Ciepła opowieść o przemianie i odkrywaniu siebie. „Tatiana i pan Wogelkow" Renaty Rusnak

Data: 2023-06-02 08:59:33 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Wnuczka Polki ze Lwowa i ukraińskich aktywistów sprząta domy na emigracji. Potomek Niemców osiadłych na krakowskim Podgórzu prowadzi antykwariat w kamienicy po pradziadku. Ona pragnie znowu poczuć się sobą, ale nie pamięta, co to znaczy. On chce być prawdziwym mężczyzną, jednak zdradzają go własne przekonania. Na przecięciu ich pozornie różnych światów dochodzi do wybuchu.

Tatiana i Pan Wogelkow - grafika promująca ksiązkę

Tatiana i pan Wogelkow Renaty Rusnak to ciepła opowieść o przemianie i odkrywaniu siebie, o mierzeniu się z ocenami, przyzwyczajeniami i brakiem odwagi. O tym, co wynosimy z domów, i tym, co nas warunkuje i ogranicza. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szelest. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Tatiana i pan Wogelkow:

Tatiana wcale nie miała ochoty na ten spacer z Wogelkowem. Od spotkania z Iwanem zrobił się podejrzliwie nadgorliwy i miły. „Faceci jak dzieci”, mawiała Goszczyńska, u której Tania sprzątała. Najchętniej wprost by mu odmówiła, ale było jej jakoś niezręcznie. Spróbowała wykręcić się kinem z Olgą – na nic, w sobotę przyparł ją do muru i dosłownie wymusił ten spacer. Zgodziła się, bo ostatecznie obiecała sobie więcej wychodzić na powietrze.
Może faktycznie Olga dołączyłaby do nich? Od ostatniego spotkania, podczas którego rozmowa zeszła w dziwnym kierunku, coś między nimi zawisło. Kolejnego dnia, jak gdyby nigdy nic, wymieniły na mesendżerze parę zdań, ale nic fajnego. Tatiana próbowała oczyścić atmosferę, tylko nie wiedziała jak – już dwukrotnie zrobiła na kobiecie złe wrażenie i obawiała się kolejnego razu. Unikała ponownego spotkania sam na sam, żeby nie narażać się na dalsze niewygodne rozmowy, a z drugiej strony nie chciała zostawić niedopowiedzeń dotyczących swojego małżeństwa bez wyjaśnienia. Zależało jej na tym, żeby Olga dobrze o niej myślała – nie chciała wyjść na nieogarniętą idiotkę, która raz mówi tak, a innym razem sama sobie zaprzecza. Na spacerze z Wogelkowem miałaby okazję i pobyć z nią, i uniknąć osobistych tematów. Poczułaby się bezpieczniej.

Rozwiązanie przyszło samo: Olga zaprosiła ją na próbę w teatrze. Tatiana mogła wpaść dopiero po pracy, na ostatnią godzinę ćwiczeń. Wślizgnęła się do sali najciszej, jak mogła, i usiadła na ławeczce przy samych drzwiach tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Minęła chwila, zanim przyjaciółka ją spostrzegła, kiwnęła głową i uśmiechnęła się na tyle szeroko, że Tania się zawstydziła. Czuła się onieśmielona, wchodząc w sam środek życia choreografki, które do tej pory znała tylko z internetu. Nawet ta głosząca nieznośne kazania w drodze z kina Olga nie krępowała jej tak bardzo. Na sali ćwiczeń robiła jeszcze większe wrażenie: łagodna i opanowana, ale stanowcza, chwilami wręcz bezlitosna dla swoich tancerzy, wzbudzała odruchowy respekt, a jej wewnętrzna siła działała prawie zniewalająco. Podopieczni patrzyli na nią jak na osobę, której można zaufać, ale której lepiej się nie sprzeciwiać. Może to powodowało u Tatiany dyskomfort? Przez babkę Tamarę była wrażliwa na wymuszone posłuszeństwo, choć oczywiście ona i Olga nie miały ze sobą wiele wspólnego.

Tania uważnie przyjrzała się po kolei tancerkom i tancerzom; mieli silne, giętkie ciała i interesujące twarze, podobali jej się. Wszystko jej się tu zresztą podobało, łącznie z muzyką. Nigdy nie grała tak nowoczesnych kawałków, ale na tej sali przemawiały do niej, idealnie współbrzmiąc z ruchami tańczących mężczyzn i kobiet. Może Olga widziała muzykę w obrazach, dlatego jej aranżacja wydawała się tak plastyczna? U Tani było odwrotnie – ona obrazy słyszała, potrafiła więc zagrać emocje. „Przynajmniej kiedyś, kiedy dużo i często ćwiczyłam, teraz to już pewnie nie…”, ponownie w siebie zwątpiła. Im dłużej tak siedziała, patrząc, chłonąc wrażenia i myśląc o własnej twórczości, tym smutniej się jej robiło. Porywał ją ten świat, bardzo dobrze go rozumiała, a jednocześnie oglądała go przez grubą szybę.

Nagle jedna z dziewczyn upadła i boleśnie się potłukła. Olga podeszła, nachyliła się i położyła rękę na ramieniu dziewczyny.

– Wszystko w porządku? – Głos miała spokojny, spojrzenie skupione, wręcz chłodne.

– Tak. – Dziewczyna przetarła oczy i podniosła się, ciągnąc obolałą nogę.

– Na pewno?

– Tak.

Było jasne, że mocno się poobijała, mimo to zebrała się w sobie i wróciła na miejsce. Tatiana to znała: ból, na który nie zwraca się uwagi, pot ściekający po twarzy i absolutną koncentrację na zadaniu. To był jej świat – świat rwących stawów, omdlewających ramion, złowieszczo trzeszczącego kręgosłupa.

Wiedziała, dlaczego dziewczyna wstała. Jej nagrodą nie będzie wyłącznie występ w teatrze ani nawet zbiorowy sukces – najważniejsze w wysiłku, jaki wkłada w osiągnięcie perfekcji, jest i będzie pokonywanie siebie, własnych barier, sięganie odrobinę dalej niż poprzednio. W całej zresztą twórczości, jak Tania zawsze wierzyła, przejawia się dążenie do wyrażenia poprzez siebie, swoje ciało i umiejętności jakiegoś Absolutu, Ideału. Może to taka pogoń za Bogiem? Kiedyś bardzo dużo o tym gadali z Saszkiem. „Boże, jak ja do tego tęsknię”, westchnęła. Obecnie zmagała się ze sobą w innych kwestiach: ile jeszcze dni wytrzyma w Polsce, jak silne zmęczenie tym razem pokona, o ile więcej zarobi. Ścigała się ze sobą w byciu lepszą, szybszą, skuteczniejszą… sprzątaczką.

Nagle w pełni dotarło do niej, że się poddała, że zdradziła to, do czego została powołana. Oczywiście przypuszczenie, że Bóg wybrał i stworzył do muzyki akurat ją, zawsze wydawało jej się zbyt zuchwałe. Sądziła, że nie posiada wystarczającego talentu, by naprawdę grać – ale może tylko usprawiedliwiała swoją słabość? Może talent nie ma aż takiego znaczenia jak wysiłek i poświęcenie?

Tatiana ponownie spojrzała na dziewczynę, która się przewróciła; mimo bólu raz za razem wykonywała trudną sekwencję ruchów. Potem przyjrzała się Oldze; choreografka wyłapywała subtelne różnice w układzie ciał, których niewprawne oko Tani nawet nie odnotowywało, i kazała powtarzać konkretny ruch tak długo, aż osiągnęła efekt, o jaki jej chodziło. Niegdyś Tatiana też miała tyle wytrwałości, by niemal w nieskończoność poprawiać technikę gry na fortepianie. Kiedy była dzieckiem, nienawidziła tego, że babka Tamara zmusza ją do ciągnących się godzinami ćwiczeń – ale czy nienawidziła samych ćwiczeń? 

Na krótką, lecz wyraźną chwilę spojrzenie Tatiany skrzyżowało się ze spojrzeniem Olgi. Otaczająca je rzeczywistość rozmyła się, a energia ruchu, jaką Olga wzbudzała w tancerzach, przeniknęła do ciała Tani. Rytm, ruch, dźwięk zespoliły się w jedno, przesączyły przez jej oczy, uszy, skórę i płuca do krwiobiegu, limfy i dalej, do mimowolnie naprężających się mięśni. Wdarły się do jej wnętrza i uderzyły prosto w podbrzusze.

Doświadczała już takich stanów, wpadając w trans podczas gry. Napięcie w jej ciele stało się nie do wytrzymania. Zapragnęła coś zrobić, zerwać się, tańczyć, grać, śpiewać albo chociaż krzyczeć. Zrobić cokolwiek, by przegnać precz skostnienie kości i stawów, swoją bezwolność i niemoc. Zamiast tego siedziała przyspawana do ławki pod ścianą, z idiotycznie fałszywym uśmiechem na twarzy, nieruchoma jak podczas ostatniego deszczu. Walczyła z rozpaczą w sercu.

Nigdy nie będzie taka jak Olga.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Tatiana i pan Wogelkow. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Tatiana i pan Wogelkow
Renata Rusnak0
Okładka książki - Tatiana i pan Wogelkow

Wnuczka Polki ze Lwowa i ukraińskich aktywistów sprząta domy na emigracji. Potomek Niemców osiadłych na krakowskim Podgórzu prowadzi antykwariat w kamienicy...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje