Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2012-05-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 672
Język oryginału: polski
Tytuł: "Alibi na szczęście"
Autor: Anna Ficner- Ogonowska
Wydawnictwo: Znak
Gdyby nie @migaffka to zapewne nigdy nie sięgnęłabym po tę książkę. Dlaczego? Bo okładka jest nie moja. Bo kojarzy mi się z literaturą dla młodzieży. Ale jakiś czas temu Kinga tak zachwalała tę serię, że postanowiłam ją kupić.Tym bardziej,że kiedyś też skusiłam się na jej polecajkę i się nie zawiodłam. Brak zawodu również i tym razem 😃.
Za mną prawie 900 stron 🤭 (części pierwszej! )literackiej uczty. Autorka wykreowała bohaterów,których nie da się nie lubić, którym nie da się nie kibicować. Chociaż uczciwie przyznam, że Hania momentami bardzo mnie irytowała przez co miałam chęć wejść w tę książkę i nią porządnie potrząsnąć mimo, że domyślałam się że za jej zachowaniem kryje się jakaś trauma, tragedia z którą ciężko jest się jej pogodzić. Co to za tragedia? Po części jest to tajemnicą a ja mogłam się tylko domyśleć co i jak. Miałam swoje typy- oczywiście,że tak ale czy były trafne dowiedziałam się dopiero na końcu lektury.
Ogromnym plusem jest też to,że autorka stworzyła inną postać. Przeciwieństwo Hani-Dominikę. Luzacką, bezpośrednią z ciętym językiem -ktorej absolutnie nie da się nie darzyć sympatią. Domi ma za sobą ciężkie dzieciństwo a mimo to jest takim światełkiem tej historii ( i jeśli chodzi o nią - a raczej o jej matkę to też mam już pewne podejrzenia) bo zawsze gdy się pojawiała wiedziałam,że padnie jakaś fajna cięta riposta i będzie wesoło.
Lektura od której ciężko było mi się oderwać a jak już musiałam to zrobić to nie mogła wyjść mi z głowy. Historia tak życiowa bez jakiegokolwiek przesadzenia czy przesłodzenia, tak realna że czuję,że stanie się moją ukochaną serią.
Jeden moment może zmienić wszystko, nie da się do niego przygotować, bo przychodzi niespodziewanie i potrafi zrujnować całe dotychczasowe życie, wystarczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Kiedy Hania poznaje pewnego przystojniaka, on jeszcze nie spodziewa się tego, przez jaki mur przyjdzie mu się przebić, żeby dostać się do jej serca. Ta kobieta miała wszystko, ukochanego, cudownych rodziców i całe życie przed sobą, niestety to straciła i teraz próbuje odbić się od dna, ale jest to takie trudne.
Kiedy zobaczyłam tę książkę, trochę się przeraziłam, jest ona niezłym grubaskiem, obawiałam się tego, że trochę mi z nią zejdzie, ale kiedy wczułam się w tę historię, sięgałam po nią w każdej wolnej chwili, dla niej można zarwać noc. Ciężko opisać te emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania tej opowieści, bo było ich tak dużo i zmieniały się one tak szybko, jak w kalejdoskopie, od złości po łzy wzruszenia, których nie brakowało, dlatego ciągle miałam przy sobie chusteczki. Główna bohaterka jest poranioną przez los osobą, niestety co jest tego przyczyną, dowiadujemy się dopiero daleko za połową, więc długi czas żyjemy w nieświadomości, przez co czasami jej zachowania mogą nam się wydać dziwne i irytujące. Jest spokojna i bardzo inteligentna, niestety rozchwiana emocjonalnie i często popadająca w życiowe doły, z których trudno ją wyciągnąć. Jej przeciwieństwem jest jej siostra, a zarazem przyjaciółka Dominika, która jest energiczna, szalona i ma niewyparzony język, ale razem tworzą naprawdę świetny duet. Dawno nie kibicowałam tak bardzo żadnej książkowej parze, jak Hani i Mikołajowi, w głowie cały czas pchałam tę kobietę do przodu i krzyczałam, żeby się ogarnęła oraz czujnie pilnowałam sekretarki mężczyzny, ponieważ dobrze znam takie zołzy.
Książka jest bardzo trudna, ale zarazem też piękna, pokazuje jak łatwo wszystko stracić i jak kruche jest życie, kiedy miało być pięknie, los sobie okrutnie zadrwił, bez cienia ociągania sięgam po dalsze losy bohaterów.
Mijali się. Pogrążeni we własnych przeszłościach.
Nieszczęśliwie nie chcąc rozpamiętywać własnych, niezagojonych ran.
Bali się samych siebie. Demonów, które wciąż powracały.
Przeszłość przerażała. Przyszłość nie interesowała. Wspomnienia bolały.
Pustka, była bezpieczną przystanią, w drodze donikąd.
Przeszłość. Była jak cień.
Deptała po piętach, obezwładniała.
Przeszłość. Dała i zabrała.
Powracała w snach i na jawie.
Była jak rana krwawiąca wciąż na nowo.
Była jak cierń w otwartym sercu.
Hania. Rozdarta między wtedy i dzisiaj.
Dostała od życia wiele i w jednej chwili straciła. Jej świat rozpadł się na milion kawałków.
Mikołaj. Jego miłość była tak wielka, że chciał się nią dzielić, obdarować ukochaną, która zawładnęła jego sercem i umysłem. Chciał kochać i być kochany. Jednak jej serce było zamknięte na 10 spustów. Była krucha i wystraszona.
Cudowna historia o zagubionej duszy i rozdartym sercu. Otulona ciepłem morskiego słońca, gorącej herbaty i dobrym słowem. Przepełniona emocjami. Niespieszna to historia. Słowa rozlane na niespełna 900 stronach, powolutku tkały kolejny dzień, emocje, teraźniejszość.
Czy dla szczęścia potrzebujemy alibi?
Mikołaj zdecydowanie został moim książkowym mężem ❤️
Idealna książka na długie, letnie wieczory. I chociaż ilość stron mnie przerażała, kibicowałam Mikołajowi z całych sił. A teraz nie mogę doczekać się dalszych przygód bohaterów.
Od czasu do czasu lubię sobie sięgnąć po coś grubszego. Oczywiście mam tutaj na myśli książki. Takie tomiszcza też bywają interesujące. "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej należy właśnie do takich "grubasków". Czytałam różne opinie na temat tej książki. Jedni wylewali na nią przysłowiowe wiadro pomyj. Z kolei inni ocenili ją bardzo pozytywnie. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak samemu rozpocząć lekturę.
Hanna Lerska spełnia się zawodowo ucząc języka polskiego. Jest cichą, skromną, a przy tym piękną kobietą. Nie jednemu mężczyźnie mogłaby zawrócić w głowie. Wydawało by się, że wiedzie szczęśliwe życie. Ma piękny dom, który otacza ogromny ogród. Ale jak wiemy dobra materialne to nie wszystko. Przypuszczam, że każda kobieta marzy o kochającym mężu i gromadce uroczych dzieci. Hania chciała mieć swoją rodzinę, ale wydarzyło się coś co przekreśliło wszystko. Została sama, a otaczający ją świat stał się nagle czarno-biały. Wszystkie kolory z jej życia zniknęły w jednej sekundzie. Od tego momentu stroni od ludzi, a każdą wolną chwilę najchętniej spędzałaby spacerując po nadbałtyckiej plaży. Szum fal działa na nią kojąco i pozwala zwalczyć tęsknotę.
Nieoczekiwanie w jej życiu pojawia się pewien architekt. Przystojny i inteligentny, który na widok nauczycielki stracił bezpowrotnie kontakt z rzeczywistością. Chłopina zakochał się w Hani od pierwszego wejrzenia, a raczej spotkania. Niestety nie przewidział, że druga strona ucieka przed miłością, a raczej boi się jej. Ten strach jeszcze bardziej się pogłębia, gdy dowiaduje się jak mężczyzna ma na...imię.
Za mną ponad sześćset stron i nie była to czytelnicza męka. Powiem wam, a raczej napiszę, że całkiem fajnie się czytało. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma inny gust i każdemu może podobać się coś zupełnie innego. Dlatego też najlepiej sprawdzić to na sobie i wysnuć własne wnioski. Ja właśnie tek zrobiłam.
Książka jest gruba, ale ten fakt nie oznacza, że środek jest zapisany zwykłymi ( przepraszam za wyrażenie) pierdołami. Coś takiego nazwać można laniem wody. Woda jest, ale nikt jej nie leje. A treść została całkiem dobrze napisana. Może nie jest to dzieło, o którym będą mówić pokolenia, ale uważam, że każdej książce należy się szacunek. W końcu ktoś ją napisał i poświęcił na to swój drogocenny czas.
No dobrze, skupmy się teraz na bohaterach bo jest ich w całej tej opowieści sporo. Zacznijmy od Hani, bo ona gra w niej pierwsze skrzypce. Z zawodu jest nauczycielką, a jak wyglądają nauczycielskie pensje chyba każdy wie. Mieszka w willi z ogrodem. Zatrudnia również ludzi, więc można zadać sobie pytanie jakim cudem stać ją na to wszystko? Jest majętną kobietą, ale stała się nią w tragicznych okolicznościach. To, przez co musiała przejść nie mieści się w głowie. Po czymś takim nie dziwię się, że zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Może to w pewnym momencie denerwować, ale z drugiej strony czytając starałam się Hanię zrozumieć i postawić siebie na jej miejsce. Co ja bym zrobiła będąc w takiej sytuacji w jakiej ona się znalazła. Kochasz i jesteś kochaną. Szczęście aż od ciebie bije. Planujesz swoją przyszłość, która w jednej chwili pryska jak bańka mydlana. Przykrywają ją łzy i niewyobrażalna rozpacz. Pada wtedy z naszych ust jedno, ale za to krótkie pytanie: DLACZEGO? Niby czas leczy rany, ale w wielu przypadkach może to trwać w nieskończoność i tylko my zdecydujemy kiedy nastąpi odpowiedni moment, aby móc zacząć wszystko od nowa. Wsparcie najbliższych jest bardzo ważne, ale nikt nie może nas do niczego zmusić. W takim przypadku najważniejsza jest cierpliwość.
I właśnie coś takiego posiadał w sobie "Pan Karp", "Pan Spóźniony". Widzę wasze zdziwienie, ale uspokajam was bo to tylko pseudonimy. "Pan" ma na imię Mikołaj. Z zawodu architekt odnoszący spore sukcesy. Do tego jest miłym, inteligentnym i baardzo przystojnym mężczyzną. Normalnie chodzący ideał, który pokochał naszą Hanię jak wariat. I właśnie ta miłość dodawała mu sił i nawet przez moment nie przyszło mu do głowy, żeby się poddać. Nie powiem, ale chwilami było mi go troszkę szkoda, ale trzymałam za niego mocno kciuki.
Oprócz tej interesującej dwójki na uwagę zasługuje również Pani Irenka. Cudowna, starsza pani. Jej dobre rady płyną prosto z serca. Potrafi zrozumieć i doradzić lepiej niż niejeden psycholog. Któż lepiej nie zna życia jak ona? To dla niej w każdej wolnej chwili Hania pokonuje kilometry aby pobyć w jej towarzystwie.
Nie można nie wspomnieć o Dominice. Przydomek "szalona" idealnie do niej pasuje. Ale jest to szaleństwo jak najbardziej pozytywne. Pragnie dla swojej przyjaciółki jak najlepiej. Marzy o tym aby zobaczyć ją znowu szczęśliwą i uśmiechniętą.
Według mnie cała ta grupka została w intrygujące sposób skonstruowana. Każda z postaci miała inny charakter i osobowość. Ale tą, którą najbardziej polubiłam była Pani Irenka. Z chęcią napiłabym się w jej towarzystwie ciepłej herbatki i przekąsiła coś słodkiego.
Jak fajnie, że autorka książki wpadła na pomysł, aby część akcji rozgrywała się nad naszym pięknym Bałtykiem. Morza szum, ptaków śpiew, a do tego puste plaże po sezonie po których można w samotności pospacerować. Hania tak właśnie robiła i sprawiało jej to ogromną przyjemność. Morska bryza wprowadziła do książki bardzo fajny klimacik. No i ta romantyczna Praga, która odwiedzana jest przez ogromną liczbę turystów. Te dwa elementy sprawiły, że jeszcze przyjemniej się czytało.
Obok trudnych tematów pojawił się w książce również element humorystyczny. W tym przypadku to Dominika była liderką. Jej powiedzonka oraz sposób w jaki rozmawiała z przyjaciółką niejednokrotnie mnie rozbawił.
Podsumowując, czas, który poświęciłam na przeczytanie tegoż "grubaska" w żadnym przypadku nie nazwałabym czasem straconym. W towarzystwie Hani spędziłam bardzo miło czas. Jest to historia wypełniona po brzegi miłością, ciepłem oraz prawdziwą przyjaźnią o którą w dzisiejszych czasach bardzo trudno. Alibi na szczęście to pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem i gdy tylko będę miała taką możliwość postaram się przeczytać pozostałe części. Zwyczajnie jestem ciekawa w jaki sposób potoczą się losy bohaterów. A może pojawi się ktoś jeszcze?
Jest to pierwsza część serii tej autorki. Główną bohaterką jest dwudziestosześcioletnia Hania, która jest polonistką i pracuje w jednym z Warszawskich liceum. Młoda nauczycielka wydawałoby się, że ma wszystko, piękny dom z ogrodem, pracę, pasję, urodę. Lecz pod tym wszystkim skrywa się ból, strach i straszne wspomnienia.
Na jej drodze pojawia się pewien młody mężczyzna. Ma on firmę architektoniczną i bez pamięci zakochuje się w Hani. Niestety nawet nie zdaje sobie sprawy jak długa i trudna droga go czeka. Lecz z pomocą przyjdzie mu wspólnik ze swoją dziewczyną, która jak się okazuje jest przyjaciółką głównej bohaterki.
Hania traktuje Dominikę jak siostrę. Przyszywana siostra- przyjaciółka jest dentystką i tak pozytywną osobą, że aż jej tego zazdroszczę;)
Jest jeszcze jedna postać, o której warto wspomnień, to Pani Irenka. Starsza kobieta mieszkająca w nadmorskim domku, to właśnie dzięki niej i temu magicznemu miejscu, główna bohaterka po stracie wszystkiego, a zwłaszcza sił i chęci do życia, staje na nogi i odzyskuje wiarę w miłość i szczęście.
Książka mimo iż obszerna to wciąga i czyta się ją jednym tchem. Każda postać jest opisana ze staranną dokładnością, za co wielkie brawa dla autorki, oraz za to, iż książka jest o miłości to nie ma nadmiaru scen romantycznych (lepiących się od nadmiaru miodu). Książka wyważona idealnie i z umiarem.
Zdaje sobie sprawę, że nie każdemu taka książka się spodoba, (więcej kobiet sięgnie po tą książkę, niż mężczyzn), lecz mnie urzekła. Gorąco polecam kobietom w każdym wieku (po przeczytaniu książki, pożyczyłam ją siostrze a następnie babci), a książkę uważam za wybitną.
Życie pisze dla każdego z nas indywidualny scenariusz. Czasem, niczym najlepszy przyjaciel, tworzy historię przepełnioną radosną i lekką melodią oraz kolorowymi scenami, wyciągniętymi niczym wprost z najprawdziwszej disneyowskiej bajki. Czasem jest to scenariusz, gdzie ból, smutek i cierpienie bezczelnie igrają z naszymi uczuciami. Ale jednak Życie to wciąż nasz Przyjaciel, który każdy swój czyn wykonany w naszą stronę, tłumaczy jakimś ukrytym znaczeniem, rzecz jasna, dla nas kompletnie nieznanym. I chyba w tym tkwi sens życia - by umieć odczytywać prawdziwe znaczenie każdego doświadczenia, dobrego czy złego, na które jesteśmy skazani. Może złe wydarzenia mają nas przygotować na przyjęcie maleńkiego ziarenka radości? Może cierpienie ma nas nauczyć prawdziwie troszczyć się o te ziarenko, by kiedyś, w przyszłości, wyrosło z niego prawdziwe Drzewo Szczęścia?
Hania - młoda kobieta, która w dniu, w którym myśląc, że otrzymała od losu pełnię prawdziwego i nieskazitelnego szczęścia, nagle traci wszystko. Jej życie, przepełnione dotychczas ukochanymi ludźmi, staje się puste niczym muszla. Słychać tylko w nim szum. Szum cierpienia i ogromnej tęsknoty. Kobieta żyje niczym prawdziwy robot, z dnia na dzień, bez najmniejszej nadziei na słońce, które rozjaśni jej drogę ucieczki z przeszłości, w której zawieszona, ciągle żyje. Jedynie obecność w jej życiu żywotnej i pełnej energii Dominiki oraz ukochanej pani Irenki, pozwala Hani czasem oderwać się od silnych i bolesnych wspomnień. Do czasu. Wszystko się zmienia, gdy w pewien zimowy dzień, na jej drodze staje Mikołaj - przystojny i młody architekt. Mężczyznę celnym uderzeniem godzi prawdziwa strzała Amora, która sprawia, że Mikołaj zakochuje się w Hani bez pamięci. Jego miłość - cierpliwa i silna - jest wystawiana ciągle na próbę. Hania - żyjąc przeszłością, nie potrafi ulec nowemu uczuciu. Czy w końcu otworzy swoje serce na przyjęcie ziarna radości?
Książka Anny Ficner - Ogonowskiej to nie jest zwykła opowieść o miłości. To historia, która swoim ciepłem otuli nasze serce, budząc radosne myśli i wiarę w to, że prawdziwa miłość jednak istnieje, tylko czeka cierpliwie tuż za rogiem, na moment, w którym nas niespodziewanie zaskoczy. Bardzo gorąco wszystkim polecam!
W zeszłym roku kupiłam mojej mamie "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej i bardzo jej się ta powieść spodobała. Postanowiłam, że i ja po nią sięgnę, tym bardziej, że poleca ją wiele znanych aktorów, jak np. Danuta Stenka, Artur Żmijewski. "Daj się porwać tej pięknej historii o miłości, przed którą nie da się uciec. Przestań się spieszyć i pomyśl o tym, co w życiu najważniejsze" - głosi napis z okładki. Czy "Alibi na szczęście" rzeczywiście jest tak rewelacyjne?
Mikołaj zobaczył na plaży piękną młodą kobietę i zapragnął ją poznać. Wkrótce zupełnie przypadkiem znów się spotykają... Hania rok temu straciła wszystko, a teraz jej życie wypełnia głównie praca w szkole. Boi się uczuć i zaangażowania, jednak Mikołaj nie poddaje się i zamierza walczyć o miłość. Pomaga mu Dominika, przyjaciółka Hani, która sama przeżywa kolejną historię miłosną, może wreszcie tę jedyną?
"Alibi na szczęście" to rzeczywiście ciepła i pełna uroku opowieść, od której trudno się oderwać. Po każdym przeczytanym rozdziale mówiłam sobie: "jeszcze chociaż jeden" i tak oto znikałam na kilka godzin. Nie przypuszczałam, że to będzie aż tak ciekawa powieść. Tu dzieje się naprawdę dużo, ale czasami akcja też zwalnia, np. gdy Hania jest nad morzem. Wtedy przychodzi czas refleksji, a czytelnik aż czuje taki wewnętrzny spokój. Styl, jakim napisana jest ta książka, bardzo przypadł mi do gustu, ujmujący, trochę poetycki, pełen wdzięku. Piękne opisy sprawiają, że wręcz czuć zapach morza, słychać jego szum...
Ogromne brawa należą się autorce za bohaterów. Hania została przedstawiona naprawdę realnie, moim zdaniem zachowuje się tak, jak większość kobiet zachowywałoby się w jej sytuacji. Bardzo polubiłam energiczną, żywiołową Dominikę, która ma ogromne poczucie humoru i rewelacyjne teksty, ale jest też pomocna, uczuciowa. Każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę. Podziwiam także panią Irenkę, bardzo mądrą kobietę, potrafiącą doradzić, ale też wspierać. Na uwagę zasługuje również Aldonka, Przemek i wielu innych bohaterów. Mikołaja oczywiście też polubiłam, ale może jest trochę zbyt idealny? Co prawda raczej mnie to nie denerwowało, ani nie przeszkadzało, jednak niektórzy mogą się przyczepić. Mówiąc o bohaterach muszę wspomnieć, że Anna Ficner-Ogonowska świetnie połączyła ze sobą ich losy, tak naturalnie i zabawnie.
"Alibi na szczęście" to ogromna dawka nadziei. Uświadamia nam, że miłość może spotkać każdego i nawet po bardzo trudnych przeżyciach jesteśmy w stanie odnaleźć szczęście. Mówi też, że o ukochaną osobę powinniśmy walczyć do końca. Radzi, aby nie przegapić prawdziwego uczucia i chociaż spróbować dać komuś szansę. To również historia o tym, jak ciężko uporać się ze wspomnieniami, rozpaczą i równie trudno o tym mówić. Nie można jednak żyć tylko przeszłością, czasem trzeba zacząć od nowa. Nie wolno bać się uczuć i ludzi, bo przecież tak naprawdę nikt z nas nie chce być sam.
Książkę Anny Ficner-Ogonowskiej polecam każdemu, kto chce się oderwać od codzienności. Ta historia na pewno poprawi Wam humor, a może da jakieś wskazówki i czegoś nauczy? Przekonacie się, że warto dążyć do szczęścia, a miłości nie można odrzucać. To zabawna, wzruszająca i mądra powieść. Oby pojawiało się takich więcej! Tymczasem ja już wkrótce zabieram się za kolejne części.
Książkę tę czytałam dwanaście lat temu, kiedy to Pani Anna zadebiutowała nią, i byłam oczarowana. Dlatego chętnie sięgnęłam po wznowienie tej historii.
Hania zamknęła się w swoim świecie i niechętnie wpuszcza do niego kogokolwiek. Jej życie skończyło się, kiedy w tragicznym wypadku zginęli jednego dnia jej rodzice i ukochany Mikołaj. Nie chce żyć, wegetuje, kiedy może ucieka do domu Pani Irenki- jej anioła stróża, nad ukochane morze. Tam, w szumie fal znajduje ukojenie.
Właśnie tam zauważa ją pierwszy raz Mikołaj. Chłopak jest pod ogromnym wrażeniem, i chce ją poznać. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy trafia na wywiadówkę i okazuje się, że tajemnicza kobieta jest wychowawczynią jego brata. Nie umie przestać o niej myśleć, próbuje się do niej zbliżyć.
Czy Hania pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa? Czy będzie umiała zaufać? Wiele lat temu przestała marzyć, planować, żyć. Czy Mikołajowi uda się ją przekonać do powrotu do życia? Czy wystarczy mu sił za dwoje? Czy Hania odzyska utracony pokój? Czy pozwoli sobie na szczęście?
Ogromnie emocjonalna historia o miłości. Pełna wzruszeń, ciepła ale i dramatów ludzkich. Przygotujcie chusteczki. 896 stron przez które się niespiesznie płynie.
Bardzo polecam!
Z prozą Pani Ani Ficner - Ogonowskiej mam wiele wspomnień. Najpierw, pewnie krótko po premierze, kupiłam książkę i na spółkę z mamą, która również zachwyciła się treścią, przeczytałam. Później oczekiwanie na tom numer dwa, czytanie od razu. Następnie trzeci i czwarty i gdzieś w 2015 roku pierwsze spotkanie z autorką. Wtedy mojego chłopaka przedstawiłam, że to jest Mikołaj , choć imię nosi inne. To się nie zmieniło:) Pani Ania wiedziała o co chodzi. Było to spotkanie w krakowskim hotelu Farmona z okazji premiery powieści ,,Czas pokaże". I tak mogłabym opowiadać bo był jeszcze ,,Okruch", ,,Jeśli zatęsknię", Jesteśmy twoi"... aż na Targach Książki w Krakowie dwa lata temu podczas rozmowy musiało paść moje pytanie o kontynuację ,,Alibi...". Autorka nie powiedziała wtedy nie... Jest rok 2024 dokładnie popołudnie trzydziestego pierwszego maja. Dociera do mnie paczka a w niej zamówienie składające się z rozszerzonej wersji ,,Alibi na szczęście", ,,Krok..." i ,,Zgoda na szczęście". Trylogia opatrzona pięknymi nowymi okładkami. Na tylnym skrzydełku zamieszczono radosną informację, że kontynuacja historii ukaże się jesienią tego roku i będzie nosiła tytuł:
,,Odroczone szczęście"!
Jest ... szczęście, prawda?
Ja już się nie mogę doczekać, ale zanim wezmę ją przed oczy i zacznę bieg przez słowa w niej umieszczone, przedwczoraj zakończyłam lekturę ,,Alibi" i zaczynam ,,Krok...".
Życie ponad dwudziestoletniej nauczycielki języka polskiego Hanny Lerskiej było jak ze snu. Otoczona kochającymi ludźmi miała idealne warunki do wzrostu w człowieczeństwie. Idealne warunki do szczęścia. Kiedy wszystko rozsypuje się jak domek z kart, misternie ułożone plany dnia i punkty, które trzeba ,,odhaczyć" a przede wszystkim czuwająca Dominika, nie pozwala jej ugrzęznąć na zawsze w jednym punkcie. Jest jeszcze ziemski anioł Hani, mieszkająca nad morzem pani Irenka, która mocno dopinguje dziewczynę i wierzy nie tylko w nią, ale i w to, że Pan Bóg ma dla niej Plan. Boski Plan. Gdy na drodze Hani staje Mikołaj... ona przeżywa szok, ale mijają dni, tygodnie. Szok mija ustępując miejsca różnym emocjom, z którymi trudno sobie poradzić.
,,Alibi..." to nie tylko Hania. To również Dominika, której nie sposób nie polubić. Wulkan energii. Kolorowa dziewczyna. Co w sercu to na języku. Subtelność gdzieś skrzętnie chowa, ale baczny obserwator i tak ją dostrzeże. Mogłabym mieć taką przyjaciółkę!
Dominika! Gdzie jesteś?!:)
Ponowna lektura tej książki - było to świetnym pomysłem. Pamiętałam ogólny zarys fabuły, reszta zupełnie mi umknęła. Dzięki temu właśnie czerpałam taką przyjemność. Tym razem nie obyło się bez zgrzytów, chyba lubię się czepiać. Ale to, co mnie tu irytowało nie było tak silne, żeby trzeba było o tym wspominać. Piękna historia, którą, choć jest pozbawiona jakichś drastycznych zwrotów akcji, czyta się jak kryminał. Napięcie między bohaterami bez problemu wyczuwalne. Autorka tą powieścią pokazuje, że można napisać świetną powieść bez scen erotycznych a iskry przeskakują, aż czytelnik zaczyna obawiać się o bezpieczeństwo postaci.
Czytałam spokojnie. Smakowałam słowo. To było to.
Polecam!
,,Alibi na szczęście" to książka, którą już kiedyś czytałam. Teraz autorka rozwinęła tę historię o około 300 stron. I biorąc ją teraz do rąk zastanawiałam się jakie wrażenie zrobi na mnie po latach. Czy to rozwinięcie będzie dobrym pomysłem, czy nie. Gdy tylko zaczęłam czytać szybko moje wątpliwości rozwiały się. Wspaniale było ponownie towarzyszyć Hani i innym bohaterom.
,,Alibi na szczęście" to piękna, poruszająca a czasami zabawna historia o Hani, Dominice, Mikołaju i Przemku. Jest to powieść o miłości przed która nie da się uciec. O niezwykłej cierpliwości zakochanego mężczyzny i nadziei na to, że szare dni kiedyś przeminą. Nadziei na nowe życie.
Hania jest nauczycielką języka polskiego. Dwa lata temu straciła w wypadku samochodowym najbliższych i od tamtej pory nie potrafi się pozbierać. Kiedy poznaje Mikołaja z każdym dniem czuje, że może być jeszcze pięknie.
Dominika to najbliższa przyjaciółka i siostra Hani. Jak nikt w tej powieści potrafi ustawić każdego do pionu. Jej cięty język nie jeden raz rozbawił mnie. Jest również dziewczyną Przemka.
Jest też pani Irenka. Kobieta, której dobre słowo rozgrzewa i dodaje otuchy. A w jej domku nad morzem nie jeden z nas chciałby zamieszkać i odpocząć od zmartwień i trosk.
Autorka potrafi zaczarować słowem. Napisanie książki o miłości tak obszernej, a przy tym nie zanudzić czytelnika wydaje mi się nie lada wyzwaniem. Opisy uczuć bohaterów oraz opisy morskiego krajobrazu czy wigilijnych przygotowań sprawiają, że czytelnik coraz bardziej zanurza się w tej historii.
Książka dostarczyła mi wielu emocji. Od wzruszenia, współczucia po wybuchy śmiechu. Akcja książki biegnie spokojnie, nieśpiesznie. Nie znaczy to, że jest nudna. Czytelnik dzięki temu może lepiej zagłębić się w świat uczuć bohaterów.
Osobiście uwielbiam takie pełne emocji i ciepłe opowieści. I ciszę się, że przede mną jeszcze dwa tomy przygód bohaterów. A jesienią zostanie wydany kolejny tom.
Jak zaczęłam ją czytać, to pierwsze wrażenie, to takie, że trochę się ciągnie, ale jednak człowiek czytając chce jeszcze i jeszcze. Majestatyczna książka, można przy niej zwolnić, ale zarazem poczuć ludzkie dylematy i tragedie. Polecam tą i pozostałe dwie cześci.
Hanna Lerska jest z zawodu nauczycielką języka polskiego a przy tym cichą i zamkniętą w sobie kobietą. Jest również całkowitym przeciwieństwem Dominiki, z którą utrzymuje bliski kontakt. Wspierają siebie nawzajem mimo dzielących je różnic. Hanna stara się normalnie funkcjonować w życiu codziennym mimo trudnej i bolesnej przeszłości. Niebawem w jej życiu pojawia się mężczyzna imieniem Mikołaj, który pragnie bliżej poznać kobietę. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż Hanna obawia się zaangażować w związek. Czy kobiecie uda się zmierzyć z przeszłością? Czy pogodzi się z tym co się kiedyś wydarzyło?
Przeszłość nieraz bywa trudna i bolesna podobnie jak sama prawda. Zapewne niejedna osoba próbowała uciec jak najdalej od przeszłości, by odegnać się od przykrych wspomnień. Do takich osób należy właśnie Hanna Lerska. Paniczny strach przed wspomnieniami nie dawał kobiecie spokoju i nie odstępował od niej ani na krok. Jednakże dzięki obecności Mikołaja Hanna powoli odzyskuje równowagę w swoim życiu.
"Alibi na szczęście" to pierwsza powieść autorstwa Anny Ficner - Ogonowskiej, która znana jest również z powieści takich jak "Krok do szczęścia", "Zgoda na szczęście" oraz innych pozycji. W mojej opinii jest to bardzo dobra lektura, z którą miło spędziłam czas. Perypetie Mikołaja i Hanny wydają się być całkiem interesujące a zwłaszcza starania Mikołaja by zdobyć ukochaną kobietę.
Sam język powieści wydaje się być niezwykle barwny i "żywy" a sami bohaterowie interesujący. Obok Mikołaja i Hanny pojawiają się też inne osoby, dzięki którym powieść nabiera więcej "barw" ( pani Irena, Dominika, Przemek ). Szczególnie postać Dominiki nadaje powieści więcej uroku a to za sprawą jej nieobliczalnego temperamentu.
Uważam, że jest to interesująca pozycja, po którą warto sięgnąć.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl/alibi-na-szczescie
Kryją w sobie wielkie moce - takie właśnie są owoce. Już za chwilę się dowiecie, jakie skarby w nich znajdziecie. Banan da wam siłę superbohatera...
Wieczór wigilijny, za oknem cisza. Pada śnieg, dom pachnie piernikiem i goździkami, na stole dodatkowe nakrycie, może zaraz ktoś przyjdzie... To wszystko...