Moja mama wychodziła za mąż szesnaście razy. Fragment książki „Forget Me Not" Julie Soto

Data: 2024-03-06 09:52:18 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W cudownie pikantnej i zabawnej powieści Forget Me Not konsultantka ślubna i jej mrukliwy były partner muszą ponownie połączyć siły, aby zaplanować imprezę marzeń dla pary celebrytek.

Ama Torres jest pełną energii konsultantką ślubną, która... nie wierzy w instytucję małżeństwa. Ale śluby? O, to zupełnie coś innego!

Elliot Bloom to ponury florysta, który nienawidzi swojej profesji... dopóki na jego progu nie pojawia się pewna entuzjastyczna konsultantka ślubna.

Dawno, dawno temu, za dnia współpracowali przy organizacji imprez, a w nocy Ama śledziła misterne kwiatowe tatuaże na jego ciele. Potem złamała Elliotowi serce - i już nigdy więcej się do niego nie odezwała.

Teraz pracują wspólnie przy organizacji ceremonii ślubnej, która może być przełomowym punktem w ich karierach. Wciąż jednak wisi nad nimi wspomnienie wydarzeń z przeszłości. Sprawy nie ułatwiają dwie panny młode, które dostrzegają, że między Amą i Elliotem wyraźnie iskrzy. Nie znając ich skomplikowanej relacji, są zdeterminowane, by ich ze sobą zeswatać. Ale gdy ślub zaczyna żyć własnym życiem, napięcie między Ama a Elliotem tylko rośnie.

Czy dadzą radę przetrwać wesele bez pozabijania siebie nawzajem albo chociaż... trzymania rąk z dala od siebie?

Forget me not - grafika promująca książkę

Inteligentna i przezabawna powieść Forget Me Not opowiada o dwojgu ludzi, którzy dają sobie - i miłości! - drugą szansę. Do lektury zaprasza HarperCollins Polska. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytacie premierowy fragment książki Forget Me Not. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Przemierzam szybkim krokiem lobby i idę prosto do apartamentu. Nie zawracam sobie głowy pukaniem. W moją stronę odwraca się natychmiast sześć idealnie uczesanych główek, a Erica udaje, że jest równie zaskoczona moim przybyciem, co reszta druhen. Carmen, świadkowa czuwająca pod drzwiami łazienki, odrywa głowę od ściany – najwyraźniej próbowała właśnie przemówić pannie młodej do rozsądku. Wygląda, jakby na mój widok poczuła ulgę, jednak wydaje się też nieco przygaszona, że to nie jej przyjdzie odgrywać rolę tej, która uratowała przyjęcie weselne.

Niestety, tak się składa, że to moja fucha.

Podchodzę do zamkniętych drzwi.

– Carmen, wszystko będzie dobrze, nie martw się. Czy mogłabyś dopilnować, żeby makijażystka zaczęła malować Eloise za pięć minut?

Carmen patrzy na mnie i mruga półprzytomnie, a ja otwieram drzwi kluczem, wchodzę do łazienki i zamykam je za sobą, nim udaje jej się wykrztusić choć słowo.

Łazienka została urządzona w stylu lat czterdziestych, z witrażowymi kloszami i ozdobnymi płytkami. Pod ścianą stoi wanna na mosiężnych lwich nóżkach, a w niej siedzi Eloise Już-Wkrótce-Reynolds; śnieżny szyfon jej sukni wylewa się na zewnątrz, spływając po białej porcelanie. Nie patrzy na mnie – zamiast tego gapi się niewidzącym wzrokiem w przestrzeń.

Moje obcasy stukają o czarno-białe płytki, gdy do niej podchodzę, aby się upewnić, że nie odkręciła kranu – uff, żadnych powtórek z katastrofy, jaką okazał się ślub Winchellów w 2022 roku. Bogu niech będą dzięki. Wyjmuję z ucha słuchawkę, zdejmuję buty, wchodzę do wanny i siadam naprzeciwko niej.

Gdy rejestruje moją obecność, przez chwilę mruga, otumaniona, a potem wargi zaczynają jej drżeć i z jej gardła wyrywa się zduszony jęk. Podnosi dłoń do twarzy, a po jej policzkach zaczynają spływać łzy. Nie odzywam się ani słowem, dopóki się nie wypłacze. W końcu wciska pięści w oczodoły i przechyla głowę do tyłu, starając się powstrzymać kolejne łzy.

– Gdybyś mogła w tej chwili zmienić jedną rzecz, co by to było, aby uczynić ten dzień idealnym? Jedną jedyną – pytam rzeczowo.

Przygryza wargę, wbijając wzrok w ścianę.

– Pan młody.

Och. Cóż. Na to akurat nic nie mogę poradzić. A przynajmniej nie z marszu. Kiwam głową, jakbym doskonale ją rozumiała, jakbym zastanawiała się nad odpowiedzią.

Patrick Reynolds nie należał do moich ulubionych przyszłych panów młodych. Oświadczył się podczas meczu baseballowego, na telebimie i z całą tą rozdmuchaną otoczką. Zawsze uzyskuję dobre rozeznanie na temat pary, gdy pytam o ich historię zaręczyn. Nie twierdzę, że to sprawdzona metoda potwierdzająca, czy im się uda, ale… Panny młode z najpiękniejszymi historiami zaręczynowymi to te, którym nie organizowałam przyjęć weselnych dwukrotnie.

– Chcesz się wymknąć? – pytam ją. – Ukradkiem? Mogłabyś wyjść tylnymi drzwiami…

Eloise wydaje z siebie pełne goryczy parsknięcie.

– Mówisz poważnie?

– Tak – potwierdzam. – Mogłybyśmy dać stąd nogę. Tylko ty i ja. Albo ty i Carmen. – Kiedy nadal wpatruje się we mnie, zbita z tropu, dodaję: – No wiesz: wzięłam już forsę, więc tak naprawdę nie obchodzi mnie, czy ślub się odbędzie, czy nie.

Ponownie parska i przesuwa dłonią po twarzy.

– A co z dostawcami usług? Firmą cateringową? DJ-em?

– Obawiam się, że nie podlegają zwrotowi w dniu ślubu. Będziesz jadła kurczaka lub rybę przez następne pięćdziesiąt siedem dni.

Znowu drżą jej wargi.

– Czy to dziwne, że gorzej czuję się z powodu odwołania przyjęcia niż samej ceremonii?

– Nie. Wierz mi, to całkowicie normalne, że jesteś bardziej podekscytowana perspektywą imprezy w gronie przyjaciół niż złożeniem przysięgi małżeńskiej.

– A czy nie moglibyśmy po prostu… zrobić przyjęcia bez ślubu? – mamrocze, machinalnie pusząc fałdy swojej sukni. Uśmiecham się i daję jej czas do namysłu. – Naprawdę czuję się koszmarnie z myślą, że będę musiała przez to wszystko przechodzić, skoro i tak nic z tego nie będzie. Nie chcę skończyć jak moi rodzice – nic tylko harować, dopóki dzieci nie pójdą do college’u. – Wzdycha. – Czy to źle brać ślub dla zabawy, skoro wiesz, że to nie będzie twój ostatni?

Przełykam ślinę. Obiecałam sobie, że przestanę to robić – przestanę się spoufalać z moimi klientami. To nigdy nie kończy się dobrze. Eloise zaprosiła mnie na swój wieczór panieński, bo i tak już zbytnio się do niej zbliżyłam. Ale moim zadaniem jest dopilnować, żeby została doprowadzona do ołtarza. Robię więc głęboki wdech i przestaję się powstrzymywać.

– Moja mama wychodziła za mąż szesnaście razy.

Eloise wpatruje się we mnie, jakbym właśnie cisnęła jej tortem weselnym w twarz.

– Ile?

– Szesnaście. Mój ojciec był piąty. Jestem jej jedyną biologiczną córką. Mar, wasza fotografka, jest w naszej wielkiej rodzinie córką numer dziewięć. Mam ponad dwadzieścioro przybranych sióstr i braci na terenie i w okolicach Sacramento, między innymi dwójkę moich asystentów, którzy są tu dziś ze mną.

Niemal widzę, jak trybiki w jej mózgu się obracają, gdy próbuje ogarnąć to umysłem.

– To… okropne. Przepraszam, nie chciałam być niegrzeczna… – dodaje prędko.

– W porządku. To było naprawdę trudne, kiedy byłam młoda – tak się tułać od jednej przybranej rodziny do drugiej. Ale koniec końców poznałam naprawdę fajnych ludzi. – Odchrząkuję i ponownie się skupiam. – Mówię ci to tylko po to, żebyś uświadomiła sobie, że mimo iż naprawdę chcesz, żeby to był twój jedyny ślub, to wcale nie musi tak być. Moja mama za każdym razem organizowała ceremonię i przyjęcie. Tylko jeden z tych szesnastu ślubów odbył się w ratuszu. Tak więc, jeśli zechcesz wziąć kolejny ślub za, dajmy na to, trzy lata, wciąż będziesz mogła zaprosić, kogo ci się żywnie podoba. Wesela nigdy się nie nudzą. Zaufaj mi.

Powoli kiwa głową.

– To dlatego zostałaś konsultantką ślubną?

Uśmiecham się.

– Między innymi. W wieku osiemnastu lat wiedziałam już na temat wesel całkiem sporo. I zajmowałam się dosłownie wszystkim: od sypania kwiatków, poprzez druhnowanie, aż po didżejkę.

Eloise parska śmiechem.

– A czy… Czy kiedykolwiek sama wyszłaś za mąż?

– Nie – zaprzeczam. – Nigdy nie czułam takiej potrzeby – dodaję i gryzę się w język, żeby nie wypalić, że nie wierzę w długoterminowe związki – nie w momencie, w którym próbuję ją nakłonić do wyjścia za mąż. Zamiast tego robię głęboki wdech i dodaję: – Masz więc wybór, Eloise. To twoja decyzja. Możesz wyjść, zjeść tort, zatańczyć i podjąć solenną próbę dotrzymania przysięgi. Albo możemy się wymknąć tylnymi drzwiami. Mogłabym wysłać asystentkę, żeby wszystko odwołała. – Sięgam po jej dłoń i ściskam ją pokrzepiająco. – Przyjęcie weselne to nie małżeństwo. Małżeństwa nigdy nie będą idealne. To ciągła praca. Ale wesele? Wesele to tylko chwila w czasie, którą możemy uczynić idealną. Pozwól mi stworzyć dla siebie idealny moment, Eloise.

Eloise przygryza dolną wargę i wpatruje się w swój pierścionek zaręczynowy. Kiedy spogląda na mnie, wiem już, że mi się udało.

Wychodzimy z wanny, a gdy otwieram drzwi łazienki, Carmen wciąż pod nimi stoi, przestępując nerwowo z nogi na nogę.

– Już wszystko w porządku. Drogie panie? – zagaduję do dziewczyn. – Mamy trochę roboty, jeśli chcemy, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, ale z pewnością nie przyjdzie nam nic dobrego z wypytywania Eloise, co się działo przez ostatnią godzinę, rozumiemy się?

Mrugam do panny młodej, która kiwa z wdzięcznością głową.

Kiedy oddaję Berniemu klucz, próbuję przekonać samą siebie, że dobrze zrobiłam, otwierając się przed Eloise. To w końcu dzień jej ślubu. Wbrew temu, w co kazano mi wierzyć, dawanie odrobiny siebie nie jest niczym złym, prawda?

Gdy wracam do parku, Jake biegnie w moją stronę z zaaferowaną miną.

– Właśnie dzwonił aprowizator – mówi i słyszę w jego głosie panikę. – Nie dotarły jeszcze obrusy…

Szlag. To zupełnie nowa firma, z której usług wcześniej nie korzystałam – chciałam ich przetestować. Splatam przed sobą dłonie i zaczynam się bawić zawieszonym na szyi długim łańcuszkiem.

– Jake… – wzdycham – Przypomnij mi, proszę, ile ci płacę?

– Eee… Sto dolarów? – przebąkuje.

Jake jest trochę jak Muppet. Studiuje na drugim roku na uniwersytecie w Sacramento, na kierunku teatralnym. Miałam nadzieję, że będzie w związku z tym świetnie radził sobie z zarządzaniem sceną, ale najwyraźniej dostałam kogoś specjalizującego się w dramatach. Jest obecnie formalnie moim jedynym przybranym bratem, bo jego ojciec to aktualnie mąż mojej matki. Mówię „aktualnie”, ponieważ… Cóż… To tylko kwestia czasu.

Szukam w telefonie numeru do firmy od obrusów. Po chwili odbiera ktoś z obsługi Linens and Love, a ja mówię:

– Dzień dobry. Z tej strony Ama Torres. Wasza firma spóźnia się już niemal godzinę z dostawą obrusów. Czy moglibyście to wyjaśnić?

Mężczyzna na drugim końcu linii jąka się przez chwilę, aż w końcu wydusza z siebie:

– Już do was jadą. Po prostu… Był jakiś problem z samochodem i…

Wyciągam z torby kluczyki do auta i pytam:

– Czy mogę kogoś po nie wysłać, skoro opóźniacie nam przygotowania do przyjęcia?

Facet od obrusów tłumaczy mi, gdzie zatrzymała się ciężarówka, a ja przepraszam go na chwilę, zawieszam połączenie, chwytam Jake’a za ramię i ciągnę go w stronę parkingu.

– Jake, teraz płacę ci dwieście dolarów, bo za chwilę pojedziesz na stację benzynową przy Howe. Załadujesz wszystko do mojego samochodu – mam na myśli wszystko, zamocujesz pudła na dachu, jeśli będzie trzeba – a potem natychmiast wrócisz i dopilnujesz, żeby nie było dalszych opóźnień. Czy to jasne?

Jake znów zaczyna się jąkać, na co mówię mu wprost:

– Albo w ogóle nie dostaniesz kasy. Bo w tej chwili raczej mi nie pomagasz.

Przełyka ślinę, bez słowa kiwa głową, a potem maszeruje posłusznie w stronę mojego samochodu. Gdy odjeżdża, wracam do Mar w altance i odwieszam połączenie z gościem od obrusów.

– Mój asystent za chwilę podjedzie do waszego kierowcy. Proszę go poinformować, że jeśli wasze spóźnienie wyniesie godzinę, ponosicie koszt dostawy. I proszę też przekazać kierownikowi, że Ama Torres jest bardzo, ale to bardzo niezadowolona. Nie dodam Linens and Love do mojej listy sprawdzonych dostawców.

Zaczyna mnie przepraszać, ale się rozłączam. Robię głęboki wdech, poruszam ramionami w tył, żeby je rozluźnić i podchodzę do Mar stojącej na drabinie i praktycznie zwisającej z sufitu altany podczas próby zamocowania małego reflektora. – Wszystko w porządku? – zagaduję ją, a ona odpowiada pytaniem:

– Co się znowu stało? Widziałam, że szłaś do hotelu.

– Panna młoda prawie zbiegła, ale wyperswadowałam jej ten pomysł.

Mar unosi jedną ciemną brew.

– Jak?

Zaciskam usta.

– Opowiedziałam jej o mojej mamie. I o tym, że w przeciwieństwie do wesel, nie wierzę w instytucję małżeństwa.

Mar parska krótkim śmiechem.

– Odważnie!

Książkę Forget Me Not kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Forget Me Not
Julie Soto4
Okładka książki - Forget Me Not

W tej cudownie pikantnej i zabawnej powieści konsultantka ślubna i jej mrukliwy były partner muszą ponownie połączyć siły, aby zaplanować imprezę marzeń...

dodaj do biblioteczki
Autor
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje