Kto umarł? Fragment książki „Na tropie trupa"

Data: 2023-05-24 13:02:45 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać... na Kurpiowszczyznę?

Małgorzata Starosta, autorka komedii kryminalnych, postanawia odwiedzić ukochany skansen kurpiowski w Nowogrodzie, aby złapać oddech i znaleźć wenę do napisania romansu historycznego. Jednak cały plan bierze w łeb, gdy przypadkiem staje się świadkiem podejrzanych zakopków, dyrektorka skansenu znika bez śladu, a Barbs wysyła Małgonię na komisariat w celu zgłoszenia zaginięcia szemranego typa.

Sensacyjne zwroty akcji, intryga zaplątana jak sznur bursztynowych korali, kurpiowskie klimaty i opowieści pani Jolinki to tylko wierzchołek tego, co kryje się w tej przezabawnej, znakomitej komedii kryminalnej, w której trop trupa to jedynie początek dobrej zabawy.

Na tropie trupa - grafika promująca książkę Małgorzaty Starosty

Do lektury książki Na tropie trupa zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Na tropie trupa. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

— Kto umarł?! — wykrzyknęła do telefonu Basia, kiedy w końcu odebrała. Po pięciu nieudanych próbach dodzwonienia się do niej.

— Oszalałaś? — zdumiałam się. — Nikt nie umarł. Co porabiasz?

— Leżę na fotelu ginekologicznym — wycedziła moja przyjaciółka, chyba odrobinę poirytowana. — Co się stało?

— Coś się musiało stać, żebym dzwoniła do mojej najukochańszej Barbórki?

— Jezu, piłaś! — przeraziła się.

— Jedynie wodę z cytryną.

— Goniu, nie obraź się, ale jestem trochę… zajęta. I niewygodnie mi. Leżę rozkrakana, a pani doktor trzyma w jednej ręce wziernik, a drugą przytyka mi telefon do ucha.

— To po co odbierasz, skoro nie możesz rozmawiać? — żachnęłam się.

— Bo do mnie wydzwaniasz, jakby stała się tragedia! Myślałam, że co najmniej umierasz na zawał. Pani doktor, możemy odwołać karetkę, tu potrzeba psychiatry zwróciła się do lekarki, a do mnie rzuciła: — Zadzwonię później. — I się rozłączyła.

Wydawałoby się, że człowiek ma wokół pełno znajomych, a gdy przychodzi co do czego, to nie ma z kim nawet poplotkować przez telefon.

Spojrzałam na zegar. Było dopiero wpół do jedenastej. Skoro zdążyłam się znudzić przez niespełna trzy godziny, to co będzie za dwa tygodnie? Rany boskie, katastrofa!

Telefon wydał z siebie dźwięk, od którego przeszły mnie dreszcze — moje złośliwe dziecię ustawiło upiorny, diaboliczny śmiech jako sygnał przychodzącej wiadomości. Oho, Barbs…

„Kicia, czy Ty już się nudzisz? W pierwszym dniu pierwszego od siedemnastu lat urlopu? Może wytrop sobie jakiegoś trupa czy coś…”.

No bardzo śmieszne! Czy w moim otoczeniu występują wyłącznie złośliwe ludzkie jednostki? Prychnęłam głośno i odpisałam:

„Ciebie to nawet żmija by nie ugryzła, żeby się nie otruć”.

Świetna rada: „Wytrop sobie trupa”. Zołza.

Rozdział 2

„Kurpie jako region słyną z rękodzieła ludowego — oprócz haftu bardzo popularne są tam wycinankarstwo i bursztyniarstwo. Bursztyniarstwo na Kurpiach zawsze było niezwykle popularnym i cenionym zawodem. W XIX wieku tylko w starostwie ostrołęckim znajdowało się prawie 150 kopalni tego szlachetnego kamienia. Bursztyniarze kurpiowscy tworzyli nie tylko popularne kolie, ale również takie przedmioty, jak fajki, guziki czy tabakiery."

— Czyli mam rozumieć, że po trzech dniach na bezrobociu zamieniłaś się w perfekcyjną panią domu i teraz bez obaw można zlizywać sok z podłogi, gdyby mi się ręka ze szklanką trzęsła i trochę bym chlupnęła? — Basia patrzyła na mnie wielkimi orzechowymi oczami z taką intensywnością, jakby chciała zajrzeć do mózgu. Okna wymyłaś, w szafach wojskowy porządek i już nie masz nic do roboty?

Pokiwałam głową tak energicznie, że niemal chrupnęło mi w szyi. Nie mogłam odpowiedzieć, zajęłam się spożywaniem ciasta, które — notabene — też upiekłam. Z nudów.

— No dobrze, uznajmy, że kryzys wieku średniego dziwnie się u ciebie objawia, ale generalnie społecznie nieszkodliwie — zawyrokowała moja przyjaciółka i sięgnęła po kolejny kawałek sernika.

Nie żebym jej liczyła, ale czwarty to był.

— Wydawca kategorycznie zabronił mi cokolwiek pisać, żeby „mózg mi się nie rozpuścił”. Obejrzałam wszystkie seriale na Netfliksie, od książek mnie chwilowo odrzuca, Marek jest podejrzanie miły… Co tu robić? żaliłam się bardziej sobie niż jej, bo ta zołza serce ma z kamienia i nie rozumie problemów ludzi niemających kotów i trojga dzieci.

— Coś ty mi tu kręcisz, kicia — stwierdziła, mrużąc oczy. — Wpadłaś na jakiś szatański pomysł, czyż nie?

Cholewka skórzana, czy ona naprawdę musi mnie tak dobrze znać?

— Nie wiem, czy szatański, moim zdaniem bardzo przyzwoity i mogący się przysłużyć społeczeństwu odparłam z godnością księżnej Walii.

— O tak, z całą pewnością. I dlatego właśnie odwracasz wzrok. Co wymyśliłaś, diablico? Wpadłaś na trop trupa?

— No wiesz co?! — oburzyłam się nie na żarty.

Cóż to w ogóle za insynuacje, że niby ja tak do trupów ciągnę? Jakby nie wiedziała, że autorka kryminałów mdleje na widok cudzej krwi.

— Nie wiem, oświeć mnie.

— Bardzo jesteś zajęta w najbliższym czasie? — Może zaskoczenie przytępi jej bystrość.

— Na potrzeby niniejszej rozmowy załóżmy, że nie bardzo — odparła ostrożnie.

— A nie miałabyś ochoty przypomnieć sobie studenckich czasów? Na przykład… w skansenie?

— Załóżmy, że bym chciała, ale zależy, gdzie ten skansen.

— Połazimy po chatach, popodglądamy ludzi, poprzyglądamy się artefaktom, pogadamy z panią Jolinką rozmarzyłam się, celowo ignorując jej słowa. — Potrzebuję trochę przewietrzyć głowę i może jakiejś inspiracji zakosztować…

— Wróć! — przerwała mi obcesowo. — Czy ty powiedziałaś? Że „pogadamy z panią Jolinką”? Z TĄ panią Jolinką? Z Nowogrodu?

— Tak konkretnie to z Łomży, w Nowogrodzie jedynie pracuje.

— Z Łomży? Na Podlasiu? Czy ciebie już całkiem z tej nudy pokręciło?! Ja myślałam, że chcesz wyskoczyć na dwie godziny, a nie jechać na drugi koniec Polski. Mało masz skansenów pod nosem? Oszalałaś — stwierdziła Basia.

— Myślałam, że ci się tam podobało. Poprzednim razem nie przeszkadzała ci dwunastogodzinna podróż odparłam urażona.

— Goniu… To było prawie dwadzieścia lat temu, kiedy nie miałam niczego w nadmiarze poza wolnym czasem i wiatrem w głowie. Teraz mam trzy darmozjady, dwa kitku i klientów, których muszę wycisnąć jak cytrynę, żeby nakarmić darmozjady.

— I kitku — dodałam dla załagodzenia sytuacji.

— Na kitku mam zawsze, ale tych troje je tyle, że ledwo nadążam z wyciskaniem klientów. Wybacz, ale ten pomysł nie nadaje się do realizacji.

Wygięłam usta w podkówkę i pociągnęłam nosem. Nie było sensu jej przekonywać, widziałam na własne oczy apetyt jej dzieci.

— No trudno, to odwołam… — bąknęłam niepocieszona.

— Co odwołasz? — Spojrzała na mnie z wyraźną troską. — Nie gadaj, że ty już się poumawiałaś!

— Chciałam ci zrobić niespodziankę, pani Jolinka się ucieszyła, hotel już zarezerwowany.

Basia pacnęła się w czoło z taką energią, że powinna dostać wstrząśnienia mózgu.

— Oesu, kicia, ty jednak jesteś niereformowalna. Ogień w tyłku. — Pokręciła głową, więc chyba jednak wszystko z mózgiem było w porządku. Nagle wyprostowała się jak struna i spojrzała na mnie z powagą. — Wiem! — wypaliła. — Pojedź z Markiem! Od lat marudzi, że nigdy nie możecie wybrać się nigdzie sami, bo albo Alicja, albo mamusia, albo ja z całym tałatajstwem. Zróbcie sobie romantyczny wypad na Podlasie. Taki tydzień miodowy osiemnaście lat po ślubie.

Musiałam skrzywić się bezwiednie, na co moja przyjaciółka zareagowała bezczelnym rechotem.

— Zobaczysz, będzie fajnie — zapewniła jadowicie. Poznacie się od nowa. Romantyczne spacery, kolacyjki przy świecach i te sprawy. Miłość odżyje.

Na końcu języka miałam ripostę, co może sobie zrobić z tą radą, ale udało mi się nad sobą zapanować. Właściwie… Może to jedyna okazja, żebyśmy pojechali gdzieś we dwoje? W razie czego będę miała w sądzie argument: „ależ pani sędzio, ja przecież tak się starałam!”. Hmm, tak, to nie był głupi plan. Jedyna trudność polegała na tym, by przekonać do niego małżonka.

— Czuję w kościach, że napotkam opór — myślałam na głos. — Wyjazd na wakacje to dla Marka kara za grzechy niepopełnione, a spontaniczna wyprawa z żoną będzie jak przedsmak piekła.

— Oj, nie bądź taką pesymistką. Nie wiesz, jak przekonać faceta? Ugotuj mu coś, upiecz ciasto, oblecz się w tiulowy peniuarek, masaż zrób, poszepcz do uszka, ubzdryngol go szampanem i pojedzie na to Podlasie z radością nietajoną.

— Ty byś tak zrobiła? — powątpiewałam.

— No coś ty, nigdy w życiu! Mój dostałby informację, na kiedy ma spakować czyste gacie i o której startujemy. Ale ty zacznij od marchewki.

Oczami wyobraźni zobaczyłam siebie w tiulowym peniuarku i ubzdryngolonego szampanem Marka. No właściwie… To mogło się udać.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Na tropie trupa kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Na tropie trupa
Małgorzata Starosta7
Okładka książki - Na tropie trupa

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać... na Kurpiowszczyznę? Małgorzata Starosta, autorka komedii kryminalnych, postanawia odwiedzić ukochany skansen...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje