Kiedy odnalezione ludzkie kości przenoszą nas w czasie, zaczyna się śmiertelna gra. „Szkielet" Janusza Miki

Data: 2023-10-04 14:23:52 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Podczas prac budowlanych na krakowskiej Krowodrzy robotnicy znajdują ludzki szkielet. Niedługo później dziennikarz śledczy Kornel Rączy natrafia w pobliskim parku na ciało zamordowanego mężczyzny. Co może łączyć te dwa wydarzenia?

Szkielet Janusz Mika grafika promująca książkę

– Kryminalne zagadki Krowodrzy? Czemu nie! Janusz Mika snuje balladę o zbrodniach popełnianych w jednej z dzielnic Krakowa, czasami smutną, czasami śmieszną, ale zawsze mocno osadzoną w lokalnych realiach. Idealna powieść dla wszystkich, którzy cenią kryminały miejskie, z czułością ukazujące >>małe ojczyzny<<Robert Ostaszewski

„Szkielet" to przejmujący kryminał między innymi o tym, że przeszłość nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Zaś Janusz Mika, autor kryminalnej sagi Krowodrzy, nie da nam zasnąć, dopóki nie poznamy rozwiązania zagadki – Mariusz Czubaj

Do przeczytania książki Janusza Miki Szkielet zaprasza Oficynka. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Szkielet:

Intro

Dzielnica budziła się do życia. Ludzie przemykali pojedynczo pomiędzy sklepami, robiąc poranne zakupy. Niektórzy – zwyczajowo – wybierali plac Nowowiejski, na którym więcej już było budek niż straganów, a samochody dostawcze objeżdżały go wokoło, szukając najlepszego miejsca do wyładunku dóbr przywiezionych z podkrakowskich wsi.

Sprzedawcy witali się hałaśliwie, znali się przecież od lat, złączeni wspólnym, handlowym losem i wspólnym miejscem pracy.

Kwiaciarze, warzywnicy, pan od jajek, panie z kiosku rybnego, bliźniacy z dwóch bliźniaczych budek spożywczych usytuowanych naprzeciw siebie, tak aby można było na chwilę wyskoczyć do toalety lub na plotki, pozostawiając interes pod czujnym okiem brata.

Krótkie dialogi dotyczące pogody, polityki, rozgrywek piłkarskich, okraszone wpisanym w konwencję szyderstwem, poparte wszechwiedzą internetu lub telewizora. Wielki świat był niedostępnym, nie do końca chcianym luksusem, oglądanym często na ekranie, ale bez intencji współuczestniczenia w nim, a jedynie zjadliwego komentarza określającego stosunek do obcego, w gruncie rzeczy, eleganckiego chłamu, blichtru kuszącego słabych i głupich.

Prawdziwe życie było tu i teraz. I tyle z niego pożytku, co wydrapiesz własnymi pazurami, co wywalczysz w nierównej wojnie w fiskusem. Trzeba zapierdalać, ile się da, ile sił w rękach, dopóki zdrowie jako takie, choć od noszenia worków z ziemniakami boli kręgosłup, choć dzień do dnia podobny, a w domu czeka nowa robota.

Niektórzy zostawali na placu do późnej nocy, zamykając uprzednio swoje budki, aby uchlać się porządnie z miejscowymi, co to zawsze bez kasy, ale na smakach. No, taka integracja za własne, ciężko zarobione pieniądze.

Tym razem od rana mówiło się o planach zabudowy placu. Wszechwładza, wszędobylskość i przedsiębiorczość deweloperów były dla nich czymś niepojętym, zaś mechanizmy tworzące organizm urbanistyczny miasta i jego poszczególnych dzielnic – kompletnie niezrozumiałe.

Istotne było tylko to, żeby plac pozostał placem. Nie byli „stąd”, ale zżyli się już z nim, przyzwyczaili, przyjęli rytuały codziennego uiszczania handlowych opłat.

Przecznicę dalej rozpoczęto budowę nowego apartamentowca. Gwar placu gasł w jazgocie maszyn budowlanych, nawoływań robotników i wielu industrialnych odgłosów towarzyszących wznoszeniu wypasionego ponad miarę budynku, który stanie na rogu Lea i alei Kijowskiej.

Było przed dziesiątą, kiedy brygadzista Andrzej Benet, zwany przez kolegów Gordonem, usłyszał od strony wykopu głośny okrzyk jednego z robotników: „Panie majster, chodź pan, tu coś jest!”.

Niechętnie podniósł się z ławki ustawionej tyłem do słońca i ruszył w stronę ziemnego dołu, nad którym tłoczyło się kilkunastu budowlańców. W głowie szumiały mu jeszcze pieniste litry wypitego w znanej hipsterni pysznego, kraftowego piwa. W takich wypadkach najchętniej tworzył krótkie formy literackie. Gordon pisał wiersze o mocnym ładunku emocjonalnym i egzystencjalnym. Przez całe lata nie pokazywał ich nikomu, raz może jednej koleżance, która wydała mu się wtedy osobą wrażliwą, więc godną poznania krótkich, dosadnych w treści i buntowniczych w przesłaniu utworów, będących nieraz jak niemy Krzyk Muncha, kiedy indziej jak dynamiczny numer White Riot The Clash.

Życie było złe, więc i on był zły na życie. Wszystko albo nic i zero kompromisu, lecz wejście w tryby, aby móc po robocie spokojnie napić się piwa, posłuchać ulubionej muzy na dobrym, cierpliwie kompletowanym i zamawianym sprzęcie, niosło za sobą przymus koegzystencji.

Prozą życia pozostawała praca. Niby monotonna, ale czasem potrafiła zaskoczyć.

– Co tam macie? – uciszył dyskutantów i spojrzał w dół. Na dnie wykopu zauważył wyraźny zarys ludzkiej czaszki.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Szkielet. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Szkielet
Janusz Mika1
Okładka książki - Szkielet

Kiedy odnalezione ludzkie kości przenoszą nas w czasie, zaczyna się śmiertelna gra Podczas prac budowlanych na krakowskiej Krowodrzy robotnicy znajdują...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje