Po tej nocy wszystko się między nimi zmieniło. Fragment książki „Tatiana i pan Wogelkow"

Data: 2023-07-25 15:07:37 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Wnuczka Polki ze Lwowa i ukraińskich aktywistów sprząta domy na emigracji. Potomek Niemców osiadłych na krakowskim Podgórzu prowadzi antykwariat w kamienicy po pradziadku. Ona pragnie znowu poczuć się sobą, ale nie pamięta, co to znaczy. On chce być prawdziwym mężczyzną, jednak zdradzają go własne przekonania. Na przecięciu ich pozornie różnych światów dochodzi do wybuchu.

Tatiana i pan Wogelkow Renata Rusnak zdjęcie książki

Tatiana i pan Wogelkow Renaty Rusnak to ciepła opowieść o przemianie i odkrywaniu siebie, o mierzeniu się z ocenami, przyzwyczajeniami i brakiem odwagi. O tym, co wynosimy z domów, i tym, co nas warunkuje i ogranicza.

„Tatiana i pan Wogelkow" to opowieść o odkrywaniu samego siebie

- recenzja książki „Tatiana i pan Wogelkow"

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szelest. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Tatiana i pan Wogelkow. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Naciski ze strony kobiet nie ustawały w ostatnich dniach. W okresie letnim Berezyńska miała mniej urzędowych projektów do prowadzenia, dlatego więcej czasu spędzała w domu i „pracowała z laptopa”. Lubiła przechwalać się pracą, w której nie musiała się przemęczać. Johann stresował się na sam jej widok, nawet kiedy tylko przechadzała się z pieskiem po okolicy, słowem się do niego nie odzywając. Wystarczyły mu uśmieszki, które posyłała przez witrynę antykwariatu; odbierał je jako wyniosłe i oceniające. Za każdym razem zastanawiał się, co zrobił źle, nawet jeśli nic nie zrobił. A może właśnie najbardziej wtedy – obawiał się, że Berezyńska wytyka mu lenistwo.

Pani Olga na szczęście się nie obraziła. Przychodziła jak zwykle, chociaż interesowały ją nie tylko zakupy i rozmowy o sztuce. Za każdym razem pytała o Tatianę. A cóż on mógł na jej temat powiedzieć? Dlaczego w ogóle zagadywała go o tak prywatne sprawy? Monika z kolei coraz częściej przynosiła mu coś do zjedzenia i zostawała coraz dłużej. Johann czuł się w jej towarzystwie nie najgorzej, przeszkadzała mu jedynie jej wścibskość – podobnie jak Olga wciąż komentowała jego więź z Tatianą. Psuło to ich relacje. Kobiety strasznie lubiły plotkować i się obmawiać, on zaś był człowiekiem dyskretnym. Przygnębiała go ta strona niewieściej natury. Jakże w tej chwili pragnął spakować swoje rzeczy i uciec z tej niezręcznej sytuacji!

Tatiana, która nie doceniała jego starań i nadal bardziej interesowała się kotami niż nim, zwyczajnie go wykańczała. Zdenerwowanie wykręcało mu kiszki w takim stopniu, że czuł się jak w agonii. Ulga następowała tylko wówczas, gdy spotykał ją na podwórzu lub na ulicy – napięcie znikało, zastępowane odurzającym, nieco odrealnionym zadowoleniem z fizycznej bliskości kobiety. Było to jednak krótkotrwałe rozprężenie, kończące się natychmiast po jej odejściu. Fala natrętnej nerwicy miłosnej ponownie zalewała komórki jego ciała. Sam nie wiedział, co się z nim wówczas dzieje. Może miał malignę, a może właśnie umierał? Toby dopiero było! Kto zająłby się antykwariatem? Mariolka i jej dzieci?!

W ogóle dużo za dużo rozmyślał o żonie. Natrętnie wracał myślami do wieczoru, który przelał czarę goryczy w ich pożyciu małżeńskim. Może dlatego, że Tatianę umiał sobie wyobrazić tylko w podobnej scenerii? Wciąż wzdrygał się na wspomnienie tego, jak żona zapędziła go do wanny, zabraniając z niej wychodzić, dopóki go nie zawoła. Siedział w zimnej wodzie i niepokoił się dobiegającymi zza drzwi odgłosami. Co też ta nieposkromiona kobieta teraz wymyśliła? Dlaczego musiał siedzieć w wannie, zamiast się położyć? Był zmęczony i nie miał ochoty na figle, poza tym Mariolka zdenerwowała go kolejnymi zakupami. „Ta kobieta przejęła kontrolę nad moim życiem. Nic już nie wygląda tak, jak powinno. A jeśli jest bezpłodna? Ile jeszcze przede mną nieprzespanych nocy? Ona chce więcej i więcej, nigdy nie ma dość”, rozmyślał Johann Vogelkopf, siadając na skraju wanny, gdzie zmarzł jeszcze bardziej. Kiedy w końcu go zawołała, wyszedł ostrożnie i niechętnie. W pokoju na podłodze leżała kołdra, wokół paliły się świeczki. Mariolka w nowych butach na obcasie, w minispódniczce, której też do tej pory nie widział, oraz z nagimi piersiami stała na środku, uśmiechając się zalotnie.

Stanął niepewnie w drzwiach. Co to wszystko miało znaczyć? Co sobie pomyśli mama, jeśli tu wejdzie? Szybko przekroczył próg i zatrzasnął drzwi. Był zmarznięty, a ona zapraszała go na podłogę. Wydała dziś dużo pieniędzy, ale słowem nie wspomniała o nowych butach! Przyjrzał jej się, a jego członek zareagował na nagie piersi. Podszedł do żony i już był skłonny zapomnieć nawet o zakupach, kiedy kazała mu się położyć. Stanęła nad nim okrakiem i zaczęła się wić, tak, jakby tańczyła na rurze. Co miał w tej sytuacji począć? Czytał, że kobiety lubią improwizować, tego jednak było za wiele. Gdy Mariolka wbiła obcas buta w jego wrażliwy pępek, zerwał się, krzycząc, że jest zmęczony, i natychmiast położył się do łóżka. Dopiero wtedy zauważył, że nie ma na nim kołdry.

Po tej nocy wszystko się między nimi zmieniło.

***

Wogelkow wyraźnie się obraził. Przez kilka dni nie wychodził na podwórze, a kiedy machała do niego z ulicy, udawał, że jej nie widzi. Berezyńska mówiła, że jest zaciekły, potrafi nie odzywać się przez wiele miesięcy. Ale Tania wiedziała, że antykwariusz tak długo nie wytrzyma – raczej faktycznie się w niej kochał, skoro cały czas ją podglądał. Pech, bo w nim z kolei kochała się sąsiadka Tani z trzeciego piętra, Monika. Nie trzeba było detektywistycznego nosa Berezyńskiej, żeby się tego domyślić. Tania może nawet polubiłaby Monikę, gdyby nie jej specyficzna napastliwość, którą nieudolnie próbowała przykryć zazdrość. Usiłowała zaprzyjaźnić się z Tatianą tylko po to, by kontrolować jej kontakty z Wogelkowem.

Monika musiała czuć się bardzo zagrożona, bo przyjęła strategię rodem ze szpiegowskich filmów. To przymilała się, to stawiała podchwytliwe pytania, to chwaliła Wogelkowa, to krytykowała go, czekając tylko na reakcję Tani. Niezależnie od odpowiedzi podważała słowa Tatiany, nieraz przecząc samej sobie. Jej obsesja była o wiele bardziej męcząca niż samo zachowanie antykwariusza. I nie dało się stworzyć żadnej taktyki rozładowującej napięcie, bo czego by Tania nie powiedziała, było z gruntu podejrzane.

Monika postrzegała Wogelkowa inaczej niż wszyscy. Dla niej był ucieleśnieniem męskości i zaradności, a jego niedostosowanie traktowała jako rozczulający przejaw silnego indywidualizmu. Podziwiała go za to, że stawia opór zmianom na świecie, nadal żyje „w analogu”, spotyka się z ludźmi „w realu” i nie skomputeryzował się, mimo że sama namawiała go do przeniesienia sprzedaży do internetu. Tania w wolnej chwili przewijała społecznościówki dość biernie, byle tylko nie stracić kontaktu z przyjaciółmi i rodziną, za to Monika używała smartfona nałogowo, prawie nie wypuszczając go z ręki. Jej uwielbienie dla człowieka z poprzedniej epoki było co najmniej zaskakujące, ale może Wogelkow dawał jej poczucie zakorzenienia w rzeczywistości? Poza fikcyjnym, wirtualnym światem i wyczerpującą, niskopłatną pracą nie miała, zdaje się, żadnego życia. I choć Tatiana mogła to samo powiedzieć o sobie, czuła się zupełnie inna od sąsiadki z trzeciego piętra.

Monika i pan Janek mieli za to wiele wspólnego. Zamiłowanie do książek, specyficzne poczucie humoru, które rozśmieszało tylko ich dwoje i nikogo więcej, oraz niepewność siebie, która we wzajemnej obecności znosiła się jak dwa minusy. Tania nie mogła poznać Wogelkowa, kiedy po raz pierwszy zobaczyła go przez szybę z Moniką: uśmiechał się i wyglądał na zrelaksowanego, a kiedy do nich dołączyła, natychmiast spiął się i spoważniał. Przy redaktorce prawie się nie jąkał, a w jej obecności zawsze. Dlaczego więc kochał się w Tani, a nie w Monice? Pasowali do siebie. Monika przynosiła mu ekologiczne obiady, które on z apetytem pałaszował, bo nawet nadwrażliwość na jedzenie mieli taką samą. Tatiana próbowała delikatnie mu uświadomić, że być może nie zauważa, jak fajną kobietę ma pod ręką, dlatego wychwalała sąsiadkę, na co Wogelkow wręcz sztywniał. Zaznaczał, że z Moniką wiąże go „idealna relacja sąsiedzka, której nie powinno się krytykować”, a „świat wyglądałby lepiej, gdyby każdy potrafił się tak porządnie zachowywać względem drugiego. To ludzka rzecz bronić innych przed napadami czy dzielić się posiłkiem w odhumanizowanej dobie robotów”. Jego słowa.

Berezyńska stwierdziła, że to przez swoją matkę antykwariusz ma skłonność do silnych kobiet. Ale czy Tatiana była silną kobietą? Nigdy w ten sposób o sobie nie myślała. „No jak to, pani Taniu?”, zdziwiła się Berezyńska. „Myśli pani, że każda wytrzymałaby tyle ciężkiej pracy za granicą? Niejedna dawno już by się spakowała i tyle by ją widzieli, niech się mąż martwi o pieniądze. Szczególnie, jak pan Iwan dobrze zarabia, to po co to tak się zaharowywać? Mnie by się, szczerze mówiąc, nie chciało”. A Tania zawsze myślała o sobie, że jest leniwa, niezaradna, nieżyciowa, rozpuszczona. Niedopasowana – tak jej wmawiali w szkole, to powtarzała jej babka Tamara i ciotki. Ale przecież była niedopasowana inaczej niż Wogelkow czy Monika, różniła się od nich. Może więc nie była taka beznadziejna? Nie odpowiedziała wówczas Berezyńskiej.

Musiała to jeszcze przemyśleć.

Książkę Tatiana i pan Wogelkow kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Tatiana i pan Wogelkow
Renata Rusnak0
Okładka książki - Tatiana i pan Wogelkow

Wnuczka Polki ze Lwowa i ukraińskich aktywistów sprząta domy na emigracji. Potomek Niemców osiadłych na krakowskim Podgórzu prowadzi antykwariat w kamienicy...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje