Po trzech latach spędzonych w więzieniu Cień ma wyjść na wolność. Ale w miarę jak do końca odsiadki pozostają tygodnie, godziny, minuty, sekundy, czuje narastający niepokój. Na dwa dni przed zakończeniem wyroku, jego żona, Laura, ginie wypadku samochodowym w tajemniczych okolicznościach - wszystko wskazuje na zdradę małżeńską. Oszołomiony Cień powraca do domu, gdzie spotyka tajemniczego Pana Wednesday, twierdzącego, iż jest uchodźcą wojennym, byłym bogiem i królem Ameryki. Razem wyruszają oni w niesamowitą podróż przez Stany, rozwiązując zagadkę morderstw, które co zimę są dokonywane w małym amerykańskim miasteczku. Jednak podąża za nimi ktoś, z kim Cień musi zawrzeć pokój...
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2016-11-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 608
Tytuł oryginału: American Gods
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Książki Neila Gaimana cechują się baśniowym i magicznym klimatem, lekkim, a zarazem malowniczym językiem, a jednocześnie fabułą dla starszych czytelników. Można powiedzieć, że autor pisuje bajki dla dorosłych. Amerykańscy Bogowie trochę się jednak wyróżniają. Klimat jest surowszy, poważniejszy, ale nie zabraknie cech charakterystycznych dla twórczości Gaimana.
Głównego bohatera, którego wszyscy nazywają Cień, poznajemy w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Co prawda, zostaje on wcześniej zwolniony z odsiadki w więzieniu, ale tylko, dlatego że w wypadku samochodowym ginie jego ukochana żona Laura. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że przed śmiercią dopuściła się zdrady. Cień jest wolny, ale nie ma do czego wracać. Wtedy na swojej drodze spotyka tajemniczego nieznajomego, który oferuje mu pracę.
Wiele lat temu do Ameryki przybyli bogowie. Nie znaleźli tu jednak swojego miejsca. Świat się zmieniał. Ludzie przestają wierzyć i czcić dawnych bogów. Pojawiają się nowi, znacznie bardziej nowocześni. Gdzie w tym wszystkim odnajdzie się silny, lecz wrażliwy człowiek bez przyszłości, którego jedyną pasją są już tylko sztuczki z monetami?
Neil Gaiman zaprezentował nam tu niezwykłą, wielowątkową historię. Przemierzymy z bohaterami Amerykę, spojrzawszy na nią z zupełnie innej nieco magicznej perspektywy. Pięknie wpleciona historia, mitologia, odważne i kontrowersyjne tematy w zaskakującą i wciągającą fabułę.
Książka jest długa. Można powiedzieć, że momentami nawet trochę rozwleczona. Wplecionych jest w nią dużo opowieści z przeszłości, dodatkowych wątków. Z jednej strony może się to czytelnikowi wydać niepotrzebne, powodować, że gubi się on w tym wszystkim. Jednak im dalej czytamy, tym więcej nabieramy przekonania, że właśnie te wątki nadają powieści niepowtarzalny mityczny klimat.
Powieść czyta się bardzo szybko, a jednocześnie wydaje mi się, że to nie jest książka na jeden raz. Warto się przy niej zatrzymać, przeanalizować część wątków. Znajdziemy tu całą masę ciekawostek, ciekawych rozegrań autora, to, w jaki sposób nawiązuje do mitologii, jak wykorzystuje różne miejsca w Ameryce.
Oprócz tego książka ma bardzo filozoficzny charakter, kryją się w niej rozważania na temat naszego normalnego współczesnego życia, podejścia do religii, naszych emocji. To co z niej tak naprawdę wyciągniemy, zależy już od nas samych.
Amerykańskich Bogów uważam za jedną z trudniejszych książek aurora, a jednocześnie najlepszą z do tej pory przeczytanych.
"To pewne, jak to, że woda jest mokra, dni długie, a przyjaciel zawsze w końcu cię zawiedzie."
Z literaturą fantasy dopiero zaczynam swoją przygodę, ale o nazwisku Neila Gaimana słyszałam wielokrotnie, dlatego też, jako prawdziwy mól książkowy nie mogłam odmówić sobie przyjemności przeczytania chyba najsłynniejszego dzieła tegoż autora.
Neil Gaiman to urodzony w 1960 roku w Anglii pisarz, scenarzysta, redaktor, autor licznych powieści, komiksów, opowiadań fantasy, science-fiction i grozy. W Polsce uważany za postmodernistę, mimo, iż sam temu zaprzecza. Wiele tworów Gaimana zostało zekranizowanych.
"Zawsze powtarzam, że miasto nie jest miastem, jeśli nie ma w nim księgarni. Może nazywać się miastem, ale bez księgarni nikogo nie nabierze."
W epicentrum wydarzeń, które toczą się w "Amerykańskich Bogach" staje niejaki Cień. Po odsiadce za pobicie wychodzi on przedwcześnie z więzienia. Marzy o tym, aby wrócić do ukochanej żony i zacząć życie od nowa. Jednak nie jest mu to dane, gdyż kobieta ginie wraz z jego najlepszym przyjacielem w wypadku samochodowym. Cień zupełnie nie wie co począć w tej sytuacji, tym bardziej, że na jaw wychodzi romans Laury i jego przyjaciela. Nie można wiele zrobić, czy wyjaśnić, gdyż ich już nie ma. Wedy znikąd pojawia się Pan Wednesday, który oferuje mu pracę. Mimo początkowej niechęci Cienia, ten przyjmuje ofertę i zaczyna swoją podróż wraz Wednesday'em po Ameryce. Wkrótce zaczynają mieć miejsce dziwne wydarzenia, których przyczyną jest konflikt starych i nowych amerykańskich bóstw, a postać Cienia będzie musiała odegrać kluczową rolę.
"Amerykańscy Bogowie" to lektura, która oprócz postaci Cienia, która jak przystało na nazwę raz się pojawia, a raz zanika, skupia się na bożkach, a dokładniej mówiąc na walce pomiędzy starożytnymi bogami znanymi z panteonów wszystkich wierzeń świata, a nowymi, którzy wymyślili ludzie, czyli: pieniędzmi, używkami, mediami, czy też nowymi technologiami. Zatem należałoby postawić pytanie: kto wygra tą walkę? Odpowiem przytaczając słowa jednego z bohaterów, "ostateczna walka rozegra się w ludzkich umysłach".
Autor musiał włożyć w to dzieło dużo pracy, przede wszystkim ze względu na mnogość wątków mitologicznych. Na kartach powieści pojawiają się boscy bohaterowie chociażby takich wierzeń jak: celtyckie, skandynawskie, egipskie, afrykańskie, czy słowiańskie.
Historia przedstawiona przez autora z pewnością nie byłaby tak interesująca, gdyby nie styl Gaimana, który wprowadza czytelnika w hipnotyczny i magiczny wymiar rzeczywistości, tym samym sprawiając, iż ma się wrażenie, że jest się unoszonym z fotela przez nadziemskie siły .Powieść utrzymana jest w nierzeczywistym tonie, lecz nie jest pozbawiona humoru. Napisana raczej prostym jeżykiem i przystępnym dla czytelnika. Gaiman nie stroni od pokazywania symbolizmów, ale też bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę za pomocą gry słownej. Autor przedstawia także Amerykanów, którzy są zlepkiem kultur i zapomnieli o tym co ważne, tym samym goniąc do przodu, a szybki rozwój cywilizacji wypaczył ludzi, którzy zapominają o korzeniach i historii, a kultywują to co jest modne, tu i teraz. Dzieło to także zmusza czytelnika do zatrzymania się w miejscu i zastanowienia się dokąd zmierza egzystencja ludzka.
"Amerykańscy Bogowie" to jedna z najlepszych powieści z gatunku fantasty, która pojawiła się na przestrzeni kilku lat. Fakt ten potwierdza lista nagród, jakie otrzymała m.in. Hugo, Nebula oraz Bram Stoker Award. W Polsce również książka cieszy się popularnością i doczekała się już 6 wznowień. Nie zastanawiajcie się, tylko po prostu ją przeczytajcie.
"Nie ma czegoś takiego jak koniec. Nigdy."
Bogowie różnych kultur i czasów są wśród nas. Wiara w nich wygasa, stają się słabi. Wraz nimi przemijają wartości. Zapomnianych bogów zastępują nowi, młodzi, szybko przemijający. Dochodzi do otwartego konfliktu pomiędzy tym co nowe a tradycjami, które powstawały przez wieki.
Gaiman bawi się legendami, uczłowiecza bogów i ubóstwia człowieka. Historia drogi z bezbarwnym głównym bohaterem.
Tak się zachwycali, tak piali nad wspaniałością książki, a ja ledwo przez nią przebrnęłam.
Zapowiada się ciekawie, Cień wychodzi z więzienia i gna na pogrzeb swej żony. W samolocie poznanie pana W., który zagadkami i półsłówkami namawia go do pracy dla niego właśnie.
I dopóki nie ma napadu na bank, jest spoko. Dzieją się dziwne rzeczy, które pan W. bierze za oczywistość, a Cień nie do końca. A potem jest ucieczka i ukrywanie się przed Worldem, i to jest słabizną, że hej. Czytam o bogach upadających, Wiośnie i Szakalu, o Szalonym i wstawki z szamanizmu mamy Zozou. Uznaję tę część za zapchajdziurę. Koniec nabiera tępa, by przynieść rozwiązanie w TAKIEJ postaci. Ja się zaczęłam rajcować zabiciem KOGOŚ, a tu już koniec.
Tak na dobrą sprawę to jest tutaj zbiór myśli chyba przekraczające moje możliwości pojmowania. A i seks, dużo odwołań do seksu, choć żaden bóg/bogini fizycznych doznań (no, może królowa Saba) nie istnieje tutaj.
Do książki przyciągnęła mnie renoma — może na nią zasługuje może nie, ja nie czuję tego fenomenu. I obejrzałam 1 sezon serialu i nie będę kontynuować. Bo szkoda mi czasu. Choć lubię zabawy z mitami i starymi podaniami to jednak na tę karuzelę nie wejdę.
Kolejna książka, która miała pozostać w pamięci na długo, miała pozostawić mnie w szoku i dać największą przyjemność czytania. Niestety, ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Powieść momentami urzekająca, magiczna jak na Gaimana przystało, jednak zbyt często nużąca, co zniechęcało mnie do kontynuowania czytania. Najbardziej rozczarowana jestem zakończeniem. Przez większość stron zapowiadano wielką walkę, ostateczną bitwę starych i nowych bogów. I cóż... kto przeczytał, ten wie, co było dalej. Ja poczułam zbyt wielki niedosyt.
Na aukcji internetowej w ebay.com za prawo do umieszczenia na nagrobku swojego imienia i nazwiska pewien internauta zapłacił 3 383 USD. Nagrobek zaś pojawia...
Sandman był jednym z tych dzieł, dzięki którym Amerykanie uwierzyli, że komiks nie musi opowiadać płytkich, sztamponowych historii. To świat Władcy...