Wciągająca podróż do wiktoriańskiej Anglii. „Motyl Nocy" B. M. W. Sobol

Data: 2023-02-01 10:16:50 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Anglia, schyłek XIX wieku. Birdie, skromna dziewczyna o zagmatwanej przeszłości, zostaje przyjęta na służbę w wytwornej rezydencji Ivythorn House. Życie w domu państwa Edwards nie należy do najłatwiejszych, ale z upływem czasu Birdie wdraża się w rytm pracy i nawiązuje nowe przyjaźnie.

Pewnego dnia współlokatorka Birdie wyjawia, że jest w posiadaniu pamiętnika pisanego przez tajemniczą nieznajomą. Dziewczęta oddają się jego lekturze, a Birdie nabiera pewności, że zakamarki Ivythorn House skrywają mroczną tajemnicę sprzed wielu lat…

Co zostało utrwalone na kartach pamiętnika? Jak potoczą się dalsze losy Birdie? Kim jest Motyl Nocy?

Obrazek w treści Wciągająca podróż do wiktoriańskiej Anglii. „Motyl Nocy" B. M. W. Sobol [jpg]

Motyl Nocy B. M. W. Sobol to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, wciągająca podróż do wiktoriańskiej Anglii, do czasów, w których niełatwo było żyć wbrew konwenansom i oczekiwaniom społecznym. To opowieść o niezwykłej kobiecie, która miała odwagę kochać i walczyć o swoje szczęście. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś na naszych łamach znajdziecie premierowy fragment książki Motyl Nocy.  

[…] na nim jednym skupiają się moje myśli w tym życiu. Gdyby wszystko inne zginęło, lecz on pozostał, ja nadal bym istniała; lecz gdyby wszystko inne trwało, a on został unicestwiony, cały wszechświat stałby mi się całkowicie obcy.

Emily Jane Brontë, Wichrowe Wzgórza  

Motyl Nocy

Tańczę w ostatnich promieniach
zachodzącego słońca. Muślinowa spódnica
wiruje wokół moich nóg. Szukam otuchy,
łaknę ciepła…

Jestem Motylem Nocy. Smugi światła są
dla mnie niczym łaska — dzięki nim żyję,
w nich się spalam.

Szaleńczo trzepoczę skrzydłami,
szczelina jest jednak zbyt wąska, by się
przez nią wydostać i odlecieć w stronę
wiecznego, nieskończonego blasku.

Ostatni raz wiruję w tańcu słońca.
Muślinowe skrzydła łapczywie chłoną
ostatnie, nikłe poblaski ognistej kuli.

Tak pięknie jest płonąć.

Iskry kończą swoją wędrówkę po
nieboskłonie. Może i jutro do mnie
zawitają?

Zapada zmrok…
Motyl Nocy bezszelestnie przysiada przy
ścianie. Jego skrzydła nie trzepoczą…

Spoglądam prosto w oczy ciemności,
a ona szepcze mi do ucha: „Nie ma
światła — nie ma nadziei”.

— Je suis le papillon de la nuit*.

* * *

Cambridge, grudzień 1898 r.

1

— Jak to dobrze, że przyszłaś. Pani Cornelia już się bała, że nikogo nie znajdzie na miejsce Frances. — Jane prowadziła Elbertę długim, wąskim korytarzem. — Jest tyle pracy, a jeszcze idą święta… Dobrze, że przyszłaś. — Uśmiechnęła się szeroko.

Kobiety weszły do parnego, obszernego pomieszczenia, które służyło za kuchnię. Wokół unosił się zapach jedzenia, aż Elbercie głośno zaburczało w żołądku. Denerwowała się rozmową z nową pracodawczynią i niczego dzisiaj jeszcze nie jadła.

— Nowa?! — krzyknęła za Jane kobieta o kształtach, których nie powstydziłby się sam Rubens; z niesłychaną wprawą i szybkością szatkowała warzywa.

— Birdie! — rzuciła dziewczyna, chwytając apetycznie wyglądające jabłko ze srebrnego półmiska.

— Hej, hej! Miarkuj się! Następnym razem porachuję ci te śliczne paluszki, Virginio Plant! Jak trafisz na panią Edwards albo Josephine, to się doigrasz! Kucharka pogroziła jej nożem do warzyw.

— Nie przejmuj się. Elen tak zawsze, przywykniesz. — Jane puściła do Elberty oko. — Łap i jedz. Gołym okiem widać, że się zaraz przewrócisz. Rzuciła w stronę dziewczyny owoc, który przed chwilą zwędziła z półmiska. — Siadaj i opowiadaj. Skąd jesteś i gdzie wcześniej pracowałaś? Masz narzeczonego?

Dziewczyny usiadły przy długim stole w pomieszczeniu zaadaptowanym na jadalnię dla służby. Przejrzyste, czyste i dobrze oświetlone, sprawiało zupełnie inne wrażenie niż niewielka kuchnia na plebanii.

— Nie ma o czym opowiadać… — rzuciła Elberta zdawkowo i chciwie zatopiła zęby w słodkim miąższu. Niemal od razu poczuła się lepiej.

— Nie bądź taka, Birdie. — Jane szturchnęła ją w bok, z niezadowoleniem marszcząc brwi. — Chyba mogę tak do ciebie mówić?

Elberta kiwnęła głową. Nigdy nie przepadała za swoim imieniem i nie chciała wiedzieć, co takiego podkusiło jej rodziców, by właśnie takie jej nadać. Z zaciekawieniem rozejrzała się dookoła. Przy ścianach, ciasno obok siebie, stały przeszklone kredensy, a w nich najpiękniejsze zastawy — srebra i kryształy — jakie kiedykolwiek widziała. Państwo Edwardsowie musieli być naprawdę bardzo majętni — chyba w końcu jej się poszczęściło.

— No powiedz coś, bo nie wytrzymam… — Jane wierciła się na stołku.

— Przecież jem — odparła Birdie z pełnymi ustami. — Ja też będę mieć taką spódnicę i fartuch? zapytała, gdy skończyła przeżuwać ostatni kęs.

Czarno-biały, schludny ubiór jej nowej koleżanki był miły dla oka i stanowił ciekawą odmianę od szaroburego, nijakiego stroju — jedynego, jaki posiadała.

— Tak. Pani Cornelia przywiązuje dużą wagę do nienagannego wyglądu. Musimy mieć wszystko zawsze czyste i wyprasowane. Dostaniesz też drugi na zmianę. Myślisz, że dlaczego masz tę pracę… Bo Francis sobie wszystko lekceważyła no i… jest jeszcze coś… — Jane ściszyła głos do szeptu. — Ponoć wpadła w oko jednemu z tych, no wiesz… panów, którzy tu bywają. On poprosił ją, żeby z nim zamieszkała, i to nie jako służąca! Tylko jako pani jego domu. Dasz wiarę! — Jane egzaltowała się plotkami, nadmiernie wybałuszając przy tym okrągłe, bladobłękitne oczy.

— Wierzysz w to? — Elberta spojrzała na nią z powątpiewaniem.

— A co! — Jane wzruszyła ramionami. — Każda by tak chciała… No nie?

— No tak… — odparła Birdie lakonicznie. Wiedziała już, że na brak towarzystwa nie będzie narzekać. Zupełnie inaczej niż na plebanii Jakoba Morrisa, gdzie wiało wieczną wilgocią, grzybem, ciszą i ciasnotą. Wzdrygnęła się na to wspomnienie.

— Jakie będę mieć obowiązki?

— Ano właśnie. — Jane wstała i kiwnęła na nią ręką. — Pokażę ci dom, no i powiem co i jak.

Birdie chwyciła mocniej swoją torbę. Miała w niej to, co najcenniejsze. To, co jej pozostało.

— Zanim pójdziemy, jeszcze jedna bardzo ważna sprawa — zaczęła Jane niezwykle poważnie. — Kiedy rozmawiasz z państwem, nigdy nie patrz im prosto w oczy, chyba że cię o to poproszą. I zostaw tu ten tobół i płaszcz, pani jeszcze gotowa się zezłościć, jeśli cię taką zobaczy. — Dziewczyna westchnęła przeciągle. Chwyciła nową koleżankę pod ramię i pociągnęła ją w stronę drzwi. — Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy — zachichotała.

Kobiety ruszyły wolno w stronę schodków prowadzących na korytarz. Elberta zlękła się, że zamiast pracować, będzie cały czas gubić się w zakamarkach tej rezydencji.

Ivythorn House stał przy Bateman Street, blisko ogrodu botanicznego i nieopodal neogotyckiego kościoła pod wezwaniem Matki Bożej i Angielskich Męczenników, konsekrowanego niemal dziesięć lat wstecz. Od głównej drogi oddzielał go wysoki na trzy łokcie murek, a na podjazd prowadziła kuta brama, którą za każdym razem, ilekroć wyjeżdżało się powozem, należało szeroko otwierać. Była też mniejsza, dość często używana — zwłaszcza gdy wychodziło się na spacer.

Po prawej stronie od podjazdu rósł słusznych rozmiarów platan, a do drzwi frontowych prowadziło kilka schodków. Nad dębowymi drzwiami z kołatką w kształcie lwiej głowy pięła się wisteria, teraz całkiem łysa. Jej z pozoru delikatne gałęzie sięgały aż do okna nad przeszklonym wykuszem.

Z bawialni wychodziło się na niewielki taras i do ogrodu. Tuż nad salonikiem do przyjmowania gości swój apartament miała pani Edwards.

Dom zdawał się Elbercie olbrzymi. Nigdy dotąd nie widziała ani takich przestrzeni, ani takiego przepychu, ani wzorzystych tapet — w każdym pomieszczeniu w innym kolorze i z innym motywem. Podejrzewała, że mieszkająca tu rodzina pławi się w luksusie, ale to, co dotychczas zobaczyła, przyćmiło jej wszelkie wyobrażenia o majętności nowych pracodawców. Obrazy w szerokich złotych ramach, drewniane, inkrustowane kasetony, wzorzyste tapety i egzotyczne kwiaty; Birdie przez chwilę zdało się, że przeniosła się do innego, baśniowego świata. Podążała za Jane niczym ćma za światłem świecy. Od kuchni, przez piwnicę, łazienkę, z której korzystała służba, po poddasze, gdzie znajdował się ich wspólny pokój, oraz salon, w którym miała odbyć spotkanie z panią domu.

* (fr.) Jestem motylem nocy

Książkę Motyl Nocy kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Motyl Nocy
B. M. W. Sobol 3
Okładka książki - Motyl Nocy

Anglia, schyłek XIX wieku. Birdie, skromna dziewczyna o zagmatwanej przeszłości, zostaje przyjęta na służbę w wytwornej rezydencji Ivythorn House. Życie...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje