Kino, kawiarnia i spacer. Fragment książki "Szewcowa"

Data: 2023-10-12 12:00:19 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Opowieść o trudnej miłości w cieniu Auschwitz. To historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami!

W czerwcową noc 1946 roku młody szewc, Julian Wiatr, idzie na prywatkę na łódzkich Bałutach. Poznaje Marię Kwiatkowską, intrygującą kobietę, która nie chce z nikim tańczyć i gra w karty na pieniądze. Pragnąc spotkać ją raz jeszcze, proponuje naprawę jej znoszonych butów.

Maria jest uchodźczynią ze Lwowa. Walczy o przetrwanie i żyje z dnia na dzień, szukając zatrudnienia. Odwiedza Juliana w jego zakładzie szewskim, bo widzi w relacji z nim szansę na stabilizację. Podczas pierwszej wspólnej nocy wyznaje mężczyźnie prawdę o sobie, a on obiecuje jej nowe, dobre życie.

Wkrótce zostają małżeństwem. Mieszkają we własnym domu, a Maria jest najlepiej ubraną kobietą w okolicy. Nie mogą mieć jednak tego, czego kobieta pragnie najbardziej – dziecka. Jak daleko posunie się Julian, żeby spełnić marzenie żony o macierzyństwie? Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za niespodziewaną szansę od losu? Jak odzyskać szczęście sprzed wojny?

Szewcowa grafika promująca ksiązkę

Do przeczytania książki Szewcowa Jadwigi Stasio-Sigi zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Szewcowa. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Wizyta u szewca wiele Marię kosztowała. Sama była zaskoczona tym, jak wiele.

Po powrocie do domu — właściwie dwunastometrowego wynajmowanego pokoju z siennikiem, stołem, taboretem, miską, wiadrem i walizką zamiast szafy zwymiotowała. Klęczała nad wiadrem, a torsje wciąż nią rzucały, choć niewiele dziś zjadła i właściwie nie miała czym wymiotować.

Długo jeszcze trwała pochylona nad wiadrem, bojąc się, że to nie koniec. Spojrzała na dno. Więcej tam było żółci niż niestrawionych resztek jedzenia. Jej oczy wezbrały łzami. Od wielu dni jadła tylko suchy chleb i jabłka, które kupiła za drobne wygrane na prywatce w karty. Odkąd miesiąc temu straciła pracę na przędzalni w Wi-Mie*, nie mogła znaleźć nowej. Przy tak dużym napływie wysiedleńców ze wschodu trudno było w Łodzi o jakiekolwiek zatrudnienie. Nie miała żalu do kierownika zmiany. Sama by siebie zwolniła. Oszałamiał ją huk maszyn, robiło jej się słabo od gorącego, wilgotnego powietrza. Wiele razy, zamyślona, traciła kontrolę nad przędzarką. Była powolniejsza, mniej sprawna od pozostałych kobiet. Aż się dziwiła, że udało jej się tam utrzymać przez trzy miesiące. Pewnie na jej miejsce wybrali silną, szybką dziewczynę, która radzi sobie sto razy lepiej. Dziewczynę, która ma teraz na czynsz i na chleb.

Maria wybuchnęła płaczem. Głośnym, niepohamowanym płaczem. Położyła się na brzegu siennika i starała się stłumić szloch. Nie chciała, by sąsiedzi słyszeli, by byli świadkami jej upadku. To właśnie spotkanie z szewcem — mężczyzną, który chciał ją poznać, mężczyzną, który zarabiał, miał ubranie na zmianę i co jeść, a nawet zatrudniał pracownika — uświadomiło jej, że jest na dnie. Że to jej dno. Przez ostatnich kilkanaście miesięcy, które minęły od ucieczki ze Lwowa, Maria weszła w tryb, którego wcześniej nie znała. W tryb przetrwania. Tryb, w którym nie istnieją pojęcia godności czy wstydu. Jest jeden cel — przetrwać kolejny dzień. Trzeba oddać rubinową broszkę za bilet na pociąg do Wrocławia? Dobrze. Ślubną obrączkę za bochenek chleba? Już zdejmuję. Pracować miesiąc u krawcowej w Legionowie za marne jedzenie i pieniądze na bilet do Łodzi? Żaden problem. Oddać płaszcz z kołnierzem z lisa za jeden nocleg na kuchennej podłodze? Wiosna idzie, płaszcz już niepotrzebny. Byle przyjęli w którymś z miast. Byle znaleźć sobie kąt. Pracę. Żyć jak człowiek. Zaciskała zęby. Mówiła sobie, że i tak ma szczęście. Po utracie pracy w fabryce co rano ubierała się w tę samą, jedyną sukienkę, którą prała w sobotę wieczór, by wyschła na niedzielę, czesała się w kok i wychodziła z domu. Godzinami krążyła po ulicach. Pytała o pracę. Może w jakiejś witrynie będzie ogłoszenie? Może potrzebują kelnerki? Może sprzątaczki? Może na Rynku Bałuckim, gdy już zwiną się stragany, znajdzie obitą gruszkę, nadgniłą marchewkę albo cebulę, która potoczyła się po ziemi i teraz leży sobie przy krawężniku. Tak też trafiła na tamtą prywatkę. Usłyszała muzykę. Weszła do mieszkania i wmieszała się w tłum. Nie było tam nic do jedzenia, na co bardzo liczyła, ale grali w karty. Zaryzykowała ostatnie grosze, opłaciło się. Mogłaby jeszcze żyć w trybie przetrwania wiele miesięcy, gdyby nie ten mężczyzna, który nieświadomie na nowo obudził w niej poczucie wstydu i godności. Przypomniał, że przed wojną wiodła inne życie. Nie dała się pochłonąć wspomnieniom, lecz w pełni poczuła swoją obecną nędzę.

Uspokoiła się późno w nocy. Weszła na taboret i otworzyła małe okienko pod sufitem, by wywietrzyć kwaśny zapach wymiocin. Wyszła na podwórko, skorzystała z wygódki i wylała do niej zawartość wiadra. Jedynym plusem, jaki Maria widziała w mieszkaniu tutaj, był dostęp do wody. Nie trzeba było chodzić daleko do hydrantu, bo na podwórku stała studnia. Wypłukała kilkukrotnie wiadro i nalała do niego wody. Ruszyła z powrotem do mieszkania. Było za późno, by prosić sąsiadkę, która miała piec, o podgrzanie wody. Zresztą nie miała już przecież z czego zapłacić. Umyła się w zimnej.

Nie mogła zasnąć. Usiadła przy stole. Zastanawiała się, co szewc by powiedział, widząc ją teraz w tej celi z siennikiem i okienkiem pod sufitem. Jedyna ładna, nowa rzecz w tym mieszkaniu to czółenka, które od niego dostała. Zdjęła je i zaczęła się im przyglądać z bliska. Miały piękny, zgrabny kształt. Były z miękkiej skóry. Pomyślała, że pomogą jej w dalszym zachowywaniu pozorów. Może dzięki nim dostanie pracę w kawiarni albo sklepie odzieżowym. Zachowywanie pozorów pomagało przetrwać. Czarna sukienka była zniszczona, ale czysta i elegancka. Torba poprzecierana, ale gdy była nowa, niewiele kobiet byłoby na nią stać. Odrosty, obsesyjnie często rozjaśniane wodą utlenioną, kupowaną zamiast jedzenia, miały ją odciąć od dawnej tożsamości, by już nikt jej nie nazwał „parszywą Żydówką”, nikt jej nie zagroził. Czesała włosy w wytworny kok, jakiego byle robotnica czy baba z rynku nie umiałaby zrobić. To dzięki wyglądowi kierownik przędzalni tak długo nie śmiał jej zwolnić. Bo jak tu zwolnić taką damę? Dzięki wyglądowi nie wyrzucano jej za próg, tylko mówiono, żeby przyszła za miesiąc, to może będzie praca. Dzięki wyglądowi wmieszała się w tłum na prywatce i poznała szewca.

Książkę Szewcowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

 

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Szewcowa
Justyna Stasio-Siga1
Okładka książki - Szewcowa

Opowieść o trudnej miłości w cieniu Auschwitz. To historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami! W czerwcową noc 1946 roku młody szewc, Julian Wiatr,...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje