Chcę pokazać, co może stać się z kobietą, normalną, fajną kobietą, taką jak każda z nas, którą zaszczuje jej własny umysł, u której istotne symptomy depresji czy wręcz psychozy poporodowej są lekceważone i przez najbliższych, i przez lekarzy, składane na karb zmęczenia czy burzy hormonów. Całe jej późniejsze przeżycia są zdeterminowane właśnie przez te traumatyczne wydarzenia.
A.W.: Czy przygotowując książkę, szukając informacji, zetknęła się Pani z realną skalą problemu?
K.M.: Tak, dotarłam do statystyk. Jedna kobieta na tysiąc rodzących (inne dane mówią o jednej na sto) zapada na psychozę poporodową, a 4% z nich próbuje – nierzadko skutecznie – zabić siebie i swoje dziecko. To straszne! Chodzi przecież o wiele ludzkich istnień! Jest kilka czynników sprzyjających pojawieniu się psychozy poporodowej: ciąża po 35. roku życia, traumatyczne przeżycia okołoporodowe, cięcie cesarskie. To podwyższa ryzyko wystąpienia tej choroby. Chciałabym, żeby Bezdomna wywołała dyskusję i zwróciła uwagę na ten problem, by takich kobiet uważnie słuchano i w porę im pomagano. W wielu przypadkach wystarczy po prostu odpowiednie podanie leków i objęcie matki specjalistyczną opieką.
A.W.: Jakie ma Pani plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
K.M.:Bardzo chciałabym, żeby powstał serial na podstawie którejś z moich książek – np. Poczekajki. To są książki bardzo plastyczne, wdzięczne do wizualnego przedstawienia. Marzy mi się też ekranizacja Bezdomnej. Myślę, że ze względu na ważny społecznie temat warto zrobić o tym film. Mam podpisane umowy na 8 książek do 2014 roku, więc pracy jest bardzo wiele. Chciałabym między innymi napisać sagę rodzinną, rozgrywającą się w czasach Powstania Styczniowego.
A.W.: Zapowiada się więc bardzo pracowity okres. A marzenia związane z pani „najmłodszą” - Bezdomną?
K.M.: Pragnęłabym, by tę książkę przeczytała każda przyszła matka i jej rodzina. Może to zapobiegłoby choć jednej tragedii. Może historia Kingi uratowałaby choć jedną matkę i jedno dziecko. Po to tę książkę napisałam. To jest jej przesłanie.
A.W.: Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Michalak – autorka kilkunastu bestsellerowych powieści (Poczekajka, Rok w Poziomce, Adela, Mistrz). Z wykształcenia jest lekarzem weterynarii. Oprócz pisarstwa jej pasją są również zwierzęta, które zawsze znajdują miejsce w jej powieściach. Należy do najbardziej wszechstronnych polskich pisarek, swobodnie porusza się między gatunkami tak odmiennymi, jak powieść obyczajowa, sensacja, erotyk i fantasy. W planach ma również powieść historyczną i sagę rodzinną, jak również scenariusz serialu oraz komedii romantycznej. Jej prozę cechują: wyjątkowe nasilenie emocji, wartka akcja, błyskotliwe dialogi i wyraziści, wiarygodni bohaterowie, za którymi z chęcią podążamy. Na co dzień Katarzyna Michalak mieszka w wymarzonym domku na mazowieckiej wsi, cieszy się spokojnym życiem, śpiewem ptaków, pięknem przyrody… I pisze nową powieść.
Dodany: 2013-06-06 15:13:42