Miłość kazirodcza to temat kontrowersyjny, ale zarazem bardzo ciekawy. Miłość osób blisko ze sobą spokrewnionych jest postrzegana negatywnie przez większą część społeczeństwa. Choć nie zawsze tak było. Wśród Egipcjan, Persów, Fenicjan, Inków, Celtów czy Hindusów związki kazirodcze nie należały do rzadkości, wręcz przeciwnie miłość między rodzeństwem była nawet uświęcona, gdyż umożliwiała zachowanie czystości krwi. Związek między bratem i siostrą nie był zabroniony, a czasami faraonom nakazywano wręcz zawieranie małżeństw kazirodczych.
Obecnie zakaz kazirodztwa należy do najbardziej powszechnych zakazów, występuje w zasadzie we wszystkich kulturach, a w wielu krajach stosunki kazirodcze traktowane są jako przestępstwo.
W zasadzie mało dzieł literackich porusza ten temat tabu. Należałoby tu wspomnieć o Gabrielu Garcia Marquezie, który w ,,Stu latach samotności" opisał historię rodziny przeklętej za zawarcie małżeństwa pomiędzy dwójką bliskich kuzynów. Także Mario Puzo w powieści ,,Rodzina Borgiów" podjął temat romansu między dziećmi papieża Aleksandra VI - Lukrecją Borgią i jej bratem Cezarem. Zapewne znalazłoby się jeszcze parę dzieł z literatury, ale ja niestety ich nie czytałam. Przeczytałam natomiast debiut literacki Anny Gruszki ,,Splątany warkocz Bereniki", która dołączyła do tego zacnego grona. Zajęła się bowiem właśnie miłością między rodzeństwem - miłością zakazaną, zadziwiającą, kontrowersyjną...
Nikę i Piotra poznajemy, gdy po jej powrocie z dłuższego pobytu w Anglii, zachwycają się nowym mieszkaniem mężczyzny. Mieszkanie jest naprawdę piękne, duże, przestronne - wymaga jedynie kobiecej ręki, która pomogłaby w jego urządzeniu, dodała nieco ciepła, pomogła w doborze farb do pomalowania ścian, doborze mebli i różnych dodatków. Nika potrafi to zrobić i chce pomóc bratu. No właśnie... bratu. I tu pojawia się problem, bo od początku daje się zauważyć dziwna relacja między rodzeństwem. Między nimi iskrzy i to bardzo intensywnie. Ba... to nie jest jedynie iskrzenie, to miłość - czy ta prawdziwa, na całe życie? To trudno stwierdzić, ale na pewno nie jest to miłość typowa dla brata i siostry. On jest w niej zakochany od wielu lat, kocha ją jak partnerkę, kochankę, żonę... na pewno nie jak siostrę. Jest to uczucie w jego mniemaniu bardzo głębokie, namiętne, niezwykle zmysłowe. Ona wydaje się odwzajemniać jego miłość, ale zdaje sobie jednocześnie sprawę, że musi jakoś przezwyciężyć rosnącą w niej namiętność, bo przecież to uczucie jest zakazane; bo przecież siostrze nie wolno okazywać bratu tego rodzaju miłości; bo wie, że reakcja ich najbliższych - matki, ojca na pewno nie będzie przychylna. Jest lekko przerażona spotkaniem po jej pobycie w Anglii, bo ten czas miał być przeznaczony na ochłonięcie, na znalezienie sobie innego partnera, innej partnerki. A tymczasem odległość i czas nic nie zmieniły... ba, tylko zwiększyły tęsknotę i pożądanie.
I wystarczyła jedna iskra, jedno niespodziewane wydarzenie, żeby stało się... Perspektywa półtorarocznej rozłąki, bo Piotr nagle dowiedział się, że musi wyjechać na kontrakt do Australii, zmieniła w ich życiu wszystko...
Czy cokolwiek usprawiedliwia ich zachowanie? Czy dochowają sobie wierności w czasie półtorarocznej rozłąki? Czy miłość naprawdę jest w stanie wszystko usprawiedliwić, wszystko przezwyciężyć? I czy jest to prawdziwa miłość, czy tylko fizyczna fascynacja, która zniknie po zaspokojeniu?
Dużo pytań przychodzi do głowy po przeczytaniu tej bardzo kontrowersyjnej powieści. Powieści, której do tej pory nie potrafię obiektywnie ocenić - gorzej, bo subiektywna ocena jest dla mnie również trudna.
Przede wszystkim chciałam zaznaczyć, że książkę otrzymałam z dopiskiem ,,Egzemplarz do recenzji (przed redakcją i korektą, więc proszę nie zwracać uwagi na różne drobiazgi;) )". Starałam się, ale... trudno nazwać drobiazgiem masę błędów interpunkcyjnych, ortograficznych, stylistycznych. Można nie brać ich przy ocenie pod uwagę, ale zdecydowanie utrudniają czytanie i zrozumienie tekstu. Styl autorki jest na wskroś współczesny, prosty, żeby nie napisać prostacki, nie do końca trafiający w mój gust. To, że akcja powieści dzieje się w czasach nam bliskich, w czasach, gdzie kultura słowa często pozostawia wiele do życzenia, nie oznacza, że utwór ma również gloryfikować takie podejście do słowa pisanego. Jeszcze zrozumiałabym język potoczny, zwroty często używane przez współczesne społeczeństwo w potocznej mowie, w dialogach. Tak przecież bardzo dużo osób w naszym otoczeniu mówi, więc można to przenieść na karty powieści, ale już narracja wymagałaby nieco schludniejszego języka. Dialogi też nie są szczytem kunsztu literackiego - wydają się być nienaturalne, sztuczne i miejscami ,,mało smaczne". Być może po redakcji książka nabierze trochę walorów stylistyczno-językowych, ale ja tego raczej już nie sprawdzę...
Splątany warkocz Bereniki należy do gatunku powieści erotycznych. I faktycznie obfituje w sporą ilość scen erotycznych. Przyznam się, że nie przepadam za powieściami nastawionymi tylko na erotykę i nigdy nie skusiłabym się na czytanie pozycji ukierunkowanej tylko i wyłącznie na zbliżenia fizyczne. Na szczęście ,,Splątany warkocz..." cechuje również jakaś fabuła, a wątki erotyczne są tylko dodatkowym ,,smaczkiem". Pytanie tylko, czy faktycznie ,,smaczkiem"? Niestety i ten aspekt powieści nie spełnia moich oczekiwań. Seksu jest w tej opowieści bardzo dużo, ale opis ,,scen łóżkowych" do gustu mi nie przypadł. Rozumiem, że autorka przedstawia środowisko, dla którego seks jest zabawą, grą, sportem; dla którego uczucia nie mają w łóżku żadnego znaczenia; dla którego seks służy jedynie rozładowaniu emocji, ale... mimo wszystko wydaje mi się, że te sceny mogłyby się doczekać bardziej finezyjnego wykonania. Ograniczenie doznań fizycznych do orgazmu po paru pchnięciach nie sprzyja ani przyjemności czytania, ani pobudzeniu wyobraźni, ani wypiekom na twarzy. Czy naprawdę seks we współczesnym świecie to tylko zaspokojenie dzikich żądzy? Raczej nie... ale może Autorka ma o tym inne zdanie.
Kolejnym minusem powieści jest brak jakichkolwiek wątków pobocznych. Akcja powieści skupia się na głównej bohaterce Berenice i nie próbuje nawet poza nią wykroczyć. A przecież aż się prosi, żeby zapoznać czytelnika choćby z wyczynami Piotra w dalekiej Australii, czy nieco obszerniej potraktować dość ważne postaci wydarzeń, jak Ziemek, Młody czy Maciek. Wiadomo, że powieść wielowątkowa bardziej wciąga, zmusza do większego zaangażowania i skupienia. Po prostu jest ciekawsza. Rozumiem, że książka jest i tak dość obszerna (podobno liczy ok.600 stron - piszę podobno, bo nie chciało mi się liczyć, a wydawca tego też za mnie nie zrobił), ale z powodzeniem można było wpleść w nią dodatkowe wątki kosztem wielu nic nie wnoszących do fabuły scen i wydarzeń. Tu mi niestety tego zabrakło.
Czy nie ma więc nic w tej książce, co chociaż trochę mi się podobało, co zasługuje na minimalną choć pochwałę? Ja bym zwróciła tu uwagę na kreację bohaterów, a przede wszystkim tytułowej Bereniki. Bo choć o fabule książki zapomina się natychmiast po jej przeczytaniu, o tyle o tej dziewczynie myśli się jeszcze dość długo. I nie dlatego, że wzbudza ona sympatię czytelnika, bo uczucia, jakie we mnie wzbudziła są bardzo dalekie od jakiejkolwiek sympatii. Jej raczej nie da się polubić, ale nie jest to moja przyjaciółka, więc lubić jej nie muszę. Postać Niki przepełniła mnie współczuciem i litością. Prawie trzydziestoletnia kobieta, piękna, majętna, mądra (ale tylko zawodowo), dająca sobie doskonale radę w trudnym zawodzie prawnika w przedsiębiorstwie prywatnym i jednocześnie nie potrafiąca poradzić sobie w życiu osobistym. Bo w życiu prywatnym Nika jest przede wszystkim bardzo samotna, mimo sporej grupy znajomych, którymi się otacza w czasie cotygodniowych imprez. W życiu prywatnym Nika popada w stany depresyjne, z których nie umie sama wyjść, a osoba, która mogłaby jej pomóc jest na innym kontynencie. W życiu prywatnym Nika jest seks-maszyną, dla której szybki numerek w restauracyjnej toalecie ze świeżo poznanym partnerem handlowym jest chlebem powszednim. Zachowanie tej osoby drażni i irytuje, chwilami ma się ochotę nią potrząsnąć i wykrzyczeć prosto w twarz, że życie oprócz przypadkowego seksu i doznań cielesnych, wymaga również zupełnie innych zachowań i priorytetów, ale... nie da się o niej szybko zapomnieć. I właśnie kreacja tej bohaterki, a nie fabuła spowodowała, że nie rzuciłam książką o ścianę w połowie drogi, tylko doczytałam ją do końca.
Ta książka ma jeszcze jeden plus, niestety nie mający żadnego powiązania z jej wnętrzem. To przepiękna, zachęcająca i pobudzająca wyobraźnię okładka. Utrzymana w ciepłej rudo-czerwonej kolorystyce, z dziewczyną, której twarzy możemy się jedynie domyślać. Widzimy w całej okazałości tylną część jej ciała, pokrytą delikatnym tatuażem i z opadającymi na plecy pięknymi, kasztanowatymi włosami. I koloryt, i sam obrazek spowodowałby, że gdybym zobaczyła tę książkę w księgarni, to sama ręka by do niej poleciała. Jednak trzeba częściej powtarzać hasło ,,Nie oceniaj książki po okładce", bo bardzo łatwo popełnić błąd.
Nie będę nikogo ani zniechęcać, ani namawiać do przeczytania ,,Splątanego warkocza Bereniki". Fabuła lekka, łatwa (mimo trudnego tematu), niezobowiązująca, nieskomplikowana. Duża dawka seksu w marnym wydaniu. Ale na uwagę zasługuje bardzo dobry portret psychologiczny głównej bohaterki. Może warto poznać Berenikę i zastanowić się chwilę nad jej postawą i nomen omen stosunkiem do życia? Decyzję pozostawiam Wam...
moja ocena 4/10
recenzja publikowana również na blogu babskieczytadla.blogspot.com
Informacje dodatkowe o Splątany warkocz Bereniki:
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2014-11-01
Kategoria: Romans
ISBN:
9788361386537
Liczba stron: 600
Dodał/a opinię:
maggie28
Sprawdzam ceny dla ciebie ...